Pogoda nie rozpieszczała, sobotnie popołudnie było zimne i deszczowe. Mimo to, przed bramą Uniwersytetu Warszawskiego zebrało około półtora tysiąca osób, chcących wziąć udział w demonstracji „Razem przeciwko nacjonalizmowi”. Na godzinę 13 zaplanowano rozpoczęcie marszu przez ulice miasta. Celem był widoczny protest wobec antydemokratycznych i ksenofobicznych postaw na tle politycznym, kulturowym, rasowym i płciowym. Był to także akt upamiętnienia ofiar Nocy Kryształowej.
Na miejscu dało się wyczuć, że atmosfera jest napięta. Spectrum tego, co mogło się wydarzyć w trakcie demonstracji było bardzo szerokie. Wiele osób zdecydowało się schować swoją twarz pod kapturem, chustką lub kominiarką. Nie dziwiło mnie to. U progu Święta Niepodległości szczególnie wyraźnie widać obraz podziałów w naszym kraju, kompletnie wykluczających się postaw społecznych.
Chwilę przed rozpoczęciem marszu na miejscu pojawiła się grupka osób z flagami ZSRR, co wywołało praktycznie natychmiastowy protest pozostałych uczestników demonstracji. W myśl przewodnią „Wypierdalać z tymi sierpami i młotami” doszło do szamotaniny, przez co do akcji wkroczyła także Policja zatrzymując poznańskiego anarchistę (jest już na wolności).
Sytuacja uspokoiła się. Marsz ruszył, a my zaczęliśmy kierować się w stronę Nowego Światu, do Placu Trzech Krzyży, by dotrzeć pod Sejm. W tłumie zauważyłem dwie starsze panie, idące ramię w ramię ze skandującymi antyfaszystami. Podszedłem, by zapytać co czują, myśląc o zbliżających się obchodach 11 listopada.
Videos by VICE
VICE: Jakie emocje wzbudza w paniach Święto Niepodległości?
Pani Małgorzata, 72 lata: Niestety, święto należące do wszystkich w Polsce przejęła mała grupka uzurpująca miano najprawdziwszych Polaków. Możemy to przeczekać, albo w jakiś sposób próbować z tym walczyć.
Pani Krystyna: Zgadza się, to zawłaszczanie naszego wspólnego święta przez Narodowców, którzy bynajmniej nie są patriotami. Oni potrzebują wroga, którym będzie „inny” Polak. To ludzie, którzy nie uczą się nawet z własnej historii. Przecież pamiętamy co niesie ze sobą wykluczanie i piętnowanie osób, które nie pasują do danego wymogu. To bardzo przykre.
Dziękuję paniom.
Pod Sejmem, w trakcie przemówień uczestników marszu, międzynarodowa delegacja antyfaszystowska złożyła kwiaty pod znajdującym się pomnikiem Polskiego Państwa Podziemnego. Ja natomiast porozmawiałem z jednym ze współorganizatorów demonstracji, członkiem skłotu Przychodnia, który rok temu Narodowcy próbowali zrównać z ziemią.
VICE: Możesz się przedstawić?
Jacek: Jestem członkiem nieformalnej grupy organizującej demonstrację „Razem przeciwko nacjonalizmowi”.
Co roku Wasza demonstracja odbywała się 11 listopada, dlaczego zmieniliście datę wydarzenia?
W mediach zbudowano fałszywą symetrię dwóch skrajności, Anarchiści kontra Narodowcy i że wszyscy są źli…
A biedny Polak siedzi w oknie i boi się wyjść na ulicę…
Dokładnie. Walczymy z takim obrazem, postanowiliśmy wyjść wcześniej, ale przekaz pozostał ten sam. Chcemy pokazać ludziom i ich ostrzec, że są w naszym kraju siły skrajnie prawicowe, których cele są antydemokratyczne. Jest na to alternatywa.
Z czym Ci się kojarzy 11 listopada?
Z tym, że jestem wtedy na ulicy, uczestniczę w jakiejś akcji i jestem świadkiem przemocy. Chociaż teraz najbardziej kojarzy mi się z wydarzeniami z zeszłego roku, kiedy byliśmy na skłocie Przychodnia i zostaliśmy zaatakowani przez uczestników Marszu Niepodległości.
Powiedz coś więcej o tamtych chwilach.
Wiedzieliśmy, że w pobliżu będzie przechodził marsz, ale nie docierało do nas, że cokolwiek może się wydarzyć. Siedzieliśmy wtedy w naszej kawiarni, oglądaliśmy jakiś film i w pewnej chwili usłyszeliśmy serie huków petard. Musieliśmy się bronić tym, co mieliśmy pod ręką. Zastanawia mnie, dlaczego aż pół godziny zajęło policji przepędzenie napastników. Do tego momentu czuliśmy, że walczymy o życie.
Myślisz, że mogło skończyć się tragedią?
Byli zamaskowani, mieli ze sobą przecinak do przecięcia łańcucha, by wejść na nasze podwórko. Spalili dwa samochody i w zorganizowany sposób próbowali wyważyć drzwi. Na szczęście są one z metalu, więc nie dali rady. Mimo to, w naszą stronę oprócz wyzwisk i gróźb leciały petardy i kamienie.
Mówisz, że się nie spodziewaliście ataku, ale jednym z kontrargumentów Narodowców było pytanie, skąd mieliście koktajle Mołotowa.
To była butelka z benzyną z agregatu, którą ktoś na szybko przygotował. Na Przychodni mamy dużo butelek, a miasto nie pozwala nam na podłączenie prądu, więc korzystamy z agregatów.
W tym roku jesteście już przygotowani?
Po wcześniejszych wydarzeniach na pewno jesteśmy świadomi zagrożenia. Nie wyjdziemy z przemocą na ulicę, ale będziemy się bronić, jeśli nadejdzie atak. Policja zapewnia nas, że dopilnuje porządku, chociaż rok temu przez pół godziny pozostawili nas samym sobie.
Skąd w Polsce biorą się skrajne postawy nacjonalistyczne?
To skomplikowane, ale uważam, że w dużej mierze bierze się to z kryzysu tożsamości. Żyjemy w zglobalizowanym świecie, który idzie bardzo szybko do przodu, a ludzka mentalność i tożsamość za tym nie nadążają. Następuje więc reakcja zwrotna, w której ludzie utożsamiają się z symbolami narodowymi, bo pozostaje im wybór pomiędzy globalnym pro-kapitalistycznym konsumpcjonizmem, a tym, czego uczyli się w podstawówce, że są potomkami Mieszka i w każdym zeszycie trzeba namalować polską flagę. Bardzo ważną rolę gra tu też sytuacja społeczna…
To znaczy?
Jestem młodym człowiekiem, studiuje i pracuję, ale wiem, że nie każdy ma to szczęście. W ciężkich sytuacjach człowiek szuka kozła ofiarnego, na którego może wyładować swój gniew.
Czy Twoim zdaniem przybywa Narodowców?
Myślę, że wśród młodszych osób tak, bo bardzo łatwo dają się nabierać, że w każdym oknie stoją komuniści i wszystkiemu winni są geje i Żydzi.
Boisz się 11 listopada?
Chyba już się nauczyłem nie bać… to już nie jest strach, bardziej adrenalina i stres.
To chyba nie są emocje, które powinno się czuć przy święcie wszystkich Polaków?
No nie, zdecydowanie.
Święto Niepodległości, po polsku. Dzięki za rozmowę.
Spod Sejmu został już tylko kierunek pod Tęcze, na Pl. Zbawiciela. Po kilku godzinach chodzenia w deszczu, zacząłem odczuwać lekkie zmęczenie. Mijając kolejne ulice bez trudu dostrzegałem ludzi stojących w oknach. Niektórzy przyglądali się z zaciekawieniem i robili zdjęcia, inni tylko szczerzyli zęby, jak przy darmowej rozrywce do kolacji. Wtedy właśnie zauważyłem balkon, a na nim dwójkę starszych ludzi, stojących w deszczu, którzy z trudem podpierali się o barierkę. Stali tam i machali do nas z uśmiechem na twarzy. Machali do tłumu ludzi w kominiarkach, kapturach i chustach, którzy krzyczeli, że „Warszawa jest wolna od faszyzmu”. To był nie tylko najpiękniejszy moment demonstracji, ale i największy dowód jej wagi.
Zdjęcia Fisty Photography