FYI.

This story is over 5 years old.

Opinie

Studniówk@ to polska komedia o milenialsach – tak zła, że aż trudno uwierzyć

Jest kategoria filmów tak złych, że aż dobrych. „Studniówk@” jest po prostu zła

Powyżej zwiastun filmu, dobrej zabawy!

Nie byłem na swojej studniówce. Perspektywa całego wieczora z ludźmi, których co dzień miałem dość na korytarzach, przymus dobrej zabawy gorszy niż w Sylwestra oraz muzyka serwowana na żywo przez DJ-a Pawelca (tak, tego z Radia Eska) sprawiły, że za składkowe 400 zł zdecydowałem się wydać na wiele dni doskonałego melanżu z dala od murów szkoły. Nie uważam, abym wiele stracił.

Reklama

Mieszkający w Polsce włoski reżyser Alessandro Leone stwierdził jednak, że studniówka będzie doskonałym tłem dla nowej polskiej komedii. Nie kojarzycie go? Ja też nie kojarzyłem, a potem odkryłem, że to ten sam człowiek, który dał światu Bitwę pod Wiedniem. W 2013 r. otrzymał za nią statuetkę Węża (doroczną nagrodę dla polskich filmów wątpliwej jakości) – co prawda tylko za najgorsze efekty specjalne, ale Wielkiego Węża otrzymała wtedy Kac Wawa, więc trudno było konkurować.

Skoro studniówka, to i licealiści. Polskie filmy nie mają szczęścia do portretowania ludzi przez 30. rokiem życia i większości przypadków lepiej, jeśli po prostu unikają tematu. Czasami, jak we Wszystkich nieprzespanych nocach czy Sercu miłości, udaje się to zrobić w choć trochę ciekawy, niezbyt żenujący sposób – jednak zwykle mamy do czynienia z uproszczeniami i kliszami niczym z Dzień dobry TVN. Trudno jednak uwierzyć, że w 2018 r. ktoś decyduje się zagrać takimi sztampami: wśród bohaterów mamy podstępną i uwodzicielską prymuskę z bogatego domu, nieśmiałą szarą myszkę, empatyczną punkówę, parę dresiarzy i, obowiązkowo, lamusa-hakera o azjatyckim pochodzeniu. Już filmy z AbstrachujeTV mają w sobie więcej pomysłowości.

Nie ma tu żadnej specjalnej intrygi: prymuska podrywa przy barze gościa, który okazuje się jej przyszłym wychowawcą. On nie chce niezręcznej sytuacji, ona wrabia go w plotkę o romansie z myszką, w międzyczasie dresiara uwodzi lamusa, aby ten zmienił oceny z końcoworocznego egzaminu. Z powodu plotki myszka jest odrzucona przez romantycznego chłopca z zespołu, ingerencja w wyniki się wydaje, studniówka zostaje odwołana, ale dzielne dzieciaki mają asa w rękawie… Wszystko to przyprawione banalnym przypominaniem, że ciepło rodzinne jest najważniejsze. Trochę dziwi, że dali się w to wrobić doświadczeni aktorzy: drobne role zagrali Beata Tyszkiewicz i Daniel Olbrychski (babcię jednej z bohaterek gra też jego żona). Alessandro Leone ma chyba niezły dar przekonywania.

Reklama

Chociaż reżyser jest włoski, to gagi uderzają klasyczną polskością. „Chodź już, bo zaraz wszystko mi odmarznie, włącznie z cyckami” – mówi jedna z bohaterek w jednej z wielu niepotrzebnych scen. Powinniśmy się wtedy śmiać, bo wiecie, hehe, powiedziała „cycki”. Klasyczne „cycki se usmaż” z Kilera miało choć trochę polotu w budowaniu postaci obleśnego i rubasznego gangstera Siary. To smutne, że nie potrafimy dobić nawet do tej, niekoniecznie wysoko postawionej, poprzeczki.


Robimy rzeczy, żebyście wy nie musieli. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku


Zastanawiałem się, do kogo adresowane są takie filmy. Do prawdziwych licealistów, którzy pójdą do kina dla beki? Do ich rodziców, dla których żałośnie sportretowane porozumiewanie się przez komunikatory, seks w klubie (żeby podwyższyć poziom zła w źle, rolę barmana gra Piotr Rogucki, wokalista zespołu Coma), korzystanie z darknetu, no i oczywiście to „@” w nazwie, będą się kojarzyć z autentyczną i prawdziwą opowieścią o młodym pokoleniu? Po co ten film w ogóle istnieje?

Jest oczywiście kategoria filmów tak złych, że aż dobrych. Amatorski dramat The Room, okrzyknięty najgorszym filmem wszech czasów, budzi łzy radości każdego, kto ma okazję się z nim zetknąć – a Jamesa Franco zainspirował do stworzenia opowieści o jego twórcy ( The Disaster Artist 9 lutego wchodzi do polskich kin). Studniówk@ jest po prostu zła. Tak zła, że nie powinniście jej oglądać. Lepiej zobaczyć sobie jakiś film przyrodniczy, ugotować obiad dla współlokatorów lub zadzwonić do babci i zapytać o zdrowie. Serio.

Reklama

Śledź autora tekstu na jego Twitterze i profilu na Facebooku

Przeczytaj też: