FYI.

This story is over 5 years old.

praca

Jak rzuciłem pracę w branży modowej i zostałem barmanem

„Najbardziej w tej pracy podoba mi się to, że ciągle mam kontakt z innymi ludźmi. To naprawdę wspaniała sprawa móc ich uszczęśliwiać”
ZK
tłumaczenie Zuzanna Krasowska
DM
Wysłuchane przez Daisy Meager
Fot. via swedennewyork

Artykuł pierwotnie ukazał się na MUNCHIES UK

Swój zawód zmieniłem zupełnie przypadkowo. Pracowałem jako redaktor działu mody w berlińskim magazynie i niezależny stylista. W którymś momencie zacząłem się zastanawiać, czy nie jestem już na to za stary – moimi klientami byli przeważnie dwudziestoletni dyrektorzy artystyczni świeżo po studiach, a ja dobiegałem czterdziestki. Potem jeszcze przez chwilę pracowałem w PR-ze, ale w ogóle mi się to nie podobało. W pewnym momencie naprawdę nie wiedziałem, co powinienem robić w życiu.

Reklama

Od ponad 20 lat przyjaźnię się z Jörgem Meyerem, właścicielem eleganckiego baru Le Lion Bar de Paris w Hamburgu. Jestem nawet ojcem chrzestnym jego najmłodszej córki. Pewnego dnia rozmawiałem z Jorgem i nagle zapytał mnie, czy szukam pracy, po czym zaraz dodał: „Może popracujesz dla mnie?". Kiedy spróbowałem się dowiedzieć, co dokładnie miał na myśli, odparł, że mógłbym zostać barmanem. Odparłem: „Słuchaj, uwielbiam pić, lubię się wstawiać w twoim barze i znam to miejsce od samego początku, ale jeśli chodzi o alkohol, moje kompetencje kończą się na umiejętności odróżnienia szampana od piwa". Powiedział mi, że wszystkiego się nauczę.

Byłem bardzo sceptyczny. Umówiliśmy się, że przyjdę na trzytygodniowy staż i zobaczę, jak wygląda praca w barze.

Teraz jestem głównym barmanem.


OBEJRZYJ: Mieszaj na zdrowie: koktajle z marihuaną


Wszystkiego nauczyłem się od byłego kierownika baru. Sesje szkoleniowe odbywały się dwa razy w tygodniu. Poznawaliśmy na nich wszystkie alkohole oraz techniki. Przez pierwsze sześć miesięcy bardzo rzadko pozwalano mi obsługiwać gości i nie mogłem pracować za barem. Dopiero po pół roku dostałem swoją pierwszą zmianę.

Pamiętam, że to był to środowy wieczór – specjalnie wybrali ten dzień, bo zazwyczaj nic się wtedy nie dzieje. Pozwolili mi przygotować trochę koktajli i stanąć za barem. Jednak jak na ironię, tej nocy było wyjątkowo tłoczno. Z nerwów pociłem się jak mysz. Jest taki koktajl Old Cuban, który składa się z szampana, rumu, soku z limonki, mięty i Angostury, czyli gorzkiej wódki. Był u nas bardzo popularny i za każdym razem, gdy miałem go zrobić, zawsze o zapominałem o jakimś składniku, czy to o mięcie, czy Angosturze. Menadżer baru cały czas się ze mnie śmiał i mówił: „Och, zrobiłeś Old Cuban? Ale przecież to nie ten drink, czegoś brakuje". I tak w kółko. Jednak teraz, po dwóch latach tej pracy, potrafię zrobić go z zamkniętymi oczami.

Reklama

Jeżeli chodzi o godziny pracy, to muszę przyznać, że noc od zawsze była moją ulubioną porą dnia. Przez prawie 20 lat musiałem stawiać się w biurze o 9 rano, czego nienawidziłem, a pierwsze spotkania zaczynały się o 9.30. Mój mózg nie pracuje w takich godzinach. Nawet jeżeli opiję się kawą, nie potrafię podjąć decyzji tak wcześnie rano – jestem wtedy jak trup. Natomiast pracując w barze, mój dzień zaczyna się o 15 albo 16, bar otwieramy o 17, a pierwsi klienci pojawiają się o 17.30. To idealne pory dla mnie.


Polub fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Moje życie prywatne również się kompletnie zmieniło, odkąd rzuciłem robotę w branży modowej. Moi znajomi kończą pracę wtedy, kiedy ja zaczynam swoją. Ale z drugiej strony, wszyscy dołączają do mnie w barze, więc spotykam się z nimi, kiedy tylko chcę.

Najbardziej w tej pracy podoba mi się to, że ciągle mam kontakt z innymi ludźmi. Wcześniej tak nie było – jako redaktor czy PR-owiec, musisz czekać dni albo nawet tygodnie, żeby poznać opinię swojego klienta. Natomiast jako barman nie tylko od razu widzę rezultaty mojej pracy, ale i błyskawicznie wiem, co sądzą o niej ludzie. A kiedy kończy się moja zmiana, idę do domu i nie muszę myśleć o pracy.

No i to naprawdę wspaniała sprawa móc uszczęśliwiać ludzi i, nie oszukujmy się, upijać ich.

Istnieją pewne podobieństwa między modą a pracą barmana. Kiedy pracujesz dla klientów, zawsze przedstawiają ci swoje plany i nadzieje, ale nigdy nie jesteś w stanie przewidzieć, jak zareagują na gotowy produkt. Podobnie wygląda to w przypadku stania za barem. Opowiadasz ludziom o składnikach, pytasz, czy chcą coś słodkiego, czy raczej wytrawnego, jak mocny ma być koktajl, ale i tak często zaskakujesz ich efektem. Ja specjalizuję się przede wszystkim w tequili i mezcalu, co bywa dosyć trudne, ponieważ ludzie często mówią, że ich nie lubią. Zawsze im odpowiadam, że jeśli ja przyrządzę taki koktajl, to im posmakuje. Wydaje mi się, że w 99 procentach przypadków odnoszę sukces.

Reklama

„W branży modowej musisz czekać dni albo nawet tygodnie, żeby poznać opinię swojego klienta. Natomiast jako barman nie tylko od razu widzę rezultaty mojej pracy, ale i błyskawicznie wiem, co sądzą o niej ludzie"

Mam wrażenie, że to dzięki pracy w branży modowej odniosłem tak szybki sukces jako barman – jakby na to nie patrzeć, zacząłem to robić dopiero dwa lata temu. Jeśli chcesz coś w tym osiągnąć, tak samo jak w każdej innej pracy musisz zachowywać pełen profesjonalizm. Nie należy też zapominać o detalach – to rzecz, której nauczyłem się, projektując garnitury na zamówienie. W styczniu będę reprezentował Niemcy na półfinale Światowego Konkursu Koktajlowych Perfekcjonistów. Aby przejść eliminacje krajowe, każdego dnia ćwiczyłem przyrządzanie swojego drinka. Koledzy z pracy mieli mnie już powyżej uszu – ciągle opowiadałem im historię mojego koktajlu. Pod koniec przygotowań wszyscy znali ją na pamięć.

Niestety, moje doświadczenia z alkoholem w godzinach pracy w świecie mody nie były tak przyjemne. Często chodziłem na różne przyjęcia i jakieś 10 lat temu, podczas Tygodnia Mody w Mediolanie, zostałem zaproszony na przyjęcie organizowane po pokazie Gucciego. Wtedy jeszcze pracował u niego Tom Ford. Miałem na sobie zrobioną na zamówienie kurtkę z wielkim, neonowym japońskim smokiem wymalowanym na całych plecach. Była bardzo ekstrawagancka. W którymś momencie stałem przy barze, kompletnie zalany, i nagle ktoś do mnie powiedział: „Podoba mi się twoja kurtka". Niewyraźnie podziękowałem, a kiedy się odwróciłem, zobaczyłem, że słowa te padły z ust samego Toma Forda. Zamurowało mnie. Powtarzałem sobie w myślach: „Kurwa, kurwa, powiedź coś inteligentnego", ale zanim zdążyłem cokolwiek wymyślić, Ford już sobie poszedł. Byłem na siebie wściekły.

Reklama

Po katastrofie na imprezie Gucciego starałem się unikać alkoholu podczas tygodni mody. Naprawdę mnie to zmieniło.

Dirk Jens Gueldner pracował jako redaktor działu mody w berlińskim magazynie „MAXIM", a także jako stylista i PR-owiec. Obecnie jest głównym barmanem w Le Lion Bar de Paris w Hamburgu.


Więcej na VICE: