FYI.

This story is over 5 years old.

Newsy

Rodziny i dzieci z Marszu Niepodległości

Na Marsz Niepodległości naprawdę przychodzą rodziny z dziećmi – rozmawialiśmy z nimi

Zdjęcia: Izabela Pia Szumen. Kolejność zdjęć nie odzwierciedla kolejności rozmów

Organizatorzy i sympatycy Marszu Niepodległości często podkreślają, że wydarzenie nie jest przeznaczone dla stereotypowych kiboli, którzy jedynie marzą o podpalaniu tęcz, wjazdach na skłoty i wyrywaniu drzewek. Zamiast tego, w ich retoryce przewija się motyw rodzin z dziećmi, które – jak mówią – tłumnie uczestniczą w Marszu. Postanowiłem w tym roku sprawdzić prawdziwość tych słów i poznać Rodziny Marszu Niepodległości – dowiedzieć się, dlaczego maszerują, czy nie przeszkadza im napięta atmosfera i jak ustosunkowują się do nieco złowrogiego hasła „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski"?

Reklama

Na Marsz chciałem udać się bez uprzedzeń, ale rano złapałem się na tym, że szukam swoich najszerszych spodni – oklep „za pedalstwo" dostałem tylko (?) dwa razy w życiu, ostatni raz jakieś osiem lat temu, ale wolałem nie kusić losu. Wojskowa kurtka, wojskowy plecak, wojskowe buty… moja dziewczyna stwierdziła, że wyglądam, jakbym ruszał na przygodę w jakieś niebezpieczne miejsce. A ja tylko szedłem poznać rodziny z dziećmi.

Kierując się do punktu zbiórki (Rondo Dmowskiego – nie dość, że centralny punkt Warszawy, to i patron doskonały) zauważyłem jeszcze, że knajpa, do której wpadam często na ich tanie śniadania, postanowiła usunąć z witryny tęczową flagę. Cóż, strzeżonego Pan Bóg strzeże. Zrobiło mi się trochę przykro, że Święto Niepodległości to dzień, w którym ludzie raczej się boją, niż radują (zaskoczyło mnie, że w niewielu oknach widziałem polskie flagi) – ale fakt, że szedłem poznać dużo słodkich dzieciaczków, dodawał mi otuchy.

Na miejscu okazało się, że organizatorzy nie blefują – w Marszu idzie naprawdę sporo rodzin! Nie mieliśmy żadnych problemów, by wypatrzyć je w tłumie. Jak się okazało, wiele z nich nie chciało rozmawiać o Marszu, bo przyszło jedynie zobaczyć poprzedzającą go paradę rekonstruktorów historycznych – ale sporo rodzinnych grup (w konfiguracjach od tata+córka po imponujące 2+4) dołączało powoli do głównego, wielotysięcznego korpusu demonstracji.

Rozbłysnęły pierwsze flary, koło mojej głowy wybuchła petarda, a z głośników usłyszałem zamaszyste „Nie islamska, nie laicka, Polska zawsze katolicka!". Marsz Niepodległości 2015 uznałem za otwarty i stwierdziłem, że najbliższa pora poznać jego rodzinnych uczestników nieco bliżej. Podeszliśmy do stojącego nieco z boku postawnego ojca z synkiem siedzącym na barana.

Reklama

Te dzieci używały flag jako szpad

VICE: Dzień dobry! Jesteśmy z VICE, chcemy pokazać rodzinną stronę Marszu Niepodległości, czy możecie się przedstawić?
Radek: Jestem Radek, a to mój syn Krystian. Cześć, Krystian!

Dlaczego przyszliście na Marsz Niepodległości?
Przyszliśmy w poczuciu patriotyzmu, żeby dzieciak uczył się patriotycznych zachowań.

Wizja patriotyzmu prezentowana na Marszu podoba wam się w całości? A może jakieś elementy pasują wam mniej, a inne bardziej?
Najważniejsze jest to, że Polacy wychodzą z domów, eksponują swoją polskość. A czy to jest forma taka, czy inna – każdy świętuje po swojemu. Przychodzimy – mamy taką potrzebę – i idziemy sobie z Marszem. To tyle.


Nie wszystkim patriotom podoba się Marsz Niepodległości. Przeczytaj dlaczego


Nie przeszkadza wam huk petard? Nie obawiacie się, że Marsz może się przerodzić w coś nieprzyjemnego, jak w zeszłym roku?
Huk petard na pewno nam przeszkadza, ale a propos innych sytuacji, to moja opinia jest taka, że to w dużej mierze prowokacja, by przedstawić tych ludzi w określonym świetle. My nie bierzemy w tym udziału, idziemy sobie z boku. Każdy przychodzi tu po to, czego potrzebuje.

Co myślicie o haśle „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski"?
Myślę, że jest bardzo na czasie i się z nim zgadzam. Oczywiście nie w 100%, mamy XXI i każdy może swobodnie podróżować po świecie, mieszkać gdzie chce – ale akurat imigrantów z tamtych stron trzeba selekcjonować, bo nie są zgodni z naszą naturą, naszą kulturą i nie powinno być ich aż tylu.

Reklama

Hm, dzięki, miłego Święta Niepodległości.

Impreza rozkręcała się na dobre, animator marszu uczepiony jedną ręką ciężarówki intonował przez mikrofon: „Nadchodzi, nadchodzi, Marsz Niepodległości" – naprawdę trudno było unkinąć skojarzenia z nowym Mad Maxem. Atmosfera była jednak nadspodziewanie miła, przynajmniej w porównaniu z tym, czego się spodziewałem. Poza gryzącym w oczy dymem rac i aurą lekko tylko ukrywanego rasizmu, nic nie zakłócało familijnej atmosfery.

Aparat fotograficzny i dyktafon wywoływały co prawda podejrzliwe spojrzenia wokół – ustawały one jednak, kiedy robiło się jasne, że rozmowy odbywają się za obopólną zgodą i z uśmiechem. Czuliśmy się bardziej gośćmi, niż intruzami. Podeszliśmy do kolejnej rodziny.

VICE: Hej, możecie się nam przedstawić?
Pan z dwójką córek: Faszyści z Krakowa.

Ehm… a dlaczego przyjechaliście aż z Krakowa?
Żeby sobie pokrzyczeć i potupać!

A co będziecie krzyczeć?
Co tam zapodadzą!

Co chcielibyście pokrzyczeć najbardziej?
„Raz sierpem, raz młotem czerwoną hołotę"!

Nie chcąc wyjść na czerwoną hołotę, postanowiłem zrezygnować z wnikania w szczegóły. Zamiast tego przesunęliśmy się w głąb tłumu, widząc kolejną, kilkuosobową rodzinę.

VICE: Dlaczego przyszliście na Marsz?
Artur i Janina z Nowego Miasta: Po pierwsze, to urodziny mojej żony. Po drugie świętujemy Święto Niepodległości!

Sto lat! Byliście tu już wcześniej?
Jesteśmy pierwszy raz, dlatego że ja pracuję za granicą, w Szwecji. Akurat mam wolny tydzień, a zawsze chcieliśmy być razem na Marszu.

Reklama

Dla ciebie, jako dla kogoś kto pracuje za granicą, hasło „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski" jest okej?
Dla mnie to oczywiste. Mieszkam w Goteborgu, w Skandynawii jestem od dwóch lat i widzę co się dzieje. Tam są dzielnice islamskie, muzułmańskie, gdzie strach jest wejść. Niektóre Szwedki zakładają burki wychodząc z domu, tylko po to żeby nie zostać zgwałcone. Wojny gangów, strzelaniny…

Gdyby w Szwecji zorganizowano demonstrację „Szwecja dla Szwedów", nie byłoby ci przykro?
Nie, dlaczego? My Polacy, kiedy wyjeżdżamy za granicę, potrafimy się asymilować z każdym jednym narodem, do którego jedziemy – w Wlk. Brytanni, Irlandii, całej Skandynawii. Asymilujemy się ze Szwedami, a w ich interesie jest to, byśmy dla nich pracowali, dlatego że Polak jest bardzo wydajny, pracuje bezpiecznie. Ja jestem inżynierem budownictwa, pracuję od 15 lat w zawodzie i wiem, że Polacy są nieocenionymi fachowcami. Ale nie porównujmy nas do emigrantów zarobkowych z Erytrei itd.

Jaka jest różnica?
W ogóle bez porównania. Angela Merkel swoją polityką sprowadza uchodźców i sama nie wie, co zrobić. Wcześniej protestowano przeciwko stawianiu muru na granicy węgierskiej, teraz wszyscy stawiają ten mur. Coś jest niehalo. My protestujemy przeciwko temu, i jednocześnie świętujemy 11 listopada i urodziny.

Rozumiem, wszystkiego najlepszego, udanego świętowania!

Nieco dziwnie brzmiały słowa o „asymilowaniu się" na wydarzeniu, które celebrowało narodową tożsamość, ale mniejsza. Udaliśmy się w kierunku kolejnej sporej rodziny.

Reklama

VICE: Jak wam się podoba hasło „Polska dla Polaków, Polacy dla Polski"?
Asia: Bardzo się podoba! Polska powinna być tylko nasza.

No i jest, ale czy to znaczy, że nie powinniśmy nikogo wpuszczać? Polacy też wyjeżdżają do innych krajów.
No tak… ale chociaż żeby nie ściągać tutaj ludzi z innych religii. Wiadomo o co chodzi.

Dlaczego nie chcecie osób innych religii niż katolicka w Polsce?
To co się słyszy w mediach, to jakie się widzi filmiki w internecie – ja bym nie chciała nikogo o takiej religii w Polsce!

Znacie osobiście jakichś muzułmanów?
Nie, mam nadzieję, że nie poznam.

Jakie hasła najchętniej skandujecie?
„Bóg, honor, ojczyzna!"

Checie, żeby to był katolicki marsz?
Tak, jak najbardziej.

Zauważyłem w tym momencie dziewczynkę odzianą stylowo w polską flagę – pożegnaliśmy się z Asią i ruszyliśmy w jej kierunku.

VICE: Co ci się najbardziej podoba na Marszu?
Wiktoria: Podoba mi się, że jestem żywą flagą i że mogłam dotknąć dużej palmy.

Skąd jesteście? Niektórym patriotom palma się nie podoba.
Jesteśmy z Poznania, palma bardzo mi się podoba!

Nie przeszkadza wam huk? Mi dzwoni w uszach.
Mama Wiktorii: Takie święta trzeba obchodzić hucznie! Żałuję że jest nas tak mało, i że w mijanych oknach nie ma flag. To jest żenujące, każdy Polak powinien czcić ten dzień, ponieważ to w nim odzyskaliśmy niepodległość!

Moich znajomych raziło hasło „Polska dla Polaków", oni nie chcą świętować w ten sposób.
To jest dzień Niepodległości – niezależnie od tego, jakie hasła są wykrzykiwane na Marszu, świętowanie to obowiązek każdego Polaka.

Reklama

Mama Wiktorii mówiła z taką stanowczością, że gdyby kazała mi w tamtej chwili posprzątać pokój, czym prędzej bym to zrobił. Chyba jednak wolę rozmawiać z dziećmi. Podszedłem do kolejnej grupki dzieci (i towarzyszących im dorosłych).

VICE: Dlaczego tu jesteście?
Darek: Chcieliśmy się przekonać, jak to naprawdę wygląda. Różnie to pokazują w telewizji, a widzę, że wcale tak niebezpiecznie nie jest. Nie naraziłbym syna na żadne niebezpieczeństwo. Przejechaliśmy 300 km do Warszawy, jesteśmy ze Śląska.

Nie woleliście pojechać na podobny marsz gdzieś bliżej, np. do Wrocławia?
Tu wszystko się dzieje, tu są emocje!

Co zrobicie, jeśli emocje kogoś poniosą i skończy się jak rok temu?
To znaczy?

Były… pewne grupy, które postanowiły popsuć innym marsz.
Pójdziemy dalej, chyba wszystkim nie popsują? Dokończymy marsz i wrócimy do domu!


Dla lewaka i prawaka. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


I pozytywnie. Familijna atmosfera zaczęła mi się udzielać, ale przerwał ją okrzyk „Wojna kurwa, wojna!", przebijający się przez marsz żwawym krokiem. Czy to jeden ze słynnych policyjnych prowokatorów, o których tyle mówiono we wcześniejszych latach? Jeśli tak, to aktorsko robił niezłą robotę. Jednak żadni prowokatorzy – policyjni czy nie – nie doprowadzili do jakiejkolwiek zadymy. Z moją koleżanką-fotografką rozmawialiśmy o tym, że nikt ze spotkanych rodzin nie powiedział, że przychodzi na Marsz co roku. Czyżby te, które przyszły rok temu, bały się przyjść ponownie? W sumie cieszę się, że te dzeciaki będą miały dobre wspomnienia, dla nich to tylko zabawa – zrozumiałem to pod koniec Marszu (kiedy ze sceny lały się półprawdy na temat uchodźców i ksenofobiczne sianie strachu przed nieznanym), widząc dziewczynkę pozującą do zdjęcia na tle zamaskowanych twardzieli z flarami w rękach.

Hej, dlaczego tu jesteście?
Mariola: Trochę historycznie – mój dziadek walczył w AK, córka Klaudia też już tym się zaraziła. Syn, trochę starszy, przychodzi co roku. Dzieciaki muszą wiedzieć, że to co mają, to dzięki dziadkom.

Marsz dobrze reprezentuje to, o co walczyła AK?
Ja uważam, że tak. Jest tu dużo pozytywnych rzeczy. Od kilku lat oglądałam to w telewizji i były tam tylko burdy. Może byłoby lepiej, gdyby przychodziło tu więcej rodzin z dziećmi?

Klaudia, co ci się podoba na Marszu?
Klaudia: Piosenki i wszyscy ludzie z flagami!