FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

​Wolontariusze: Polskie Stronnictwo Ludowe

„Faktycznie, problem nepotyzmu nadal istnieje w partii i jest to niejako spadek po dawnych ekipach, i należy z tym walczyć. [Jednak] łatwiej jest nam polecać osoby, do których mamy zaufanie niż nieznajomych"

Zmieniają się nazwiska prezydentów, imiona premierów, nazwy partii, a PSL nadal ten sam. I co by nie mówić, jest to fenomen w polskiej polityce. Innym fenomenem jest fakt, że – choć skupiają wokół siebie przede wszystkim wiejski, konserwatywny elektorat – młodych ludzi w ich strukturach nigdy nie brakuje. I właśnie z nimi spotkaliśmy się, by zapytać ich o wszystkie „trudne sprawy" Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Reklama

Arkadiusz Zych, prezes ECEiR, 29 lat.

VICE: Od zawsze sympatyzowałeś z PSL-em?
Arkadiusz Zych: Nie. Muszę przyznać, że wcześniej popierałem PO – praktycznie od momentu utworzenia tej partii. Natomiast gdy PO weszło z PSL-em w koalicję, zacząłem coraz bardziej wgłębiać się w polityczne tajniki i równocześnie kierować swoją uwagę w stronę koalicjanta. Później jeszcze okazało się, że mój ojciec dawno temu był członkiem Ludowców, więc ostatecznie zaangażowałem się w działania tej partii.

Czyli rodzinna tradycja. Z jednej strony może być to odbierane pozytywnie, ale z drugiej trochę zahacza o te najgłośniejsze zarzuty wobec PSL – nepotyzm, kumoterstwo…
Faktycznie, problem nepotyzmu nadal istnieje w partii i jest to niejako spadek po dawnych ekipach, i należy z tym walczyć. Jednak nie wygląda to też tak, że my lekką ręką „rozdajemy stołki" rodzinie i znajomym. Każdy z nas przechodzi przez rozmowę kwalifikacyjną i przecież zdarzają się takie sytuacje, że ktoś kogoś doradzi, ktoś kogoś zauważy, łatwiej jest nam polecać osoby, do których mamy zaufanie niż nieznajomych.

Podobnie nie ma takiej partii, z którą PSL nie wszedłby w koalicję.
Politycy, którzy tak mówią, mają wypaczone zdanie o polityce. My jednak wolimy zrealizować przynajmniej te 30% naszego programu niż siedzieć wygodnie w opozycji i nie zrealizować niczego. Polityka polega na kompromisach.

PSL skupia głównie ludzie ze wsi. Ty jednak pochodzisz z miasta. Zatem na twoją działalność reagują znajomi, koledzy z pracy?
Jak mówiłem, z biegiem czasu sam odkrywałem, że od dziecka byłem wychowany w duchu ludowym, choć długo nie byłem tego świadomy. Zdaje sobie sprawę z tego, że PSL to przede wszystkim wieś, lecz warto też pamiętać, że w naszych postulatach zwracamy się do wielu grup zawodowych. Jeśli chodzi o reakcję na moją przynależność partyjną, to bywało również, np. gdy na wierzch wychodziły afery, zaraz wszystkie negatywne emocje moich znajomych skupiały się na mojej osobie. W takich sytuacjach zawsze powtarzam: mnie możecie oceniać za to, co robię tutaj, a nie za czyny osób na wysokich stołkach. Tym bardziej, że uważam za godnych potępienia wszystkich, którym cokolwiek udowodniono w sądowych sprawach dotyczących tych afer.

Reklama

Piotr Łosiński, pracownik etatowy, pszczelarz, 25 lat.

VICE: Kiedy zaangażowałeś się w politykę?
Piotr Łosiński: Mając 19 lat zapisałem się do PSL-u i stopniowo wtajemniczałem się w politykę. Chciałem dać mojemu państwu coś od siebie, a że pochodzę ze wsi, to myśl ludowa była mi najbliższa.

Jakiś przedstawiciele tej myśli w PSL-u był dla ciebie szczególnie inspirujący?
Myślę, że współcześnie w naszej partii takim autorytetem jest minister Władysław Kosiniak-Kamysz. Jest to osoba młoda, która w krótkim czasie osiągnęła bardzo wiele, a co ważne osiągnęła to wyłącznie własną ciężką pracą. Cenię też go za to, w jaki sposób utrzymuje relację ze wszystkim przedstawicielami PSL, także z tymi najmłodszymi. Jego praca jest inspiracją dla młodych osób, a szacunek jakim darzy każdego wyborcę, zasługuje na podziw. Każdy, kto napisze do ministra wiadomość, nie pozostanie bez odpowiedzi.

Ty też chcesz iść tą drogą?
Zdecydowanie tak, ponieważ jest to droga pracy, a nie – jak to się mówi – „załatwiania".

Jak twoim zdaniem kryzys w kontaktach z Rosją odbił się na polskim rolnictwie?
Moim zdaniem konflikty nas wzmacniają. Dzięki temu, że Rosja nałożyła na nas embargo, odkryliśmy dalsze rynki wschodnie. Warto też wspomnieć, że z rolnictwem idzie przemysł ciężki itd. Mamy coraz więcej rynków zbytu i lepsze perspektywy na przyszłość.

Miłosz Motyka, student ochrony środowiska UR w Krakowie, 23 lata.

VICE: O twoim przystąpieniu do partii również zadecydowały tradycje rodzinne?
Miłosz Motyka: Tak. Tutaj główną rolę odegrał mój ojciec, który od dziecka uczył mnie, że polityka to nie tylko gadające głowy, lecz ludzie, który są blisko zwykłych obywateli. I dlatego też wstąpiłem do PSL-u, bo są to politycy, którzy są blisko ludu.

Reklama

Jaki jest twój stosunek do KRUS-u? Wiele osób – szczególnie spoza obszarów wiejskich – postuluje, by zlikwidować oddział ubezpieczeń rolniczych.
W bogatszych krajach takich jak Belgia, Francja czy Luksemburg istnieją oddzielne systemy ubezpieczeń dla rolników. Nikt tam nie mówi o szczególnym uprzywilejowaniu rolników, ponieważ to właśnie rolnicy dbają o bezpieczeństwo żywnościowe całego kraju. Natomiast Bank Światowy określił KRUS jako jeden z najnowocześniejszych systemów ubezpieczeniowych na świecie. Co więcej, Litwa, która odeszła od osobnego systemu, dziś ponosi tego konsekwencje, gdyż całe społeczeństwo musi teraz dopłacać do rolników, którzy znaleźli się w ujednoliconych systemach. Poza tym do każdego ubezpieczonego w ZUS-ie dopłacamy więcej niż do ubezpieczonego w KRUS-ie.

Myślisz, że wiele straciliście przez afery platformy?
Dziwne by było, gdybyśmy zyskali. Jednak myślę, że chociaż Platforma straci te 10%, to PSL straci – jeśli straci… – minimalnie. Przypomnę tylko, że gdy przedstawiciele Platformy chodzili sobie do Sowy na ośmiorniczki, przedstawiciele PSL-u chodzili do zwykłych ludzi, a ludzie potrafią to docenić.


Przeczytaj:

Wolontariusze: Kukiz'15

Wolontariusze: Nowoczesna

Wolontariusze: Zjednoczona Lewica

Wolontariusze: KORWiN

Wolontariusze: Razem