FYI.

This story is over 5 years old.

gry

Youtuber, który odpala najnowsze gry na dziadowskim sprzęcie

Gracze, których pecety pozostawiają wiele do życzenia, często mogą jedynie pomarzyć o nowych grach. LowSpecGamer pokazuje, jak popsuć piękną grę na tyle, żeby zadziałała na twoim złomie

Zrzuty z ekranu z „Grand Theft Auto V" autorstwa Łukasza Pilcha

Łukasz Pilch, fan Grand Theft Auto, ma dziadowego laptopa, na którym nie powinien móc grać w GTA V – ogromnego, rozbudowanego cudu techniki. A jednak udało mu się, dzięki kilku małym poprawkom, po których gra wyglądała jak szambo.

„Dosłownie zamknąłem oczy i odpaliłem grę, modląc się, żeby zadziałała" – Łukasz wspomina, gdy po ściągnięciu GTA V włączył ją na swojej maszynie.

Reklama

Na ekranie co chwila pojawiały się wiadomości przestrzegające, że porywa się z motyką na słońce. Jednak Pilcha to nie zraziło. Jakimś cudem gra się włączyła, a on o mało nie spadł z krzesła. Po chwili jednak rzeczywistość podniosła swój szkaradny łeb: nawet przy wszystkich ustawieniach na najniższym możliwym poziomie, nie szło grać. Momentami gra czołgała się z absurdalną prędkością ośmiu klatek na sekundę. Na Playstation 4 i Xbox One GTA V śmiga z w tempie 30 klatek na sekundę. Osiem? Nie najlepiej.

„Mieszkam w Polsce. Laptopy i części do pecetów nie są tu zbyt tanie" – powiedział Pilch. „Budowa porządnego komputera kosztuje tutaj dużo więcej niż w Stanach albo Europie Zachodniej".

Pilch przeczesał internet w poszukiwaniu narzędzi, które umożliwiłyby mu… cóż, spaskudzić grę. Gdy zhakować ustawienia i wyłączyć fantazyjne efekty, dzięki którym współczesne gry wyglądają tak ślicznie, pojawia się szansa, by zadziałały na starym sprzęcie. Ilustracje do tego artykułu to zrzuty z ekranu wykonane przez Pilcha podczas rozgrywki w GTA V. Choć jej twórcy pewnie nie obrazili się na pieniądze Łukasza, to, co zrobił z ich dzieckiem, raczej by im się nie spodobało. Ale co tam, przynajmniej teraz może zagrać!

Ostatecznie udało mu się ustawić płynność animacji pomiędzy 13 a 27 klatkami na sekundę? Czy to dobry wynik? Nie. Ale czy dopuszczalny dla kogoś, kto przywykł do takich warunków? Owszem. Co chwila wyskakiwał jakiś nieoczekiwany błąd – dźwięk i obraz w filmowych przerywnikach zupełnie się nie zgadzały, niektóre drogi nagle po prostu znikały, gra zawieszała się na minutę, po czym w bólach zaczynała działać z powrotem – ale działała.

Reklama

„Prawdę mówiąc, całkiem nieźle się bawiłem" – powiedział Pilch. „Gra wyglądała jak rozpikselowane gówno, a lag był wprost koszmarny, ale fabuła, postaci, muzyka i świetna fizyka zostały po staremu. Może kiedyś wrócę do tej gry, ale tym razem już bez półśrodków".

Byłem niezmiernie sfrustrowany istniejąca i obecnie niezwykle silną narracją, zgodnie z którą gejmerzy z pecetami to »rasa panów«. Nijak to nie oddawało moich doświadczeń. – LowSpecGamer

Pilch dziękował za to przede wszystkim kanałowi na YouTube LowSpecGamer, który w swoich filmach pokazuje, jak odpalać nowe gry na starych komputerach.

LowSpecGamer, znany też jako Alex, prowadzi swój kanał z mieszkania w Hiszpanii. (Poprosił, żeby nie ujawniać jego pełnego nazwiska). Alex pochodzi z Wenezueli i wcześnie odkrył, że niełatwo pogodzić dorastanie w rozwijającym się kraju z miłością do gier wideo. O nowościach z rynku sprzętu komputerowego mógł przeważnie jedynie pomarzyć. Gdy poszedł studiować na politechnikę, dostał od rodziców laptopa, ale prędko przekonał się, że nie jego komputer nie nadaje się do grania.

Niezrażony, Alex przekopał internet w poszukiwaniu rozwiązania tego problemu. Przecież ktoś musiał odkryć jakiś sprytny sposób, by gry chodziły płynniej. Jednak to, co znalazł, nie na wiele mu się przydało. Powiedział: „Byłem niezmiernie sfrustrowany istniejąca i obecnie niezwykle silną narracją, zgodnie z którą gejmerzy z pecetami to »rasa panów«. Nijak to nie oddawało moich doświadczeń".

Reklama

Pewnego dnia Alex zauważył na kampusie kogoś grającego w strzelankę na laptopie. Gra chodziła, jakby chciała, a nie mogła, ale gdy spojrzał na twarz grającego, zauważył, że ten „niespecjalnie się tym przejmował". Jeszcze w tym samym tygodniu kuzyn Alexa pokazał mu, jak wiele pracy włożył w The Elder Scrolls V: Skyrim, by sprawić, żeby gra zadziałała na jego komputerze. Wyglądało to na znak od niebios.

„Nie ja jeden jestem gotów zejść tak nisko, jak tylko się da, by zagrać" – powiedział.

Parę dni wcześniej Alex zainstalował na swoim komputerze Batman: Arkham Origins, ale (niespodzianka!) gra nie chodziła dobrze. Zaczął grzebać w ustawieniach skrywających się głęboko w trzewiach gry, tam, gdzie jej twórcy wolą, byś nie pchał swoich ciekawskich palców i udało mu się uczynić ją grywalną. W procesie prób i błędów Alex majstrował przy rozdzielczości gry, jakości tekstur, cieniowaniu i niezliczonych innych ustawienia, również tych ukrytych w plikach .ini i innych niedostępnych miejscach, z coraz lepszymi efektami. Nawet jeśli masz w tym sporo doświadczenia, nie zawsze wiadomo, co wywoła znaczące zmiany.

Rezultaty nie wyglądają ładnie, ale przecież nie o to chodzi. Możesz grać! „Odkryłem, że gdy gra zaczyna przypominać kompletne gówno" – powiedział Alex – „zaczynasz zwracać uwagę na inne rzeczy". Niektóre gry łatwiej „pogorszyć" niż inne i nie każda pozwala na takie eksperymenty. Takie pozycje jak Mad Max zaprogramowano tak, że przy jakiejkolwiek ingerencji gra zupełnie się sypie. Alex często czeka aż modderzy skrakują grę i odkryją przy tym nowe sposoby na zmianę wyglądu. Są też beznadziejne przypadki, jak Batman: Arkham Night, która w wersji na peceta trafiła do sklepów spartaczona: nie dało jej się uruchomić nawet na najpotężniejszym sprzęcie.

Reklama

„Można by powiedzieć, że to mój biały wieloryb" – powiedział Alex. „Jeszcze się nie poddałem. Nawet tyle czasu po premierze, cały czas nad nią pracuję. Bardzo niewiele brakuje mi, żeby rozkminić niektóre rzeczy, których inni zupełnie nie mogą rozgryźć… Ta gra spędza mi sen z powiek".

Jego ciężka praca została doceniona przez niemal 100 tys. subskrybentów na YouTube – tylu, że Alex zastanawia się, czy nie zacząć się utrzymywać tylko z tego. Na zlocie Gamescom w Niemczech, który miał miejsce w drugiej połowie sierpnia, podszedł do niego jego fan ze starymi częściami komputerowymi pod pachą i poprosił, żeby Alex je przetestował.

Jednak nie wszystkie spotkania na Gamescom były tak przyjemne. W pewnym momencie podeszli do niego programista i artysta, twórcy gry, którą właśnie testował. (Alex nie chciał ujawnić nazwy gry). Gdy zaczął tłumaczyć, czym zajmuje się na swoim kanale, programista wesoło kiwał głową.

Artyście jednak nie było do śmiechu.

„Główny artysta gapi się na mnie i mówi: »Dlaczego w ogóle chciałbyś coś takiego zrobić?«" – opowiada Alex. „Bo zapytałem go, czy można w jakiś sposób wyłączyć system oświetlenia. Tylko się na mnie popatrzył, z grozą w oku… Bardzo ciekawie jest natknąć się na taką dwoistość w ramach jednego zespołu. Niektórzy ludzie postrzegają swoje gry jako wycyzelowane dzieła sztuki i ciężko im przychodzi zaakceptować, że ktoś może do nich podchodzić w inny sposób, niż zakładali".

Reklama

Inni okazują się bardziej pomocni. Gdy fan poprosił Alexa, by ten rzucił okiem na Oddworld: New 'n Tasty, nową wersję Oddworld: Abe's Oddysee, twórcy gry nie tylko się do niego odezwali i dostarczyli egzemplarz gry, ale też powiedzieli mu o kilku ukrytych punktach dostępu do ustawień, których zawsze szuka na własną rękę.


Bądź z nami w realu. Polub nasz fanpage VICE Polska


Alex jest zdania, że taka praktyka powinna się stać bardziej powszechna. Jego filmy pokazują, że mnóstwo ludzi chce cieszyć się grami, ale nie może. Overwatch, na przykład, została specjalnie zaprogramowana do działania na tak wielu komputerach, jak to możliwe. Gdy pojawia się nowa gra, Alex studiuje ją, by dowiedzieć się, czego trzeba, żeby w nią zagrać. Był w szoku, gdy odkrył, jak niskie wymagania ma Overwatch.

Nikt o tym nie mówi. To zadziwiające" – powiedział. „Myślę, że temu właśnie gra zawdzięcza swoją część swojego sukcesu".

Nawet teraz Alex nie posiada potężnego peceta. Niedawno pożyczył mocniejszego laptopa od kolegi, ale tylko po to, żeby móc szybciej edytować filmy. Jego komputer nie ma procesora z górnej półki. Nie jest zbudowany z myślą o wirtualnej rzeczywistości. Alex uważa, że czyny mówią głośniej, niż słowa i stara się zmienić oczekiwania ludzi.

„Nie pamiętam już, kto mi to powiedział" – wspomina – „ale był taki jeden twórca, który mówił, że kreuje swoje dzieła dlatego, że sam chce zobaczyć, co z tego wyjdzie. Nie sądziłem, że ktoś w ogóle zwróci na to uwagę".

100 tys. subskrypcji na jego kanale zdaje się wskazywać, że Alex podąża w dobrym kierunku. Choć gejming na peceta jest reklamowany jako technologicznie górująca alternatywa dla konsoli, dostosowywanie sprzętu do osobistych wymagań może oznaczać diametralnie różne rzeczy. Jeden odpali grę w rozdzielczości 4K i z płynnością rzędu 120 klatek na sekundę. Drugi celowo sprawi, że będzie wyglądała jak gówno, byle tylko móc w nią zagrać.