Mój przyjaciel, kompulsywny zbieracz

FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Mój przyjaciel, kompulsywny zbieracz

Ciągle mam wyrzuty sumienia, że nie spytałem go wcześniej, czy wszystko w porządku. Zrozumiałem, że „kompulsywni zbieracze" czy też „ludzie z deficytem porządku" w niczym nie przypominają stereotypu z reality tv

„Nie dostałeś mojego SMSa?" spytałem, trochę poirytowany.

„Nie, szukam mojego telefonu od kilku tygodni", odpowiedział. Co to w ogóle była za odpowiedź?

„Zgubiłeś?".

„Nie. Na pewno jest gdzieś w domu, ale nie mogę go znaleźć". Słyszałem już różne wymówki, ale ta?

Może powinienem jednak uważniej wtedy słuchać, nie ominąłby mnie podtekst. Mam mgliste wspomnienie, jak mówił „Nie wiesz, jak to u mnie w domu wygląda". Ale uznałem to za objaw chwilowego nieogarnięcia, tyle że, osoba, z którą rozmawiałem przecież ogarnia wszystko. Mowa o moim dobrym przyjacielu, z którym znamy się od pięciu lat. Pracujemy razem, jest starszym programistą – rozwiązuje skomplikowane techniczne problemy, porządkuje chaotyczne dane i pakuje je do systemów informatycznych.

Reklama

Sytuacja powtórzyła się jeszcze kilka miesięcy później. Miał już wtedy nowy telefon i znowu mi tłumaczył, że nie może go znaleźć. A ja, znowu nie wiedziałem co mam o tym myśleć. Nie miałem pojęcia jak duże jest jego mieszkanie, bo nigdy wcześniej go nie odwiedzałem. Wtedy dotarło do mnie: właściwie to, czemu nigdy tego nie zrobiłem? Z pewnością mieszkanie nie mogło być tak wielkie, żeby zgubić w nim bezpowrotnie kilka smartfonów. Znowu usłyszałem też ten powściągliwy komentarz: „Nie wiesz, jak to u mnie w domu wygląda".

Składając elementy układanki

Mój przyjaciel jest kimś, kogo potocznie nazywa się zbieraczem – jednym z szacowanych 2,5 miliona w Niemczech. (W USA jest ich prawdopodobnie około 14 milionów). Podobnie jak znacząca większość osób dotkniętych zaburzeniami kompulsywnego zbieractwa, przez długi czas nie był w stanie poprosić o profesjonalną pomoc – pomimo iż jego zbieractwo było na ekstremalnym poziomie i rządziło jego życiem.

Z początku nie zdawałem sobie z tego wszystkiego sprawy. Ale przez lata naszej przyjaźni elementy układanki powoli składały się w całość. Nieustannie nawiązywał przecież do tego, jaki ma bałagan w domu. Kiedy opowiedział mi o tubie basowej ojca leżącej w jego łóżku albo biurku, na które musisz się wspiąć, żeby przedostać się do przedpokoju, fragmenty wizji jego mieszkania nabierały wyrazu w mojej głowie.

Kuchnia mojego przyjaciela, po pierwszym wielkim sprzątaniu. Wszystkie zdjęcia, dzięki uprzejmości autora.

Minęły trzy lata, od kiedy zacząłem sobie wyobrażać chaotyczne sceny z mieszkania mojego przyjaciela. Ale dopiero rok temu naprawdę zdałem sobie sprawę z problemu, kiedy po raz pierwszy wyraźnie opisał swoją sytuację. Aktywnie starał się wtedy walczyć z chaosem od pół roku. Towarzyszyłem mu w trakcie tej walki odwiedzając go i rozmawiając z psycholożką z ośrodka pomocy dla zbieraczy.

Reklama

Jego historia poruszyła mnie. Zupełnie różniła się od typowego wyobrażenia aspołecznego rupieciarza, które wielu z nas ma w głowie. Rozmawialiśmy o tym dużo i kiedy zapytałem, czy mogę o nim napisać, był tym pomysłem zachwycony. Trzeba było naprawdę odwagi, żeby podzielić się taką osobistą historią. Być może pomoże ona też poprawić zafałszowany obraz wcale nie-takiego-rzadkiego zaburzenia. Mój przyjaciel chciał mimo tego pozostać anonimowy, dlatego nie użyłem jego imienia, a specyficzne osobiste szczegóły nie zostały w artykule wymienione.

Przez dwa lata nie rozumiałem tego, że naprawdę miał trudności z utrzymaniem porządku w mieszkaniu i jak duży był to dla niego problem, nawet jeśli stale robił do tego aluzje. Tak z ręką na sercu, to kto z nas nie przyzna się, że jego mieszkanie jest choć trochę zagracone? Zrozumiecie jak łatwo było przegapić, że coś tu poważnie nie grało. Granica pomiędzy zwykłym bałaganiarstwem a patologicznym zbieractwem jest wyjątkowo cienka.

Po pierwszym wielkim sprzątaniu, znowu można swobodnie wejść do dużego pokoju.

Historia mojego przyjaciela zaczyna się naprawdę, kiedy opowiedział mi o kominiarzu, którego nie mógł wpuścić do mieszkania na kontrolę. Jeśli by to zrobił, ten mógłby przekazać właścicielowi mieszkania co dzieje się w środku. Przestał również odbierać przesyłki pod adresem domowym, żeby nie musieć nikomu otwierać drzwi. Tor przeszkód ze śmieci w mojej głowie ułożył się w duży znak zapytania. Ciągle wydawało mi się, że zdecydowanie przesadza.

Reklama

Żarówka

Przez kilka miesięcy rankami spotykaliśmy się na kawę niedaleko jego mieszkania w dzielnicy Neukölln. Podczas jednego z tych spotkań, kiedy mieszałem swoje espresso macchiato i patrzeliśmy sobie w oczy jak ludzie, którzy się długo znają, zaczął opowiadać:

„Zalało mi mieszkanie. Powinienem powiedzieć o tym właścicielowi, ale boję się, że wtedy ktoś będzie musiał przyjść to sprawdzić i mnie wyrzucą. Co mam robić?". Osłupiałem.

„Nie może być aż tak źle", pomyślałem sobie.

„Woda przeciekła już do żarówki na suficie, który mocno popękał", dodał. Ok, jest źle. W końcu to zrozumiałem.

Żarówkę przyniósł ze sobą, faktycznie była wypełniona wodą. Jak to w ogóle możliwe, że woda z przeciekającego sufitu dostała się do żarówki? Długotrwały przeciek nie miał tak naprawdę nic wspólnego z jego bałaganiarstwem. Ale nie informowanie o czymś takim właściciela mieszkania, jest typowym symptomem dla osób z „deficytem porządku". W taki właśnie sposób berlińska organizacja pomocy zbieraczom – Freiraum („Wolna przestrzeń"), określa swoich klientów.

Wołając o pomoc

Oferują pomoc osobom, które nie są w stanie same zaprowadzić porządku. Zauważyłem znajomy schemat na ich stronie:

–„Unikasz wpuszczania ludzi do swojego mieszkania?" – Nigdy u niego nie byłem.

–„Przeraża cię, że co roku przychodzi ktoś sprawdzać liczniki?" –Czy on właśnie o tym nie wspominał?

–„Kiedy przychodzi listonosz uchylasz drzwi tylko troszeczkę?" – Chyba już to gdzieś słyszałem.

Reklama

–„Masz mnóstwo otwieraczy do butelek, nożyczek i innych przedmiotów, które często przekładasz i gubisz?" – Jak często mój przyjaciel kupuje nowy telefon?

Po kilku dniach intensywnych przemyśleń, w końcu zebrał się w sobie, żeby poprosić o pomoc. Skontaktował się z Freiraum i od razu poczuł ulgę. Organizacja zapowiedziała, że niedługo go odwiedzi. Kilka tygodni po tym – wykorzystał ten czas na wstępne porządki – odwiedził go zespół ludzi z organizacji. Zdał sobie sprawę, że Freiraum to nie wyłącznie osoby sprzątające, a raczej grupa, która oferuje pomoc psychologiczną i pedagogiczne podejście do sprzątania.

Według ich inspekcji 65% powierzchni podłogi w jego mieszkaniu było zagracone. Wydaje mi się ciągle, że musieli wliczyć w to powierzchnię, którą zajmują meble. Następnie, przydzielono mu osobistą doradczynię, Panią Jasmin (imię zostało zmienione).

Przychodziła do niego w każdy poniedziałek. Brał dzień wolny i sprzątali razem. Z jego relacji wynikało, że wszystko idzie dobrze. Ustalili strategie sprzątania, które stosowali, w międzyczasie omawiając jak w ogóle doszło do takiej sytuacji. Wszystko zaczęło się, kiedy mój przyjaciel nagle został ojcem i jego relacje z matką dziecka się popsuły, od tego czasu nie widział swojej córki. Mało kto w ogóle wie, że ma dziecko. Podobnie, jak niewiele osób wie co się dzieje w jego mieszkaniu.

Wizyta

Pewnego dnia przy kawie, zapytał mnie czy nie chciałbym go odwiedzić. Pani Jasmin zasugerowała mu, żeby zaprosił ludzi do swojego mieszkania, samo zapraszanie na głos powinno już pomóc mu w normalizowaniu sytuacji. Ostrzegł mnie przedtem kilkukrotnie, że mieszkanie wygląda naprawdę kiepsko. Zachowałem zimną krew i nie byłem wcale zszokowany jego totalnie zasyfionym mieszkaniem. Chociaż wyglądało ono jak wygooglowane zdjęcia pod hasłem „kompulsywni zbieracze" albo sceny z programów reality tv o patologicznych zbieraczach, gdzie pokazują sceny z piekła rodem a samych zbieraczy jako kompletnych szaleńców.

Kuchnia była chyba w najgorszym stanie. Wszędzie walały się resztki jedzenia i biegały małe stworzonka. O dziwo, wcale nie śmierdziało tak źle, jak można by sobie to wyobrazić. Radość z faktu, że mnie zaprosił, miała większe znaczenie niż obleśność miejsca. Mieszkanie i tak wyglądało zdecydowanie lepiej i mój przyjaciel też radził sobie lepiej, a moja wizyta pomogła mu choć trochę w postępach.

Reklama

Wkrótce potem, pozwolił mi uczestniczyć w poniedziałkowym sprzątaniu. Dołączyłem do niego i Pani Jasmin, kiedy porządkowali kuchnię. Jasmin jest młodą psycholożką, która robi dyplom i odbywa praktyki w organizacji. Zawsze interesowało ją pomaganie ludziom, którzy chcą ulepszyć swoje życie, w ten sposób natrafiła na Freiraum. Sama żartuje, że w mieszkaniu mojego przyjaciela udało jej się pozbyć arachnofobii. Poczucie humoru zdecydowanie rozluźnia atmosferę i pomaga przy takim rodzaju spraw, dlatego też jest często stosowaną taktyką.

Rozmowa

Podczas rozmowy staram się wybadać, czy zauważyła jakiś powtarzający się schemat pośród swoich podopiecznych. Status społeczny? Okolica, w której mieszkają? Płeć?

Według Jasmin, żaden z tych wskaźników się nie sprawdza, mówi jednak, że ludzie samotni zdecydowanie przeważają pośród osób cierpiących na deficyt porządku.

Zastanawia mnie też czy społeczna tendencja do samotnego życia w dużym mieście wpływa znacząco na wzrost występowania tego rodzaju zaburzeń. Według Jasmin jest to całkiem prawdopodobne. Przez brak wzorców rodzinnych można nigdy nie nabyć niektórych umiejętności. A niestety nie uczą tego w przedszkolu ani podstawówce.

Pomyślałem o moich dzieciach i ich zabawkach do sprzątania i tym jak bawią się nimi w usuwanie prawdziwego brudu z kuchennej podłogi. Czyli, jednak robię coś jak trzeba.

W międzyczasie trwa dyskusja na temat przypraw. Pani Jasmin stara się dociec, dlaczego przeterminowane przyprawy, które wyrzuciła wróciły z powrotem na półkę. Mój przyjaciel tłumaczy, że przyprawy są przeterminowane, tylko dlatego, że muszą według przepisów prawnych mieć określoną datę przydatności, ale w rzeczywistości są ciągle dobre.

Reklama

Jasmin prosi o wyraźne potwierdzenie, że mój przyjaciel nie chce, żeby cokolwiek wyrzucała. Ostatecznie, jest to jego decyzja. Rozmowa między nimi wydaje się przyjazna, ale z dystansem. Odnoszą się do siebie z szacunkiem i bardzo formalnie. Sam nie wiem nawet, czy kiedy rozmawiam z Jasmin o moim przyjacielu powinienem używać jego imienia, czy nazwiska.

Po kilku tygodniach zaczyna być widać, jak kuchnia musiała kiedyś wyglądać.

Dowiedziałem się, że osoby cierpiące na deficyt porządku, można rozpoznać na podstawie różnych symptomów, zazwyczaj powiązanych z czynnościami nabywania, porządkowania i pozbywania się. Zakupoholizm, kompletny brak umiejętności sprzątania, kompulsywne kolekcjonerstwo – zaburzenie ma wiele twarzy. Ich przyczyny też bywają różne, mogą je powodować zwyczajna nieporadność życiowa, tłumione problemy rodzinne, albo traumatyczne przeżycia. Na przykład ludzie, którzy padli ofiarami włamania i których mieszkania zostały w trakcie przestępstwa zdewastowane, czasami nie są w stanie posprzątać swojego lokum po takim zdarzeniu.

Jak dużo jest przyczyn zaburzeń, tak wiele jest różnych sposobów, aby pomagać osobom z nimi się zmagającymi. Czy chory cierpi na psychologiczne zaburzenia? Czy przeszedł przez jakieś traumatyczne wydarzenia? Odpowiedzi na te pytania mogą zdecydowanie pomóc w rozwiązaniu problemu, pozwalają bowiem na sięgnięcie głębiej i pozwalają choremu na rozmowę o podłożu tych zaburzeń. Oczywiście rozmowa przy sprzątaniu nie zastąpi formalnej terapii, jednak, co ważne stabilizuje chorego i mieszkanie do takiego stopnia, że jest gotowy na dalsze leczenie.

Reklama

Z medycznego punktu widzenia, nie udało się do tej pory wyjaśnić czy kompulsywne zbieractwo to oddzielna jednostka chorobowa, czy bardziej objaw innej choroby, jak np. depresja. W ICD-10 – międzynarodowej klasyfikacji chorób stworzonej przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) – zbieractwa nie wymieniono jako indywidualnego zaburzenia. Istnieją jednak analizy, które wskazują na coś kompletnie odwrotnego. W DSM-5 – piątej edycji klasyfikacji zaburzeń psychicznych Amerykańskiego Towarzystwa Psychiatrycznego – uznano zbieractwo za osobne zaburzenie. Klasycznie jednak kompulsywne zbieractwo określane jest jako symptom innych zaburzeń. Taki niejasny status wpływa raczej negatywnie na cierpiących na zbieractwo i ich potencjalne leczenie.

Bez względu na status w medycznej klasyfikacji, najważniejszym pierwszym krokiem w drodze do polepszenia stanu psychicznego, jest przyznanie się do problemu. W społeczeństwie, w którym zdrowie i wydajność są miarą jakości życia jednostki, akceptacja takiego problemu jest kojarzona automatycznie ze wstydem. Uznanie swojego zachowania za patologiczne jest jednak dla cierpiących na zbieractwo pierwszym krokiem do wyzwolenia. Bez tego nie mogą poprawić jakości swojego życia, warunków mieszkaniowych czy przyjmować w domu gości.

Podczas gdy mój przyjaciel i Pani Jasmin segregują pocztę elektroniczną w salonie („Do czego ci jeszcze potrzebne wyniki wyborów samorządu studenckiego"?), rozmyślam. Mam przed oczami własną skrzynkę mailową i od razu zaczynam się stresować ilością maili, na które nie odpowiedziałem. Jasmin wyjaśnia mi, że tak właściwie nie jest to aspekt zbieractwa, którym Freiraum obecnie się zajmuje. Przy czym podkreśla stwierdzenie „obecnie". Czasami zdarza im się segregować dane i pomagać w przywracaniu cyfrowej struktury i porządku. Bo jak rozdzielić te sfery życia w dzisiejszych czasach? Dyskutujemy jeszcze przez chwilę we troje, o tym jakie aplikacje mogą służyć do archiwizacji dokumentów tak by można było pozbyć się spokojnie ich papierowej wersji.

Reklama

Pożegnanie z pomysłami

Przypomniałem sobie o kilkunastu segregatorach z czasów studiów, które leżą u mnie w domu. Są wypełnione kserówkami różnych tekstów, które miałem wtedy przeczytać. Zawsze chciałem je zeskanować. W tym momencie Jasmin, zaczyna opowiadać historię swojego innego klienta.

Do Freiraum zadzwoniła zatroskana matka, szukająca pomocy dla syna, który kompulsywnie zbierał gazety. Kiedy Jasmin ich odwiedziła po raz pierwszy, młody chłopak szczerze wyjaśnił – dosłownie pośród gór gazet –, że kolekcjonuje je, bo zamierza zostać pisarzem i musi je wszystkie przeczytać, gdyż są mu potrzebne jako materiał do pierwszej książki. Jasmin nie była mu w stanie pomóc, ponieważ w porządkowaniu, nie chodzi tylko o sprzątanie, ale i żegnanie się z pomysłami.

To zdanie szczególnie do mnie trafiło. Ja też miałem pomysł. Chciałem wykorzystać później teksty z segregatorów ze studiów, żeby coś napisać. Skończyłem studia dziesięć lat temu. „Później" było dawno temu. Musiałem coś z tym zrobić, podjąć jakąś decyzję.

Czy coś tu wcześniej stało?

Półtorej godziny poniedziałkowego spotkania minęło. Cała nasza trójka zeszła na dół wyrzucić śmieci, po dwa wory każdy. Pozbywanie się rzeczy nie jest już wcale takie trudne, wynajęli nawet furgonetkę, żeby zawieźć niezliczoną ilość pustych butelek do punktu recyklingu.

Już w domu zabrałem się za trzy stare segregatory, wyrzuciłem większość zawartości, a resztę zaniosłem do biura, żeby je zeskanować. Nie mogę się ich pozbyć tak całkowicie. Ale jeśli przynajmniej przestaną zbierać kurz, to dobry początek. Puste segregatory przekażę mojemu przyjacielowi. Na pewno mu się przydadzą. Taki paradoks – moje rupiecie, mogą akurat jemu pomóc zorganizować życie.

Razem z doradczynią, ćwiczą stosowanie różnych środków czystości.

Wystarczy być

Cieszę się, że przyjaciel darzy mnie takim zaufaniem. Ostatnio zabrałem nawet syna, do niego na śniadanie. Byłem uradowany zaproszeniem, a mój syn stwierdził, że było „nudno".

Ale to dobrze. Po miesiącach sprzątania, mieszkanie sprawia wrażenie zwykłego, trochę zagraconego mieszkania singla.

Ciągle mam wyrzuty sumienia, że nie spytałem go wcześniej, czy wszystko w porządku. Ale ważne, że nauczyłem się, że „kompulsywni zbieracze" czy też „ludzie z deficytem porządku" w niczym nie przypominają stereotypu z reality tv.

Są po prostu ludźmi zmagającymi się ze swoimi problemami. Powinniśmy ich wspierać w walce. Cieszę się, że mogłem pomóc, chociaż trochę. Nawet jeśli oznacza to tylko tyle, że kiedy przyjaciel mnie potrzebuje, to jestem tu dla niego.