FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

​Wargi Wenus z Ustki

"Mamy również (z tym, że nie tylko my jako nacja, ale i świat w ogóle) problem z erotyzmem. A ponieważ jest to bardzo silny motywator i zasadniczo esencjonalna energia życiowa, stan taki uważam za godny pożałowania" - awantura o wargi

Polska roku Pańskiego 2015. Łagodna bryza bałtyckiego przednówka zwiastuje mieszkańcom wybrzeża żniwa sezonu letniego. Kołobrzescy pracownicy sanatoriów leniwie krochmalą koronkową pościel w oczekiwaniu na najazd niemieckich emerytów, a urzędnicy z Władysławowa ustawiają dmuchane palmy w strategicznych miejscach miasta, by działały ożywczo dla lokalnej turystyki. Będzie gotowana kukurydza, orzeszki w karmelu i „lody, lody dla ochłody". Będzie karaoke, lane piwo w plastikowych kubkach i biżuteria świecąca po zmroku.

Reklama

Mieszkańcy Słupska nieśmiało opuszczają schrony, zdziwieni, że miasta nie zalał potop po objęciu urzędu prezydenta przez człowieka-geja. Daleko na wschód, na Westerplatte, monumentalny Pomnik Obrońców Wybrzeża jak stał, tak stoi, obrastając mchem i szarym smogiem ojczystej martyrologii.

Do burmistrza Ustki trafia projekt instalacji, która mogłaby stanąć w miejscowym porcie. Mieszkańcy nie pozostają obojętni.

„Projekt Usta" to część koncepcji „Park Sztuki" zainicjowanej przez Bałtycką Galerię Sztuki Współczesnej w Słupsku. Pomysł zakłada działania na terenie miasta i okolic z udziałem artystów z Polski i ze świata. Do współpracy zaproszony został Maurycy Gomulicki, grafik, fotograf, autor instalacji i krótkich form filmowych, absolwent warszawskiej ASP. Jego projekt to czerwona, trzymetrowa rzeźba składająca się z trzech ustawionych wertykalnie, połączonych ze sobą stylizowanych ust, przytwierdzonych do dna zbiornika i wystających ponad taflę wody.

Polimerobetonowe wykonanie rzeźby miało zwiększyć jej odporność na warunki atmosferyczne i ograniczyć częstotliwość ewentualnych prac konserwatorskich. Miasto nie poniosłoby kosztów związanych z wykonaniem dzieła. Jak mówi sam autor to „lekki, prosty obiekt o wdzięcznym kształcie, który odpowiednio wyeksponowany ma szansę stać się kolejnym, obok Syrenki, usteckim landmarkiem". Zdaniem Edyty Wolskiej, dyrektor Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku, to dobry sposób na promocję kurortu.

Reklama

Do realizacji wizji najprawdopodobniej jednak nie dojdzie, bo pomysł wzbudził liczne sprzeciwy mieszkańców. Na facebookowym profilu „Ustka – uzdrowisko w morskim stylu" pod wizualizacją rzeźby pojawiła się fala krytyki. Komentatorzy są onieśmieleni faktem, że praca przypomina im formą waginę. Dlaczego nie chcą w porcie trzymetrowej cipki? Tego nie wyjaśniają.

„Proponuję rzeźbę będącą rodzajem minimalistycznego „Światowida"

Burmistrz Ustki postanowił pomóc wstydliwym mieszkańcom w ekspresji i umożliwił przelanie wstrętu mailowo bądź telefonicznie. Bałtycka Galeria Sztuki Współczesnej proponuje konsultacje społeczne i cykl edukacyjny dotyczący idei „Parku Sztuki" oraz sztuki w przestrzeni publicznej, lecz jak przyznaje artysta, w związku z zaistniałą sytuacją „Projekt Usta" nie będzie dalej forsowany.

O komentarz poprosiliśmy artystę, autora Ust, Maurycego Gomulickiego.

VICE: Jaki był zamysł podczas projektowania instalacji dla Ustki? Czy spodziewał się Pan reakcji mieszkańców?
Maurycy Gomulicki: Kiedy poproszono mnie, żebym zaproponował jakąś "interwencję artystyczną" w przestrzeni publicznej Ustki, bardzo się ucieszyłem. Przyjeżdżałem tu z dziadkami jako mały chłopaczek w połowie lat 70. Dziwna nazwa – zawsze zastanawiałem się o jakie właściwie chodzi tu ustka? Z tych wyjazdów wbrew pozorom najlepiej zapamiętałem nie tyle samo morze, co różne detale: blaszaną latarnię morską – lampkę nocną projektującą kolorowe refleksy, którą w sklepie z pamiątkami zafundowali mi dziadkowie, gumowego King-Konga ściskającego topornie wykonaną plastikową naguskę, którego nie chcieli mi kupić, no i te wszystkie śliczne panie na plaży i deptaku. Już we wczesnej młodości zmysłowe, wyestetyzowane kobiece piękno działało na mnie bardzo silnie, mimo iż kompletnie jeszcze nie wiedziałem jak to się je i nie wyobrażałem sobie nawet ile komplikacji ta fascynacja rusałkami spowoduje w moim dorosłym życiu. Tak czy siak plażowiczki jawiły mi się jako istoty cudowne, prawdziwe motyle – lato i wakacje sprzyjają urodzie i żadne niedostatki czy zgrzebność socjalistycznej rzeczywistości nie były w stanie popsuć tego stanu rzeczy.

Reklama

„Projekt Usta" jest więc swoistym uśmiechem do pewnego fantomu migoczącego we wspomnieniach z dzieciństwa. Powstał on tyleż wobec słownej igraszki, co w wyniku fascynacji pewną szczególną, unikalną kondycją kurortu – miejsca na wpół uśpionego przez trzy czwarte roku, by w czasie sezonu ulec radykalnej metamorfozie: zakwitnąć i na dwa-trzy miesiące stać się pulsującym życiem ośrodkiem zabawy i wypoczynku. Jest to teatrum o tyle szczególne, że aktorami są tu sami widzowie a nadzieja na przeżycie romantycznej, zmysłowej przygody jest dlań, zwłaszcza gdy jest się młodym, esencjonalna i to ona w dużej mierze determinuje wakacyjne scenariusze. Poświęciłem już zresztą tej kwestii inną, bardziej niesforną realizację „Relax&Luxus" prezentowaną dwa lata temu w sopockiej marinie.

Zaprojektowałem dwa warianty „Ust" i jeszcze jedną alternatywną propozycję – rzeźbę przedstawiającą przeskalowaną „Plażową Piłkę". Kurator i dyrektorka galerii wybrali projekt, który Pan zna, i który również był moim zdecydowanym faworytem. W tym konkretnym wypadku zdecydowałem się na swoistą igraszkę: zabawę z samą nazwą kurortu. Interesowało mnie zrealizowanie obiektu, który byłby lekki i wdzięczny. Chciałem, żeby była to rzeźba semi-abstrakcyjna, o jednocześnie dużym potencjale zmysłowym, co uważam za zasadne w kontekście wakacyjnych dynamik: pokus i nadziei, jakie generuje doświadczenie plaży. Pisałem o tym szerzej w przy okazji odsłony projektu „Relax&Luxus".

Reklama

Maurycy Gomulicki, „Relax&Luxus"

Nie spodziewałem się takiej reakcji. Nie spodziewałem się również, że temat zostanie publicznie podany w taki sposób – praktycznie z dnia na dzień rozpętała się burza, a informacja o projekcie dotarła tak do społeczności, jak do mediów w formie szczątkowej, bez konsultacji ani ze mną, ani z kuratorem projektu czy dyrektor galerii.

Czy takie napięcia społeczne są dla Pana interesujące? Czy uważa je Pan za proces w pracy dzieła?
Interesuje mnie tyleż gloryfikacja, co oswajanie ludzi z kwestią przyjemności i zmysłowości, które w naszej kulturze są mocno zdeprecjonowane i zaniedbane. Napięcia ani skandale nie sprzyjają temu celowi. Skandal generalnie nie interesuje mnie jako narzędzie działania – jak już miałem okazję podkreślać, uważam, że jedynym wymiarem, w jakim spełnia jakąś pozytywną funkcję jest manifestowanie istnienia danego problemu. Ostatecznie jednak prowokuje zwykle eskalację konfliktu bardziej niż cokolwiek innego.

Dlaczego sztuka w przestrzeni publicznej budzi w Polsce kontrowersje?Jesteśmy krajem mocno konserwatywnym więc z reguły jakakolwiek zmiana budzi tu sprzeciw. Jako nacja najłatwiej i najsilniej integrujemy się na poziomie sprzeciwu właśnie, a taki sposób budowania więzi i tożsamości, mimo iż do pewnego stopnia uzasadniony historycznie, nie jest czymś, co mogłoby mnie cieszyć. Podobna postawa odbija się niewątpliwie również na recepcji wszelkich niekonwencjonalnych działań artystycznych.

Reklama

Mamy również (z tym, że nie tylko my jako nacja, ale i świat w ogóle) problem z erotyzmem. A ponieważ jest to bardzo silny motywator i zasadniczo esencjonalna energia życiowa, stan taki uważam za godny pożałowania. Jest to pewien paradoks, gdyż żyjemy w czasach szczególnych: niezwykle rozpasanych w sferze wirtualnej, a jednocześnie ogromnie pruderyjnych na poziomie oficjalnym. Hipokryzja jest czymś szalenie przygnębiającym. Moja rzeźba niewątpliwie ma charakter erotyczny i to nie tylko waginalny ale (jak każdy totem, menhir czy generalnie obiekt wertykalny) również falliczny. Nie sądzę aby była ona bardziej inwazyjna niż neolityczna Wenus bądź rokokowe akty – jest syntetyczna na sposób nowoczesny natomiast komunikat w niej zawarty jest taki sam jak od wieków – fascynacja i zachwyt erotyczną energią, kuszącym i zarazem kojącym kształtem.

Co sądzi Pan o konsultacjach społecznych z mieszkańcami? Co myśli Pan o takiej pracy u podstaw w kontekście sztuki współczesnej?
Wydaje mi się, że decyzje dotyczące konkretnych działań w przestrzeni publicznej powinni podejmować odpowiedzialni za nie ludzie – ergo wydział estetyki miasta, prezydent, etc. Gdybyśmy chcieli konsultować każdy projekt na poziomie referendum, istnieje duże prawdopodobieństwo, że żaden nie doszedłby do skutku. Jeżeli zaś chodzi o pracę u podstaw, to uważam ją za jak najbardziej zasadną. Chciałbym i staram się współtworzyć przestrzeń sprzyjającą kontemplacji i zachwytowi. Wierzę w potencjał piękna.

Reklama

Wizualizacje pochodzą ze strony artysty

UPDATE:

Dzień po publikacji tekstu dostaliśmy oświadczenie Pani Edyty Wolskiej, Dyrektor Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku:

W wyniku przeprowadzonych przez Urząd Miejski w Ustce konsultacji społecznych, dotyczących usytuowania obiektu Maurycego Gomulickiego w usteckim porcie i braku akceptacji społecznej, Bałtycka Galeria Sztuki Współczesnej oraz autor projektu, rezygnują z jego realizacji.

Nie było i nie jest intencją galerii, forsowanie projektów artystycznych, wbrew woli lokalnej społeczności.

Edyta Wolska

Dyrektor Bałtyckiej Galerii Sztuki Współczesnej w Słupsku