Fot. Alyson Aliano/Getty Images
Artykuł pierwotnie ukazał się na Tonic„Alkoreksja" (ang. drunkorexia) polega na ciągłym ograniczaniu jedzenia na rzecz kalorii pochodzących z alkoholu. Niektórzy próbują w ten sposób schudnąć, inni po prostu chcą się bardziej upić. Część ludzi robi to z obu powodów. Według danych z opublikowanego w zeszłym roku badania jest to bardzo poważny problem, który dotyka ponad 80 procent młodych ludzi sięgających po alkohol.Wciąż nie wiadomo, czy stanowi to zaburzenie odżywiania, czy może raczej problem związany z nadużywaniem alkoholu. „Niektórzy ludzie uważają to za jeden z rodzajów zaburzeń odżywiania. Inni doszukują się tego źródeł w tzw. piciu ryzykownym" – wyjaśniła Dipali Rinker, adiunkt psychologii na Uniwersytecie w Houston. W czerwcu ubiegłego roku Rinker przedstawiła swoje odkrycia na temat tego zjawiska na 39. Dorocznym Spotkaniu Towarzystwa Badawczego ds. Alkoholizmu w Nowym Orleanie.„To dosyć częsta przypadłość u osób, które nadużywają alkoholu lub mają zaburzenia odżywania. Obie grupy są na nią bardzo narażone" – zauważyła. Rinker przeanalizowała dane medyczne oraz wywiady z 1184 ostro pijącymi studentami w wieku 18-26 lat; aż 81 procent z nich przyznało się do takich zachowań w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Ku swojemu zdziwieniu odkryła też, że alkoreksja w równym stopniu dotyka mężczyzn i kobiety – przynajmniej w przebadanej grupie.Niezależnie od tego, czym kierują się osoby przejawiające takie skłonności, alkoreksja jest niezwykle szkodliwa – zarówno fizycznie, jak i społecznie. „Jeśli spożywane przez ciebie kalorie pochodzą z alkoholu, a nie z jedzenia, tak naprawdę nie dostarczasz swojemu organizmowi żadnej energii" – powiedziała. „Grozi ci odwodnienie i niedobór witamin, bo pijesz w znacznie bardziej ryzykowny sposób".Porozmawialiśmy z trzema osobami, które same przyznają, że mają problem z alkoholem i na jakimś etapie życia walczyły z alkoreksją. Dla żadnej z nich nie było to przyjemne doświadczenie i wszystkie poprosiły o niepodawanie ich imion.
– N, 28 lat
Odkryłam, że jeśli mam pusty żołądek, nie muszę dużo pić, żeby się schlać. Naprawdę myślałam, że sama wymyśliłam termin »alkoreksja« i uważałam to za przebłysk geniuszu. Na pierwszym roku studiów bardzo mnie to bawiło – zawsze upijałam się bardziej niż moi znajomi, robiłam naprawdę szalone rzeczy i zawsze wpakowywałam się w jakieś kłopoty.Pochodzę z bardzo małego miasteczka i byłam przyzwyczajona do łączenia pracy ze szkołą. Jednak podczas pierwszego roku nie miałam żadnej roboty ani samochodu, więc przez większość czasu przesiadywałam na kampusie. W ogóle nie panowałam nad swoimi finansami – kiedy po raz pierwszy dostałam stypendium, całość przepuściłam w klubie ze striptizem. W następnym roku zdiagnozowano u mnie zespół jelita drażliwego, najprawdopodobniej na tle nerwowym. Potrafiłam wybiec z zajęć tylko dlatego, że nagle dostałam biegunki. Trwało to, dopóki nie skończyłam 26 lub 27 lat. Myślę, że to właśnie alkohol odpowiadał za moje dolegliwości żołądkowo-jelitowe.Kiedy wprowadziłam się do akademika dla dziewczyn, zauważyłam, że niektóre studentki jadły jedynie kukurydzę z puszki – i to tylko wtedy, gdy głód stawał się nie do zniesienia. Wydaje mi się, że wszystkie starałyśmy się utrzymać nasze zmagania w tajemnicy. Wiem, że przynajmniej jedna z nich miała problem z alkoholem oraz zdrowiem psychicznym. Ja do dzisiaj nie zapanowałam nad swoim nawykami żywieniowymi i cierpię na napadowe objadanie. Jeśli chodzi o jedzenie, nie mam nad sobą żadnej kontroli. Koniec końców, zamiast schudnąć, jedynie przytyłam.„Podszedłem do tego naukowo"
– J, 26
W społeczności punków większość z nas pije piwo i się głodzi. To chyba jakieś podświadomie upodobanie. Jasne, to wybuchowa mieszanka, prawdziwy cios dla twojego organizmu, ale ludzie i tak to robią. Pijemy cały czas – widok osoby z Krwawą Mary w środku dnia to nic dziwnego. Jesteśmy przyzwyczajeni, że większość z nas zdecydowanie nadużywa alkoholu. Akceptujemy to i nie mamy z tym problemu.O alkoreksji nikt nie musiał mi mówić, sam na to wpadłem. Podszedłem do tego naukowo: tłuste jedzenie wchłania alkohol. Wystarczy spojrzeć, ile możesz wypić po kilku cheeseburgerach.
Jadłem tylko wtedy, gdy nie dawałem już rady. Szczątkowe ilości, które pozwalały mi żyć, ruszać się i pracować. Kiedyś za długo się głodziłem i zachorowałem – wymiotowałem i miałem sraczkę przez dobre 12 godzin. Poszedłem do szpitala, a oni zatrzymali mnie tam na cztery dni.To nawet nie było bezpośrednio związane z jedzeniem. Dobrze gotuję, mój współlokator też. Ale to bardzo pomaga, gdy nie masz stałych pór posiłków i po prostu możesz nie jeść. Zastanawiałem się wtedy, po co w ogóle miałbym to robić? W tamtym okresie traktowałem alkohol jako główne źródło energii życiowej.„Szybsze upijanie się z powodu głodówki stanowiło zaledwie dodatkowy bonus"
– L, 25 lat
Od zawsze popadałam w skrajności w kwestii jedzenia; to było moje pierwsze uzależnienie. Myślałam: „Albo zjem wszystko, albo nic". To był mój popisowy numer.W wieku sześciu lat trafiłam do katolickiej szkoły. Dali nam kanapki z masłem orzechowym i warzywami. Chciałam zjeść jeszcze jedną, ale jakaś zakonnica powiedziała: „Nie możesz, bo przytyjesz, a nie potrzebujesz już dodatkowych kilogramów". Właśnie w tamtym momencie zrozumiałam, że to musi być sekret: jedzenie jest słabością, a głodu należy się wstydzić. Nauczenie się, jak ignorować burczenie brzucha, potraktowałam jako olbrzymie osiągnięcie.Byłam wirtuozem zaburzeń odżywiania. Kochałam uczucie głodu. To właśnie ono stało się moim uzależnieniem. Szybsze upijanie się z powodu głodówki stanowiło zaledwie dodatkowy bonus, wisienkę na torcie, dowód, że nie muszę jeść.Pod koniec miałam już stałą rutynę – wracałam do domu bardzo zestresowana i myślałam: „Okej, mogę ugotować sobie kolację albo mogę wypić dwie butelki wina. Ale przecież wiem, że i tak je osuszę, więc czemu by od razu nie przejść do rzeczy?". No więc piłam wino, uprawiałam seks z sąsiadem i potem jadłam pizzę. To prowadziło do niekontrolowanych napadów obżarstwa, zupełnie jakby ktoś wypuścił z klatki dzikie zwierzę. Budziłam się grubsza niż kiedykolwiek. Czułam się jak gówno.
Więcej na VICE:
Reklama
Reklama
„Naprawdę myślałam, że sama wymyśliłam termin »alkoreksja« i uważałam to za przebłysk geniuszu".
– N, 28 lat
Odkryłam, że jeśli mam pusty żołądek, nie muszę dużo pić, żeby się schlać. Naprawdę myślałam, że sama wymyśliłam termin »alkoreksja« i uważałam to za przebłysk geniuszu. Na pierwszym roku studiów bardzo mnie to bawiło – zawsze upijałam się bardziej niż moi znajomi, robiłam naprawdę szalone rzeczy i zawsze wpakowywałam się w jakieś kłopoty.Pochodzę z bardzo małego miasteczka i byłam przyzwyczajona do łączenia pracy ze szkołą. Jednak podczas pierwszego roku nie miałam żadnej roboty ani samochodu, więc przez większość czasu przesiadywałam na kampusie. W ogóle nie panowałam nad swoimi finansami – kiedy po raz pierwszy dostałam stypendium, całość przepuściłam w klubie ze striptizem. W następnym roku zdiagnozowano u mnie zespół jelita drażliwego, najprawdopodobniej na tle nerwowym. Potrafiłam wybiec z zajęć tylko dlatego, że nagle dostałam biegunki. Trwało to, dopóki nie skończyłam 26 lub 27 lat. Myślę, że to właśnie alkohol odpowiadał za moje dolegliwości żołądkowo-jelitowe.Kiedy wprowadziłam się do akademika dla dziewczyn, zauważyłam, że niektóre studentki jadły jedynie kukurydzę z puszki – i to tylko wtedy, gdy głód stawał się nie do zniesienia. Wydaje mi się, że wszystkie starałyśmy się utrzymać nasze zmagania w tajemnicy. Wiem, że przynajmniej jedna z nich miała problem z alkoholem oraz zdrowiem psychicznym. Ja do dzisiaj nie zapanowałam nad swoim nawykami żywieniowymi i cierpię na napadowe objadanie. Jeśli chodzi o jedzenie, nie mam nad sobą żadnej kontroli. Koniec końców, zamiast schudnąć, jedynie przytyłam.
Reklama
– J, 26
W społeczności punków większość z nas pije piwo i się głodzi. To chyba jakieś podświadomie upodobanie. Jasne, to wybuchowa mieszanka, prawdziwy cios dla twojego organizmu, ale ludzie i tak to robią. Pijemy cały czas – widok osoby z Krwawą Mary w środku dnia to nic dziwnego. Jesteśmy przyzwyczajeni, że większość z nas zdecydowanie nadużywa alkoholu. Akceptujemy to i nie mamy z tym problemu.O alkoreksji nikt nie musiał mi mówić, sam na to wpadłem. Podszedłem do tego naukowo: tłuste jedzenie wchłania alkohol. Wystarczy spojrzeć, ile możesz wypić po kilku cheeseburgerach.
Trzymaj formę z VICE Polska. Polub nasz fanpage i bądź z nami na bieżąco
Jadłem tylko wtedy, gdy nie dawałem już rady. Szczątkowe ilości, które pozwalały mi żyć, ruszać się i pracować. Kiedyś za długo się głodziłem i zachorowałem – wymiotowałem i miałem sraczkę przez dobre 12 godzin. Poszedłem do szpitala, a oni zatrzymali mnie tam na cztery dni.To nawet nie było bezpośrednio związane z jedzeniem. Dobrze gotuję, mój współlokator też. Ale to bardzo pomaga, gdy nie masz stałych pór posiłków i po prostu możesz nie jeść. Zastanawiałem się wtedy, po co w ogóle miałbym to robić? W tamtym okresie traktowałem alkohol jako główne źródło energii życiowej.„Szybsze upijanie się z powodu głodówki stanowiło zaledwie dodatkowy bonus"
– L, 25 lat
Od zawsze popadałam w skrajności w kwestii jedzenia; to było moje pierwsze uzależnienie. Myślałam: „Albo zjem wszystko, albo nic". To był mój popisowy numer.
Reklama
Więcej na VICE: