FYI.

This story is over 5 years old.

kreskówki

Muzeum Simpsonów na Instagramie

„Przynajmniej mam wymówkę, żeby oglądać więcej kreskówek” – mówi anonimowy twórca internetowego muzeum, które śledzi 200 tys. obserwatorów

Rzadko się zdarza, że kreskówki są uważane za sztukę dorównującą powiedzmy obrazom Lynette Yiadom-Boakye czy abstrakcjom Picassa. Ale czasami powinny. Jednym serialem, który zawsze wybijał się ponad resztę, byli „Simpsonowie". Nie zanosi się, żeby animacja, która miała swoją premierę w 1989 roku (aktualnie trwa 30. sezon), miała zejść z ramówki. Serial zapoczątkował zupełnie nową erę animacji, odchodzącą od zapętlonego tła i efektów dźwiękowych z lamusa, które spotykaliśmy w programach Hanna-Barbera, jak „Flinstonowie" i „Scooby-Doo". Zamiast nich pojawiła się złożona fabuła, różnorodne postacie i ambitne sekwencje akcji.

Reklama

Instagramowe konto Scenic Simpsons podkreśla, jak bogate wizualnie były pierwsze sezony. Pokazuje kadry, które bez problemu mogłyby być obrazami: zniekształconego jak u Edvarda Muncha Homera za szklanką wody, spokojne, zachodzące słońce za kultowym różowym domem Simpsonów, Flandersa wchodzącego po schodach, wyjętego rodem z czarno-białego filmu „Kręte schody" z 1946 roku.

Zaledwie po roku konto Scenic Simpsons zdobyło ponad 200 tys. obserwatorów. Twórca chce, żeby sztuka przemawiała za siebie i woli pozostać anonimowy, ale pod warunkiem nieujawniania tożsamości, porozmawiał z i-D o złotej erze „Simpsonów" i o planach przekształcenia konta w książkę.

Wybierasz jedynie ujęcia z pierwszych dziesięciu sezonów. Co takiego przemawia do ciebie we wcześniejszych odcinkach?
Głównie kolory. To one sprawiają, że nawet najnudniejsze sceny wyglądają tak pięknie. Paleta kolorów, zwłaszcza w sezonach 5-8 jest idealna. Już w 10. sezonie można zauważyć, że linie są prostsze i czystsze, a kolory bardziej śmiałe i jaskrawe. Później trochę tracą swój czar. Zupełnie jakby we wcześniejszych sezonach więcej czasu i troski włożono w rysowanie i kolorowanie każdego odcinka.

Jesteśmy też na Facebooku, polub nasz fanpage i-D Polska

Zacząłem oglądać „Simpsonów", kiedy miałem około 8 lat - i pierwszych kilka sezonów było zbyt głębokich jak na osobę w moim wieku! Ale program ma w sobie coś niesamowitego, co przyciąga zarówno dzieci, jak i dorosłych. Kiedy się w nim zakochałeś?
Zgadzam się z tobą, co do głębi. W jednym z odcinków Homer prawie rzuca się z mostu, bo rozbił świnkę-skarbonkę Barta, żeby kupić sobie piwo! Trochę dziwnie oglądać to, będąc dzieckiem. Uwielbiam w nich to, że mogę oglądać dany odcinek sto razy i za każdym razem dostrzec coś nowego - dialogi albo żarty, które rozumiem w zupełnie nowy sposób. Program naśmiewa się z życia rodzinnego w zabawny i mądry sposób, a jednocześnie podejmuje też ważne tematy, jak: seks, znęcanie się nad słabszymi, miłość, śmierć, porażka czy przyjaciel, który kradnie ci przepis na koktajl i sprzedaje go jako swój własny…

W pierwszych latach „Simpsonowie" przekraczali granice animacji, przez eksperymentowanie z tematami, tonem i budową opowieści. W tamtych czasach fabuła była bardziej podobna do sitcomów z aktorami, a nie kreskówek. Czy masz swój ulubiony sezon?
Waham się między 5, 6, 7 i 8. Nie wiem, czy po tym nie dostanę ton nienawistnych maili od prawdziwych simpsonowych nerdów, ale szósty sezon jest moim ulubionym. Dlatego, że ma kilka moich ulubionych odcinków: „Udręki popularności", ‚Wróg publiczny" i „Burns gwiazdą".

Jakie obowiązki wiążą się z prowadzeniem tak popularnego konta na Instagramie?
Trzeba oglądać bardzo duże ilości „Simpsonów" i zatrzymywać co cztery minuty, żeby zrobić screenshota. No i jeszcze przebrnąć przez ponad 100 wiadomości w skrzynce odbiorczej każdego dnia i odpisywać: „Przepraszam, ale ten kadr nie jest wystarczająco dobry i nie przyjmuję zgłoszeń", „Nie, nie współpracuję z reklamodawcami" albo „Przepraszam, ale nie znam hiszpańskiego". Ale to nie jest bardzo wymagające. Przynajmniej mam wymówkę, żeby oglądać więcej kreskówek niż wcześniej.

Chcesz więcej? Czytaj dalej na i-D Polska