FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

​Mit o kobiecym bezpieczeństwie, czyli dlaczego podwózka do domu kończy się gwałtem

Najnowsze zarzuty co najmniej podważają twierdzenie Ubera, że „jest on najbezpieczniejszą z form powrotu do domu". Wygląda na to, że dla kobiet nie ma bezpiecznych opcji powrotu do domu

Zdjęcie: Flickr/Joakim Formo

9 sierpnia po suto zakrapianym wieczorze w The Windjammer (knajpa niedaleko Charleston w Karolinie Południowej) kobieta i jej przyjaciel wsiedli do samochodu zamówionego wcześniej w korporacji Uber. Ich kierowca, Patrick Aiello, najpierw podrzucił do domu faceta, po czym nie zastosował się do prośby kobiety o podwiezienie jej w następnej kolejności i rozpoczął bezcelową jazdę pustymi ulicami. Gdy zażądała, by ją wypuścił, kierowca wyjechał na autostradę, zaparkował samochód i, jak twierdzi kobieta, brutalnie zgwałcił.

Reklama

Ofiara wraz z inną kobietą, która również doświadczyła przemocy seksualnej podczas korzystania z usług Ubera, wytoczyła proces przeciwko spółce. W pozwie zawarto m.in. oskarżenie, że pomimo intensywnej promocji usługi skierowanej do młodych kobiet (nierzadko korzystających ze środków odurzających) i zapewnianiu w niej, że bezpieczeństwo jest dla Ubera priorytetem numer jeden, naraził on kobiety na bezpośrednie zagrożenie zdrowia i życia.

To kolejne ogniwo łańcucha historii kobiet, które padły ofiarą molestowania i/lub przemocy na tle seksualnym w – jak im się wydawało – najbezpieczniejszej z możliwych form powrotu do domu – taksówce Ubera. Od sierpnia miało miejsce jeszcze kilka innych zdarzeń z fałszywymi kierowcami spółki, którzy podając się za nich i wykorzystując mit o bezpieczeństwie, wykorzystywali swoje ofiary. W Bostonie facet chciał zwabić młodą studentkę do swojego samochodu (odmówiła wejścia po tym, jak porównała numer rejestracyjny auta z tym, który podała jej aplikacja). Mężczyzna w Fort Worth w Teksasie zauważył dwie studentki i podszył się pod ich kierowcę. 19-letnia studentka z Tallahassee na Florydzie wsiadła do (jak błędnie myślała) swojego Ubera – kierowca obnażył się i zażądał od niej wykonania „innych czynności seksualnych".

W grudniu zeszłego roku w Bostonie kobieta wsiadła do Toyoty Camry, która w jej mniemaniu była Uberem zamówionym przez przyjaciela – kierowca Alejandro Done został oskarżony o pobicie, duszenie i wykorzystanie seksualnie. Done to zarejestrowany kierowca Ubera, jednak tego wieczoru nie był oddelegowany do owego kursu. Z doniesień wynika, że Done postanowił udawać zamówionego przez nią kierowcę, po tym jak dostrzegł ją czekającą na swój samochód. DNA Alejandra Done'a zostało powiązane z innymi nadużyciami seksualnymi w okolicy.

Reklama

Komentarze do tych wydarzeń zazwyczaj są współczujące, ale z moralizatorskim wydźwiękiem: kobiety muszą uważać. Zawsze sprawdzaj numer rejestracyjny i zdjęcie kierowcy. Napisz esemesa do kierowcy, używając numeru podanego w aplikacji. Zachowaj trzeźwy umysł – a nie staniesz się ofiarą. Dave Sutton, rzecznik Who's Driving You – inicjatywy Stowarzyszenia Taksówek, Limuzyn i Transportu Zbiorowego, które protestuje przeciwko aplikacjom takim jak Uber czy Lyft – mówi, że wydarzenia mające miejsce w ostatnim czasie to nie jest tylko przypadek.

– To bardzo realne zagrożenie, którego młode kobiety powinny być świadome – dodaje Sutton.

Warto podkreślić, że pomimo bogactwa nowych technologii – a czasami raczej z ich powodu – ciężar tego, jak wrócić do domu bez ściągania na siebie bezpośredniego zagrożenia, wciąż spoczywa na kobietach.

– Bezpieczeństwo kobiet to mit – mówi Jaclyn Friedman, redaktorka antologii seksualnego przyzwolenia pt. Yes Means Yes!.

Mit ten jest wynikiem stereotypowego myślenia większości społeczeństwa: jeśli nie będziesz oddalała się od grupy, jeśli ubierzesz się skromnie, jeśli nie wypijesz za dużo, jeśli nie będziesz wracać do domu na własną rękę nocą, jeśli sprawdzisz licencję kierowcy – unikniesz gwałtu. A jeśli jednak zostałaś zgwałcona, oznacza to, że pominęłaś jeden z tych punktów.

Uber – który sprzedawał swe usługi głównie w oparciu o gwarancję bezpieczeństwa – wpisywał się w tę retorykę. Zamawianie kursów w Uberze było promowane przez kampusy uniwersyteckie jako bezpieczny sposób na dotarcie do domu. Po przestępstwach na tle seksualnym na Uniwersytecie Południowej Kalifornii uczelnia rozesłała kampusom wytyczne ostrzegające studentów przed m.in. samotnymi powrotami i zalecające korzystanie właśnie z Ubera. To stanowisko drastycznie się zmieniło, po tym jak jedna z uczennic USC została brutalnie zgwałcona przez kierowcę tej spółki.

Reklama

– To fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Nie ma zestawu czynności, które uchronią cię przed gwałtem – mówi Friedman i dodaje – jeśli istniałyby takie i miały zadziałać, zadziałałyby lata temu.

W rzeczywistości kobiety padają ofiarą gwałtu zarówno w licencjonowanych samochodach Ubera, jak i tych fałszywych; czy są pijane czy trzeźwe; czy wracają do domu same, czy z kimś poznanym przed kilkoma minutami w barze. Zachowanie ogólnych środków bezpieczeństwa, takich jak sprawdzenie kierowcy czy powrót w większej grupie, są przydatne, lecz nie niezawodne. W rezultacie skutkuje to powszechnym strachem, ale także poczuciem, że gwałt to ryzyko zawodowe wpisane w bycie kobietą, która wyszła poza cztery ściany swojego mieszkania.

Zobacz zdjęcia kobiet skazanych za „przestępstwa seksualne".

Anastasia Loukaitou-Sideris, profesorka urbanistyki na UCLA, zajęła się związkiem kobiecego strachu z szeroko pojętym transportem. Wyniki jej badań wskazują, że kobiety – dużo częściej niż mężczyźni – obawiają się przebywania w przestrzeni publicznej. W większości jest to strach przed okrucieństwem, napaścią i gwałtem.

Badania Loukaitou-Sideris nie miały bezpośredniego związku z Uberem, jednak zlustrowała ona amerykański rynek agencji przewozowych i odkryła, że jedynie 3 proc. z nich posiada w swoich ofertach specjalne programy przeznaczone dla kobiet, mające zwiększyć ich poczucie bezpieczeństwa. Zauważyła, że „tylko kilku badaczy rynku, decydentów i kilka agencji przewozowych wprost zapytało kobiety o ich potrzeby w zakresie bezpieczeństwa lub starało się określić ich prośby i propozycje dotyczące bezpiecznej podróży".

Jak powinno wyglądać rozwiązanie tego problemu? Loukaitou-Sideris mówi, że jednym z pomysłów jest wybór agencji z kierowcami kobietami, jak np. She Taxis, które stały się odpowiedzią na falę skandali związanych z Uberem. Z kolei Sutton sugeruje wybieranie firm transportowych łatwych do zweryfikowania i zidentyfikowania. Friedman woli nie mówić o działaniach, które powinny podjąć kobiety by bezpiecznie wrócić do domu, twierdząc, że „byłaby to kolejna uciążliwa sprawa, którą kobiety muszą zrobić, by pozostać bezpieczne", ale sugeruje, że dobrym pomysłem byłyby zajęcia samoobrony dla kobiet, „które czują, że nie ma żadnej bezpiecznej formy powrotu do domu".

Uber nie zajął jednoznacznego oficjalnego stanowiska ani nie podjął żadnych działań wobec ostatnich zarzutów i pozwów. W oświadczeniu skierowanym do VICE rzecznik prasowy spółki napisał: „Myślami łączymy się z ofiarami tych dwóch wstrząsających incydentów. Aktywnie współpracujemy z organami egzekwującymi prawo w Massachusetts i Karolinie Południowej, dzieląc się informacjami i pomocą w przeprowadzaniu śledztwa. Obaj kierowcy zostali natychmiastowo usunięci z naszej platformy".

Najnowsze zarzuty co najmniej podważają twierdzenie Ubera, że „jest on najbezpieczniejszą z form powrotu do domu". Wygląda na to, że dla kobiet nie ma bezpiecznych opcji powrotu do domu

Śledź Arielle Pardes na Twitterze.