Przed państwem pojedynek – w jednym narożniku w niebiesko-czerwono-żółtym stroju, ostatni syn planety Krypton, jedyny przedstawiciel swojego gatunku. Jako dziecko przybył na Ziemię i teraz, dzięki swoim super mocom lata, strzela z oczu laserami i niszczy rzeczy! Po przeciwnej stronie ringu siedzi jego oponent, małomówny srogo wyglądający typ w czarnej pelerynie i masce z rogami; oto Mroczny Rycerz z Gotham, który poświęcił swoje życie i górę pieniędzy na walkę ze złem i harpuny do wspinania się po budynkach! Kto wygra, dlaczego się biją i czy to ważne?
Reklama
W prawdziwym świecie Michael Buffer z pewnością odnalazłby się w roli konferansjera takiej walki (zapewne Krzysio Ibisz także, gdyby odbywała się ona w Polsce). Ciężko było nie zauważyć radości, towarzyszącej zapowiedzi historycznego pojedynku herosów i fali krytyki, jaka się na niego wylała po tym, gdy film już trafił do kin. Od pierwszego kwietnia Batman v Superman: Świt sprawiedliwości można zobaczyć w Polsce. Zanim wybierzecie się na seans, poznajcie kilka mało znanych faktów z życia twórców rzeczonych postaci.
Czy współtwórca Supermana był fetyszystą?
Bycie etatowym rysownikiem ze stałym wynagrodzeniem musiało brzmieć dla Shustera jak definicja sukcesu. Joe urodził się w Toronto w 1914 roku, razem z rodzeństwem i rodzicami przeprowadzili się do Stanów – nie byli zamożni. Kiedy był dzieckiem jego matka miała zwyczaj dawać mu brązowy papier, w którym wcześniej przynosiła do domu mięso – by jej syn mógł na nim coś sobie narysować. Teraz za sprawą Supermana wszystko się zmieniło, Shuster żył dostatnie, podobnie jego rodzina. Czas jednak leciał nieubłaganie, a 10-letni kontakt miał niedługo wygasnąć. Twórcy Supermana postanowili walczyć o prawa do postaci w sądzie. Rozprawa zakończyła się 1948 roku – z korzyścią dla wydawnictwa. Joe i Jerry nie odzyskali praw do postaci, co gorsza, stali się jedynie wygnańcami z DC Comics, które nie tylko zakręciło kurek z pieniędzmi, ale postanowiło wymazać z kart historii nazwiska ojców Supermana.
Reklama
Shuster i Siegel szybko też przekonali się, że nie tak łatwo powtórzyć sukces – kiedy zaprezentowali światu swój nowy twór, bohatera o nazwie Funnyman. On także miał walczyć z przestępczym półświatkiem, tyle że w swoim zachowaniu i wyglądzie był przeciwieństwem muskularnego Człowieka ze stali. Cherlakowata postura, strój przypominający klauna i gagi zamiast moralizatorskich puent nie przekonały młodego odbiorcy – dalsza publikacja przygód Funnymana została wstrzymana. W przeciwieństwie do swojego kolegi scenarzysty, który pozostał w świecie komiksu, kariera Joe Shustera skręciła w stronę… świata seksu, tortur i BDSM.Dzięki książce Secret Identity: The Fetish Art of Superman's Co-creator Joe Shuster możemy dowiedzieć się, że pierwszy rysownik Człowieka ze stali ilustrował też tytuły dla dorosłych, m.in. 16-odcinkowy Nights of Horror, wypełniony pikantnymi historiami oprawionymi obrazkami biczowanych kobiet i wymyślnych tortur. Chociaż jako ich rysownik pozostawał anonimowy – patrząc na jego prace, wyraźnie widać w niektórych osadzenie postaci z życia Supermana w świat pejczy, bólu i uległości wobec pana.
To między innymi właśnie te rysunki, a także komiksy miały być inspiracją do morderstw i torturowania ludzi, czego dopuścić się miało czterech młodych Żydów neonazistów z Brooklynu – o czym w sądzie mówił Fredric Wertham, psychiatra znany ze swojej nienawiści do komiksów.
Reklama
„Brooklyn Thrill Killers" – jak ich nazwała prasa – w lecie 1954 roku bestialsko zabili dwie osoby, torturując też kilka innych. Ich ofiary były przypadkowe, sprawcom chodziło o „dreszcz emocji". Chłopcy mieli przyznać się na przesłuchaniu, że podziwiają Hitlera oraz są zagorzałymi fanami historii rysunkowych. Notabene nikt podczas rozprawy nie powiązał Nights of Horror z osobą Joe Shustera, przez co pewnie spadł mu kamień z serca. Jednak głośna sprawa bestialstwa młodych chłopców, była jednym z dodatkowych argumentów, by powołać do życia Comics Code Authority – odgórnej cenzury, która na lata sparaliżowała artystyczną niezależność amerykańskich twórców komiksów.
Chociaż Joe Shuster i Jerry Siegel próbowali jeszcze swoich sił w sądzie, by odzyskać prawa do postaci, wrócili do łask DC Comics dopiero w latach 70., przy okazji ekranizacji przygód Supermana – co było też konsekwencją dużej presji opinii publicznej, domagającej się uhonorowania ojców pierwszego superbohatera. Obaj panowie ponownie zaczęli być podpisywani jako twórcy i od tej pory dostawali dożywotnią pensję od DC Comics.Dlaczego Joe Shuster zdecydował się na kolaboracje z undergroundowym wydawcą porno-magazynów dla dorosłych, zamiast dalej próbować swoich sił w komiksie lub reklamie – nigdy się nie dowiemy. Nie sposób jednak nie dostrzec smutnego wydźwięku historii człowieka, który współtworzył postać-uosobienie amerykańskich wartości – by później rysować pokątnie biczowane kobiety i sceny tortur.
Reklama
Czy ojciec Batmana ukradł pomysł na postać?
Podobnie jak w przypadku Joe Shustera, tak i przykład Boba Kane'a pokazuje, że nawet ojcowie najsłynniejszych superbohaterów, byli zwykłymi ludźmi – nieraz błądzącymi lub podejmującymi nietrafione decyzje. Teraz, po ponad 75 latach ich dzieła powracają do życia za sprawą wspomnianego Batman v Superman. Film, który w mojej ocenie jest nader aktualną laurką naszych czasów. Kiedy na ekranie oglądamy konflikt dwóch sił spowodowany strachem, w prawdziwym świecie słyszymy, jak radykalni politycy i fanatycy zbijają kapitał na naszym lęku, straszą nieznanym przed obcymi. Zdobywają władzę, obserwując bitwy, które ze sobą toczymy. Trochę jak w tym filmie, tyle że nie ma superbohaterów, którzy uratują dzień – są tylko ludzie.