Wszystko z miłości do winyli

foto: materiały organizatorów

Przez dwa dni w klubie Miłość czekają nas targi płytowe, ale też ciekawe sety didżejskie, kameralne koncerty i wieczorne aftery. Dla coraz liczniejszego grona fanów winyli to też po prostu okazja do spotkania się i pogadania o swoich zbiorach. O tym, czym konkretnie jest Record Love A Fair, opowiedział nam jeden z inicjatorów – Risky.

Videos by VICE

Czytaj wywiad poniżej

Noisey: Czym w ogóle jest inicjatywa Record Love A Fair, w ramach której odbędzie się dwudniowa impreza w klubie Miłość?
Risky: Record Love a Fair jest pierwszą giełdą płyt w Polsce o tak dużym zasięgu. Zależało nam na ściągnięciu wystawców z różnych miast z Polski jak i spoza niej. Chcemy aby RLAF było świętem dla wszystkich kupujących i sprzedających winyle. Poza charakterem sprzedażowym chcemy również integrować środowisko płytowe, wymieniać się doświadczeniami, nabywać nowe kontakty, by z roku na rok impreza nabierała większej skali. Ubarwione to wszystko zostanie ciekawymi showcasami, setami dj-skimi, koncertami oraz afterami po części dziennej. Miłość do winyli w połączeniu z dwoma najbardziej popularnymi warszawskimi giełdami płytowymi (Warszawska Giełda Płytowa i Winyl Market) i klubokawiarnią Miłość – chcemy rozpętać małą aferę na naszym ubogim jeszcze rynku.

W jakim stopniu można porównać RLAF chociażby do Record Store Day, o którym już od kilku lat jest głośno?
RSD ma trochę inną formę. Jest to święto sklepów płytowych. Formuła jest niby podobna, ale każdy sklep czy region świata obchodzi je inaczej. RLAF ma być miejscem integracji ludzi z całej Polski oraz Europy. Spotkasz tu sklepy płytowe, antykwariaty oraz prywatnych kolekcjonerów, którzy ze swoimi płytowymi kramami objeżdżają Polskę wzdłuż i wszerz, ale także mniejsze i większe labele, które wydają swój dorobek na winylu. Bardziej propagujemy formę giełdy płytowej czy swapu, RSD ma bardziej sprecyzowaną formę, my staramy się otworzyć na szerszą grupę odbiorców.

W skrócie zatem – ilu wystawców będzie można spotkać w Miłości i czy diggerzy mogą liczyć na jakieś specjalne atrakcje – zniżki, ciekawe edycje, re-releasy?
W tej chwili mamy potwierdzonych około trzydziestu wystawców, a liczba ta wciąż rośnie. Wśród nich spotkacie duże sklepy płytowe z Warszawy, Łodzi czy Wrocławia, ale także prywatnych kolekcjonerów. Każdy specjalizuje się w innym gatunku oraz posiada inne płyty. Myślę, że wśród 20 tysięcy winyli w jednym miejscu każdy coś dla siebie znajdzie. Będą wystawcy u których trafisz na reedycje, nowe wydawnictwa, a także tacy u których można upolować w dobrej cenie jakieś rzadkie perełki. Czego się spodziewać, do końca sami nie wiemy – na tym to polega.

Od lat popularyzujesz kulturę winylową w Polsce. Wydaje się, że to naprawdę niezły czas dla tych, którzy kupują woski, jak i właśnie w ten sposób wydają swoją muzykę?
Boom na winyle trwa od dobrych kilku lat. Wystarczy pójść do dużego sklepu muzycznego i zobaczyć jak wygląda teraz półka z winylami, a jak wyglądało to np. trzy lata temu. Wytwórnie coraz częściej sięgają po ten nośnik z dwóch powodów. CD wypiera teraz format mp3, który jest tańszy i bardziej wygodny. Ci, którzy wolą posiadać fizyczne wydanie, coś namacalnego, coraz częściej sięgają po winyl. Jego sprzedaż przegoniła już CD, a trend wzrostowy rozpędza się coraz szybciej. Wydaje mi się, że za kilka lat to kompakt będzie formatem niszowym, winyl i mp3 przejmą większość rynku.

Wystarczy spojrzeć na winylową mapę miasta, w przeciągu kilku lat powstało sporo nowych sklepów i antykwariatów. RSD dotarł do polski, zostały wskrzeszone Hybrydy, powstał Winyl Market, Winylobranie i inne swapy czy targi płytowe w całej Polsce, o których kilka lat temu można było sobie tylko pomarzyć. Wiele labeli decyduje się na tłoczenie płyt bo żaden wymyślony do tej pory nośnik nie ma takiej dynamiki brzmienia jak winyl. Wydawane są limitowane tłoczenia, które często doczekują się re-pressów ze względu na duże zainteresowanie tytułem. To wszystko sprawia że pewne wydawnictwa stają się bardzo elitarne i pożądane, a klient je posiadający bardziej dopieszczony. Nie posiada w końcu CD, których koncern wydał dziesięć tysięcy, a winyl, np. 1 z 300 kopii. Takie płyty z czasem nabierają na wartości a zbieranie ich staje się dla niektórych sposobem na życie.

Powiem Ci szczerze, że mnie jakieś medialne boomy nie dotyczyły. Od lat zbieram winyle, zarażony magią tego nośnika i uważam że taki format jest dla mnie najwłaściwszy. Okładki czy logotypy labeli, a nawet często same płyty, są formą sztuki samą w sobie. Przybierają różne formy, kształty, kolory, często tworzone są przez znanych artystów – fotografów, grafików, malarzy czy plastyków. Wielu moich kolegów odłożyło winyle na półkę kosztem grania z serato po prostu dla wygody. Dla mnie traci to trochę sens jeśli ściągasz sobie z netu plik, a nie diggujesz płytę własnoręcznie. Gdzie cała otoczka i kultura?