#ganjagirls, czyli instagramowe modelki, które zarabiają na paleniu zioła

FYI.

This story is over 5 years old.

używki

#ganjagirls, czyli instagramowe modelki, które zarabiają na paleniu zioła

Rozbierane fotki i buchy z bongo ‒ brzmi jak ​​​idealne kombo

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Australia

Wpisz na Instagramie #ganjagirls, a wyświetli ci się ponad milion wyzywających zdjęć, na których kobiety palą trawę.

Fotografie bywają bardzo różne: można zobaczyć zarówno kompletnie nagie kadry (pomijając kilka strategicznie położonych liści marihuany), jak i filmiki przedstawiające ściąganie bucha z bonga albo palenie oleju z haszu w rytm klubowej muzyki. Niektóre z modelek starają się w ten sposób wypromować własny biznes, szklane fifki czy kosmiczne ciasteczka własnej produkcji, część zaś po prostu lubi sobie zajarać – i przy okazji pozować do zmysłowych fotografii.

Reklama

Sama nigdy nie uważałam zioła za coś seksownego. Zdaję sobie sprawę, że podnosi ono libido, niemniej jednak wielkie wory z zielskiem nie są rekwizytem, który spodziewałabym się ujrzeć na rozbieranych zdjęciach. Dlatego też odezwałam się do kilku „ganjowych dziewczyn" z Instagrama, by dowiedzieć się czegoś więcej o ich dziwnym, zmysłowym świecie.

Sarah Jain. Zdjęcia z Instagrama

Sarah Jain, 33 lata, San Francisco
@sarahjain420 35,5 tys. obserwujących

VICE: Kiedy zaczęłaś palić zioło?
Sarah Jain: O Boże, najprawdopodobniej wraz z przyjściem na świat. Moja mama powiedziała mi, że nawet kiedy byłam bardzo, bardzo mała, kilkukrotnie złapała ojca i jego kolegów na podawaniu mi jointa. Natomiast sama z siebie zaczęłam palić jak miałam 11 lat.

Nieźle.
Mój tata z uporem godnym lepszej sprawy utrzymywał, że w ogóle nie palił. Dlatego też regularnie podbierałam towar z jego skrytki, często bardzo duże ilości. Wychodziłam z założenia, że o ile sam nie przyzna się do kłamstwa, nie będzie mógł się na mnie gniewać. Przez całą młodość rodzice wymyślali różne kreatywne sposoby, żeby mnie ukarać. Później tata przeprosił i zaczęliśmy razem palić.

W jaki sposób rozpoczęłaś swoją przygodę z „marihuanowym modelingiem"?
Wszystko zaczęło się jakieś 10 lat temu. Byłam mężatką i żyłam w zasranym Teksasie. Wtedy nawet nie mieliśmy Instagrama, musieliśmy używać Myspace'a. Stworzyłam na nim bardzo pro-haszyszowy profil. W tamtym okresie gospodarka światowa legła w gruzach, przez co straciłam moją pracę. Zaczęłam więc próbować swoich sił w modelingu. Pozowanie z marihuaną zawsze wydawało mi się bardzo ciekawe, ale niestety takie zjawisko wtedy jeszcze nie istniało. Kiedy na poważnie zajęłam się pozowaniem, przeprowadziłam się do Los Angeles. Dosyć szybko mi się poszczęściło. Zaczęłam pracę jako modelka erotyczna; nigdy nie wystąpiłam w prawdziwym porno, ale realizowałam różne zlecenia dla fetyszystów. Na każdą sesję zdjęciową zabierałam ze sobą trawę i prosiłam fotografów, żeby zrobili mi również kilka zdjęć podczas palenia. Wszystkim to się bardzo podobało, w końcu to była Kalifornia. Obecnie połowa moich zarobków pochodzi z projektów związanych z marihuaną.

Reklama

Jak myślisz, co tak bardzo przemawia do ludzi w połączeniu kobiet i zioła?
Wydaje mi się, że po prostu uważają je za piękne. To coś, co lubią, co sprawia im przyjemność. Ludzie często fantazjują o idealnym świecie, a jeżeli podobają im się i kobiety i ganja, to na pewno lubią też ładne dziewczyny z jointem.

Czy dostajesz czasem jakieś obleśne wiadomości od facetów?
Matko, muszę się użerać z tyloma obrzydliwymi komentarzami i natrętnymi wiadomościami… Jednak mam na to sposób. Raz na jakiś czas przyczepiają się do mnie jacyś kolesie, którzy spamują mnie wiadomościami w stylu: „wyślij nagie fotki, wyślij nagie fotki". W takich sytuacjach sięgam po zdjęcie zakrwawionego penisa, które kiedyś znalazłam w internecie. Odpisuję im „proszę bardzo, stary". Jeżeli nie zejdziesz na ich poziom, to się niczego nie nauczą.

Czy dostajesz towar za darmo?
Tak, zioło i haszysz. Czasem nawet zdarza się, że ktoś rozpozna mnie na ulicy i wtedy też często dostaję coś w prezencie. Jednak z zasady zawsze płacę zaprzyjaźnionym firmom i tym, których produkty bardzo lubię (chociaż oczywiście większość rzeczy udaje mi się kupić po okazyjnych cenach). Absolutnie nie uważam, żeby z automatu należały mi się jakieś gratisy – ja nie pracuję za darmo i nie oczekuję, żeby inni to robili.

Clara Barber, 27 lat, Grand Junction, Colorado
@qeenbee66 12,6 tys. obserwujacych

VICE: Co oznacza twój nick?
Clara Barber: Idea zostania królową narodziła się jeszcze w czasach, kiedy byłam pszczelarką i obserwowałam królową-matkę [ang. queen bee]. Miało to stanowić symbol mnie samej i tego, że swoim działaniem chciałam wspierać inne kobiety. 19 maja 2016 roku oficjalnie nią zostałam: tego dnia wrzuciłam na Instagram pierwsze zdjęcie. Byłam wtedy w moim sklepie z akcesoriami do palenia marihuany i robiłam zdjęcia różnym produktom. Często z nimi pozowałam i w którymś momencie poczułam się bardzo dobrze sama ze sobą. Pomyślałam sobie: „dzięki temu uczuciu mogłabym poprawić humor wielu osobom".

Reklama

Nie tylko o zielsku. Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Na początku w ogóle nie uważałam się za modelkę; zdjęcia przede wszystkim traktowałam jako formę przekazu umożliwiającą mi pokazanie cudownego świata marihuany, który uwielbiam. To taka wspaniała branża i naprawdę pragnęłam stać się jej częścią. Nie chciałam być po prostu jedną w wielu wielbicielek zioła. Moja ksywa musiała być osobista i dotyczyć mnie samej. Stąd „królowa".

Jakie przesłanie starasz się przekazać?
Prawie codziennie nadaję w sieci relacje na żywo z tego, jak się skuwam. Palę, żartuję z siebie samej, śmieje się. Każdego dnia rozmawiam z ludźmi, niezależnie od tego, jak popularne są ich profile, czy mnie obserwują i czy w ogóle pałają do mnie sympatią. Chcę jakoś wpływać na ich życie.

Będąc zarówno właścicielką własnego biznesu, jak i kobietą, jestem szczególnie narażona na wszelkie formy szufladkowania. To ostatnia rzecz, na którą mam ochotę. Istnieje stereotyp dotyczący tego, jak wygląda typowy palacz marihuany; ja natomiast staram się obalić te bzdury. Codziennie palę trawę, a mimo to jestem matką, mam dwójkę pięcioletnich dzieci, narzeczonego, prowadzę własny sklep, a moje życie nie koncentruje się jedynie na zielsku.

Jak dużo wypalasz każdego dnia?
Po porannej pobudce robię dzieciom śniadanie, po czym idę do mojego gabinetu i palę z fajki. Potem sprawdzam maile, a jeżeli jest taka potrzeba, to decyduję się na dodatkowego jointa lub blunta. Palę z powodów zdrowotnych; mam stany lękowe, problemy z plecami (w tym lekką skoliozę) i brałam udział w wypadku samochodowym. Od palenia zależy wszystko: mój ból, nerwy, dobre samopoczucie i podejście do świata.

Reklama

Jakie zdjęcia spotykają się z największym odzewem?
Niestety zauważyłam, że im więcej pokazuję ciała, tym gęściej sypią się lajki. Jednak choć zależy mi na uwadze innych ludzi, nie chcę zachować się tak, jak wszyscy. Lubię się czuć seksowna, a bycie kokietką przychodzi mi naturalnie, to po prostu część mojej osobowości. Nie mam natomiast zamiaru opierać całego mojego wizerunku na seksie. Na moim prywatnym Instagramie zachowuję równowagę między normalną Clarą, zabawną i wyglądającą jak dziewczyna z sąsiedztwa, a seksowną Clarą. Chcę, żeby traktowano mnie poważnie.

Courtney Weis, 21 lat, Pueblo, Colorado
@misscannabiscourtney 27,2 tys. obserwujących

VICE: Jak się to wszystko zaczęło?
Courtney Weis: Mieszkałam w Wisconsin, gdzie się urodziłam i wychowałam. Chciałam robić zdjęcia mojej trawy, akcesoriów czy nawet siebie samej podczas palenia, ale w tym stanie marihuana jest nielegalna i nikogo za bardzo to nie interesowało. Założyłam więc oddzielne konto na Instagramie, które ustawiłam jako prywatne i tam wrzucałam zdjęcia z ziołem. Po pewnym czasie jednak mnie to znudziło i usunęłam profil. Po przeprowadzce do Waszyngtonu znowu zaczęłam go używać, a gdy przeniosłam się do Kolorado, nagle zaczęłam odnosić duże sukcesy.

Dlaczego to robisz?
Przede wszystkim pragnę pokazać ludziom, że wiele z ich poglądów opiera się na nieprawdziwych informacjach. Chcę ich uświadamiać o medycznych zaletach marihuany i przekonać, że absurdem jest odmawianie komuś dostępu do leku tylko dlatego, że mieszka w takim, a nie innym stanie. Na własnej skórze przekonałam się, jak świetnie sprawdza się lecznicza marihuana. Fajnie, gdyby udało mi się obalić stereotyp, jakoby palacze zielska byli nierobami. Staram się zachować profesjonalne podejście, prowadzę konto z klasą. Po kilku miesiącach codziennego publikowania na stronie, ludzie zaczęli się do mnie odzywać, czy mogliby mi coś wysłać. Minęło zaledwie sześć miesięcy, a moje konto obserwuje już 25 tys. ludzi.

Reklama

Jakie są twoje osobiste doświadczenie z marihuaną?
Trzy lata temu wzięłam udział w jednym z najstraszniejszych wypadków samochodowych w moim życiu. Razem ze znajomymi jechaliśmy na Florydę na ferie wiosenne. Mieliśmy stłuczkę; wyrzuciło mnie z samochodu i wylądowałam po drugiej stronie jezdni. Przewieziono mnie helikopterem do szpitala w Alabamie, gdzie spędziłam 18 dni. Przez pierwsze dwa tygodnie leżałam na łóżku i nie mogłam się ruszać: miałam połamane kręgi oraz dwie szyny w plecach. W tamtym okresie w ogóle nie paliłam, ale znajomi namówili do powrotu do zioła. Powiedzieli, że pomoże mi moje plecy i rzeczywiście tak się stało. Kiedy zapaliłam, w końcu przestało mnie boleć. Byłam pod olbrzymim wrażeniem. Wcześniej podawano mi morfinę, oksytocynę i mnóstwo innych środków przeciwbólowych; żaden nie przyniósł podobnych efektów.

Zauważyłam, że twoje zdjęcia są bardziej malownicze niż na innych profilach.
Pasjonuję się fotografią i lubię stawać po obu stronach obiektywu. Moja przygoda zaczęła się właśnie od robienia zdjęć przyrody. W zeszłym roku podróżowaliśmy z moich chłopakiem przez prawie sześć miesięcy i zwiedziliśmy 25 z 50 stanów. Sądzę, że moja sympatia do przyrody decyduje o charakterze moich zdjęć.

Który z twoich postów zebrał najwięcej polubień?
Byłam w górach przy moście Royal Gorge, bardzo malownicze miejsce. Paliłam bletki Shine, które robi się z 24-karatowej pozłacanej bibuły. Wyglądają bardzo elegancko. Otaczały mnie piękne widoki, mój mały sweterek spadał mi z ramion. Zdjęcie było seksowne, ale nie nazbyt wyzywające. Oczywiście lubię wyglądać atrakcyjnie, ale nie czułabym się dobrze, publikując rozbierane fotografie. To nie jest ta stronie mnie, która pokazałabym światu.

Reklama

Tamto zdjęcie to prawdopodobnie jedno z moich najpopularniejszych. Zebrało ponad 1,6 tys. polubień.

Makena Pederson, 18 lat, Maui, Hawaje
@ganjjagoddesss 3,8 tys. obserwujących

VICE: Skąd taka ksywa?
Makena Pederson: Pomysł na „ganjjagoddesss" (bogini ganji) wziął się stąd, że koleżanka określała moje buchy mianem „buchów bogini". Dlatego też uznałam, że ganjjagoddesss to odpowiednia nazwa dla profilu na Instagramie.

Jak rozpoczęła się twój przygoda z „marihuanowym modelingiem"?
Kiedy dorastałam, mój tata pracował jako fotograf i przez cały czas robił mi zdjęcia. Gdy zaczęłam palić, potraktowałam to jako naturalną kolej rzeczy, ponieważ przywykłam już do stania przed obiektywem. Uważałam jednak, że moje zdjęcia muszą się czymś wyróżniać i mieć swój własny charakter.

Czy uważasz, że palenie zioła jest seksowne?
Nie sądzę, żeby sam proces palenia trawy był tym, co nadaje całości taki seksowny charakter. Dla mnie pociągająca jest pewność siebie, bezkompromisowe bycie samym sobą i robienie tego, co się kocha. A tym czymś czasem bywa właśnie popalanie trawy.

Jesteś dosyć młoda. Czy obawiasz się, że przykleją do ciebie łatkę stonera i wpłynie to jakoś na twoje życie?
Rzeczywiście jestem bardzo młoda, ale nie mam takich obaw. Taki mam charakter, a moja mama zawsze mi powtarzała, że trzeba być dumnym z samego siebie i robić rzeczy, które się lubi.

Tłumaczenie: Zuzanna Krasowska


Więcej na VICE: