Brukselski Babilon: Zobacz, co o życiu w stolicy UE mówią jej mieszkańcy

FYI.

This story is over 5 years old.

Europa

Brukselski Babilon: Zobacz, co o życiu w stolicy UE mówią jej mieszkańcy

Urzędnicy, lobbyści i dziennikarze opowiadają jak na spowiedzi o seksie, pieniądzach i zakulisowych politycznych rozgrywkach w głównej siedzibie europejskich władz

Tekst pierwotnie ukazał się na VICE UK

Własny system podatkowy, niezrozumiały żargon i dziwne obyczaje — brukselska siedziba władz UE to prawdziwe państwo w państwie. Nasi „samozwańczy, z niczego nierozliczani" (poddani ścisłej kontroli, demokratycznie wybierani) eurowłodarze, których tak bardzo chce zniszczyć Janusz Korwin Mikke, mają swoje poglądy i wewnętrzne struktury tak samo, jak każda inna społeczność.

Reklama

Odległa od Warszawy o dzień jazdy samochodem lub dwie godziny lotu stolica Belgii jawi się często jako egzotyczna, nieznana kraina. W gorączce ostatnich dni przed referendum, w którym Brytyjczycy zadecydują, czy chcą opuścić UE, obraz ten staje się jeszcze mniej wyraźny.

Chcieliśmy się dowiedzieć, co tak naprawdę dzieje się w tej paneuropejskiej wersji Mordoru, więc poprosiliśmy kilku tamtejszych orków (pracowników organizacji pozarządowych, dziennikarzy, urzędników, lobbystów i konsultantów), by opowiedzieli tak szczerze, jak tylko potrafią o pokusach i zasadzkach Eurobabilonu. Poniżej znajdziesz ich odpowiedzi, anonimowe i przemieszane, ale cytowane dosłownie.

PIENIĄDZE

„Jeśli jesteś zatrudniony w Komisji jako stagiaire, stażysta, zazwyczaj pracujesz na krótkoterminowej umowie, a kieszeń świeci pustkami. Jednak gdy awansujesz na fonctionnaire — pełnoetatowego publicznego funkcjonariusza — zarobki idą w górę. Zaczynasz od około 4500 euro miesięcznie, a czynsze w Brukseli nie bolą".

„Urzędnik średniego szczebla, powiedzmy AD12, który spokojnie można osiągnąć jeszcze przed trzydziestką, wyciąga około 14 tysięcy miesięcznie. Większość głów państw zarabia mniej. To aż nadto starczy na mercedesa dla niego i dla niej, zwłaszcza że eurokratów obowiązuje specjalna stopa podatkowa w wysokości 12,5%. Wewnątrz kompleksu europarlamentu znajduje się nawet centrum handlowe, które dla dyplomatów oferuje dziesięcioprocentowe zniżki".

Reklama

„Gdzie indziej przeciętny urzędnik mógłby posłać wszystkie czworo swoich dzieci do prywatnych szkół, zamieszkać wygodnie na przedmieściach i korzystać ze wszelkich uroków dostatku? Nazywają to złotą klatką. Chcieliby odejść, ale uzależnili się już od tego trybu życia".

„Jeśli nie pracujesz bezpośrednio dla Komisji, najbardziej wkurzające są belgijskie podatki, które zabierają ci około 50% wypłaty. Czyli nawet jeśli udało ci się wyciągnąć 3000 euro, cóż, w kieszeni zostanie ci tylko 1500. Mnóstwo ludzi zamieszkujących obrzeża tego eurocyrku ledwo wiąże koniec z końcem".

SEKS

„Jak wszędzie, gdzie mieszają się różne narodowości, sporo tu przygodnego seksu. Pod tym względem Bruksela jest jak letni obóz — jak jeden wielki Erasmus. Ludzie z wielu krajów, przeważnie single, przyjeżdżają tu tylko na parę lat albo miesięcy. Wszyscy mają podobne wykształcenie i lubią sobie czasem wypić — nic dziwnego, że w rezultacie pieprzą się jak norki. Oczywiście sytuacja zmieniła się nieco wraz z pojawieniem się Tindera. Nie trzeba już tyle przesiadywać w barach".

„Brukseli jest jak mała wioska — wszyscy się tu znają i mało co się ukryje. Słyszy się mnóstwo historii o europarlamentarzystach, którzy udzielają się na Tinderze, mimo że mają rodziny. Poza tym jednej rzeczy nie da się uniknąć (i mówię to z własnego doświadczenia): w końcu na oficjalnym spotkaniu natrafisz na kogoś, z kim tydzień wcześniej uprawiałeś seks, albo jeszcze gorzej — może się okazać, że to twój nowy szef".

Reklama

PLUX

„O Placu Luksemburskim (fr. Place du Luxembourg) w Brukseli krążą legendy. Pełno przy nim różnych barów, a w dodatku to dwa kroki od europarlamentu, więc właśnie tam chodzą się napić wszyscy, którzy zaczynają tu pracować. Po paru latach uczysz się omijać to miejsce z daleka i jeśli już zdarzy ci się tam zawędrować, robisz to »ironicznie«, albo szukasz łatwych zdobyczy pośród stażystów".

„Najwięcej dzieje się w czwartek wieczór, a nie w piątek. Czasem robi się taki tłok, że policja przekierowuje publiczny transport na inne trasy. W piątek rano wszyscy europosłowie wracają do swoich krajów, więc szef nie zobaczy, że przyszedłeś do pracy na potwornym kacu. To naprawdę dziwna mieszanka seksu, interesów i dyplomacji. Ludzie wymieniają się tu wizytówkami przy drinkach".

„W ciągu ostatnich lat w miejsce tradycyjnych, nadętych kaprali UKIP (Partia Niepodległości Zjednoczonego Królestwa) zaczęła przysyłać młodych, dość ostro pijących chuliganów, więc jeśli na Plux jest jakaś rozróba, można w ciemno obstawiać, że bije się ktoś z UKIP".

„Jednej rzeczy do końca nie rozumiem: w każdym barze musisz zapłacić 50 eurocentów, żeby się wysikać".

STEREOTYPY

„Narodowe stereotypy niestety często się sprawdzają. Niemcy pracują jak maszyny. Większość włoskich europosłów tylko się opieprza. Rzadko kiedy spotkasz w biurze Rumuna albo Bułgara — dzień w dzień już o pół do piątej tankują w barach przy Plux".

POCHODZENIE

„Praktycznie każdy, kto tu przyjeżdża, w szkole siedział w pierwszej ławce i wyrywał się do odpowiedzi. Wszyscy mają ukończone przynajmniej dwa kierunki studiów i dyplomy z bardzo specjalistycznych dziedzin, taklich jak europeistyka, federalizm, albo biurokracja".

„Sporo eurokratów wywodzi się z LSE (London School of Economics) i ENA (Ecole Nationale d'Administration). Chirac, Hollande, de Villepin, Juppé, nawet komisarz UE Pierre Muscovici — wszyscy chodzili do ENA".

Reklama

„Prawdziwa brukselska elita kształci się w Kolegium Europejskim w Brugii. Niemal nie sposób tam się dostać. 200 najlepszych, zdecydowanych na karierę w UE absolwentów różnych uczelni spędza razem rok w małym miasteczku, w którym nie ma nic do roboty oprócz picia i seksu. W rezultacie kształtuje się bardzo zżyta, elitarna grupa — jak jedna wielka kazirodcza rodzina. Wszyscy później robią wielkie kariery i znają się aż zbyt blisko".

„Prawie każdy ma tu zbyt wysokie kwalifikacje. Kierowniczych posad jest stosunkowo niewiele, zwłaszcza w porównaniu do tysięcy chętnych. Mnóstwo ludzi, którzy ukończyli najlepsze europejskie szkoły, zajmuje się wydawanie fiszek na konferencjach, dopóki na górze nie zwolni się jakieś miejsce i będą mogli wspiąć się na kolejny szczebel urzędniczej drabiny. A to może trwać całymi latami".

PRACA

„Tak, często zajmujemy się bardzo nudnymi, technicznymi rzeczami, ale to żadne odkrycie. Tak naprawdę liczy się gra. 20 000 ludzi pracujących przy Komisji, 5000 w Parlamencie, do tego kolejne 20 000 lobbystów — wszyscy uwikłani w jedną wielką grę wpływów, ciasno splątane sfery władzy i targów. Nic nie może się z tym równać".

„Jeśli chcesz się dorobić, ale nie narobić, startuj do któregoś ze stowarzyszeń handlowych. Mam znajomego, który zarządzał PR-em przemysłu margarynowego. Raz na jakiś czas piszesz parę sprawozdań, od wielkiego święta idziesz na spotkanie i pukasz w niemalowane drewno, żeby w legislacji nic się nie zmieniło".

Reklama

Bruksela nocą (fot. Doc Searls)

PRZEMIANA W TUBYLCA

„W większości wypadków nadchodzi taki moment — zazwyczaj po dwóch, trzech latach — kiedy trzeba dokonać wyboru. Jesteś już na drabinie kariery, ale utknąłeś w systemie, gdzie awans postępuje w geologicznym tempie. W zasadzie wszyscy czekają, aż jakiś sześćdziesięcioletni eurokrata umrze albo przejdzie na emeryturę, żeby przesunąć się o oczko w górę. Jeśli ktoś dojdzie do wniosku, że to dla niego zbyt nudne, szuka sobie innej pracy. Jeśli nie, to pewnie zostanie już na dobre. Można się tu naprawdę nieźle urządzić, zwłaszcza gdy przybędzie ci parę lat i zacznie cię pociągać perspektywa rodziny, dzieci i drobnomieszczańskiego życia. Mają tu świetne szkoły. Do lekarza możesz się dostać jeszcze tego samego dnia. Na przedmieściach też jest bardzo przyjemnie. Same wygody".

O BELGACH

„Belgowie to doprawdy odrażający ludzie. Powinni zniknąć z powierzchni ziemi. Pośród europejskich narodów nie znajdziesz większych fatalistów i miernot. W filmie Lawrence z Arabii jest taka scena, kiedy książę Feisal mówi »Tak zostało napisane« i to właśnie kojarzy mi się z Belgami. Jeśli coś się dzieje, to dlatego, że taka jest procedura, która musi swoje potrwać. Nie dziwi mnie, że belgijska obsługa klienta jest najgorsza na całym kontynencie".

„Uwielbiam Belgów. Mam we Flandrii wielu dobrych przyjaciół. Trochę mi zajęło, żeby się na nich poznać, ale to naprawdę przyjaźni i uroczy ludzie. Bardzo otwarci i gościnni. Prowadzą bujne życie towarzyskie. Sporo podróżują, więc mają otwarte głowy. Dzięki temu łatwo się z nimi zakolegować".

Reklama

Wiedz, komu ufać. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


CO NA TO BELGOWIE

„Widać wyraźny rozdział między urzędnikami Unii a zwykłymi mieszkańcami. Rzadko się zdarza, żeby ktoś miał więcej niż jednego, góra dwóch belgijskich znajomych".

„Brukselczycy bez przerwy narzekają na Unię. Zawsze ich uwierało, że pracownicy UE nie płacą podatków jak wszyscy. Poza tym za każdym razem, gdy w mieście jest jakieś duże polityczne wydarzenie, trzeba zamykać ulice. Gdy przyjechał Obama, cała Bruksela stanęła na tydzień, a w gazetach pojawiło się mnóstwo felietonów, które przekonywały, że gdyby nie europarlament ludzie w końcu mogliby bez przeszkód zająć się pracą. Fajnie, tylko jaką pracą? W Belgii i tak jest duże bezrobocie. Bez UE byłoby jeszcze gorzej".

Reszta tekstu na kolejnej stronie

JĘZYK

„Francuski już nie jest pierwszym językiem UE. Kiedyś był, ale od czasu przyłączenia do Unii krajów Europy Wschodniej całkowicie wyparł go angielski".

„Właściwie to nie jest do końca angielski — raczej jego globalna odmiana okraszona francuskimi i niemieckimi słowami, a do tego mnóstwo żargonu, np. jeśli idziesz się z kimś spotkać, mówisz po prostu, że masz »bilaterala«, a na stażystów mówimy z francuska »stagiaire«. I tak dalej".

Piwo (fot. Neil Turner)

NOCNE ŻYCIE

„Od pewnego czasu widać dużą poprawę. Jeszcze cztery lata temu miasto nocą wyglądało na wymarłe. Dziś można znaleźć naprawdę sporo undergroundowych imprez, poza tym w Belgii istnieje bardzo rozbudowana scena electro, zwłaszcza we Flandrii, a to tylko godzina jazdy pociągiem z Brukseli".

„O fajnych imprezach dowiadujesz się zazwyczaj pocztą pantoflową. Jeśli chodzisz po klubach na chybił trafił, nie powinieneś spodziewać się dobrej zabawy".

Reklama

„Z narkotyków przeważa zioło i koks. Mało kto bierze MDMA".

PLEMIONA

„Francuzi zazwyczaj siedzą we własnym sosie. Istnieje coś w rodzaju północnoeuropejskiej wspólnoty, do której należą Brytyjczycy, Holendrzy, Szwedzi i Niemcy. Hiszpanie i Włosi tworzą wielkie towarzyskie grupy — może się zdarzyć, że na domówce prawie wszyscy goście są z Włoch lub Hiszpanii i gdy całym stadem wychodzą, impreza właściwie się kończy".

„Ogólnie rzecz biorąc, wszyscy chętnie nawiązują międzynarodowe znajomości — trzeba pamiętać, że to zdeklarowani federaliści. Przyjechali tu właśnie po to, żeby poznawać ludzi z innych krajów — na sali konferencyjnej albo w łóżku".

KONTAKTY

„W Brukseli cały czas trzeba nawiązywać nowe kontakty. Nie możesz pozwolić, żeby ludzie nie łączyli twojej twarzy z nazwiskiem. Non stop chodzisz na śniadania, fajfy i wieczorne drinki, lancze, brunche i obiady, no i oczywiście niezliczone konferencje. Na podorędziu zawsze masz tanie białe wino i pomarańczowy sok z kartonu".

„Pracowałem kiedyś dla firmy lobbingowej przy imprezie, na której serwowano cały wachlarz wyrobów z wieprzowiny różnym europosłom i komisarzom, w tym kilku ważnym figurom. W ten sposób lobbyści zdobywają tzw. miękką siłę. Nawet jeśli w danej chwili nie mają do urzędników żadnej sprawy, to kontakty i znajomości mogą się kiedyś przydać, np. Gdy Unia spróbuje obniżyć dopuszczalną ilość kości i chrząstek w znormalizowanej europejskiej kiełbasie".

Reklama

MEDIA SPOŁECZNOŚCIOWE

„Przez to, że tak wiele osób ma w zasadzie tę samą pracę, którą w dodatku może wykonywać każdy z ich wykształceniem, każdy próbuje się jakoś wyróżnić. W takiej sytuacji bardzo przydatne okazuję się media społecznościowe. Zazwyczaj najbardziej aktywni w Internecie są ci, którzy dopiero co przyjechali do Brukseli. Często nie mają jeszcze zbyt wiele do roboty, więc całą energię wkładają w swoje profile na Twitterze i Facebooku".

„Prawdę mówiąc, to straszna nuda. Każdy po prostu udostępnia wypowiedzi komisarzy i poglądy eurodeputowanych. Wazelina leje się strumieniami".

Nigel Farage, europoseł z ramienia UKIP, partii nawołującej do Brexitu z taksówkarzem w Ramsgate w Wielkiej Brytanii (fot. Gareth Fuller / PA Wire)

BREXIT

„Oczywiście dużo się o tym rozmawia, ale nikt raczej nie jest zaskoczony. Od lat było wiadomo, jak ambiwalentne uczucia Brytyjczycy żywią wobec UE. Prawdę mówiąc, wiele osób uważa, że Wielka Brytania powinna odejść. Bez niej w końcu będzie można się zabrać za tworzenie zjednoczonej, federalnej Europy".

„Ludzie drą sobie włosy z głowy, gdy wspomnieć o stanowisku Wielkiej Brytanii".

„To, co mnie najbardziej ciekawi w razie wyjścia Brytanii z UE, to co będzie z tymi wszystkimi Brytyjczykami zatrudnionymi w Komisji? Z dnia na dzień staną się obcokrajowcami, ale czy to znaczy, że nie będą mogli lub nie powinni dalej tam pracować? Podejrzewam, że dostaną od Unii ogromne odprawy".

„Wszyscy są bardzo zaniepokojeni".

„Podejrzewam, że ogólnie rzec biorąc, nie będzie żadnej dramatycznej zmiany. Będziemy mieli dwa lata, żeby uporać się z wszystkimi procedurami, a potem Wielka Brytania i tak będzie potrzebowała stałych delegacji przy europarlamencie i KE".

ZJEDNOCZONA EUROPA

„Wydaje mi się, że większość z tych, którzy przyjeżdżają tu do pracy, to idealiści pełni marzeń o Zjednoczonej Europie, głodni nowych znajomości i doświadczeń. Z czasem dociera do nich jednak proza życia i stają się odrobinę zgorzkniali".

„Ludzie przeważnie uważają, że robią coś pożytecznego, mimo wszystko. Poza tym nikomu nie uśmiecha się szukać alternatywy dla UE, jakakolwiek by była".