FYI.

This story is over 5 years old.

Film

Po tym filmie zapragniesz skasować internet

Uwaga: tylko dla ludzi o mocnych nerwach

Tekst nie zdradza kluczowych fragmentów fabuły. Nie psujemy zabawy.

Wyobraź sobie, że wszystkie twoje nagie zdjęcia (jeśli takie masz), niewybredne i krzywdzące żarty ze znajomych lub danych grup społecznych, wszystkie twoje tajemnice, złe uczynki, które miały pozostać sekretem i o których nikt postronny nie powinien widzieć – wychodzą na światło dzienne. Wszystko to, bo wcześniej, w którymś momencie swojego życia zdecydowałaś/eś wspomnieć o tym komuś zaufanemu (kumplowi, przyjaciółce, komuś bliskiemu) na czacie, w wiadomości, czy SMS-ie. I teraz twoje konto zostało zhakowane, bezpowrotnie niszcząc twoją prywatność. Witaj, jesteś gwiazdą internetu. Przykro mi. Jak coś tutaj trafi – to już na zawsze.

Reklama

W takiej właśnie sytuacji muszą się odnaleźć mieszkańcy amerykańskiego miasteczka Salem, w którym ktoś zhakował telefony i konta na portalach społecznościowych, byśmy mogli popatrzeć, jak szybko społeczne normy i zasady ustępują miejsca agresji, nienawiści i żądzy zemsty.

Jedno z haseł promujących film brzmi „Prosiłaś się o to, Ameryko" – to nam, widzom trzeba się zastanowić, czy ma ono przestrzegać przed tym, co dopiero może się wydarzyć; czy zwrócić uwagę na to, co już się dzieje w Ameryce. Przed wami Assassination Nation, filmowy koktail kina moralizatorskiego, thrillera i krwawego widowiska, momentami wyraźnie inspirowanego dziełami Quentina Tarantino.

Wróćmy jednak do początku, czyli do krótkiej chwili przed burzą (a mówiąc burza, mam na myśli cholerne tornado z deszczem krwi, brutalnych samosądów, prób gwałtu, śmiercią, okaleczeniem, strachem i relacją wideo z komórek ocalałych). O miasteczku Salem dowiadujemy się od 18-letniej Lily, która z offu przedstawia nam swoje trzy najlepsze szkolne przyjaciółki: Bex, Sarah i Em. Dziewczyny są nierozłączne, powiadają sobie o kolesiach, z którymi flirtują w DM-ach, czy obgadują znajomych. Usual Teenage Stuff.

Chociaż wszystkie zdają się żyć jednocześnie na dwóch płaszczyznach: rzeczywistej i wirtualnej (social media), Lily szybko zdradza nam oczywistą prawdę: całe to misterne tworzenie swoich wcieleń – bystra wersja na Twitter, seksowna wersja na Instagram itd. – jest kłamstwem „otwartych okien" komunikatorów, napędzającym konkurs napompowanej zajebistości. W natłoku informacji konkurencja jest ogromna. A ludzie wolą o nas wiedzieć tylko fragmenty – w zależności od prywatnych potrzeb lub tego, jaki obecnie panuje trend. My zaś sumiennie dostosowujemy się do tych reguł, bo nasza potrzeba podglądania innych jest tak silna, że nie tylko godzimy się na bycie podglądanym: my tego potrzebujemy, wspólnie czekając na jedną, nieuchronną chwilę – gdy komuś w tej globalnej społeczności w końcu coś się nie uda. Wszakże założenie jest proste: wszyscy żyjemy dla dramy.

Reklama
Zakrwawione dłonie skute w kajdankach. Assassination Nation/mat. prasowe

Kadr z filmu „Assassination Nation"/ Materiały prasowe.

Wyjście z tej bańki wzajemnej adoracji i dezaprobaty często powoduje dezorientację i niepewność. Nie ma czasu, by pomyśleć, zanim się komuś odpisze lub w ogóle zignoruje kontakt – interakcja w realnym świecie wymusza natychmiastowe odpowiedzi, często niechciane lub takie, których bohaterowie się wstydzą. Widać to wyraźnie w scenie, w której jedna z bohaterek zostaje sama w pokoju z obiektem swoich internetowych westchnień. W miejsce brawury i romantycznych uniesień pojawia się zagubienie, nieporadność i wstyd.


By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.


Jednak domek z kart zaczyna się sypać wraz z wyciekiem kompromitujących zdjęć o podtekście seksualnym jednego z ważnych urzędników miasta. Dotychczas spokojna społeczność dzieli się na grupy oburzonych, domagających się natychmiastowej kary dla osoby, która zagroziła ogólnoprzyjętemu schematowi. Nawet gdy dochodzi do tragedii, mieszkańcy zdają się szybko przechodzić nad nią do porządku dziennego, bo status quo zostało przywrócone, a winny – ich zdaniem – dostał to, na co zasłużył. Tyle że „wycieki" kompromitujących treści, zdjęć, nagrań i rozmów nie ustają. Ofiarami tajemniczego hakera padają kolejne osoby, aż ślady pozostawione w sieci przez większość mieszkańców Salem stają się transparentne dla innych. Wtedy okazuje się, że każdy ma jakąś tajemnicę lub zrobiło coś, co przeszkadza komuś innemu.

Reklama
Cheerleaderka udaje, że trzyma broń i mierzy w aparat.

Kadr z filmu „Assassination Nation"/ Materiały prasowe.

Sam Levinson, scenarzysta i reżyser Assassination Nation w jednym z wywiadów zdradza, że jedną z inspiracji było pytanie, w jakim świecie będzie dorastać jego córka (w trakcie pracy nad scenariuszem partnerka Levinsona była w ciąży). Jednocześnie zwraca on uwagę, że nie tylko jesteśmy bezbronni wobec cyberbullingu, ale w równym stopniu stajemy się podatni na manipulacje i kłamstwa.

Chociaż internet daje nam wszelkie narzędzia do weryfikowania udostępnianych informacji – często wybieramy bezrefleksyjne rozsiewanie niesprawdzonych pogłosek lub zbieramy się w grupy, w których łatwiej o stereotypy, uprzedzenia lub skrajne postawy. Kiedy mieszkańcom miasteczka puszczą już wszelkie hamulce, zaczyna dochodzić do zamieszek i samosądów. Reżyser zwraca też uwagę na powszechny dostęp do broni, pokazując, z jaką łatwością w chwili kryzysu zwyczajni obywatele biegają uzbrojeni po ulicach.

Młode dziewczyny celują karabinami.

Fragment filmu „Assassination Nation"/ Materiały prasowe.

Historia utrzymuje dobre tempo, które nie pozwala się nudzić. Napięcie siada dopiero w trzecim akcie, gdy autor filmu zaczyna wyraźnie nawiązywać do wystylizowanego kina zemsty spod znaku Quentina Tarantino. Momentami bywa też niestety przewidywalny. Jednak w ostatecznym rozrachunku, chociaż podejmowany tu temat utraty (świadomej lub nie) prywatności wydaje się na pozór banalny, taka wiwisekcja naszego społeczeństwa pozostawia nas z przygnębiającą konstatacją: tego świata nie zniszczą szaleńcy rodem ze szpiegowskich thrillerów, tylko my sami – zwyczajni użytkownicy mediów społecznościowych.

Reklama

Film wchodzi do polskich kin w najbliższy piątek.

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku

Czytaj też na VICE: