FYI.

This story is over 5 years old.

imprezy

Krótki poradnik, czego nie robić na imprezie (dla rzecznika MON i reszty z nas)

Te praktyczne rady pozwolą ci bezstresowo melanżować, nawet jeśli nie masz dostępu do tajnych informacji wojskowych
Kolaż: Maciek Piasecki

Jak poinformował „Fakt", rzecznik Ministerstwa Obrony Narodowej Bartłomiej Misiewicz miał ostro zamelanżować w jednym z białostockich klubów. Podniosło się wielkie larum dotyczące bezpieczeństwa Polski, jakby nikt z nas nigdy nie wypaplał za dużo w palarni i nie przyszedł do pracy po zdecydowanie zbyt długim afterze. Troszkę empatii wobec pana Misiewicza!

Jako weteran robienia sobie krzywdy substancjami i wstydliwych akcji na nieświadomce, mogę powiedzieć tylko tyle: nie liczy się to, że pan Misiewicz przyimprezował, a to w jakim stylu to zrobił – a popełnił parę dużych wykroczeń przeciwko melanżowej etykiecie, dobremu smakowi i prostemu instynktowi samozachowawczemu. Z tej historii może wynieść wnioski każdy z nas, nawet jeśli akurat nie ma dostępu do tajnych informacji wojskowych, które mogą decydować o bezpieczeństwie Europy.

Reklama

Zacznijmy od początku:

Wybór imprezy

Klub WOW niedaleko siedziby Uniwersytetu. W środku trwa impreza studencka (wszystkie cytaty za „Faktem", zredagowane dla klarowności).

Nawet jeśli właśnie dostałeś swoje pierwsze konto na USOS-ie, jeśli studia oznaczają wyczekiwaną wyprowadzkę od starych, jeśli wierzysz w prestiż akademii i z obraną ścieżką edukacji łączysz swoją świetlaną wizję przyszłości – nie chodź, powtarzam, nie chodź do klubów studenckich na studenckie imprezy. Chociaż oferta Piwnego Czwartku może wydawać się wspaniała i już przeliczasz, że przy wypiciu dziesięciu Warek impreza wyniesie cię taniej, niż gdybyś zakupy alkoholowe zrobił w Żabce, to czeka cię gówniana muzyka (spektrum między Eska TV a Braćmi Figo Fagot), rozwodniony browar, dresiarski klimat i – w naprawdę udanym wypadku – pobudka w ciasnym łóżku w akademiku obok kogoś, kogo współlokator ma kolokwium na pierwszych zajęciach i jest bardzo niezadowolny z waszych nieudolnych prób kopulacji nad ranem.

Droga do klubu

Trudno przypuszczać, że ktokolwiek przyjedzie luksusowym BMW. Hotel od klubu dzieli raptem… 350 metrów czyli 5 minut piechotą.

Nawet jeśli masz „Kulczyk" w dowodzie i palisz hajs, podjeżdżanie wszędzie furą to wyraz nie klasy, a buractwa i braku jakiejkolwiek wrażliwości wobec niedźwiedzi polarnych. Poza tym, przed melanżem warto się przewietrzyć. Następne godziny spędzisz między śmierdzącym potem parkietem, śmierdzącym rozlanym browarem barem, śmierdzącym moczem kiblem i śmierdzącą petami palarnią.

Reklama

Towarzystwo

Nie był zresztą sam. Towarzyszył mu ubrany na sportowo ochroniarz (przedstawiał go jako funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej) oraz mężczyzna, którego z kolei prezentował jako człowieka ministra rolnictwa Krzysztofa Jurgiela (64 l.).

Zabranie ziomka: tak. Zabranie funkcjonariusza Żandarmerii Wojskowej: nie.

Zagajanie

A ty?! Chcesz być ministrem obrony terytorialnej w kraju? – zapytał.

Każdy z nas znalazł się kiedyś w sytuacji, w której chce poznać w klubie kogoś nowego. Jedną z najgorszych form przełamania lodów jest rozpoczęcie konwersacji od czegoś w stylu „Ej, patrz na mnie, jestem taki ważny". Nie rób też ludziom zbyt wielu nadziei, no chyba że chcesz potem czuć się bardzo niezręcznie odpowiadając na facebookowe wiadomości.

Podchodzenie do didżeja

Rzecznik MON parokrotnie nagabywał DJ-a, czy mógłby ogłosić ze sceny, że on tutaj jest.

Jedną z najgorszych rzeczy, jakie możesz zrobić na imprezie to podbijanie do didżeja z prośbami.

Rzeczy, których nie należy mówić didżejowi:

  • Ej, włącz coś do tańczenia.
  • Ej, włącz coś co ludzie znają.
  • Ej, mam tu pendrajw, puść coś z tego.
  • Ej, ściszysz? Chcemy pogadać.
  • Ej, jak puścisz Michaela Jacksona to wszyscy moi znajomi przyjdą się bawić.
  • Ej, koleżanka ma urodziny, puścisz „Sto lat"?
  • Ej, możesz coś powiedzieć przez mikrofon?
  • Ej, zapłaciliśmy 10 zł za wejście, powiedz coś przez mikrofon.

Rzeczy, które możesz powiedzieć:

  • Ej, zajebisty melanż. 
  • Ej, co to za kawałek?
  • Ej, chcesz szota? (Uwaga: didżej ma pełne prawo odmówić).

Reklama

Podbijanie do dziewczyn

Dziewczyny nie były zainteresowane jego nachalnym towarzystwem. Jedna z nich, jak mówią świadkowie, „niemal uciekała przed nim". To go jednak w ogóle nie zrażało. Innej w czasie tańca… proponował pracę w MON. – Kleił się trochę, ale odpychałam go – opowiadała potem dziewczyna.

Dziewczyny w klubie nie są workami mięsa, które czekają tylko, aż wsadzisz im język do gardła. Kropka.

Zdobywanie przyjaciół

Osiem czy dziesięć kolejek wszystkim w barze stawiał. Z kieszeni wyciągał setkę za setką, to była straszna wiocha – opowiada Paweł.

Nikt w historii imprezowania jeszcze nigdy nie zapamiętał przypadkowej osoby, która kupiła mu wódę na barze.

Obgadywanie znajomych

Nie zabrakło też opinii o… katastrofie smoleńskiej. Mówił, że to Donald Tusk (60 l.) i Bronisław Komorowski (65 l.) maczali w tym palce.

Prędzej czy później wyjdzie na jaw, kto sieje ferment na mieście.

Zaprzeczanie

Misiewicz wszystkiemu kategorycznie zaprzecza. Twierdzi, że zdarzenia z Białegostoku doskonale pamięta, że nie był pijany, nie stawiał nikomu alkoholu, nie rozmawiał o ministerstwie ani o Macierewiczu, a nawet, że z nikim nie tańczył.

Każdemu z nas się zdarzyło. Po jednej z domówek w późnym gimnazjum kategorycznie zaprzeczałem, jakobym kleił się do pewnej Mai z klasy niżej. Ale po pierwszym razie warto zdać sobie sprawę, że to bardzo nieeleganckie.

Dzień po

Sprawia wrażenie nieobecnego. Zgaszone spojrzenie, podpuchnięta twarz.

Też się zdarza. W swojej historii dziwnych zajęć zarobkowych zdarzało mi się przyjść do pracy na speedowym zjeździe czy końcówce kwasowego tripa. Wniosek z trzeźwej analizy mojej produktywności oraz strat i zysków dla pracodawcy brzmi jednak: z wyprzedzeniem zadzwoń do szefa i powiedz, że strasznie źle się czujesz i zapytaj czy możesz zostać w domu. Nawet, jeśli twoim szefem jest Antoni Macierewicz.