Artykuł pierwotnie ukazał się na Broadly
Bardzo często pozwalamy, żeby nasze wyobrażenie o pewnej osobie zupełnie zasłoniło nam jej prawdziwy obraz. Upiększamy kogoś, kto przelotnie istniał w naszym życiu, po czym snujemy w głowie niezliczone fantazje spod znaku „co by było gdyby". Idealizujemy niezrealizowane możliwości tak bardzo, że w pewnym momencie stają się dla nas wzorcem, do którego porównujemy wszystkie relacje. Co ciekawe, nie jest to wcale cecha wyłącznie wieku młodzieńczego – z badania przeprowadzonego na grupie 2 tys. siedemdziesięciolatków wynika, że nawet na emeryturze ludzi męczą wątpliwości, czy nie powinni byli się związać z inną osobą (do takiego żalu przyznał się co siódmy ankietowany). Widać, że niektóre osoby potrafią nam zawrócić w głowie na całe życie.
„Studiowałam za granicą i strasznie podobał mi się tam jeden chłopak. Po jakiejś imprezie poszliśmy razem w łóżka. Chciał, żebym została z nim na noc, ale postanowiłam udawać luzaczkę i wróciłam do siebie" – opowiada Allison*. „Kilka dni później zrozumiałam, że bardzo go tym zraniłam. Starałam się jakoś naprawić stosunki między nami, ale relacja straciła już poprzednią dynamikę. Zaczął spotykać się z kimś innym".
Tylko dobre rady. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco
Nawet teraz, wiele lat po tamtej wymianie, Allison jest święcie przekonana, że jej semestr za granicą potoczyłby się zupełnie inaczej, gdyby związała się tamtych chłopakiem. Doktor Sarah Millstein, nowojorska pracownica socjalna i terapeutka, uważa to za rodzaj magicznego myślenia i mówi, że często obserwuje je u swoich pacjentów. „Sądzę, że w takiej sytuacji ludzie wcale nie koncentrują się na rzeczywiście istniejącej osobie, tylko na pewnym jej wyobrażeniu. W ich oczach przestaje być prawdziwym człowiekiem i staje się tylko przedmiotem, ucieleśnieniem pożądanych cech" – mówi w rozmowie z Broadly. „Jakie upragnione czy wyidealizowane cechy podświadomie przypisujemy takiej osobie? Te, dzięki którym bliżej jej do ideału i do pełnej kompatybilności z nami samymi. Taki mechanizm jest szczególnie częsty wśród osób, które doświadczyły w życiu jakiejś dużej straty".
Fiksowanie się na pewnej „niespełnionej miłości życia" staje się wyjątkowe szkodliwe, gdy uniemożliwia wejście w inną relację. „Normalnie człowiek umie obiektywnie spojrzeć na drugą osobę i zrozumieć, że on lub ona wcale nie są wyjątkowi i nie należy o nich myśleć jako o »niespełnionej miłości«" – wytłumaczyła Millstein. Natomiast w sytuacji, kiedy ktoś nie potrafi tego dostrzec, czy to z powodu pewnej przeszłej traumy, czy też wyuczonego schematu zachowań, nieumiejętność oddzielenia własnej fantazji od realnej osoby może doprowadzić nawet do obsesji.
Byłam przekonana, że popełniłam największy błąd w życiu
„Miałam emocjonalny romans z mężczyzną, który był w poważnym związku" – powiedziała Alaina. „W pewnym momencie mogłam przenieść to na grunt fizyczny, ale nigdy się na to nie zdecydowałam. Jednak kiedy w końcu wzięli ślub, zaczęłam wierzyć, że popełniłam największy błąd w życiu. Siedziałam w tylnym rzędzie podczas ceremonii (bez partnera) i ryczałam. Udawałam, że to ze szczęścia, ale w rzeczywistości miałam wrażenie, że rozpada mi się życie".
Alaina od kilku lat jest w związku i już wie, że to z powodu jej obsesji w każdej relacji czuła się nieszczęśliwa. „Wszystkich do niego porównywałam" – powiedziała. „A przecież nigdy się nawet nie pocałowaliśmy. Tak naprawdę w ogóle nie mogłam wiedzieć, jak wyglądałby nasz związek. Oczywiście w mojej głowie absolutnie go wyidealizowałam".
Millstein zgodziła się, że obsesyjne myślenie „o tym, co by było gdyby" to bardzo niezdrowy mechanizm, ale jednocześnie podkreśliła, że nie występuje on jedynie w romantycznych relacjach. „To ciekawy i skomplikowany temat, który dotyczy bardzo wielu rzeczy: »idealnych« wakacji, »najlepszej« pary butów itp. Wszyscy chcą trafić w dziesiątkę" – skwitowała.
Czasami banalność kierujących nami mechanizmów staje się oczywista dopiero wtedy, kiedy sami znajdziemy się w podobnej sytuacji. Do Alainy ostatnio odezwał się mężczyzna, z którym umawiała się na studiach, czyli ponad dekadę temu. „Zapytał mnie, czy chciałabym się z nim wybrać na wycieczkę" – opowiedziała. „To było zupełnie niespodziewane i szczerze mówiąc kompletnie bez sensu. Wydał mi się dziwakiem; nie mógł przecież wiedzieć, jakim jestem człowiekiem po tych wszystkich latach". Jednak gdy porównała to doświadczenie z jej obsesją na punkcie żonatego mężczyzny, zrozumiała, że po prostu tym razem to ona była „niespełnioną miłością życia".
*Wszystkie imiona zostały zmienione
Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska
Więcej na VICE: