W obronie świątecznego swetra

Dziś Wigilia Bożego Narodzenia. Czas spotkań z rodziną, rozdawnictwo prezentów, na które wydaliśmy więcej, niż powinniśmy byli i, nie oszukujmy się, pochłaniania nadprogramowej ilości jedzenia. O ile w Wigilię wszyscy stroimy się, zakładamy błyszczące sukienki, krawaty i lakierki, o tyle po całym świętowaniu najchętniej zaleglibyśmy skuleni pod choinką, dojadając sałatkę jarzynową, w stroju, który nie będzie uciskał naszej przejedzonej duszy. I oto odnalazło się rozwiązanie na odwieczne pytanie „na co komu te okropne świąteczne swetry??" Służą one właśnie temu, żeby ukryć grzech obżarstwa i przykryć go wesołą atmosferą celebracji.

W przeddzień Świąt postanowiłam wejść w paszczę smoka i w jednym z centrów handlowych sprawdzić, czy da się na ostatnią chwilę dorwać przebranie za bożonarodzeniową bombkę .

Obserwacja numer jeden – wcale nie było tak źle. Okazuje się, że jednak nie wszyscy zostawiają zakupy na ostatnią chwilę. A już na pewno stylizacje na te kilka dni spotkań są opracowane wcześniej, bo odnotowałam zadziwiający brak kolejek do przymierzalni. Wyprzedaże na spożywczym przyciągają bardziej niż na te wieszakach . Obserwacja druga – nie jesteśmy w Stanach ani na Wyspach, żeby z półek sklepowych wylewały się ubrania pokryte świątecznymi aplikacjami. Polska to zachowawczy kraj i świątecznemu szaleństwu prędzej daje upust w postaci skarpet z reniferem niż zielono – czerwonym sweterku w mikołaje. Ale znalazły się i takie skarby. Bo jak wiadomo, dla chcącego nic trudnego.

Także do oglądania Kevina Samego w Domu proponuję zestaw numer jeden (papucie to zdecydowany must-have!):

Do podjadania pod choinką zestaw numer dwa (idealny do zwijania się w kłębek po obżarstwie):

Odważna opcja numer trzy – crop sweater, polecana dla osób niejedzących:

Ostatnia propozycja, zestaw „podchoinkowy oficjalny", czyli "ja jako najlepszy prezent":