FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

Ekonomia współdzielenia: co zrobić, żeby nam służyła, a nie zamieniła w służących

Rozmawialiśmy z twórcą serwisu JadeZabiore o tym, jak sektor reprezentowany przez gigantów w stylu Airbnb czy Ubera (ale też setki małych firm) może się ucywilizować

Ilustracja: materiały Ubera

Ekonomia współdzielenia (sharing economy) – reprezentowana przez gigantów takich jak Airbnb, Uber, ale też setki małych firm – bywa przedstawiana jako rewolucja, która pozwala lepiej wykorzystywać nasze zasoby i przekazać więcej władzy gospodarczej z rąk firm w kierunku zwykłych ludzi. Masz samochód i wolny czas – pomóż innym dostać się do celu; masz wolny pokój – wynajmij go komuś, kto wpada do miasta na dwie noce.

Reklama

Brzmi super, a na dodatek dzięki mobilnym aplikacjom jest bajecznie proste w obsłudze. Jednak jak każda rewolucja, i ta ma ona swoje ofiary, swoich kontrrewolucjonistów oraz tych, którzy próbują wykorzystać sytuację dla swoich niecnych celów. W obliczu taksówkarzy obrzucających kierowców Ubera kupą, rządów zamykających luki podatkowe oraz coraz większej świadomości konsumentów, rosnące gwiazdy tego nowego modelu biznesu muszą się ucywilizować.

Rozmawialiśmy o tej potrzebie z Piotrem Kowalskim, współwłaścicielem serwisu JadeZabiore, który łączy prywatnych kierowców z osobami wysyłającymi paczki (ktoś, kto i tak jedzie w danym kierunku, zabiera przesyłkę, przy okazji obniżając koszt swojego przejazdu). JadeZabiore zostało niedawno wyróżnione jako jeden z najciekawszych innowacyjnych biznesów przez Microsoft, który wyposażył firmę w sprzęt ze swojej linii Lumia oraz inne urządzenia, które ułatwią im pracę.

Zainspirowani przez Microsoft chcieliśmy dociec, jak budować ekonomię współdzielenia, aby rzeczywiście służyła ludziom, a nie działała ich kosztem.

VICE: Dlaczego stwierdziliście, że taka usługa jest potrzebna? Jest przecież poczta, są kurierzy.
Piotr Kowalski: Tak jak w przypadku wielu startupów, zaczęło się od prywatnej potrzeby. JadeZabiore Łukasz Starowicz, sportowiec, olimpijczyk, 28-krotny mistrz Polski w snowboardzie, oraz Wojtek Szulc, który od 20 lat zarządza rodzinną firmą z artykułami dla kolekcjonerów – cała Europa korzysta z ich klaserów. Jako iż obaj są fanami motoryzacji, sporo jeżdżą. I tak podczas jednej z takich podróży, gdy po raz kolejny zastanawiali się, co zrobić, by nie wydawać aż tyle na paliwo, zdali sobie sprawę z tego, że mają w samochodzie mnóstwo miejsca, które mogliby przeznaczyć np. na przewóz przesyłek.

Reklama

Z drugiej strony skoro oni szukają możliwości zabrania paczki, zapewne w tej samej chwili mnóstwo ludzi szuka możliwości wysłania – najszybciej jak się da. Brakowało tylko platformy, która by łączyła jednych z drugimi. Chodziło też o to, żeby stworzyć mechanizmy weryfikacji (zdjęcia, oceny, komentarze) – żeby nadawcy mieli poczucie, że znają osobę, która bierze ich przesyłkę, żeby to nie byli bezimienni kurierzy.

Airbnb ma podobną, ładną i miłą historię założycielską – paru kolesi ma wolny pokój, wynajmują go kiedy do miasta ściągają ludzie na dużą imprezę, żeby podreperować swój budżet. Jednak coś przestało działać – już nie tylko lewicowi komentatorzy, ale też mocno konserwatywna prasa dostrzega problemy ekonomii współdzielenia. Czujecie, że to na was rzutuje?
Mamy poczucie, że nie tylko uczestniczymy w tym sektorze, ale też go współtworzymy. Mówiąc szczerze, kiedy serwis startował serwis, Łukasz i Wojtek nawet nie wiedzieli, że to się nazywa sharing economy. Oni chcieli rozwiązać swój problem, a przy okazji pomóc innym ludziom. Jednak im bardziej rozwijaliśmy nasz portal, tym bardziej uświadamialiśmy sobie, jakie możliwości daje szeroko pojęta ekonomia współdzielenia.

Postanowiliśmy więc promować nie tylko naszą usługę, ale całą ideę sharing economy: mówić o szansach, zagrożeniach, możliwościach, a przede wszystkim korzyściach z których wszyscy korzystamy dłużej niż się wydaje. Warto bowiem pamiętać, że żaden z portali opartych na ekonomii współpracy nie wymyślił de facto nic nowego. Porządkują za to coś, co już istnieje od dawna. Przecież ridesharing to nic innego jak autostop. Tylko BlaBlaCar go ucywilizował, przystosował do wymogów XXI wieku…

Reklama

… i zaczął na nim zarabiać.
Wcześniej ludzie też dorzucali się do paliwa, skrzykiwali na wspólny przejazd. BlaBlaCar skatalizował usługę autostopu w jednym miejscu, a przede wszystkim ją zabezpieczył. My też nie wymyśliliśmy koła: każdy z nas nie raz spotkał się z prośbą, by jakiemuś znajomemu czy rodzinie coś gdzieś przy okazji zabrać – po drodze. Ale dzięki serwisowi bezpieczeństwo jest o wiele większe.

Kiedy jadę zarejestrowaną taksówką to wiem, że w razie czego kierowca jest odpowiednio ubezpieczony. W Uberze nie mam takiej gwarancji.
Tak naprawdę to o taksówce wiesz tyle, jakie logo będzie miał kierowca na drzwiach i że miał pieniądze na licencję. Nie wiesz, w jakim stanie jest samochód, czy jest w nim czysto. Nie wiesz, kim i jaki jest kierowca, z którym przyjdzie ci spędzić kilkanaście lub kilkadziesiąt minut. W przypadku Ubera, BlaBlaCar czy JadeZabiore.pl wiesz, kto będzie wiózł ciebie lub twoją paczkę, zanim w ogóle zamówisz usługę. Masz komplet informacji, które umożliwiają podjęcie dobrej decyzji.

W przypadku firm kurierskich też wiesz jedynie, z jakiej firmy będzie kurier, który do ciebie przyjedzie. Nie masz pojęcia, co dalej się dzieje z przesyłką – w samochodzie, w sortowni, w kolejnym samochodzie – ale znane są różne historie. A jeśli coś jest nie tak z przesyłką, owszem istnieją procedury reklamacyjne, ale ktokolwiek ich próbował wie, że to mit. Odbijasz się od drzwi do drzwi, od procedur do procedur, w końcu dajesz sobie spokój.

Reklama

My mamy kilkustopniowy system weryfikacji, który premiuje sprawdzonych i polecanych przez innych użytkowników. A gdyby wydarzył się problem – a od początku istnienia nie mieliśmy ani jednego – zwyczajnie weźmiemy go na klatę, a nie będziemy się zasłaniali procedurami. Bo tu nie chodzi o PR, CSR czy coś procedury, tylko o odpowiedzialność za nasz biznes, ale też cały sektor sharing economy.

Trzy jeże, dla których transportu szukano przez JadeZabiore. Fot. via JadeZabiore / Facebook

W przypadku Airbnb dochodzi do sytuacji, gdzie właściciele kilku nieruchomości korzystają z serwisu, żeby obchodzić wymogi prawa i podatki, czyli oszukują społeczeństwo. Co wy robicie, żeby nie stać się przedmiotem podobnej krytyki?
Kiedy Ford wypuszczał pierwsze samochody, dorożkarze też strajkowali, że odbiera im to pracę i godzi w społeczeństwo, ale na tym właśnie polega postęp – na rozwoju, który daje możliwość rozwijania skrzydeł. Wspólnym mianownikiem dla wszystkich serwisów sharing economy jest wielostronna korzyść. Jesteśmy po spotkaniach w Ministerstwie Rozwoju. Braliśmy udział w konsultacjach regionalnych nt. sharing economy w Bukarescie, na które zaprosiła nas Komisja Europejska.

Obecnie każda ze stron dostrzega potrzebę dialogu i wypracowania wspólnych rozwiązań. Dialog jest potrzebny, bo ekonomia współdzielenia to nie jest moda, która za chwile przeminie – niektórzy mówią, że na niej będą oparte przyszłe gospodarki. Nam zależy na tym, żeby nasi użytkownicy czuli, że robią coś legalnie, fair, że mogą normalnie odprowadzać podatki, żeby mieli poczucie bezpieczeństwa.

Reklama

Po stronie ustawodawczej wciąż niewiele się jeszcze dzieje w tym temacie, ale ważne, że pierwsze kroki zostały postawione. Wiemy, że trwają prace nad nowelizacją ustawy o transporcie – m.in. dzięki naszej inicjatywie – które zabezpieczą zarówno użytkowników, jak i interes państwa. Wcześniej nie było tam mowy o nieodpłatnym zabieraniu przesyłek.

Ale przecież to nie jest nieodpłatne – i wy, i sami użytkownicy nie robicie tego z altruizmu!
Zdziwisz się, ale akurat bardzo często mamy sytuacje, w których użytkownik mówi „A wiesz co, i tak tam jadę, to co mi tam – wezmę Ci to przy okazji". Trudno także mówić o zarobku, w sytuacji, gdy ktoś na paliwo wydaje 150 zł, a za przesyłkę bierze 30 zł. To pokrywa niewielką część jego kosztów.


Technologie, które zmienią twoje życie. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nimi na bieżąco


Aczkolwiek dla użytkowników, którzy faktycznie chcą na takich przewozach zarabiać, uruchomiliśmy dedykowany panel kurierski. Jest w Polsce wiele takich jednoosobowych działalności gospodarczych – małych kurierów, którzy wzięli samochód w leasing i postanowili zarabiać, wożąc przesyłki. Od kilku z nich usłyszeliśmy, że spadliśmy im z nieba, bo już nie muszą szukać zleceń na portalach z ogłoszeniami drobnymi – zlecenia szukają ich. Dajemy im też narzędzie do rozliczenia swoich zysków, ponieważ oni już nie robią tego przy okazji, ale dla zarobku.

A macie wobec nich większe wymagania? Takie, jakie miałby powiedzmy DHL albo UPS?
Oczywiście. Prócz standardowej weryfikacji, wymagamy od nich dokumentów rejestracyjnych. Oni zajmują się tym zawodowo.

Jak jesteście odbierani? Chyba nikt nie rzuca w waszych użytkowników smrodliwymi płynami?
Póki co chyba pozytywnie, bo nikt jeszcze w nas niczym nie rzucał (śmiech). Staramy się robić swoje, pokazując ludziom korzyści wynikające z korzystania z portali opartych na ekonomii współdzielenia. Ludzie odchodzą dziś od prymatu posiadania. Kiedyś było tak, że wszystko było trudno dostępne, więc status budowało się m.in. tym, że się posiadało. Dziś to nie jest wyznacznikiem sukcesu.

W Stanach Zjednoczonych czy na Zachodzie wiele domów czy mieszkań jest wynajmowanych i ludzie nie mają z tym problemu – nie tak budują swój status. Tak samo dzieje się stopniowo z samochodami. Do ludzi powoli dociera, że samochody są wykorzystywane zaledwie przez ok. 3% czasu ich posiadania. Cała reszta to czas stania – samochód stoi, a my musimy płacić. To tak, jakby mając potrzebę wywiercenia jednej dziury w ścianie, kupować wiertarkę. Efekt: dziura co prawda wywiercona, ale kosztowała nas ona 300 zł i zajęte miejsce w szafie. Czy nie byłoby rozsądniej zwrócić się z prośbą do sąsiada, który wiertarkę już posiada, ale w tej chwili z niej nie korzysta?

Nie potrzebujesz posiadać, żeby korzystać – korzystasz z tego, czego naprawdę potrzebujesz. Ekonomia współdzielenia daje ci wszystkie korzyści, które daje posiadanie, ale bez tych problemów, które niesie za sobą własność. Wbrew pozorom Uber nie jest konkurencją dla taksówkarzy – Uber jest konkurencją dla idei posiadania samochodu.

Może będę obrazoburczy, ale to brzmi trochę jak komunizm, przynajmniej w jego teorii – możliwość korzystania zamiast własności. Tyle że pośrednikiem nie jest państwo, a rozproszone serwisy.
Ostatnio czytałem artykuł o tym, że zachodni rolnicy często zakładają spółdzielnie – skrzykuje się 8 chłopa i zrzucają się na kombajn. Koszt jest podzielony, a każdy realizuje zadanie, które sobie założył. W Polsce wciąż jest tak, że rolnik musi mieć własny kombajn czy traktor. Po co? Żeby mieć – mimo iż przez większość czasu będzie stał w szopie. Na szczęście to się powoli zmienia. Mentalna zmiana już zachodzi, a rosnąca popularność serwisów opartych na sharing economy jest tego najlepszym przykładem.