FYI.

This story is over 5 years old.

Życie jest eXtra

A szczęście to po ile?

Nie byłem głodny, ani w niebezpieczeństwie, ale szczypta bezsilności, w połączeniu z "wszyscy są przeciwko mnie", zrobiły ze mnie potworka. Mały zagniewany chłopiec wyrośl we mnie szybciej niż rzeżucha, tupiąc nóżką pluskał żółcią na wszystko i...

Od pewnego czasu, programowo wypowiadam miłe rzeczy, które szczerze i prawdziwie przychodzą mi do głowy na temat innych ludzi. Mówię mojej wspaniałej Mamie, że dobrze wygląda; koleżance, że jest sexy, ale na tym nie koniec. Zdarza mi się wprawiać kolegów w zakłopotanie, mówiąc "w towarzystwie", że mają ładne łydki. Wysyłam listy do autorów audycji radiowych, które coś ciekawego mi zrobiły. Czasem przesadzam. Ostatnio goniłem pewną staruszkę, by powiedzieć jej, że ma piękny kapelusz. Przestraszyła się, ale za chwilę udało nam się zakolegować. Okazało się bowiem, że jest wdową po profesorze Modzelewskim, a u mnie stoi krzesło jego projektu; rozmowa była wzruszająca i wesoła. Przeżyliśmy coś. A zaczęło się od kapelusika…

Reklama

Każdy z nas chce być doceniany, podziwiany, podlewany dobrym słowem. Kiedy więc przychodzi Wam na myśl coś miłego - puśćcie to w świat, a być może wyjdzie z tego zaklęcie, które zmieni rzeczywistość na lepszą. Generalnie dobrze jest zostawiać ludzi w lepszej kondycji niż się ich zastało. Nawet bez komplementów. Wystarczy szczera serdeczność, uśmiech, spojrzenie w oko i pani ekspedientka w osiedlowym sklepiku ma morale +10. W ogóle zaczepianie obcych jest ekstra. Przybijam piątkę każdemu kto gada do współpasażerów w Warsie, pomaga obcokrajowcom stojącym z mapą na skrzyżowaniu, niepytany. Wiadomo, z umiarem, taktem i wyczuciem, ale jednak do przodu.

Ja się czasami zapędzam, wprawiam w zakłopotanie, albo przestrach, ale per saldo świat na tej nad-aktywności wychodzi na plus.

Fenomenalna dyspozycja energetyczna nie jest dostępna całą dobę. Bywają ponure dni, kiedy sam nie chciałbym siebie oglądać, a ludziom którzy muszą mieć ze mną do czynienia, ktoś powinien wypłacać odszkodowania. Jasne. Nie pozwalam sobie jednak na trwanie w tej dyspozycji zbyt długo. Kilka dni temu byłem strasznie zły. Świeciło słońce. Nie byłem głodny, ani w niebezpieczeństwie, ale szczypta bezsilności, w połączeniu z "wszyscy są przeciwko mnie", zrobiły ze mnie potworka. Mały zagniewany chłopiec wyrośl we mnie szybciej niż rzeżucha, tupiąc nóżką pluskał żółcią na wszystko i wszystkich dookoła. Udało mi się szybko zidentyfikować problem i zastanawiałem się, jak się uleczyć. Sauna? Masaż? Chłosta?

Reklama

Wywiozłem się do lasu. Oddychać, po prostu oddychać. Iść, nie odwracać się za siebie, nie myśleć i oddychać. Słońce prażyło, krople potu spływały mi po skroniach. Nagle zacząłem kaszleć. Wykrztusiłem z siebie coś, chyba zło, agresję, dziwne to było i nie moje. Położyłem się na polanie i zasnąłem na moment. Obudziłem się po dwudziestu minutach, choć wydawało mi się, że minął rok. Byłem jak nowo narodzony. Gotowy by wrócić do groźnego miasta. Pełnego wszelkiego rodzaju zanieczyszczeń jakie produkuje człowiek. Syf przemysłowy, mieszający się ze złą energią bliźnich nie radzących sobie w tych trudnych warunkach. Ludzie; mają powody by nie ćwiczyć, źle jeść, pałać nienawiścią, żywić się frustracją, lenić się i wampirzyć na innych. Żyjąc w mieście zawsze będziemy na nich narażeni. Pierwszą osobą jaką spotkałem po po powrocie był mój przyjaciel, który wyglądał jak swój własny cień. Ktoś właśnie zgwałcił go mentalnie i wyssał z niego wszystkie soki.

Bez zastanowienia zaproponowałem mu masaż. Nie umiem masować, to znaczy nigdy się tego nie uczyłem. Mam jednak teorię, że z masażem jest jak ze śpiewem. Każdy umie, tylko musi przestać myśleć i zacząć to po prostu robić. Chcieć, czuć, być tu i teraz. Czasem się udaje. W ogóle często masujemy się ze znajomymi. Nie mówię o orgiach seksualnych. Po prostu, masujemy się, taka wewnętrzna zajawka. Polecam. Dobry powód, żeby się dotykać, być blisko, okazać sobie czułość i troskę. Właściwie same zalety. Piętnaście minut z rękoma na plecach i głowie zrobiły mu bardzo dobrze. Zasnął z uśmiechem na mojej kanapie. Mi też było bardzo miło.

Reklama

Szczęście jest za rogiem. W lesie, w serdeczności, w dotyku, w bliskości, w uśmiechu. Stać nas na te wszystkie rzeczy. Trochę woli, witalności i dobre towarzystwo wystarczą. Bierzcie znajomych do lasu, masujcie, komplementujcie, śpiewajcie głośno i uśmiechajcie się do siebie, a obiecuje, że słońce będzie częściej świecić. Właśnie! Dzięki, że czytacie moje "grafomańskie", "naiwne" "wywody". Dzięki za zeszłotygodniowe listy. Ekstra, że mogę się tym z kimś dzielić. Do usłyszenia.

Bartek Żurowski

follow: https://www.facebook.com/bartek.zurowski

W ZIELONYM BERECIE JEJ DO TWARZY

OPOWIEŚĆ BEZ MAJTEK

SPORTY SPICE