Intymne zdjęcia zrobione przez uchodźców przemierzających Europę

FYI.

This story is over 5 years old.

Foto

Intymne zdjęcia zrobione przez uchodźców przemierzających Europę

Kevin McElvaney postanowił w niecodzienny sposób udokumentować podróże imigrantów. Oddaje wiarygodność ich tułaczki, poprzez rozdawanie im aparatów, za pomocą których sami mają szansę przedstawić koleje swojego losu

W grudniu 2015 fotograf Kevin McElvaney znalazł się w Izmirze, tureckim mieście położonym na wybrzeżu, oddzielonym od Grecji Morzem Egejskim. Stało się ono popularnym miejscem wśród emigrantów i uchodźców; tutaj mogą znaleźć przemytników chętnych do przewiezienia ich przez wielką wodę do Europy Zachodniej – tak bardzo popularnym, że wiele miejscowych sklepów z butami sprzedaje też teraz kamizelki ratunkowe a dzieciaki pałętają się próbując opchnąć wodoodporne obudowy do telefonów.

Reklama

McElvaney postanowił rozdać kilku uchodźcom, których tam spotkał, jednorazowe aparaty, prosząc, by udokumentowali nimi swoją podróż na drugi kontynent a później odesłali aparaty w opłaconych wcześniej kopertach. Zdjęcia, które napłynęły do jego skrzynki pocztowej, ukazują intymnie ludzką twarz podróży przez Europę, którą rzadko widać w medialnych materiałach dotyczących kryzysu uchodźczego – wyglądają jak coś, co można zobaczyć w rodzinnym albumie.

Rozmawiałem z McElvaneyem o jego projekcie „RefugeeCameras" i o tym, jak autorzy tych zdjęć radzą sobie teraz (wywiad skrócono i przeredagowano dla jasności).

VICE: Skąd pomysł na takie przedsięwzięcie?
Kevin McElvaney: Zainspirowały mnie historie, które opowiadali mi uchodźcy tutaj – w Niemczech. Wydawało, że udokumentowali jakoś swoje podróże, ale większość po prostu zrobiła sobie kilka selfie. Pomyślałem, że wyglądałoby to inaczej, gdyby w kieszeniach mieli jednorazowe aparaty. A poza tym, szukałem nowych sposobów na opowiedzenie tego doskonale udokumentowanego, historycznego wydarzenia inaczej niż wszyscy i zdałem sobie sprawę z tego, że zawsze to my mówimy o nich, lecz samym uchodźcom nie udzielamy głosu.

Kije do selfie i klatki na ludzi – kiedy uchodźcy docierają na turystyczną plaże

Mówisz, że jest to dobrze udokumentowane, ale czy uważasz, że także dobrze przedstawione? Czy widzimy trafne obrazy ludzkich doświadczeń?
Cóż, popatrz na to zdjęcie – powiedziałbym, że linia między „relacjonowaniem" ważnych dla nas spraw a wykorzystywaniem ludzkiej – niezwykle fotogenicznej – tragedii jest bardzo cienka. Niektórzy fotoreporterzy na Lesbos sprawiali wrażenie, jakby przyjechali tam tylko po kilka nowych zdjęć do swoich portfolio; nie chcieli opowiedzieć głębokiej historii. Starałem się unikać takiego postępowania.

Jak wiele aparatów rozdałeś i jaką drogę pokonały?
Kilka przekazałem w Turcji, w Izmirze, a potem pojechałem do Lesbos, Aten i Idomeni, postępując tak samo. Wszystkie aparaty rozpoczęły swoją podróż w różnych miejscach, dzięki czemu mam pełną dokumentację – od Turcji do Niemiec. Rozdałem piętnaście aparatów, z których siedem do mnie wróciło. Jeden się zgubił, dwa zostały skonfiskowane przez straż graniczną, dwa inne pozostały w Izmir, ponieważ tych uchodźców złapała turecka straż graniczna, kiedy próbowali się przedostać do Grecji. Trzech pozostałych aparatów oraz ludzi, którym je dałem, nie odnalazłem.

Reklama

Czy ludziom podobał się twój pomysł?
Tak. Prawie każdy był nim zafascynowany; myślę, że to widać w tym, ile z nich do mnie wróciło. Tylko dwóch ojców mi odmówiło: było im wystarczająco ciężko bez tego. To inspirujące patrzeć, jak sobie poradzili z tym zadaniem. Zanim dałem im aparat i kopertę, rozmawiałem z nimi przynajmniej godzinę – często przez Tłumacza Google. Nawiązaliśmy więc pewną więź, z większością nadal utrzymuję kontakt.

Zobacz rzeczy, które syryjscy uchodźcy zostawili po drodze

Co najbardziej cię urzekło w zdjęciach, które otrzymałeś?
Za każdym razem, kiedy odkrywałem w mojej skrzynce pocztowej aparat, przypominałem sobie tę osobę, oglądałem zdjęcia i zauważałem, że każdy skupiał się na innych rzeczach. Miło było oglądać zdjęcia wykonane przez mężczyznę o imieniu Dyab, który uwiecznił tylko swojego syna i żonę. Spotkałem ich w busie do Idomeni i urzekło mnie to, jak bardzo zależało mu na swojej rodzinie. Można to także dostrzec w jego zdjęciach; często przedstawiają szczęśliwe chwile. Jeden aparat przedstawił sytuację na pontonie a drugi dopłynięcie łodzią na greckie wybrzeże. Te zdjęcia nadal dają mi dreszcze.

Wspomniałeś, że Dyab uwieczniał tylko szczęśliwe chwile; muszę przyznać, zdumiała mnie ilość uśmiechów na zdjęciach. Tak wiele portretów uchodźców jest smutnych i łamiących serce, że łatwo zapomnieć o tym, że podczas ich podróży mają miejsce także dobre momenty.
Myślę, że to coś ludzkiego – wyszukiwanie pozytywnych chwil i chęć dzielenia się nimi. Wszyscy z nich doświadczyli tylu okropieństw i chcieliby o tym zapomnieć. Jeśli cały czas byś rozpamiętywał złe sytuacje, nie poradziłbyś sobie w takiej podróży. Nadal mam takie wrażenie, kiedy piszą do mnie ze swoich obozów w Niemczech. Nie zawsze jest dobrze, ale rozumieją, że Niemcy i Europa ma ciężki orzech do zgryzienia.

Reklama

Imigranci wpatrujący się w swoje telefony

Jakie są ich ogólne odczucia wobec akceptacji uchodźców w Europie?
W Izmirze poznałem syryjską parę artystów. Wyznali, że byli „zszokowani", gdy usłyszeli zaproszenie Angeli Merkel. W każdym się obudziła się nadzieja. Mohammad, gość z Syrii napisał w moim notatniku, że liczy na to, że podczas ich podróży otrzymają jakieś wsparcie.

Ci, z którymi utrzymujesz kontakt – jak sobie radzą? Jakie mają plany?
Większości w miarę się wiedzie. Muszą uporać się z długimi oficjalnymi procedurami, co czasem ich frustruje, ale jest w porządku. Wszyscy robią super postępy w swoich zdolnościach językowych. Wysyłają mi wiadomości jak „Schlaf schön, gute Nacht" [dobrych snów, dobranoc] i często opowiadają mi o swoim rozwoju. Ale jednak mieszkanie w obozie często ogranicza twoją prywatność i może doprowadzić do szaleństwa. Mam nadzieję, że niedługo znajdą normalne mieszkania.

Jak sądzisz, jak ci się udał ten projekt?
Czuję się zaszczycony, że tak wielu ludzi wzięło w nim udział. Bałem się, że projekt nie opowie autentycznej historii, ale wyniki są fascynujące.

Polub nasz nowy fanpage VICE Polska

Czy masz nadzieję, że widzowie czegoś się dzięki niemu nauczą?
Po prostu mam nadzieję, że nada temu całemu „kryzysowi" ludzką twarz i wywoła bardziej pozytywne nastawienie wobec tego, co się dzieje. Powinniśmy ponownie otworzyć nasze serca i myśleć bardziej perspektywicznie. W samej wystawie jest też coś specjalnego: najbardziej prestiżowi fotografowie zaangażowani w temat uchodźców pozwolili mi pokazać swoje prace tutaj, w Hamburgu, obok zdjęć wykonanych przez samych uchodźców. Goście będą mogli porównać te obrazy i zacząć zupełnie inaczej odbierać tę sytuację.

Poniżej więcej zdjęć pochodzących z projektu „RefugeeCameras"

Reklama

By dowiedzieć się więcej o projekcie Kevina, odwiedź jego stronę. Wystawa „RefugeeCameras" ma otwarcie 1 kwietnia w Hamburgu.