FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Działkę na Księżycu sprzedam tanio

Zostać właścicielem planety jest o wiele łatwiej niż wam się wydaje. Wystarczy rzut oka na mapę astronomiczną, wybór odpowiadającej wam planety lub księżyca (ja skusiłabym się na jakąś z pierścieniem – crème de la crème naszego układu słonecznego) i...

Dennis M Hope, właściciel Księżyca.

Zostać właścicielem planety jest o wiele łatwiej niż wam się wydaje. Wystarczy rzut oka na mapę astronomiczną, wybór odpowiadającej wam planety lub księżyca (ja skusiłabym się na jakąś z pierścieniem – crème de la crème naszego układu słonecznego) i ogłoszenie wszystkim wokół, że bierze się ją w posiadanie. To trochę tak jakby powiedzieć jakiemuś facetowi w barze, że piwo, które właśnie kupił, należy do ciebie „bo tak”, tyle że bezpieczniej, bo w przestrzeni kosmicznej nikt wam za to nie przylutuje.

Reklama

Pochodzący z Ameryki Dennis M Hope stosuje właśnie tę metodę; dzięki niej jest obecnie władcą Księżyca, Marsa, Wenus, Merkurego i Io (jednego z księżyców Jowisza). Gdy zaczynał, był bez grosza przy duszy, ale szybko nauczył się czerpać zyski ze swojego hobby: najpierw zwraca się do ONZ o potwierdzenie jego tytułu własności do danej planety, po czym dzieli ją na działki i wystawia je na sprzedaż. Jest to chyba najlepszy model biznesowy o jakim słyszałam (oczywiście oprócz piramid finansowych, które rządzą) – dość powiedzieć, że od 1995 roku Dennis utrzymuje się wyłącznie z handlu działkami w kosmosie.

Gdy mój ojciec dostał w tym roku na urodziny kawałek ziemi na Księżycu od należącej do Dennisa firmy Moon Estates, przypomniałam sobie, że nieraz już słyszałam o podobnych prezentach; za każdym razem moją reakcją była myśl „co za bzdura, jak ktoś może być właścicielem Księżyca?”. Tym razem postanowiłam jednak zbadać sprawę u źródła i zadzwoniłam do Dennisa.

Wydane ojcu autorki zezwolenie na lądowanie na Księżycu.

VICE: Cześć, Dennis. W jaki sposób stałeś się właścicielem Księżyca i na jakiej podstawie handlujesz znajdującą się tam ziemią?

Dennis M Hope: Wszystko zaczęło się w 1980 roku; akurat rozwodziłem się z żoną i byłem bez pieniędzy. Pomyślałem sobie, że byłoby inaczej gdybym miał jakąś ziemię. Wyjrzałem przez okno, spojrzałem na Księżyc i pomyślałem sobie: „o kurde, ale dużo ziemi!”. Poszedłem więc do biblioteki i zajrzałem do Traktatu o Przestrzeni Kosmicznej z 1968 roku; tak jak się spodziewałem, Artykuł 2. stwierdzał, że „żaden naród nie może sobie z góry przywłaszczyć żadnego ciała niebieskiego ani sprawować nad nim kontroli”. Innymi słowy, była to ziemia niczyja.

Reklama

Jak zatem wszedłeś w jej posiadanie?

Sporządziłem pismo informujące, że biorę w posiadanie Księżyc oraz pozostałe osiem planet wraz z ich księżycami, i wysłałem je do Organizacji Narodów Zjednoczonych, zaznaczając przy tym, że zamierzam podzielić je na działki i handlować nimi. Napisałem im też, że jeśli mają jakieś obiekcje natury prawnej to niech je przedstawią.

Czy ktoś ci odpisał?

Nie, nie dostałem żadnej odpowiedzi. Niech się wstydzą! Żaden kraj nigdy nie próbował podważyć mojego prawa własności do tych dóbr, tyle na ten temat. Wielu ludzi twierdzi, że moje działania są bezprawne, ale to tylko ich zdanie.

Ile ziemi udało ci się sprzedać do tej pory?

To moja jedyne źródło dochodu od 1995 roku; wtedy zająłem się tym na poważnie. Jak dotąd sprzedaliśmy 611 milionów akrów ziemi na Księżycu, 325 milionów akrów na Marsie oraz łącznie 125 akrów na Wenus, Io (jednym z księżyców Jowisza) i Merkurym

Dennis przy swojej mapie Księżyca. Na czerwono zaznaczone są działki, które udało mu się już sprzedać. 

Kto kupuje działki w kosmosie?

Wszyscy. Naszym najmłodszym klientem był noworodek z Niemiec, a najstarszym 97-latek. Wśród naszych klientów są politycy z całego świata, w tym trzech byłych prezydentów USA – Jimmy Carter, Ronald Reagan i George W. Bush. Nie kupili ich bezpośrednio – w przypadku Cartera i Reagana transakcji dokonali ich sekretarze, a George W. Bush dostał swoją działkę w prezencie od jednego z naszych klientów. Mamy klientów w 193 krajach na Ziemi i jesteśmy bardziej znani niż Międzynarodowa Unia Astronomiczna.

Reklama

Szczerze mówiąc, nie wiedziałam o istnieniu tej instytucji dopóki jej sobie przed chwilą nie zgooglowałam. Jak duże są działki, którymi handlujesz i ile kosztują? Czy są w miarę tanie?

Nie wiem, po ile dokładnie sprzedaje je nasza brytyjska filia, czyli Moon Estates. W USA najmniejsza działka jaką mamy w ofercie ma powierzchnię 1 akra, a największa, zwana przez nas „działką kontynentalną”, ma powierzchnię 5.332.740 akrów i kosztuje 13.331.000 dolarów (42.041.975 złotych). Jak dotąd nie sprzedaliśmy jeszcze ani jednej takiej działki, ale za to sprzedaliśmy wiele parceli o powierzchni 1.800 i 2.000 akrów. Już 1.800 dużych korporacji kupiło od nas działki pod inwestycję, w tym sieci hotelowe Hilton i Marriott.

Czy kupujący działki pod inwestycję naprawdę zamierzają coś na nich zbudować, czy to tylko taka moda?

Jeśli jako modę rozumiemy „coś wyjątkowego i nowego, produkowanego masowo w ograniczonym zakresie”, to można tak powiedzieć. Nie mam nic przeciwko temu określeniu. Z naszych danych wynika, że 17 procent naszych klientów kupuje od nas działki, ponieważ jest to modne. Jednocześnie 42 procent klientów rejestruje je, co oznacza, że podchodzą do sprawy bardziej poważnie. Do tego dochodzą oczywiście wspomniane wcześniej duże korporacje, które kupują od nas działki pod inwestycję.

Czy któryś z nabywców wszedł już w fazę planowania inwestycji?

Jak dotąd nie, ponieważ wciąż brak dogodnych możliwości podróżowania na miejsce i z powrotem.

Reklama

Kopia Księżycowej Konstytucji oraz list, jaki otrzymują nabywcy ziemi na Księżycu.

Ach tak. A jak zamierzasz chronić tych wszystkich dóbr?

W 2001 roku dostałem 163.000 emaili od klientów w tej sprawie. Ostatecznie postanowiliśmy ustanowić demokratyczną republikę, którą nazwaliśmy „Rządem Galaktycznym”. Napisanie konstytucji zajęło nam trzy lata. Opublikowaliśmy ją w internecie w marcu 2004 roku; mieliśmy wówczas 3,7 miliona właścicieli działek i 173.562 głosy ze ratyfikacją dokumentu. Jesteśmy zatem w pełni konstytucyjnym, suwerennym narodem. Obecnie utrzymujemy stosunki dyplomatyczne z 30 państwami na Ziemi. Staramy się, by jak najwięcej ziemskich rządów uznało nasze istnienie, ponieważ naszym celem jest członkostwo w Międzynarodowym Funduszu Walutowym.

Poważnie?

A jak. Choć nie jesteśmy położeni na Ziemi, mamy własną walutę. Nasz rząd jako jedyny dysponuje rzeczywistym zabezpieczeniem swojej waluty; są nim zasoby helu-3 zalegające na powierzchni Księżyca. W naszym skarbcu znajduje się obecnie równowartość 6 kwadrylionów dolarów w tym izotopie.

Co za bogactwo. Przy tobie Carlos Slim to nędzarz. Czy technicznie rzecz ujmując każda próba lądowania na Księżycu wymaga twojego zezwolenia?

Nie, ponieważ traktat, na mocy którego uzyskałem prawo własności do tych dóbr, stwierdza również, że „wszystkie ziemskie narody mają prawo do eksploracji”. Jeśli zatem jakiś ziemski rząd chce sobie poeksplorować, droga wolna. Nie zgadzamy się natomiast na próby wznoszenia trwałych budowli na ciałach niebieskich, ponieważ do takich czynności wymagane jest prawo własności do danej działki.

Reklama

Co będzie jeśli za sto lat wznoszenie budowli na Księżycu stanie się możliwe?

W 2008 roku Rząd Galaktyczny opatentował pierwszy w historii projekt napędu antygrawitacyjnego. Statek wyposażony w taki napęd mógłby pokonać odległość dzielącą Ziemię od Księżyca w ciągu 30 minut. Przewidujemy, że kwestia ta zostanie rozwiązana od strony praktycznej w ciągu najbliższych trzech do pięciu lat, mamy zatem nadzieję, że do 2020 roku rozpocznie się budowa pierwszego miasta na Księżycu.

Flaga Rządu Galaktycznego.

Łał. Jak będzie ono wyglądać?

Zakładamy, że będzie to zamknięta czterościenna piramida o boku podstawy długości trzech kilometrów, wysokości 2,5 kilometra i powierzchni 5.760 kilometrów kwadratowych. Pierwsze dwa poziomy będą zajęte pod uprawy i hodowlę zwierząt. Uprawy oraz pochłaniacze tlenu zapewnią wystarczający zasób powietrza. Wszystko będzie w pełni bezpieczne, a wszystkie rozwiązania zostaną przetestowanie przed zasiedleniem miasta. Nasi ludzie już nad tym pracują.

Czy miasto to stanie się siedzibą twojej firmy?

Będzie tam mogło mieszkać ok. 70.000 ludzi, więc każdy ziemski rząd będzie miał tam swoje przedstawicielstwo. Będą tam też restauracje, szpitale i teatry – wszystko to, co mamy w miastach na Ziemi.

Ambitny plan. Czy uprawiany przez ciebie handel ziemią na Księżycu spotkał się z jakimś znaczącym sprzeciwem?

Oczywiście niektórzy reagują negatywnie, ale w większości odzew jest bardzo pozytywny. Zajmuję się tym od 32 lat i w tym czasie tylko sześć osób zażądało ode mnie zwrotu pieniędzy. Mam obecnie ponad 6.011.000 klientów, z czego można wysnuć wniosek, że większość ludzi jest bardzo zadowolona ze współpracy z nami. Przecież gdyby nikt nie chciał kupować działek w kosmosie musiałbym już dawno zamknąć interes.

Co racja, to racja, Dennis. Dzięki!

Zobacz też:

Kąpielisko dla kapibar
Moja wagina jest brzydka
Zjadłam zęby na kutasach