W 2014 r. pojechałem do Asbestos na cztery tygodnie. Bardzo zaciekawiła mnie jego przemysłowa i handlowa historia, a także to, jak wygląda życie w mieście, którego nazwa oznacza coś uznanego za szkodliwe i zagrażające zdrowiu. Odkryłem miejsce, którego mieszkańcy próbują pozytywnie i z optymizmem patrzeć w przyszłość – ale stare dobre czasy wiążą się ze wspomnieniami, których nie sposób się pozbyć. Niektórzy bardzo wierzą w to, że obecna sytuacja kiedyś się zmieni, że ludzie zrozumieją, jak bardzo potrzebny jest im azbest. Reszta straciła już nadzieję na dobre.
Zanim pojechałem do Asbestos, myślałem, że mieszkańcy tego miasta będą przepełnieni sceptycyzmem, wstydem – możliwe, że nawet złością. Zostałem jednak miło zaskoczony. Tamtejsza społeczność przyjęła mnie bardzo ciepło, ciesząc się, że jest jeszcze ktoś, kto interesuje się ich przeszłością i z chęcią wysłucha ich poglądu na całą sprawę.
FYI.
This story is over 5 years old.
W Asbestos, małej mieścinie w kanadyjskim Quebecu, znajdowała się kiedyś największa na świecie kopalnia azbestu. Przyjęło się nawet mówić, że minerał ten jest białym złotem rejonu. Wszystko zmieniło się jednak w 1990 r. wraz z odkryciem, że długotrwały kontakt z azbestem i jego pyłem (włóknami) powoduje raka płuc. Kraje uprzemysłowionego zachodu zrezygnowały z wydobycia i stosowania azbestu.Okazuje się jednak, że wydobycie tego minerału zakończyło się w Asbestos dopiero cztery lata temu.
Reklama
Niemiecki fotoreporter Matthias Walendy w 2014 roku pojechał do Quebecu, by udokumentować miejsce, które – parafrazując jego notatki – utraciło swoją tożsamość: