Polscy faceci pokazują, co naprawdę mają w szafach

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Polscy faceci pokazują, co naprawdę mają w szafach

Mężczyzna stereotypowo do ubioru nie przykłada większej wagi, może włożyć na siebie cokolwiek – jednak rzeczywistość wygląda trochę inaczej

Wszystkie zdjęcia: Izabela Szumen

Zanim zaczęłam oglądać męskie szafy, naiwnie myślałam, że ich zawartość nie może zadziwić – bo sama otaczam się abnegatami modowymi, którym ubranie służy głównie po to, aby nie chodzić nago. Mężczyzna stereotypowo kojarzy się z kimś, kto do ubioru nie przykłada większej wagi, może włożyć na siebie cokolwiek, a najlepiej, jeśli będzie to użyteczne i wygodne. A że kolor zmienił się dawno z białego na szaro-nieokreślony? Że ozdobę stanowi pozostałość plamy z keczupu? Pal licho. Jednak badania zwyczajów Polaków mówią co innego – mężczyźni kupują ubrań tyle samo, co kobiety, częściej niż one wybierają też markowe sklepy.

Reklama

Seksistowskie uprzedzenia nie mają zatem przełożenia na rzeczywistość – postanowiłam więc zajrzeć do szaf prawdziwych facetów z różnych środowisk, aby przekonać się, jakie skarby możemy znaleźć w ich zbiorach. Chciałam się dowiedzieć, co myślą o modzie, jak konstruują swój styl, czy posiadają sentyment do niektórych ciuchów.


Razem z AXE sprawdzamy, kim są dzisiejsi faceci w rubryce VICE Guide to Guys


Chociaż wielu mężczyzn nie chce o swoich ubraniach w ogóle opowiadać, to ci, którzy zgodzili się na rozmowę i zdjęcia, zupełnie obalili wizerunek odzieżowego nudziarza.

Piotr, programista i analityk danych

Piotr pracuje w Mordorze, korporacyjnym centrum Warszawy, po wyprowadzce od żony jego nowe mieszkanie zawiera przede wszystkim szafę i lodówkę z samogonem z Podlasia.
– Mój największy skarb to kurtka motorowa. Motoru co prawda jeszcze nie mam, ale ten moment nadejdzie.

Szafa jest ascetyczna, jeden garnitur na ważne biznesowe spotkania, szereg koszul, żelazko, płaszczyk w jodełkę („Doskonale leży na garniturze, nieśmiertelny styl i elegancja" – tłumaczy Piotr), pantofle ze skórzaną podeszwą – codziennie wypełniane prawidłami, by uniknąć odkształceń.
– Jestem hardkorowym wielbicielem Levisów, najstarszą parę, którą mam, dostałem jeszcze w podstawówce. Trochę połatane, ale dają radę.

Dostając do rąk kolejny kieliszek samogonu, pytam o coś jeszcze ze znaczeniem sentymentalnym. Piotr bez zastanowienia wyciąga koszulkę z nadrukiem zespołu:
– Moja ukochana koszulka z koncertu The Stubs sprzed trzech lat, świetnie się trzyma! Zaledwie parę dziur pod pachami.

Reklama

Mam też moją ukochaną teczuszkę na laptopa i prowiant. Moja była żona pytała, czy nie jest aby pedalska, ale kazałem jej spierdalać.

Vladislav, pracuje w gastronomii i kręci filmy

– Nie wiem, czy przywiązuje wagę do mody, raczej ograniczam się do czerni i bieli. Ciuchy zwykle kupuję podróżując: mam taki zwyczaj, by w każdym mieście, w którym jestem, przejść się do lumpeksu. Jakoś wryło mi się to w sposób podróżowania.

W pokoju Vlada stoi szafa z trzech drągów, krzak róży, biurko i jego piękna dziewczyna. Przyjechali z Kijowa mniej więcej rok temu.

– Nie mam wielu rzeczy, raczej unikam gromadzenia. Ale mam parę rzeczy ważnych np. okulary jak z filmu Urodzeni mordercy. Znalazłem je w lumpie rok temu i do tej pory zgromadziłem trzy paru podobnych.

Pytam o coś z historią, coś szczególnie ważnego.
– Mam to futro. Znalazłem je, idąc przez Warszawę z kolegami, leżało na ulicy, wszyscy brzydzili się je zabrać. Wiedziałem, że obok takiego futra nie można przejść obojętnie i teraz jest jedną z ważniejszych rzeczy w mojej szafie.

Mazol, perkusista w zespole Oi! Brygada

– Przywiązuję ogromną wagę do ubrań, jeśli przyzwoicie się nie wystroję, z domu nie wyjdę.

Mazol jest zbieraczem.

– Wszystko się może przydać. Np. tu mam bandaż, który nosiłem, jak mi się żebra połamały.

Oglądamy pierwsze czerwone spodnie, naćwiekowane kamizelki, idiotyczne góralskie kapcie (demonstruje, jak sprawnie da się w nich strzelać hołubce z piwem w dłoni).
– Większość mojego dobytku ma znaczenie sentymentalne, bo utyłem i już się w te rzeczy nie mieszczę.

Reklama

Mam przyjemność oglądać jak mój bohater w szale przymierza to wszystko. Grzebie w szafie i wyciąga wielkie niebieskie kwadratowe buty. – To są buty do stepowania! – wyjaśnia, kiedy biorę je za zabytkowe obuwie narciarskie.

Po godzinie oglądania podkoszulków zaczynamy szukać starej skóry Mazola, która zaginęła po przeprowadzce.
– Przecież to moja rodowita! Urodziłem się w niej!

Odnaleziona po 20 minutach, starannie zawinięta w worek i karton na szczycie szafy. Wymięta i pamiętająca wszystko, przez właściciela skategoryzowana jako zabytek.
– Ta dziura to po tym, jak brat powiesił mnie na płocie.

Jakub „Melon", współwłaściciel agencji PR

– Ciuchy przede wszystkim staram się dostawać w prezencie, rzadko cokolwiek kupuję. Z ukochanych rzeczy mam taką marynarkę z lumpeksu, znajoma namalowała mi na niej matkę boską. Generalnie gromadzę mnóstwo koszul w nadziei, że schudnę – ale to się nie dzieje. Nie chudnę. Zacząłem rozdawać ciuchy, oszukując ludzi, że w klacie nie pasują, a nie w brzuchu. Siebie też tak oszukuję.

– Większość moich codziennych ciuchów to nuda, specjalizuje się za to w kolekcjonowaniu przebrań – mówiąc to, Kuba otwiera kolejne szuflady i demonstruje kapelusz udający ślimaka (który stanowi nierozerwalny komplet z megafonem).

– Mam też mnóstwo sukienek, peruk, strój teletubisia, parę pióropuszy, masek… O, tu strój banana, kolega przywiózł mi z Anglii, trochę ciśnie w jaja, ale prowadziłem w nim już jeden festiwal i tańczyłem Banana Song. Po więcej musimy iść do piwnicy!

Reklama

Schodzimy do podziemi a mój rozbawiony rozmówca spomiędzy składanych stołów i banerów wyciąga kolejne worki skarbów. Kuba przymierza maskę wilka i pióropusz, przez chwile rozważa demonstracje neonowych stringów Borata, ale to już zbyt wiele.

– Marzę, by do mojej kolekcji dołączył biały ornat. Może ktoś mi podaruje na święta. Ogólnie staram się wyglądać ładnie i schludnie – kiepsko mi to wychodzi, bo nie mam poczucia stylu za grosz.

Maciek, redaktor VICE

– Kiedyś nawet przeglądałem strony z męską stylówą, ale ostatecznie uznałem, że to wszystko można o kant dupy potłuc. Potem interesowała mnie moda lat 60., 70. – dlatego posiadam nadreprezentację kolorowych, psychodelicznych koszul.

Maciek pokazuje mi zawartość półek ze skołtunionymi gaciami i skarpetami – zachwala nienaganny system przechowywania, który wyrobił sobie przez lata.

– Jedna z moich ulubionych rzeczy to koszula od mojej byłej dziewczyny, z naszytymi na ramionach rybami, wkładam ją na wyjątkowe okazje. Mam też wspaniałą kurtkę z panterką wewnątrz, moja matka kupiła ją na początku lat 90. w Berlinie.


Życiowo nawet o modzie. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


– W ciagu ostatnich lat zmieniłem rozmiar z S na XL (torchę z konieczności, trochę z wyboru), więc większość rzeczy rozdaję. Nie mam jakichś szczególnych zwyczajów odzieżowych, choć zawsze kiedy jestem w Budapeszcie, jednym z moich ulubionych miast, kupuję koszule.

Mam też lisy, dużo lisów, służą raczej jako element wystroju wnętrza – ale dawno temu zdarzało mi się nosić jednego z nich jako kołnierz do płaszcza. Co ciekawe, nie budziło to większego zainteresowania na ulicy.

Te lisy mają szklane oczy lub nie mają ich wcale.