Wojna w Syrii rozdziela ukochanych

Syryjska panna młoda w sukni ślubnej podąża w stronę Wzgórz Golan u boku swego narzeczonego, by przekroczyć granicę izraelsko-syryjską. Zdjęcie wykonał duet Andrea & Magda dla Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża

W położonym na szczycie wzgórza miasteczku Madżdal Szams w Izraelu, pan młody Asad Khlone czeka na swą narzeczoną. Ponieważ mieszka ona w rozdartej wojną Syrii – będącej zaprzysiężonym wrogiem Izraela, a obecnie rojącej się od terrorystów Państwa Islamskiego – Khlone musiał uzyskać specjalną zgodę od rządu Izraela na sprowadzenie kobiety w granice państwa. Khlone, jedyny syn rodziców w zaawansowanym wieku, czuje się niezdolny do opuszczenia domu i zmierzenia się z niemożliwymi do ominięcia przeciwnościami, by przekroczyć prawie 105-kilometrową granicę. Co oznacza, że para ukochanych nie widziała się od siedmiu lat.

„Zwykle nie jestem zbyt cierpliwym facetem” – mówi Khlone, niski robotnik budowlany w okularach z grubymi, czarnymi oprawkami. Z portfela wyciąga zdjęcie narzeczonej, klasycznej piękności o rudych włosach. Nikt nie powie tego otwarcie, ale na tę kobietę warto czekać.

Videos by VICE

Małżeństwa na odległość pomiędzy Syryjczykami żyjącymi w Izraelu, a tymi wciąż mieszkającymi w ojczyźnie to często spotykane zjawisko w obrębie Wzgórz Golan – górskim regionie, który niegdyś należał do Syrii, nim w 1968 roku został przejęty przez siły zbrojne Izraela podczas wojny sześciodniowej. W rejonie tym z rzadka napotkamy cokolwiek prócz nielicznych izraelskich osad i pozostałych po wojnie min przeciwpiechotnych, ale przy samej granicy zamieszkuje mnóstwo Arabów, którzy uznają się za Syryjczyków lub „Golańczyków”. Mimo że terytorium jest okupowane już niemal pół wieku, niektórzy wciąż mają nadzieję, że powróci ono do Syrii. Zaaranżowane małżeństwa oraz śluby par, które poznały się jeszcze na studiach, są postrzegane jako sposób na podtrzymanie więzi z ojczyzną (narzeczona Khlone jest w rzeczy samej jego dalszą kuzynką).

Jednak po raz pierwszy odkąd Izrael i Syria ogłosiły zawieszenie broni 47 lat temu, narzeczone z obu państw przekraczają granice, która aż gotuje się od działań wojennych. Pociski z moździerzy i serie karabinowe wystrzeliwuje się tylko kilkadziesiąt kilometrów od jedynego przejścia granicznego w miejscowości zwanej Al-Kunajtira, gdzie panny młode przechodzą na drugą stronę w swoich białych sukniach przez pokryte pyłem, otoczone drutem kolczastym posterunki.

Przekroczenie granicy to zawsze przeżycie wzbudzające ogromne emocje. Panny młode muszą się pożegnać z całą swoją rodziną, nie wiedząc, czy i kiedy dostaną od izraelskiego rządu zgodę na odwiedzenie rodzinnych stron.

Wedle słów przedstawiciela Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża, granicę przekraczają co najmniej trzy panny młode na rok, przynajmniej odkąd w 1991 roku zaczęto prowadzić dokumentację takich przypadków. Co oznacza, że populacja syryjskich żon ze Wzgórz Golan liczy sobie około 88 osób, acz miejscowi utrzymują, że jest ich niemal 300. Niemniej od początku wojny domowej w Syrii liczba przekroczeń granicy przez panny młode spadła aż o 60 procent.


O Polsce, Syrii i wszystkim pomiędzy. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Gdy zasiadam z Khlonem na tarasie jego domu rodzinnego, spoglądamy oboje w kierunku granicy. W nocy można stąd usłyszeć pociski moździerzowe eksplodujące po jej obu stronach. Zupełnie wyluzowanym tonem Khlone określa przejścia jakie czekają każdego, kto chce sprowadzić narzeczoną z Syrii, mianem „sytuacji wyjątkowej”.

Przeskakiwanie przez płot zawsze było trudną sprawą – odkąd zaczęła się okupacja Wzgórz Golan, Izrael i Syria co i rusz prowadzą ze sobą jakąś wojnę – jednak obecna procedura imigracyjna stała się szybko emocjonalnym piekłem zarówno dla panów, jak i pań młodych. Gdy mężczyźni z Golan składają aplikacje do izraelskich biur imigracyjnych, żeby uzyskać pozwolenie na sprowadzenie narzeczonych, kobiety pozostające w Syrii muszą sobie radzić z trudami wojennej rzeczywistości – brakiem wody i prądu, ponad 50-procentowym wskaźnikiem inflacji oraz ciągłym zagrożeniem atakiem. Z kolei kobiety, które już osiedliły się na Wzgórzach Golan, czują się bezsilne z powodu niemożności udzielenia jakiegokolwiek wsparcia rodzinom w Syrii. Kiedy panna młoda przekracza granicę, powrót staje się praktycznie niemożliwy. Tak jak wcześniej ich mężowie, muszą one uzyskać pozwolenie rządu Izraela na przekroczenie w zasadzie całkowicie zamkniętej granicy.

Schodząc tylko kilka kilometrów w dół wąskiej drogi otoczonej rzędami betonowych domów, docieram na miejsce spotkania z Hanan Fkeralden. Ta 38-letnia kobieta z blond pasemkami i w różowym t-shircie przekroczyła granicę w 1998 roku, w towarzystwie siedmiu innych panien młodych. Od tego czasu w Syrii zmarli jej rodzice, a jej siostrzeńca porwano.

„To najgorsze uczucie z możliwych” – wyznaje mi kobieta w pralni, którą prowadzi obecnie w Madżdal Szams.

Mimo że Fkeralden nie udało się wrócić do Syrii na pogrzeb matki, utrzymuje ciągły kontakt z siostrą. Codziennie komunikuje się z nią za pomocą esemesów. Dzwoni też do niej przez Skype’a, Vibera, WhatsApp oraz Tango.

„Bardzo kocham mojego męża i zanim zdecydowałam się tu przybyć, byłam świadoma wszelkich konsekwencji” – dodaje. Kiedy miała siedem lat, Fkeralden zobaczyła w telewizji, jak panna młoda przechodzi na drugą stronę granicy. Dla małej dziewczynki była to wizja prawdziwej przygody, ekscytującej podróży, w którą wyrusza młoda kobieta. Natomiast jej matka spoliczkowała ją, oznajmiając: „Nigdzie się nie wybierasz” – jak wspomina Fkeralden, śmiejąc się teraz z tej odległej w czasie sytuacji.

Rodzinom pozwala się przez kilka godzin celebrować zaślubiny w budynku posterunku ONZ.

Musi jednak minąć parę dobrych lat, by Khlone mógł się tak zaśmiać ze swoich obecnych perypetii. Od roku i ośmiu miesięcy zmagał się z procesem imigracyjnym, który spowodował, że wiele par przeznaczonych sobie zakochanych rozwiodło się lub wyprowadziło za granicę. Twierdzi, że wysłał izraelskiej służbie imigracyjnej nie mniej niż 50 dokumentów, przedstawiających w najdrobniejszych szczegółach jego związek z narzeczoną. Zeszłego roku postanowił wynająć kogoś „z dojściami”, by pomógł mu wypełnić potrzebne papiery – do tej strategii uciekają się niektórzy narzeczeni w przekonaniu, że da się tak przyspieszyć cały proces.

Po kilku miesiącach pośrednik powiedział Khlonemu, że aplikację rozpatrzono pozytywnie i panna młoda przekroczy granicę już w lutym. Po syryjskiej stronie odbyło się przyjęcie pożegnalne, które narzeczona urządziła dla rodziny i przyjaciół. Khlone stawił się umówionego dnia na granicy, z jedzeniem i deserami dla ludzi, którzy mieli się zebrać na pasie ziemi niczyjej między Izraelem a Syrią. Kiedy miał właśnie włożyć swój ślubny garnitur, funkcjonariusze służb granicznych powiedzieli mu, że przejście nie zostało autoryzowane. Pośrednik nigdy nie wysłał tych dokumentów. To było zwyczajne oszustwo.

„W ogóle nie spodziewaliśmy się, że coś takiego może się stać” – mówi Khlone „Dobrnęliśmy do tej ostatniej, kulminacyjnej chwili i nagle wszystko… To się po prostu nie zdarzyło”.

Ta historia nie mogła mi się nie skojarzyć z piosenką Diany Ross Ain’t No Mountain High Enough, pierwotnie nagraną przez Marvina Gaye’a i Tammi Terrell w tym samym roku, w którym bastion syryjskiej dumy oderwano od macierzy. Puszczam ten utwór Khlonemu i tłumaczę dla niego tekst. Nigdy nie słyszał o Dianie Ross, ale z miejsca utożsamia się z przekazem piosenki.

„To sama prawda” – oznajmia. „To znaczy, wiesz, dla mnie to rzeczywistość”.

Mimo że Khlone bardziej ceni sobie Celine Dion, zapewnia mnie, że spróbuje wcisnąć ten utwór na składankę przygotowywaną na wesele.

Artykuł powstał przy wsparciu International Center for Journalists, instytucji sponsorowanej przez Fundację Forda.