mężczyzna w masce z krzyżem celtyckim na marszu niepodległości
Uczestnik Marszu Niepodległości, 11 listopada 2018. Fot. Mikołaj Maluchnik

FYI.

This story is over 5 years old.

ekstremizm

Kim są prawicowi ekstremiści w Polsce

Jeśli uważasz, że na ostatnim Marszu Niepodległości panowała rodzinna atmosfera, to byliśmy na dwóch różnych marszach

Temat faszyzmu w Polsce nie znika z przestrzeni społecznego dyskursu. Jeszcze niedawno pisaliśmy o włoskich neofaszystach, którzy razem z polskimi nacjonalistami (ale i rodzinami z dziećmi) 11 listopada przemaszerowali ulicami Warszawy, czcząc polskie święto odzyskania niepodległości. Natomiast w piątek Prokuratura Krajowa postawiła zarzut propagowania faszyzmu dziennikarzowi TVN, który przeniknął w szeregi polskich neonazistów i udokumentował „urodziny Hitlera” – by w niedzielę uznać, że stawienie zarzutów operatorowi TVN jest przedwczesne. Chociaż ten weekendowy zryw polskiego wymiaru sprawiedliwości sprawia wrażenie walki po omacku, problem skrajnych grup w Polsce nie znika. Postanowiliśmy się dowiedzieć, czy rzeczywiście jest się czego obawiać oraz kim są prawicowi ekstremiści. W tym celu spotkałem się z Przemysławem Witkowskim, dziennikarzem i publicystą, doktorem nauk politycznych, który poświęcił się weryfikowaniu wyżej wymienionych środowisk.

Reklama

VICE: Jesteś w trakcie trasy po Polsce, występujesz w kawiarniach i na skłotach, gdzie przekonujesz, że wbrew przekazowi mainstreamowych mediów w Polsce mamy problem z faszyzmem.
Przemysław Witkowski: Ta trasa to kontynuacja tekstów o skrajnej prawicy, które publikuję w kilku polskich tytułach. Myślę, że mainstreamowe media średnio sobie radzą z tym, żeby pojąć, kto tak naprawdę tworzy skrajną prawicę, nacjonalistycznych ekstremistów, jakie tam są podmioty, jak widzą Europę, kobiety, mniejszości i jakie są ich cele. Dlatego skoro już zadałem sobie trud, by prześledzić aktywność tych środowisk i zbadać ich ideowe zaplecze, chcę czuć, że zrobiłem tę minimalną pracę i podzieliłem się swoją wiedzą.

Czyli jest to twoja oddolna inicjatywa?
Przed Marszem Niepodległości w Warszawie i tym Jacka Międlara we Wrocławiu zauważyłem wzrost zainteresowania tematem; ludzie chcieli wiedzieć, czy mają się bać, a jeśli tak, to czego. Byli ciekawi, kto mógłby stwarzać ewentualne zagrożenie. Postanowiłem więc zacząć o tym publicznie opowiadać.

Tyle że oficjalny przekaz z prorządowych mediów brzmi tak, że nie mamy się czym przejmować, bo w tych marszach biorą udział przede wszystkim rodziny z dziećmi, a ekstremiści są jedynie marginesem.
To gruba pomyłka myśleć, że faszystą, nazistą czy skrajnym prawicowcem jest tylko ogolony na łyso agresywny koleś ze swastą. Prawdziwy problem zaczyna się, kiedy skrajna prawica przestaje być opcją dla ludzi w czarnych kominiarkach, a staje się zajęciem dla normalnych obywateli. Wszystkie te obrazki rodzin z dziećmi na Marszu Niepodległości, kolejny raz, tuż obok szturmowców i Forza Nouva pokazują, że homofobiczne, antyimigranckie i rasistowskie postawy przenikają do mainstreamu. Wręcz stają się normą. Widziałem niedawno mema, zdjęcie Goebbelsa z rodziną, pod spodem ktoś napisał: „Powiesz, że to faszysta, a może to normalna rodzina z dziećmi?”.

Reklama
Marsz Niepodległości 2018. Fot: Mikołaj Maluchnik

Marsz Niepodległości 2018. Fot: Mikołaj Maluchnik.

Myślisz, że już tam jesteśmy?
Z jaką łatwością rodziny z dziećmi przechodzą do porządku dziennego nad wykrzykiwanymi tuż obok nich w tłumie hasłami o zabijaniu wrogów ojczyzny, nienawiści do gejów, islamu, wszelkiej inności.

Czy w takim razie w Polsce jest faszyzm lub neonazizm, a jeśli tak, to gdzie?
Odpowiem w ten sposób: jeżeli ktoś myśli, że Prawo i Sprawiedliwość jest partią skrajnie prawicową, to się grubo myli. Na prawo od PiS-u jest jeszcze masa ruchów naprawdę skrajnie prawicowych – od ultrakatolickich monarchistów, po neofaszystowskich pogan, od narodowych bolszewików po paleokonserwatystów, prorosyjskich, antysemickich, ukrainożerczych. Chociaż działają zupełnie niezależnie od siebie, często łączy ich niechęć do liberalizmu, emancypacji kobiet, LGBTQ, Ameryki, Niemiec i Ukrainy. W skrócie charakteryzuje ich „niechęć do”. By ten współczesny świat, którego nienawidzą, obalić, są gotowi, mimo różnic, działać wspólnie. Na szczęście nie trafił się jeszcze w Polsce żaden „wódz”, który by to ze sobą pospinał; tak jak w Prawie i Sprawiedliwości, różne grupy i grupki, spiął Jarosław Kaczyński.


By być z nami na bieżąco: polub nas, obserwuj i koniecznie zaznacz w ustawieniach „Obserwuj najpierw”. Jesteśmy też na Twitterze i Instagramie.


Wielu Polaków utożsamia faszyzm tylko z jednym symbolem – swastyką, ale istnieje mnóstwo innych znaków, pod którymi mogliby się podpisać faszyści, zgadza się?
Szczęśliwie swastyka w wersji nazistowskiej używana jest już chyba tylko przez kółka rekonstruktorów wyznających religię „Adolf Hitler”; na szczęście są to niewielkie grupki. Dużo większa grupa ludzi zajmuje się tłumaczeniem tych samych idei na XXI wiek. Przykładem są chociażby Szturmowcy z czasopisma „Szturm”. To z powodu Szturmowców w zeszłym roku powstał Studencki Komitet Antyfaszystowski na UW [mieli wtedy rozdawać ulotki na terenie Uniwersytetu, które propagowały faszyzm, przyp. red.].

Reklama

Czy możesz przybliżyć, kim są Szturmowcy?
Najprościej ujmując, są to autonomiczni nacjonaliści.

Dlaczego autonomiczni?
Dla kontrastu Młodzież Wszechpolska jest organizowana hierarchicznie, ONR to federacja brygad, natomiast Szturmowcy tworzą ruch – powiedziałbym wręcz, że to taki karykaturalny, zły bliźniak anarchistów. Ubierają się na czarno, zakładają skłoty, rozdają żywność ubogim, demonstrują pierwszego maja, nie głosują w wyborach, są antykapitalistami, interesują się ekologią, bywają straight edge'ami i weganami. Tyle że do tego wszystkiego dodają walkę z aborcją, migrantami, homoseksualizmem i przekonanie o potrzebie „separacji rasowej”. To taka nowoczesna odmiana rasizmu. To oni rok temu nieśli na Marszu Niepodległości baner z napisem „Europa będzie biała albo bezludna”.

Włoscy neofaszyści na 11 listopada, Marsz Niepodległości 2018. Fot. Mikołaj Maluchnik

Włoscy neofaszyści na 11 listopada, Marsz Niepodległości 2018. Fot. Mikołaj Maluchnik.

W swoich prelekcjach przestrzegasz między innymi przed zadrugą i Stowarzyszeniem na rzecz Tradycji i Kultury „Niklot”. Czym one są?
Zadruga to koncept narodowego bolszewizmu lat 30. i 40. XX w. To narodowa, połączona organicznie centralnie sterowana totalitarna wspólnota. Jej celem jest budowa nowej Polski, która odrzuci chrześcijaństwo z jego kultem „ofiary”. Podobnie jak niemiecki nazizm miał stworzyć nowego człowieka, tak we wspólnocie zadrugi ma powstać nowy, silny i dominujący Polak. Stowarzyszenie Niklot, pod wodzą dr. Tomasza Szczepańskiego – pracownika Muzeum Katyńskiego – od dłuższego czasu próbuje wcielać w życie te narodowo-bolszewickie idee; organizują wykłady, spotkania i dyskusje, wchodzą do partii politycznych i sieciuje się z podobnymi organizacjami z zagranicy. To właśnie Niklot był organizatorem imprezy „Ku Niepodległej”, na której miały wystąpić zespoły jawnie odwołujące się do neonazistowskiej retoryki. Jednak z powodu zatrzymania przez ABW działaczy koncert odwołano. A miały wystąpić m.in. takie kapele jak Odwet, Obłęd czy Legion Twierdzy Wrocław.

Reklama

Ty też pochodzisz z Wrocławia. Czy możesz powiedzieć coś więcej o zespole Legion Twierdzy Wrocław?
Grają regularnie na imprezach Blood&Honor. Wokalista „Jastrząb” wytatuował sobie pułkownika Waffen SS Leona Degrelle'a, czarne słonce, triskelion i napis White Devil. Koledzy z grupy lubią wdziać koszulkę ze wielkim logo nazistowskich terrorystów z Combat18. Mają też w swoim repertuarze piosenki wprost inspirowane nazizmem, czego przykładem jest chociażby utwór zatytułowany Wotan mit uns. Już sama nazwa kawałka nawiązuje do napisu na klamrach, jakie mieli nazistowscy żołnierze „Gott mit uns”. Natomiast tekst jest o trzyletnim oblężeniu Leningradu, widzianym z perspektywy żołnierza Wehrmachtu – tyle że muzycy łączą to jeszcze z nordycką mitologią. Czują się w tym bezkarni, bo zespół tłumaczy się tym, że to wszystko jest tylko kreacją artystyczną. A nawet gdyby użyli w swoich występach lub klipach jakiejś formy swastyki, sąd może uznać, że to fani szczęśliwych Hindusów.

[Pod utworem LTW Wotan mit uns zamieszczonym na YouTube widnieje informacja, że: „Twórczość naszego zespołu to nasza luźna wizja artystyczna niemająca na celu obrażania kogokolwiek, nawoływania do nienawiści rasowej, etnicznej, religijnej etc. Zamysłem naszej twórczości nie jest również propagowanie ustrojów totalitarnych, takich jak komunizm czy nazizm”, przyp. red.].

11 listopada, Marsz Niepodległości 2018. Fot. Mikołaj Maluchnik.

11 listopada, Marsz Niepodległości 2018. Fot. Mikołaj Maluchnik.

Kiedy na Marszu Niepodległości dziennikarka Oko.press spytała uczestnika trzymającego flagę z krzyżem celtyckim, co oznacza ten symbol, ten odpowiedział, że „nacjonalizm”. Czym tak naprawdę jest krzyż celtycki i inne znaki, które można było zobaczyć na Marszu Niepodległości – jak chociażby czarne słońce?
Ekstremiści dobrze wiedzą, że nie mogą wyjść ze swastyką do ludzi, niezależnie od tego, jak bardzo by chcieli. Dlatego używają innych, mniej znanych, symboli. Wspomniałeś „celtyka”. To koło z dwiema przeciętymi osiami, podobnie jak swastyka, jest jednym z najstarszych symboli solarnych. I podobnie jak ona, od lat trzydziestych zyskało nowy podstawowy kontekst. Używali go nazistowscy kolaboranci we Francji, Holandii i Norwegii. Dziś jest stosowane przez zwolenników supremacji białych. Na terenie Niemiec jest zakazane jako symbol neofaszystowski. Czarne słońce z kolei to trzy nałożone na siebie swastyki, wpisane w koło. W czasie II wojny światowej było głównym motywem na mozaice na podłodze centrum ideologicznego SS w Wewelsburgu, które Heinrich Himmler chciał ustanowić „Centrum Nowego Świata”. Jest zresztą tych skrajnie prawicowych symboli cała masa: triskelion, Wolfsangel, labrys, wiązki liktorskie, runy algiz, tiwaz, sigel, hagal i odala, piorun w kole, liczby: 18, 28, 88, 14, młot Thora, Totenkopf, topór Peruna, omega, gwiazda chaosu, meander, koło zębate; plus masa lokalnych, bo wymieniłem tylko te w Europie najpopularniejsze.

Reklama

Na tegorocznym Marszu Niepodległości padały głośne hasła wychwalające Janusza Walusia. Czy możesz przybliżyć tę postać?
To polski terrorysta, który zabił w 1993 r. Chrisa Haniego, czarnego lidera partii komunistycznej RPA. Mord na czołowym działaczu opozycji zaostrzył nastroje społeczne i spowodował ryzyko fiaska rozmów między apartheidowskim rządem a opozycją. Jednak w mniemaniu skrajnej prawicy Waluś uratował RPA przed komunistyczną dyktaturą. Jest dla nich bohaterem, ostatnim „żołnierzem wyklętym”, który odsiaduje wyrok dożywocia, chociaż ich zdaniem pokazał, jak należy bronić swoich „wartości”.

Przemysław Witkowski. Fot: Paweł Mączewski

Przemysław Witkowski. Fot: Paweł Mączewski.

Jednak prezydent, premier i prezes partii rządzącej w jakimś stopniu legitymizowali swoją obecnością także ten marsz, w którym szli ekstremiści – i nie zmieni tego fakt, że politycy szli na przedzie i dzieliło ich kilkaset metrów od uczestników Marszu Niepodległości, w tym ekstremistów. Co teraz?
Moim zdaniem możliwe są dwa scenariusze. Jeżeli jakoś szybko nie będzie kryzysu ekonomicznego, to polski rząd będzie próbował przejąć ten elektorat i bardziej karierowiczowsko nastawionych liderów, odstawiając na bok tę część jego przywództwa i te elementy, które mogą bardziej zaszkodzić wizerunkowo. Jeżeli jednak kryzys nadejdzie – to rząd takimi działaniami powpuszczał właśnie do mainstreamu ludzi, których kilkanaście lat temu większość Polek i Polaków uważała za totalny ekstremizm. Wtedy, zanim się obejrzymy, będziemy patrzeć na Prawo i Sprawiedliwość jak na racjonalne demokratyczne centrum, a skrajni nacjonaliści staną się w Polsce głównonurtową prawicą. Niestety przypominają się zupełnie lata trzydzieste.

Reklama

Śledź autora tekstu na jego profilu na Facebooku.

Czytaj też na VICE:

Maski Marszu Niepodległości