Rzuciliśmy pracę, by ratować klasyczne samochody

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Rzuciliśmy pracę, by ratować klasyczne samochody

Chłopaki z łódzkiego warsztatu naprawią Malucha, Forda Mustanga, a nawet „Kubusia" – legendarny samochód pancerny z Powstania Warszawskiego

Wszystkie zdjęcia: Grzegorz Broniatowski

Za każdym razem gdy jestem w Łodzi, to żałuję że się tam nie urodziłem. Nie umiem dokładnie nazwać tego co mnie patologicznie przyciąga do tego dziwnego miasta, ale po ostatniej wizycie mam przynajmniej dwa konkretne argumenty: Custom Factory oraz Garaż Klasyków. Do tej pory odwiedzałem Łódź zwykle w celach imprezowo-festiwalowych, a same pobyty kończyły się zakrapianym posiedzeniem na OFFie lub psychogeograficznymi wypadami na bałuckie rejony. Tym razem przyjechałem samochodem, by oglądać inne samochody. Piwko nie wchodziło w grę, bardziej rozglądałem się za stacjami z najtańszym LPG. W drodze do chłopaków z Custom Factory. Wpadłem do nich do warsztatu akurat, kiedy wyjeżdżali z ekipą filmową kręcić na mieście sceny z uroczym błękitnym Trabantem. Umówiliśmy się zatem, że spotkamy się potem w Garażu Klasyków.

Reklama

Byłem trochę zły na siebie, że przyjechałem za późno i wszystko się przeciągnie, ale jak tylko wszedłem do wspomnianego garażu, wiedziałem, że czas nie będzie mi się dłużył. Mimo listopadowego ziąbu, który przenikał przez ściany wielkiej hali (4500 m2) spędziłem tam bite cztery godziny, snując się jak oniemiały między rzędami „łódzkich klasyków". GK to inicjatywa stowarzyszenia Classic Cars Łódź. Poza halą, w której stoją auta, członkowie stworzyli jeszcze w pomieszczeniu obok mały „klubik", pełen motoryzacyjnych gadżetów i plakatów. Spotykają się tam raz w miesiącu, a głównym założeniem stowarzyszenia Classic Cars jest po prostu dzielenie pasji. W żadnym wypadku nie jest to żaden elitarny krąg, nieważne czy masz Malucha czy Forda Mustanga, każdy jest traktowany to samo. Liczy się przede wszystkim miłość do motoryzacji i widać to świetnie po kolekcji zgromadzonej przez łódzkich koneserów. Aut jest około setki, pełen przekrój modeli, w tym również Land Rover w wersji Sahara, który przeszedł gruntowną renowację w Custom Factory.


[ ](http://www.vice.com/pl/series/vice-guide-to-guys)

RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Custom Factory założyli w 2011 roku Artur Marciniak i Jakub Nowicki, którzy poznali się na zlotach Trabantów. Tak, obydwoje dzielą ogromny sentyment do NRD-owskiej „mydelniczki". Gdy zapytałem ich, czemu akurat Trabant, który ani „wspaniałą legendą PRL i polskiej motoryzacji", ani specjalnie praktycznym autem nie jest, to usłyszałem że konstrukcyjnie i technologicznie jest o wiele bardziej zaawansowany od „naszego" Fiata 126p. Trabant jest niezawodny i trwały, o ile oczywiście właściciel zna się na mechanice i pamięta o odpowiedniej eksploatacji. dy zobaczyłem jak błękitny trabant Kuby, obniżony i wyposażony w wysmakowane dodatki, wjeżdża do ciemnej hali świecąc złowrogo reflektorami na żółto, a potem strzela ogniem z rury wydechowej, to poczułem, że coś w tym może być. Ford Karton czy Zemsta Honeckera, ikoniczna machina, wymalowana na Murze Berlińskim z Honeckerem gorzko całującym Breżniewa w środku.

Reklama

Ale nie samym Trabantem Custom Factory żyje, choć jak mówią chłopaki, prowadzenie warsztatu to właśnie byt określający świadomość. Większość swojego czasu poświęcają tylko i wyłącznie motoryzacji. Oczywiście nie byłoby to możliwe gdyby nie wsparcie i cierpliwość ich żon, które podchodzą do ich zaangażowania z dużym zrozumieniem. Obydwoje rzucili normalne etatowe prace, gdy okazało się, że trudno to pogodzić z wieczornym siedzeniem w smarach i częściach. Na brak zainteresowania nie mogą obecnie narzekać, być może również dzięki programowi RetroReanimacja, który tworzyli wspólnie z Discovery Channel Polska, gdzie w dwa tygodnie mieli zrobić cuda z samochodów, które do nich trafiały.

A trafiały w różnym stanie – czasami trzeba było je rozebrać do ostatniej śrubki, a czasami wymagały jedynie dopieszczenia. Samochody realizowane w programie były swego rodzaju kompromisem, pomiędzy wizją, a ograniczonym czasem i budżetem. Największym wyzwaniem była konserwacja oraz ponowne uruchomienie pojazdu powstańczego „Kubuś", który należy do Muzeum Wojska Polskiego. Jak opowiadają Artur i Kuba, za każdym razem trzęsły im się ręce gdy podchodzili do „Kubusia" ze szlifierką. Nic dziwnego, to praca na żywej tkance historycznej, na absolutnej legendzie. Trafił też do nich motocykl DKW, który przerobili na wzór niemieckiej armii, właściwie to Wehrmachtu.

Kiedy zapytałem o ich ulubiony styl, Artur powiedział, że czysto, nisko i szeroko, czyli typowy „German style" zwany też „cult", a więc nie można powiedzieć by byli w swoich wyborach jakoś patriotycznie zacietrzewieni. Zresztą historia polskiej motoryzacji nie jest specjalnie okazała i wciąż brak nam odpowiedniej kultury samochodowej. Handel autami w latach 90. został ufundowany na oszustwach, dość szybko zaczęliśmy też pogardzać rodzimymi reliktami. Powoli się to zmienia, ale trudno oprzeć się wrażeniu że Polska jest „brzydko zasamochodzona", czego efektem są wiecznie pozastawiane chodniki, porozjeżdżane trawniki i zieleń oraz ciągłe korki w dużych miastach. To oczywiście problem systemowy, na który składają się również kiepska komunikacja zbiorowa oraz rozlewanie się aglomeracji.

Reklama

Media biadolą, że Polska jest złomowiskiem Europy, a stare graty z Niemiec zatruwają środowisko, ale czy stymulacja rynku przez ciągłą produkcję nowych samochodów jest dla ziemi lepsza? Nie zapominajmy, że lobby koncernów samochodowych jest bardzo silne. Chyba lepiej jeździć kilka lat jednym pojazdem, niż co chwilę wymieniać go na nowy? Propozycja nowych stawek akcyzy na sprowadzane auta z zagranicy spowodowała popłoch wśród moich kumpli samochodziarzy. Zbroją się i zatowarowują w auta, które po wejściu nowych przepisów mogą zyskać na cenie. Mowa tu głównie o starych eleganckich limuzynach czy sportowych autach z dużymi silnikami. Według rządowych propozycji za takiego Jaguara XJ40 wartego 16. tys. złotych, zapłacilibyśmy 18 tys. akcyzy. Absurd!

Chłopaki z Custom Factory nowej akcyzy się nie boją, bo działają bardziej na zasadzie recyklingu, reanimacji i ożywiania starych aut. Już czterokrotnie zmieniali lokalizację warsztatu, ze względu na rozrost firmy. Wierzą, że za życia starczy im jeszcze żelaza do cięcia. Pytałem ich czy są projekty, których by się nie podjęli albo które odrzucili. Wiadomo, że są w Polsce konstruktorzy, którzy robią pokraczne repliki przedwojennych aut na podzespołach z Nysy z zagazowanym 3-biegowym silnikiem. Był ponoć facet, których zadzwonił do warsztatu z gotowym pomysłem na włożenie dużego V8 z Corvetty do Syreny Bosto. Co więcej, z góry zaplanował ile będzie to kosztować. Zwykle jednak udaje się dogadać i właściciele przekonują się do wiedzy i doświadczenia Kuby i Artura. No i tak trzymać! Szkoda że nie ma więcej takich miejsc Polsce, gdzie nieszablonowe myślenie spotyka się z pełnym oddaniem sprawie i nikt nie wymusza na właścicielach tworzenie okrutnych laminatowych replik Ferrari na Pontiacu Fierro mają w coś z naszej ułańskiej fantazji i ukąszenia potrzebą taniego luksusu, czyli czegoś tak właściwego naszej wschodniej i potransformacyjnej krainie.