​Po The Stooges mógł być tylko punk

FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

​Po The Stooges mógł być tylko punk

Najwięcej szczęścia miał oczywiście Iggy, to on jest najbardziej rozpoznawalny, zwłaszcza ze swojej późniejszej kariery, z przyjaźni z Bowiem i kawałka z Trainspotting

Materiały prasowe

Żyć szybko, umierać młodo – to mogłoby być motto The Stooges, którzy istnieli zaledwie kilka lat, na przełomie lat 60. i 70., ale grali muzykę intensywniej niż ktokolwiek inny. Ok, może i byli młodszymi braćmi kapeli MC5 z Detroit, ale to właśnie oni rozwalili lata 60. do końca, tak, że nie było powrotu, a dalej mógł być już tylko punk. Film dokumentalny Gimme Danger Jarmuscha to list miłosny do Iggy and The Stooges i równocześnie ironiczny portret tego kultowego zespołu z Ann Arbor w Michigan.

Reklama

Film zaczyna się od przedstawienia Jamesa Osterberga – Iggiego Popa, jednego z głównych aktorów tego szalonego rock'n'rollowego przedstawienia. Bo jak już sama nazwa zespołu – Stooges – wskazuje mamy do czynienia z niezłymi błaznami. A kiedy jesteś klaunem i obiektem drwin innych, możesz pozwolić sobie na więcej. I to właśnie zrobili Stoogesi – ich blask i siła uderzenia na muzykę była krótka, ale za to zajebiście mocna, i odbiła się echem na nadchodzących dekadach w muzyce.

Jim Jarmusch stawia taką mocną tezę na samym początku filmu, którą później skrupulatnie udowadnia widzom – The Stooges, to najlepszy rock'n'rollowy zespół w historii. I coś w tym jest, jeśli zamiast sprzedanych wejściówek na stadiony policzymy, ile razy cytowano ich muzykę i jaki mieli wpływ na innych. Reżyser zresztą podaje całą listę muzyków i kapel, które się nimi inspirowały. A zasięg tego jest tak duży, jak od Ramones poprzez The Cramps do Sonic Youth. Zespołów często znacznie bardziej popularnych niż sami The Stooges, chociaż przecież Iggy Pop jest mega znany.

Może Stoogesom po prostu zabrakło trochę szczęścia do tego, żeby być gigantami komerchy, a może też i nastawienia. Byli w końcu jak mówi Iggy – komunistami, wszystkim się dzielili. Bo czasami to, że jakiś zespół odnosi światowy sukces, jest kwestią przypadku, z domieszką „profesjonalizmu". Czyli tego, co pomimo szaleńczej młodości mocno zakrapianej i obsypanej narkotykami potrafi dostarczyć produkt. W końcu zarabia na tym cała masa ludzi. A przynajmniej kiedyś tak było – zanim to internet zaczął decydować, co jest spoko. Najwięcej szczęścia miał oczywiście Iggy, to on jest najbardziej rozpoznawalny, zwłaszcza ze swojej późniejszej kariery, z przyjaźni z Bowiem i kawałka z Trainspotting.

Reklama

A Stooges, kim są Stoogesi? Ci pozostali? Jak możemy się dowiedzieć z wywiadu dla Rolling Stones, to Iggy zaproponował Jarmuschowi – swojemu koledze z Midwestu, żeby zrobił film o Stoogesach. Jak się okazuje Gimme Danger to nie tylko list miłosny od reżysera, ale przede wszystkim od Popa, zadedykowany wszystkim, którzy grali w zespole. Przede wszystkim pierwszemu basiście – zmarłemu w wieku 27 lat Dave'owi Alexanderowi; nieżyjącym już braciom Asheton – Ronowi i Scottowi; ostatniemu gitarzyście Jamesowi Williamsonowi, czy też saksofoniście Steve'owi McKayowi. Tak, to właśnie oni byli najlepszym zespołem w historii i każdy, kto kocha masę późniejszych zespołów, powinien też kochać swoich protoplastów. To w końcu oni wymyślili punk, stage diving, szaleństwa na scenie bez koszuli itd. Proste chłopaki z trailerparku gdzieś pod Detroit.

Jest coś pierwotnego i surowego w dźwiękach z tych okolic i wiele innych zespołów historycznie to potwierdza jak np. wspomniane już MC5, czy the Gories. W końcu to miasto to prawdziwa mekka muzyczna od R'N'B po HC punk, czy nawet od biedy… White Stripes. Miasto bardzo obecne również w twórczości Jarmuscha, który zresztą nawiązywał do muzycznej przeszłości Detroit w filmie „Tylko kochankowie przeżyją", gdzie w opuszczonym domu w Motor City, mieszka wampir – muzyczny snob zbieracz. To tak jak młodzi Stoogesi w latach 60.

Dla Jarmuscha dokument o Stoogesach, jest więc naturalną progresją jego gustu i zainteresowań, co widzieliśmy w poprzednich filmach. Iggy wystąpił przecież w Kawie i Papierosach (wcześniej też w Truposzu). To logiczne więc, że to właśnie Jarmusch zrobił ten dokument i to jego Iggy o to poprosił.

Reklama

Materiały prasowe

Gimme Danger nie jest może jakimś wybitnie oryginalnym dziełem, mało archiwalnego materiału 16 mm, na którym kiedyś uwieczniono wybryki Stooges, nie zapełniłoby 2 godzin, a i większość tego jest od lat na YouTube. W tej sytuacji jak to się zazwyczaj robi w dokumentach, reżyser posłużył się animacją – m.in. komicznymi kolażo/gifami Jamesa Kerra, znanego bardziej jako Scorpion Dagger, które bardzo przysługują się błazeńczemu profilowi grupy.

Przez ten brak oczywistego materiału twórcy musieli grzebać i polować na wcześniej niepublikowane materiały. I tak film Jarmuscha oferuje nie tylko unikatowe ujęcia i fotografie oraz wypowiedzi członków zespołu, ale też różne ciekawostki, np. to, że Iggy zaczął śpiewać, bo jako perkusista miał dość oglądania cudzych tyłków, nawet jeśli niektóre były całkiem niezłe. A grał dla wielu legend r'n'b i bluesa, a nawet dla legendarnego girlsbandu z Queens – Shangri Las.


Jesteśmy też na Facebooku. Polub nasz nowy fanpage VICE Polska


Jeśli jarasz się historią punka i rock'n'rolla, kochasz jakikolwiek zespół grający prawdziwego rock'n'rolla i punka, albo chociażby tęsknisz za tymi zespołami, które grały jeszcze 10, 15 lat temu; musisz zobaczyć dokument Jarmuscha o The Stooges. O protoplastach wszystkiego, co uwielbiasz, żeby zrozumieć, skąd się to wszystko wzięło. To taka teoria wielkiego wybuchu, ale w punku i muzyce. Tak, to prawda ten film to laurka, ale konieczna, bo Stoogesom się po prostu należy, mają niezbite miejsce w historii muzyki, w hali sławy. Dla mnie – punkowej mądrali, lubiącej grzebać w historii muzyki i jej epistemologii, The Stooges i Iggy to przodkowie, po których odziedziczyło się najlepsze cechy i graty. Ale nie tacy starzy w końcu, bo jak puszczam płytę Fun House i leci kawałek Dirt to zawsze przechodzą mnie ciarki.

9 grudnia do polskich kin wchodzi dokument Jima Jarmuscha Gimme Danger..