Od ponad 20 lat meksykański fotograf José de Jesús „Chucho” León Hernández uwiecznia szalone momenty, które mogą mieć miejsce tylko w środku nocy, kiedy mieszkańcy Meksyku wreszcie pogrążają się we śnie. Chucho błąka się po metropolii ze swoim aparatem, wpadając do podziemnych nocnych klubów oraz ciemnych zaułków i bez upiększeń uwiecznia narkotyki, seks, nędzę, splendor, hulanki i śmierć.Zainspirowany dramaturgią meksykańskiej katolickiej ikonografii i majestatem fotografii modowej Chucho przenosi nas do niezwykłej krainy umarłych, w której czuje się najswobodniej. Pokazuje widzom ekstatyczne wzloty imprezowego światka Meksyku, a także ponure zjazdy towarzyszące chylącym się ku końcowi imprezom.
Reklama
„Nie ciekawi mnie techniczna strona fotografii” – powiedział Chucho w rozmowie telefonicznej z VICE. „Interesuję się jej historią, a siebie postrzegam jako edytora zdjęć”. Takie podejście pozwala mu w pełni wczuć się w sytuację, gdy mają miejsce dziwne zdarzenia – często odkrywa wspaniałe ujęcia następnego dnia, przesiewając zdobycze z poprzedniej nocy.
W wirze portretów, aktów i ujęć dokumentalnych Chucho tworzy własny wizualny rytm i intonację, którą porównuje do „opowieści miasta – jakiegokolwiek miasta na świecie”. W związku z ukazaniem się jego nowego albumu Vida rozmawialiśmy z Chucho o kuriozalnych spotkaniach, do których doszło podczas 20 lat jego działalności.
VICE: Jak katolicyzm wpłynął na ciebie jako artystę?
José de Jesús “Chucho” León Hernández: Zostałem wychowany przez dwie ciotki katoliczki, a religijne rekwizyty znajdowały się w każdym kącie mojego domu: dusze płonące w czyśćcu, obrazy drogi krzyżowej z krwią spływającą po ciele Chrystusa, świece. Zawsze bałem się końca świata, proroctw, apokalipsy. Później odkryłem najpiękniejsze barokowe kaplice w centrum miasta. Byłem zdumiony wykorzystaniem światła na ołtarzach, legendami i czarnymi Chrystusami.
José de Jesús “Chucho” León Hernández: Zostałem wychowany przez dwie ciotki katoliczki, a religijne rekwizyty znajdowały się w każdym kącie mojego domu: dusze płonące w czyśćcu, obrazy drogi krzyżowej z krwią spływającą po ciele Chrystusa, świece. Zawsze bałem się końca świata, proroctw, apokalipsy. Później odkryłem najpiękniejsze barokowe kaplice w centrum miasta. Byłem zdumiony wykorzystaniem światła na ołtarzach, legendami i czarnymi Chrystusami.
Kiedy byłem nastolatkiem, zbuntowałem się i zacząłem pracować z satanistyczną i erotyczną symboliką – mieszałem gore z katolickimi obrazami w zinach i słuchałem garage'u, punk rocka, jazzu i muzyki klasycznej. Zacząłem wychodzić na miasto w nocy w poszukiwaniu seksu, imprez i przyjaciół. Czułem się jak zagubione dziecko w kinie lub kościele: podekscytowany i cholernie przerażony życiem naraz.
Reklama
Jak rozpoczęła się twoja przygoda z fotografią? Co ci się w niej najbardziej spodobało?
Kiedy miałem 17 lat, zacząłem pracować z Polaroidem, którego dostałem od mojego chłopaka. Po trzęsieniu ziemi w 1985 roku robiliśmy akty na ruinach budynków w centrum Meksyku. Eksperymentowaliśmy także ze światłem i ruchem. Czas, w którym odkryłem fotografię, był piękny i romantyczny. Potem zacząłem chodzić do kin porno, aby fotografować pozostałości na podłodze: plamy krwi i spermy, zużyte prezerwatywy i cienie. Robiłem też zdjęcia kościołom i krwawiącym Chrystusom. Łącząc te elementy i katolickie akcesoria tworzyłem kolaże i ziny. Zawsze fascynowałem się magazynami i faktem, że możesz opowiedzieć własną wersję wydarzeń, dokumentując rzeczywistość, jednocześnie ją zmieniając i wymyślając na nowo.
Jestem obsesyjnie ciekawski, więc postanowiłem zgłębiać fotografię poprzez książki Anny Piaggi, Diany Vreeland, Alexeya Brodovitcha, Terry’ego Jonesa, Patricka Freya i Waltera Kellera. Uwielbiałem takie czasopisma jak RayGun, Nest, Interview, The Face oraz mało znane kultowe magazyny meksykańskie takie jak La Regla Rota i La Guillotina.
Kiedy miałem 17 lat, zacząłem pracować z Polaroidem, którego dostałem od mojego chłopaka. Po trzęsieniu ziemi w 1985 roku robiliśmy akty na ruinach budynków w centrum Meksyku. Eksperymentowaliśmy także ze światłem i ruchem. Czas, w którym odkryłem fotografię, był piękny i romantyczny. Potem zacząłem chodzić do kin porno, aby fotografować pozostałości na podłodze: plamy krwi i spermy, zużyte prezerwatywy i cienie. Robiłem też zdjęcia kościołom i krwawiącym Chrystusom. Łącząc te elementy i katolickie akcesoria tworzyłem kolaże i ziny. Zawsze fascynowałem się magazynami i faktem, że możesz opowiedzieć własną wersję wydarzeń, dokumentując rzeczywistość, jednocześnie ją zmieniając i wymyślając na nowo.
Jakie magazyny modowe i książki cię zainspirowały?
Jestem obsesyjnie ciekawski, więc postanowiłem zgłębiać fotografię poprzez książki Anny Piaggi, Diany Vreeland, Alexeya Brodovitcha, Terry’ego Jonesa, Patricka Freya i Waltera Kellera. Uwielbiałem takie czasopisma jak RayGun, Nest, Interview, The Face oraz mało znane kultowe magazyny meksykańskie takie jak La Regla Rota i La Guillotina.
Czy mógłbyś opisać życie nocne w Meksyku 20 lat temu, kiedy zaczynałeś robić tam zdjęcia?
Wojna z narkotykami prowadzone przez tego imbecyla Felipe Calderóna Hinojosę jeszcze się nie rozpoczęła, więc to miasto nie było brutalne. Mieszkałem w dzielnicy Romów i niemal co wieczór do nich wpadaliśmy, żeby słuchać muzyki, narąbać się i zrobić więcej zdjęć.
Wojna z narkotykami prowadzone przez tego imbecyla Felipe Calderóna Hinojosę jeszcze się nie rozpoczęła, więc to miasto nie było brutalne. Mieszkałem w dzielnicy Romów i niemal co wieczór do nich wpadaliśmy, żeby słuchać muzyki, narąbać się i zrobić więcej zdjęć.
Reklama
Artyści, muzycy i poeci z naszego budynku robili to samo. Podziemne kluby, takie jak Los Ojos i Amsterdam były otwarte do 9 rano, w klubach gejowskich o 4 nad ranem odbywały się pokazy porno, a punkowe zespoły grały w tanich barach w śródmieściu (zostały jednak zamknięte z powodu podniesienia statusu okolicy). I nikt tego nie fotografował!
Czy mógłbyś powiedzieć o śmierci i tym, jak przenika historię, którą opowiadasz w albumie Vida?
Nie chciałem, żeby album o życiu nocnym pokazywał tylko radość z bycia młodym i szczęśliwym. Wydaje mi się to niezwykle nudne. Chciałem pokazać też złowrogą stronę: czarną magię, martwe zwierzęta, domy pogrzebowe, różowe trumny, smutek, szpitale, nieuchronne wypadki, kaca – tak jak w dobrych filmach von Stroheima czy Fassbindera – a także odrodzenie, które miało miejsce co weekend.Kiedy byłem młodszy, odkryłem Sanborns – duży sklep z czasopismami wypełniony francuskimi i włoskimi magazynami: Vogue, Artforum, Cahiers du Cinéma, i-D, The Face itp, które ludzie mogli kartkować godzinami. Było to ważne miejsce dla homoseksualistów – spotykali się tam na nieformalne schadzki w łazienkach.Było to idealne miejsce dla 15-letniego dziecka, które dorastało w mieście z łatwo dostępną nota roja – popularną formą prasy drukowanej pokazującej drastyczne fotografie przemocy, zbrodni, wendety, tragicznych wypadków, policjantów drwiących z transwestytów, narkotyków, satanizmu. Na kolejnych stronach znajdowały się plotkarskie rubryki o gwiazdach filmowych i sekcja z horoskopami. Zdjęcia rozczłonkowanych ciał można było zobaczyć we wszystkich kioskach z gazetami każdego dnia – w tamtych czasach było to normalne.
Nie chciałem, żeby album o życiu nocnym pokazywał tylko radość z bycia młodym i szczęśliwym. Wydaje mi się to niezwykle nudne. Chciałem pokazać też złowrogą stronę: czarną magię, martwe zwierzęta, domy pogrzebowe, różowe trumny, smutek, szpitale, nieuchronne wypadki, kaca – tak jak w dobrych filmach von Stroheima czy Fassbindera – a także odrodzenie, które miało miejsce co weekend.Kiedy byłem młodszy, odkryłem Sanborns – duży sklep z czasopismami wypełniony francuskimi i włoskimi magazynami: Vogue, Artforum, Cahiers du Cinéma, i-D, The Face itp, które ludzie mogli kartkować godzinami. Było to ważne miejsce dla homoseksualistów – spotykali się tam na nieformalne schadzki w łazienkach.Było to idealne miejsce dla 15-letniego dziecka, które dorastało w mieście z łatwo dostępną nota roja – popularną formą prasy drukowanej pokazującej drastyczne fotografie przemocy, zbrodni, wendety, tragicznych wypadków, policjantów drwiących z transwestytów, narkotyków, satanizmu. Na kolejnych stronach znajdowały się plotkarskie rubryki o gwiazdach filmowych i sekcja z horoskopami. Zdjęcia rozczłonkowanych ciał można było zobaczyć we wszystkich kioskach z gazetami każdego dnia – w tamtych czasach było to normalne.
Reklama
Jakie momenty najbardziej zapadły ci pamięć podczas pracy nad tym projektem?
Ze względu na to, że większość klubów nie jest dobrze oświetlona, jestem w stanie zauważyć tylko kilka detali podczas pracy. Zauważam, że uchwyciłem coś niezwykłego dopiero podczas przerzucania zdjęć na komputer. Kiedyś dziewczyna zobaczyła, jak wchodzę do kantyny i zniknęła. Wróciła później z bardzo mocnym makijażem. Następnego dnia podczas edycji zdjęć, zauważyłem ją na jednym z nich: pobitą, z siniakami wokół oczu. Zdjęcie było pełne makabrycznych szczegółów, a makijaż tylko pogorszył sytuację.Krążyły też pogłoski o słynnym klubie, w którym odprawiali Santeríę; to popularna praktyka w barach i nocnych klubach, ma na celu przyciągnąć szczęście. Tańczyliśmy i nagle podłoga stała się lepka. Robiłem zdjęcia i kiedy na nie spojrzałem, zdałem sobie sprawę, że to krew. Pod sufitem znajdował się ołtarz. Przez krótki okres fotografowałem zarżnięte zwierzęta m.in. kurczęta, gołębie, a nawet cielę. Wszystkie leżały na ulicach, kiedy wracałem do domu. Dziwne znaleziska.
Ze względu na to, że większość klubów nie jest dobrze oświetlona, jestem w stanie zauważyć tylko kilka detali podczas pracy. Zauważam, że uchwyciłem coś niezwykłego dopiero podczas przerzucania zdjęć na komputer. Kiedyś dziewczyna zobaczyła, jak wchodzę do kantyny i zniknęła. Wróciła później z bardzo mocnym makijażem. Następnego dnia podczas edycji zdjęć, zauważyłem ją na jednym z nich: pobitą, z siniakami wokół oczu. Zdjęcie było pełne makabrycznych szczegółów, a makijaż tylko pogorszył sytuację.Krążyły też pogłoski o słynnym klubie, w którym odprawiali Santeríę; to popularna praktyka w barach i nocnych klubach, ma na celu przyciągnąć szczęście. Tańczyliśmy i nagle podłoga stała się lepka. Robiłem zdjęcia i kiedy na nie spojrzałem, zdałem sobie sprawę, że to krew. Pod sufitem znajdował się ołtarz. Przez krótki okres fotografowałem zarżnięte zwierzęta m.in. kurczęta, gołębie, a nawet cielę. Wszystkie leżały na ulicach, kiedy wracałem do domu. Dziwne znaleziska.
Czy mógłbyś nam opowiedzieć o najważniejszych klubach w Mexico City?
Dla mnie nie istnieje coś takiego jak idealny klub. Brałem udział w naprawdę dobrych imprezach w apartamentach i niektórych cyklicznych imprezach w klubach nocnych. Od niedawna sam organizuję świetne wieczory w domu znajomego właściciela galerii, a gośćmi są moi ulubieni ludzie – mieszanka starych i młodych, artyści, męskie prostytutki, modele, dilerzy itp. – ale kultura klubowa i niezwykłe miejsca nie mają tu prawa bytu. To bardziej moje zestawienie ludzi i rzeczy – moja portretowa interpretacja nocnego życia Meksyku.
Dla mnie nie istnieje coś takiego jak idealny klub. Brałem udział w naprawdę dobrych imprezach w apartamentach i niektórych cyklicznych imprezach w klubach nocnych. Od niedawna sam organizuję świetne wieczory w domu znajomego właściciela galerii, a gośćmi są moi ulubieni ludzie – mieszanka starych i młodych, artyści, męskie prostytutki, modele, dilerzy itp. – ale kultura klubowa i niezwykłe miejsca nie mają tu prawa bytu. To bardziej moje zestawienie ludzi i rzeczy – moja portretowa interpretacja nocnego życia Meksyku.
Reklama
W którym momencie zdałeś sprawę, że będziesz dokumentował nocne życie przez dłuższy czas?
Uwielbiam dokumentować umacniające się ruchy, nowych ludzi z doskonałymi pomysłami, świeże twarze i poznawać nowych ludzi. Noc to znacznie więcej niż kultura klubowa. Piękna choreografia światła i cienia oraz zagubieni ludzie tacy jak ja chodzący po ulicach – to wszystko sprawia, że czuję się, jakbyśmy byli na planie filmowym, gdzie bohaterami są budynki, prostytutki i martwe zwierzęta.Czuję się bezpieczniej w nocy, pod każdym względem. Gdy chodzę po tym mieście, ludzie zdradzają mi swoje sekrety. Jestem najbardziej kreatywny i najspokojniejszy, kiedy biurokraci śpią. Lubię jeździć nocą na rowerze, słuchając dziwnej i pięknej muzyki w stanie przypominającym trans. Jestem nocnym stworzeniem, czasem pełnym duchów i paranoi.
Uwielbiam dokumentować umacniające się ruchy, nowych ludzi z doskonałymi pomysłami, świeże twarze i poznawać nowych ludzi. Noc to znacznie więcej niż kultura klubowa. Piękna choreografia światła i cienia oraz zagubieni ludzie tacy jak ja chodzący po ulicach – to wszystko sprawia, że czuję się, jakbyśmy byli na planie filmowym, gdzie bohaterami są budynki, prostytutki i martwe zwierzęta.Czuję się bezpieczniej w nocy, pod każdym względem. Gdy chodzę po tym mieście, ludzie zdradzają mi swoje sekrety. Jestem najbardziej kreatywny i najspokojniejszy, kiedy biurokraci śpią. Lubię jeździć nocą na rowerze, słuchając dziwnej i pięknej muzyki w stanie przypominającym trans. Jestem nocnym stworzeniem, czasem pełnym duchów i paranoi.
Czy istnieją elementy nocnego życia, które pozostały niezmienne w ciągu ostatnich 20 lat?
Mam taką teorię, że co dziesięć lat pojawia się nowy ruch. Do tego czasu pojawiają się również ludzie o świeżych pomysłach i alternatywnych punktach widzenia – nowi poeci i muzycy. Widziałem i udokumentowałem to zjawisko. To się powtórzy.By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US
Więcej na VICE:
Mam taką teorię, że co dziesięć lat pojawia się nowy ruch. Do tego czasu pojawiają się również ludzie o świeżych pomysłach i alternatywnych punktach widzenia – nowi poeci i muzycy. Widziałem i udokumentowałem to zjawisko. To się powtórzy.By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE US
Więcej na VICE: