Czy strajk z okazji Dnia Kobiet powtórzy sukces Czarnego Protestu?

FYI.

This story is over 5 years old.

komentarz

Czy strajk z okazji Dnia Kobiet powtórzy sukces Czarnego Protestu?

Niedługo po strajku kobiety się podzieliły, kiedy rozpoczęły dyskusję o tym, co właściwie popierają – legalizację aborcji czy kompromis. Manifa dała jednak nadzieję, że w świadomości Polek zaszły nieodwracalne zmiany

Autorka była jedną ze współorganizatorek Strajku Kobiet jesienią 2016 r. Wszystkie zdjęcia: Karol Grygoruk

W ostatnią niedzielę Manifa zaskoczyła największą frekwencją od lat, co daje nadzieję, że i 8 marca Strajk Kobiet może ponownie się udać, nawet jeśli nie będzie aż tak liczny jak ten 3 października. W końcu tym razem będzie to strajk międzynarodowy. Pod hasłem International Women's Strike odbędzie się w ponad 200 miastach na świecie, także w Polsce. W Warszawie strajk zacznie się o godzinie 8 i zakończy na pl. Konstytucji dużą manifestacją o 17. Czy uda się powtórzyć sukces z 3 października? Kolejne powody do protestów zdają się namnażać od miesięcy. A od zeszłego roku wiele się zmieniło.

Reklama

Równocześnie solidarność Polek, która dała o sobie znać na początku października 2016 r. – by następnie szybko rozcieńczyć się, w dyskusjach kto popiera aborcję, a kto kompromis – zawieszona została gdzieś w sumieniach kobiet klasy średniej z dużych miast, których problem niechcianej ciąży w dużej mierze „nie dotyczy". Bunt i niezadowolenie Polek tylko w nieznacznym stopniu wrócił po ogłoszeniu powrotu recepty na tabletkę „dzień po" ellaOne przez ministra zdrowia. Zupełnie jakby rząd testował polskie kobiety, gdzie ostatecznie może przeciągnąć tę granicę wolności w decydowaniu o ich ciałach.

Po pierwsze musimy zrozumieć, że dyskusja polityczna odnośnie praw kobiet, szczególnie reprodukcyjnych, to w Polsce to tak naprawdę chocholi taniec, w którym kręcimy się już od 100 lat (sic!). Przerażające jest, jak niewiele ta kwestia ruszyła. Często zupełnie nie zdajemy sobie sprawy, że po I wojnie światowej i po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, w kraju toczyła się niemalże identyczna dyskusja o dostępie do aborcji co dzisiaj. Świetnie przedstawia to słynny tekst Tadeusza Boy-Żeleńskiego „Piekło kobiet", niestety przerażająco aktualny. Retoryka przeciwników aborcji z dwudziestolecia międzywojennego równie dobrze mogłaby być współczesnymi tweetami posła PiS Stanisława Pięty.

Retoryka obecnych przeciwników aborcji i antykoncepcji – w eleganckiej wersji – jest rodem wyjęta z encykliki Casti Connubii Papieża Piusa XI z 1930 roku, wyraźnie wskazującej na konieczność poświęcenia życia i zdrowia kobiety względem jakiegokolwiek „dziecięcia". Czytamy w niej między innymi: „W sprawie «wskazań lekarskich lub terapeutycznych» - by użyć tych określeń - wyraziliśmy już, Czcigodni Bracia, głębokie swoje współczucie dla takiej matki, której w spełnieniu obowiązku naturalnego zagrażają choroby a nawet śmierć. Lecz jakiż kiedykolwiek przytoczyć można powód dla usprawiedliwienia zamierzonego zabójstwa niewinnego dziecięcia? A przecież o to tu chodzi". Po niemalże 90 latach stwierdzenie, że „rodzina jest rzeczą ważniejszą niż państwo" ciągle funkcjonuje i to w państwie teoretycznie świeckim.

Reklama

Skąd wziął się sukces Czarnego Protestu 3 października? Czynniki są dwa. Z jednej strony to żmudna praca od podstaw organizacji kobiecych, które od lat 90. głównie w NGO-sach pomagają Polkom w kwestiach m.in. planowania rodziny, edukacji seksualnej i pomocy prawnej. Nawet jeśli wydawało nam się jeszcze niedawno, że feminizm w Polsce nie istniał i jest czymś nowym, to musimy wiedzieć, że w czasach największego ignorowania problemu przez media i polityków organizacje kobiece już dawno odwalały kawał roboty. Z drugiej strony czynnikiem mobilizującym było skupienie się na walce z jednym konkretnym wrogiem – projektem ustawy Ordo Iuris i poważnym zagrożeniem całkowitego zakazu i penalizacji aborcji. Niedługo po strajku kobiety jednak podzieliły się, kiedy rozpoczęły dyskusję o tym, co właściwie popierają – legalizację czy kompromis.

W dyskusjach na facebookowych grupach (Dziewuchy dziewuchom, OSK) pojawiło się wtedy wiele głosów typu „nie popieram aborcji, ale…". Takie nastawienie pokazuje, jakim tematem tabu jest aborcja i jak bardzo kobiety się jej wstydzą. Do tego stopnia, że nawet te, które nigdy jej nie miały, uczestniczą w jej piętnowaniu – żeby nie wspomnieć o nienawiści, z jaką spotkała się Natalia Przybysz po swoim aborcyjnym „coming outcie". Zresztą oskarżono ją wtedy o „zepsucie" sukcesu Czarnego Protestu. W prawach reprodukcyjnych jednak nie chodzi o to, czy ty w tym teraz dokładnie momencie swojego życia zrobiłabyś to. Nie chodzi o ciebie, ale o inne kobiety: te, które w przeciwieństwie do Natalii, nie będą w stanie wyjechać za granicę. Rozróżniając się pomiędzy sobą na kobiety zaradniejsze, które nie musiały robić aborcji i na te nieporadne jak Natalia, które z głupoty wpadły, Polki stosują te same narzędzia jak aparat systemowy w postaci Chazana i Radziwiłła, który je uciska.

Reklama

A musimy pamiętać, że jeśli co czwarta Polka dokonała aborcji, a co piąta została zgwałcona, to nie oznacza, że nie spotkało cię to, bo jesteś mądrzejsza, sprytniejsza, bardziej uważna, masz lepszych znajomych i rodzinę. Po prostu masz szczęście, głupiego farta, który spowodował, że nie byłaś w niewłaściwym miejscu o niewłaściwym czasie z niewłaściwą osobą. Nic więcej. Nie wmówisz nikomu, że nigdy nie zrobiłaś niczego głupiego albo nieodpowiedzialnego, chociażby jako nastolatka, kiedy naturalne było to, że chciałaś próbować nowych rzeczy i wydawało ci się, że jesteś niezniszczalna i nigdy nic złego cię nie spotka. Żadna kobieta nie ma prawa oceniać innych kobiet, które są takiej sytuacji. Ciebie to też może spotkać. Tak samo, jak Anię z Warszawy, tak samo panią Krystynę z małej miejscowości na Podkarpaciu. I właśnie dlatego wszystkie kobiety potrzebują tego prawa. Aborcja jest najbardziej jaskrawym przykładem, ale to samo dotyczy prawa do pigułki „dzień po" bez recepty, in vitro, opieki okołoporodowej.

W 2016 hasło Manify „Aborcja w obronie życia" było jeszcze zbyt kontrowersyjne, żeby przyciągnąć tłumy – a ja sama maszerując z transparentem odnoszącym się do wieszaków, byłam co chwila pytana przez współmanifestantki, co symbolizuje ów wieszak. Przez rok bardzo dużo się zmieniło; tym razem na Manifie ktoś przyszedł z 3-metrowym wieszakiem. Nikt już nie pyta, jaki jest symbol domowych, niebezpiecznych aborcji.

Przez zeszłoroczne i ostatnie wydarzenia, jakie rząd funduje Polkom, na Manifie zostały poruszone wszystkie dawne tematy tabu kobiecych marszy – te, które zdaniem wielu, potencjalnie mogą odstraszać kobiety, szczególnie te, które stawiają swoje poglądy gdzieś pośrodku. Te, których to „nie dotyczy" – nie są niepełnosprawne, nie są lesbijkami, nie są trans, nie pracują w seks biznesie, mają dostęp do prywatnej opieki lekarskiej, nie są ofiarami przemocy domowej. Dlatego sukces Manify stał pod takim znakiem zapytania. Był próbą po wielu zeszłorocznych protestach, które po 3 października traciły po kolei na sile i liczebności, a kobiety stawiały pytania: po co teraz protestujemy? Manifa dała jednak nadzieję.

Jeśli 8 marca,chociaż cząstkowo powtórzy sukces Strajku Kobiet z 3 października i niedzielnej manifestacji, to oznacza, że w Polsce – i przede wszystkim w świadomości Polek – zaszły nieodwracalne zmiany i nie pozwolą one żadnemu rządowi (od prawicowego po centrowy, aż do pseudo lewicy) kupczyć z Kościołem. Oznacza to również, że pomimo rozproszenia kwestii od alimentów poprzez równość płac, przemoc, tabletkę „dzień po", opiekę około porodową i aborcję Polki zaczęły w końcu rozumieć ucisk i wyzysk, w jakim żyją i w końcu się wkurzyły.

Jak powiedziała kiedyś ikona amerykańskiego feminizmu Gloria Steinem: „Prawda cię wyzwoli, ale najpierw cię wkurwi". I jest to proces nieodwracalny.