Iron Noir - YOU and ME, ME and YOU

FYI.

This story is over 5 years old.

Recenzje

Iron Noir - YOU and ME, ME and YOU

Z mniejszą intensywnością, ale cały czas stawiając nacisk na rytm. Iron Noir mają nowe wydawnictwo, najlżejsze w swojej historii, ale to nie oznacza, że najsłabsze.

Nie najsłabsze, wcale też nie słabe. Solidna płyta, która przedstawia Iron Noir, czyli Wojciecha Kucharczyka i Łukasza Dziedzica w odrobinę innym świetle. "YOU and ME, ME and YOU" można odbierać jako wypadkową wcześniejszych wydawnictw - "Les Chiffres" z 2014 i "Renversé (soundtrack)" z 2015 roku. To połączenie minimalizmu z debiutu i cyber-przebojowości z ostatniej epki, przenoszące słuchaczy w industrialny, postapokaliptyczny świt pełen pustych, zdewastowanych hangarów będących niegdyś zatłoczonymi klubami.

Reklama

Gęste, klejące się bity duetu ciekawie kontrastują z otaczającym poszczególne kompozycje pogłosem. Taneczna rytmika już od otwierającego płytę "Music of Resignación (koppipicho)" sugeruje, z czym będzie się obcowało przez kilkanaście nadchodzących minut. I gdyby chciało się porównać właśnie pierwszy indeks z minialbumu z otwieraczami wcześniejszych wydawnictw, "Music of Resignación (koppipicho)" jawi się jako najbardziej mocarna kompozycja. Skaczący bit i zmienne jego natężenie, wielowątkowość motywów w obrębie tych samych utworów, zabawa z dźwiękiem. Kucharczyk i Dziedzic, igrając z Pro Toolsem i Kaoss Padami, tworzą melodie ciężkie, mroczne i… parkietowe. Chaotyczne i wciągające, wijące się niczym dzikie, nieokiełznane i jadowite węże.

Tak jest w "YOU ARE FIRED (In Japan)", bezsprzecznie najlepszym utworze na całym albumie, najbardziej transowym w swoim wydźwięku nagraniu. Hipnotyzująca melodia, masywny bit, industrialny wstęp, który przeradza się w tropikalną jatkę w mikowym stylu. Odpowiadający za rytm Kucharczyk i świdrujący glitchującymi Kaoss Padami Dziedzic wiedzą, jak się robi muzyczną jatkę. Robili ją na "Renversé (soundtrack)", teraz przy okazji "YOU ARE FIRED (In Japan)" rozgrzewają atmosferę. Szkoda, że dalej - z jednym wyjątkiem - jest już dużo spokojniej.

Tym wyjątkiem będzie "Morenasses", równie cyfrowa, równie hangarowa czterominutówka z niemal dubstepowym podbiciem. To ostatnie takiego rodzaju nawiązanie na "YOU and ME, ME and YOU" do ostatniego minialbumu duetu. Pętle, zgiełk i upiorne synthy wibrujące w powietrzu. Na tym tle jeszcze bardziej mrożą krew w żyłach syntezatory w "Music of Refusál (2505)". Niby prosta kompozycja, niby techno, ale jak już Iron Noir się rozkręcą, to horror jest nieunikniony. Piski, zgrzyty, przewijające się w tle VHS-owe filmy grozy i zero litości dla słuchaczy.