Faceci na wrotkach, czyli sport przeciwko dyskryminacji

FYI.

This story is over 5 years old.

VICE guide to guys x AXE

Faceci na wrotkach, czyli sport przeciwko dyskryminacji

Jak być mężczyzną w dyscyplinie zdominowanej przez kobiety?

Wszystkie zdjęcia Paweł Starzec

Roller derby. Sport, w którym dwie drużyny krążą na wrotkach po owalu i w mocno kontaktowy sposób próbują przebić się przez zastawiane przez drugą drużynę bloki i zdobyć punkty. Szlachetny, aczkolwiek nieco niszowy sport z piękną ikonografią – powstają nawet obrazy inspirowane widowiskowo posiniaczonymi udami i pupami zawodniczek, a sam wizerunek punkowej twardzielki na wrotkach rozpala nastoletnie serca. Tak na serio, roller derby to sport ukierunkowany na społecznotwórczą funkcję wspólnych treningów, zorientowany na budowanie lokalnych więzi i na oddawaniu władzy w ręce ludu. Na wskroś feministyczny, opanowany przez kobiety, widowiskowy sport całkiem nieźle przyjął się w Polsce – w większości dużych miast ćwiczą od kilku lat całkiem sprawne drużyny.

Reklama

O istnieniu męskiej drużyny dowiedziałem się od znajomych, którzy udzielają się na scenie wrotkarskiej we Wrocławiu. Breslau Avengers to młody zespół, działający we współpracy z Breslau Rebels, jedną z kobiecych ekip. Spotykam się z Krzyśkiem, jednym z zawodników, po drodze na wspólny trening obu drużyn. Sala gimnastyczna w cichej okolicy, pomiędzy amatorskimi rozgrywkami koszykówki, zostaje ekspresowo zamieniona w owalny tor. Trening prowadzi dziś Ewa, żona Krzyśka i zawodniczka Rebelsów. Pomiędzy wszystkimi biega ich kilkuletni syn.

Na dzień dobry jednemu z zawodników pęka wrotka, co kończy się malowniczą glebą. Z bliska oglądam kawał metalu grubości dwóch palców, lekko skatowany od ciągłej eksploatacji. Polowa naprawa, ochraniacze, jazda. Dziś wszyscy ćwiczą ze wszystkimi, w mieszanych parach. Podczas przerwy na fajkę część zostaje robić rekordy okrążeń. Trening skupia się na drobnych elementach taktyki i ogólnym panowaniu nad wrotkami, więc stojąc na środku sali daję się otoczyć wykonującym dosyć karkołomne kombinacje ćwiczącym – zwłaszcza z perspektywy leszcza, który jedyny w życiu romans z rolkami skończył przyglądając się z bliska fakturze chodnika. Na koniec w ramach popisów panowie skaczą przez wieżę z kubeczków, sięgającą mi do pasa.

Po sekundzie tor znika, a niecierpliwiący się w drzwiach koszykarze wchodzą na salę lekko drapiąc się po głowie.

Skąd wzięła się męska drużyna roller derby we Wrocławiu?
Krzysiek: Najpierw były dziewczyny, bo tak – większość dziewczyn w drużynie to są znajome, znajome znajomych. Kiedy dziewczyny formalnie zakładały drużynę, miało to miejsce u nas w domu, w naszym dużym pokoju. Drużyna to była domena mojej żony, ja się w to nie wtrącałem, bo uważam, że ważne by mieć takie osobne rzeczy. Ale w pewnym momencie okazało się, że na treningi dziewczyn przychodzą też ich faceci z wrotkami, że nabiera to jakiegoś ułożonego kształtu, i właściwie w chwilę zdecydowaliśmy, że zakładamy własną, męską drużynę. Nazwę mieliśmy od razu, logo – po kilku dniach.

Reklama

To był dla ciebie początek z wrotkami?
Nie, zaczynałem w latach 90. Moja mama wyjechała któregoś lata w celach zarobkowych w Grecji. Kiedy tam byliśmy poprosiłem ją, żeby kupiła mi wrotki – spędziłem trzy miesiące jeżdżąc po całych Atenach. Ale potem, w Polsce, zarzuciłem to kompletnie. Powrót był ciężki. Mój pierwszy nowożytny dzień na wrotkach polegał na tym, że moja żona jeździła na treningu swojej drużyny na kampusie Politechniki, a ja zostałem w domu z zamiarem pogrania na konsoli. Po dwóch piwach i godzinie poczułem się tym śmiertelnie znudzony i znalazłem jakieś wrotki we frankensteinowskim stylu, z których wymontowałem plate'y i zamontowałem je do jakichś starych adidasów. I na tych pięknych wrotkach postanowiłem jak bohater dojechać z Nadodrza na Grunwald, nie zastanawiając się zupełnie nad tym, że kompletnie nic nie pamiętałem i nie umiem hamować, a cała moja trasa miała być wyłożona kostką brukową, buty były miękkie i tak dalej. Ile dałem radości ludziom po drodze… Sam się z siebie śmiałem. Dojeżdżając do skrzyżowania musiałem łapać się słupa, żeby nie wyjechać na ulicę.

Traumatyczny początek cię nie zraził?
Jechałem solidne 45 minut, a kiedy dojechałem w końcu na miejsce, okazało się, że jest już dawno po treningu i wszyscy się rozjechali. Co miałem robić? Zagryzłem wargi i wyruszyłem z powrotem, tym razem celując już w trasę z równiejszymi chodnikami. Dojechałem i jeżdżę od tamtej pory.

Reklama

Czy roller derby nie jest trochę negatywem większości innych, popularniejszych sportów? Czy w tym sporcie faceci to rodzynki?
Też mi się tak na samym początku wydawało, ale nie odbierając dziewczynom palmy pierwszeństwa i tego, że ich faktycznie jest więcej, i tego że robią więcej, żeby propagować tę kulturę, to tak naprawdę, historycznie, to pierwsze sporty na wrotkach były męskie. Zasady polegały na czymś zupełnie innym, nie na drużynach i punktach, tylko ludzie robili maratony typu 24 godziny jazdy w kółko, dopóki nie padli na ziemię ze zmęczenia. W latach 60. ten sport poszedł swoją drogą i teraz faktycznie jest zdominowany przez kobiety. Męska liga działa na zasadach ustalonych przez żeńską federację. Ale sam sport wbrew pozorom nie jest dziewczęcy czy dziewczyński.

Jaka była reakcja waszych jeżdżących żon i dziewczyn, kiedy postanowiliście założyć własną drużynę?
Moja żona mnie namawiała od dłuższego czasu i myślę, że w innych domach działało to podobnie – tak samo jak my im, tak samo dziewczyny nam bardzo mocno kibicują. To, co jest najlepsze w tym sporcie to to, że jak sama nazwa wskazuje, jest to derby i polega zawsze najpierw na budowaniu lokalnej ligi w swoim mieście. Można swobodnie działać w ramach kilku drużyn, z najlepszych budować jakiegoś rodzaju dream teamy. We Wrocławiu w tym momencie funkcjonują trzy drużyny: Mad Chicks, które były pierwsze, z którego wywodzą się też Breslau Rebels. Generalnie założenie męskiej drużyny miało być jakąś formą rozwinięcia w sposób partnerski tego, co robią dziewczyny w Breslau Rebels. Stąd nawiązanie nawet w samej nazwie: Breslau Avengers – Breslau Rebels. To coś więcej niż dwie drużyny z tego samego miasta. Za wcześnie, żeby mówić o wrocławskiej lidze, ale z czasem taka powstanie. My i dziewczyny z Rebels trenujemy razem, czasami trenujemy też w trzy drużyny razem z Chicksami na jakichś plenerowych wypadach. Myślę, że trzeba to kultywować i rozwijać, budować kulturę i świadomość, razem.

Reklama

Czy w świecie roller derby istnieją instytucje gwiazd i głośnych transferów?
Ewa: Nikt nikogo nie podkupuje. Ten sam zawodnik, który jest trenerem żeńskiej drużyny z Londynu, jeździ w drużynie południowej Anglii i kiedy jest na antypodach – w tamtejszej drużynie narodowej. Jeżeli w mieście jest więcej niż jedna drużyna i szykują się poważniejsze rozgrywki, powstają drużyny łączone, z najmocniejszymi zawodnikami.


[ ](http://www.vice.com/pl/series/vice-guide-to-guys)

RAZEM Z AXE SPRAWDZAMY, KIM SĄ DZISIEJSI FACECI W RUBRYCE VICE GUIDE TO GUYS


Jaka jest, ogólnie patrząc, skala męskiego roller derby? Ilu kolesi na świecie uprawia ten sport?
K.: W play-offach są 24 zakwalifikowane drużyny z całego świata. Ścisła czołówka. Połowa to drużyny z USA, 1/4 to Wielka Brytania, parę drużyn z Australii, chyba jedna z Włoch i Kanady. Oprócz tego jest 12 rezerwowych. Ale jak na fejsie zacząłem któregoś wieczoru lajkować drużyny męskiego roller derby, to tego samego wieczora Facebook zablokował mi możliwość lajkowania – dał mi do zrozumienia, że zbyt wiele rzeczy pod rząd chcę polajkować i po 200 polubionych drużynach zostałem zablokowany, a było ich jeszcze trochę.

E.: Pamiętaj, że jest jeszcze tak, że są drużyny, które mają tylko kilku zawodników i dopiero zaczynają trenować.

K.: No tak, w skali świata jest wiele takich małych drużyn, jak nasza. My mamy tę przewagę, że jesteśmy z jednego miasta i możemy regularnie trenować. Jest nas teraz sześciu czy siedmiu, możemy się umówić nawet w środku nocy, jeżeli ktoś ma pracę do późna. No i możemy trenować z dziewczynami, które przecierają szlak, mają całą wiedzę trenerską, już dawno zdawały egzaminy. O wiele szybciej dojdziemy do tego poziomu drużyny niż inni, którzy muszą odkrywać to wszystko od zera. W zamian – faceci mają więcej siły, więc jesteśmy treningowo interesujący pod względem taktycznym (śmiech). Zresztą, jak zobaczysz męskie i żeńskie mecze, to różnica jest kolosalna – dziewczyny są bardziej taktyczne, a goście jeżdżą o wiele szybciej i o wiele bardziej siłowo. Na koniec meczów, w których grają męskie drużyny, wyniki punktowe są dwa razy wyższe niż u dziewczyn.

Reklama

Czyli faceci grają po swojemu?
K.: Tak, jest dużo skakania, dużo biegania, przede wszystkim jest szybko. Faceci są zwykle wyżsi i ciężsi, i mocniejsi fizycznie. Ale trenując z dziewczynami, które są mniejsze, mamy możliwość nauki techniki i sprawnego opanowania zasad. Trudniej jest walczyć z przeciwnikiem, kiedy są tak ścisłe zasady. Z facetami swojego wzrostu mam równe szanse, ale kiedy blokuje dziewczyna, atak na czysto jest niesamowicie trudny.

Jak daleko macie do najbliższej drużyny męskiego roller derby, gdybyście chcieli zagrać jakiś sparring?
K.: Drezno albo Lipsk. Ale jakbyśmy chcieli naprawdę zagrać, to Manchester. Ale przy dzisiejszej globalizacji wszystko da się zrobić. W drużynie z Manchesteru jeździ chłopak z Polski, mamy kontakt, może coś nam się uda zrobić w przyszłości.

Czy ktoś na scenie roller derby traktował was w bagatelizujący sposób, bo jesteście męską drużyną?
Nie sądzę, żeby coś takiego mogło się wydarzyć. Etykieta samego sportu by na to nie pozwoliła. To jest sport ludzi otwartych światopoglądowo. Nie zastanawiałem się nad tym, bo nie zakładam, że kiedykolwiek się z tym spotkam. Odwrotnie, wszyscy nam dobrze życzą. Jesteśmy połączonymi drużynami, jedną wielką damsko-męską ekipą. Kiedy pojedziemy na żeński mecz, zostaniemy przywitani z uśmiechem na twarzy. Tak to powinno działać, i tak działa.

Jaka jest reakcja innych facetów, kiedy dowiadują się czym się zajmujesz?
Zależy, w jakim środowisku się obracasz i czy ludzie dookoła ciebie są otwarci. Oczywiście, zawsze jeden kącik ust podnosi się do góry, bo przypomina się jedna scena z Samych Swoich, gdzie jedna wnuczka jeździ na wrotkach. Natomiast każdy, kto da ci szansę wytłumaczenia na czym polega ten sport nabiera zainteresowania. Kilka osób udało się w ten sposób wciągnąć na treningi i jest szansa, że zostaną na dłużej. Są ludzie, którzy nie widzą siebie na wrotkach i zanoszą się śmiechem na samą myśl, że mogliby pojeździć, bo się krygują. Nie wiem jaki masz rozmiar buta, ale największe wrotki dziś, na których mógłbyś się sprawdzić, to 45. Chcesz?