FYI.

This story is over 5 years old.

18+

Jak pogodziłam mój feminizm z fascynacją BDSM

Radykalny feminizm oburza się na myśl, że kobieta może z własnej nieprzymuszonej woli poddać się seksualnej dominacji mężczyzny – jednak oto jestem, z opaską na oczach i obrożą na szyi

Artykuł pierwotnie ukazał się na VICE Canada

Cała się trzęsę – przechodzą mnie dreszcze, jakbym właśnie wciągnęła kokainę lub wypiła dziesięć puszek obrzydliwego browaru.

Przede mną pierwsza przygoda z BDSM. Moim towarzyszem będzie Pan Dragon Z, obcy mężczyzna niemal dwa razy starszy ode mnie. Lubi doznania intensywne zarówno pod względem fizycznym, jak i psychicznym. Kręci go D/s. Dominacja i posłuszeństwo (Dominance and submission, D/s) opiera się na założeniu, że dobrowolne przekazanie kontroli nad sobą może być podniecającym i satysfakcjonującym przeżyciem dla obu stron. Jeśli mam być prawdziwie posłuszna, muszę zrzec się swojej autonomii na rzecz ubranego w skórę Pana, który sprawi mi ból. Wierzę jednak, że uszanuje wyznaczone przeze mnie granice. Po głowie kołaczą mi się słowa radykalnych feministek, że BDSM uprzedmiotawia kobiety i legitymizuje przemoc wobec nich. D/s mnie przeraża. Ale też strasznie podnieca.

Reklama

Mam na sobie obcisłe czarne spodenki do ud, prążkowany stanik i siatkowy kostium, który jednak przykrywa wszystko, co powinien. Do tego buty za kolano. Jedną z najfajniejszych rzeczy w BDSM jest możliwość wbicia się w stylówę wyzywającej superbohaterki.

Spotkaliśmy się na imprezie BDSM w Vancouver. Przyciągnął mnie jak magnes – przeszło metr osiemdziesiąt napakowanego pewnością siebie mężczyzny. Czuję mieszankę strachu i podniecenia.

Każda scena BDSM jest starannie zaplanowana. Partnerzy muszą omówić, co im wolno, a czego nie. Ludzie, którzy w tym siedzą, radzą, by zgoda została wyrażona bezpośrednio. Pomaga to uniknąć oskarżeń podobnych do tych, które kierowane są pod adresem Jiana Ghomeshi.

Wyobraźcie sobie coś takiego w prawdziwym świecie. Chwila rozmowy z osobą, z którą zaraz będziesz się kochać, podczas której informujecie się o swoich preferencjach. „Tak, kręcą mnie zabawy z sutkami", albo „Nie, proszę, nie wkładaj mi palców w tyłek". Całkowita jasność, klarowność sytuacji. Tylko że to się nigdy, cholera, nie zdarza.

Przy krzyżu w kształcie litery X Dragon Z i ja wytyczamy granice. Wyjaśniam mu, że wprawdzie moja tolerancja na ból jest dość wysoka, jednak w świecie BDSM jestem nowa. Kiwa głową i przytacza przykład osoby, dla której górną granicą była penetracja. Nie godziła się nie tylko na seks, ale również na penetrację. Ach, te detale. Uznaję, że to dobre miejsce na wyznaczenie granicy. Jednak dotykanie mi nie przeszkadza. „A co z pocałunkami?" – pyta. „One też mogą być formą penetracji". Patrzę na niego, przechylam głowę i kiwam. Penetrujące pocałunki są w porządku.„A maska?". Patrzę na niego spode łba, mogło mi się też wyrwać lekkie warknięcie. „Zostawmy ją więc. A co z opaską na oczy?".

Reklama

„W porządku".

„Ból tępy czy kłujący?" – pyta. „Tępy" – odpowiadam.

„Co powiesz na obrożę?". Tylko na niego patrzę. „Lubię ją, stanowi dla mnie namacalny dowód naszej umowy" – wyjaśnia. Zastanawiam się. „Pomyśl o tym, a ja w międzyczasie pokażę ci resztę mojego sprzętu".

Prezentuje mi swoje zabawki. Bicze i pejcze wszelkich możliwych rozmiarów. Długi, groźnie wyglądający pręt o średnicy kilku centymetrów.

Dragon pokazuje mi dwa łańcuchy. „Nie używam lin, wolę to". Jest z tego… dumny?

Rzuca ostatnie spojrzenie na swoją kolekcję, po czym odwraca się do mnie. „Najtrudniej zawsze jest zacząć" – mówi, napinając ręce.

„Uklęknij przede mną" – mówi.

Klękam, czując się niezręcznie.

Patrzy na mnie z góry, trzymając obrożę. Nie powiedziałam „tak". Ale i nie odmówiłam.

Jak ja się w to wpakowałam?


Imię: Friday. Doświadczenie: kompletna świeżynka. Preferencje: przymuszanie i odrobina bólu. Będę posłuszna każdemu, kto zgodzi się zająć się nowicjuszką. Żadnego upokarzania.

Czytam swój wpis w wątku „poznaj i zabaw się" na stronie imprezy BDSM Westcoast Bound. Właśnie tak się w to wpakowałam. Wydarzenie organizowane przez Metro Vancouver Kink (MVK) – Westcoast Bound (WCB) – jest jedną z wielu imprez dla fetyszystów, organizowanych każdego roku na terenie Kanady i Stanów Zjednoczonych. WCB odpowiada za cykle wykładów weekendowych, których zadaniem jest pokazać zarówno nowicjuszom, jak i starym wyjadaczom nowe sposoby na zaspokojenie – lub przerażenie – ich partnerów. Zajmuje się również promocją społeczności, w ramach której każdy może być zbokiem na swój własny sposób. Cóż, wychodzi na to, że jestem jedną z nich.

Reklama

Dla jasności powiem tylko, że jestem zdeklarowaną feministką. Wykłócam się, walczę z patriarchatem, nienawidzę kolonializmu, jestem pro-choice. Nie należę do ignorantek, które za szczyt oświecenia uważają wrzucenie na YouTube'a filmiku, w którym deklarują, że feminizm nie jest im do niczego potrzebny. Pracuję w branży zdominowanej przez facetów. Przeżyłam napaść seksualną. Jestem również w opór zboczona i lubię być podduszana. Kręcą mnie stosunki, po których i mi i partnerowi zostaną otarcia i siniaki.

Jednak pora odłożyć na bok uzasadnienia i intelektualne wygibasy i przeżyć to, na co się pisałam. Mój umysł wiruje i spada w głąb króliczej nory.

Klęczę przed mężczyzną dzierżącym obrożę. Pan Dragon Z mówi powoli, jakby odprawiał rytuał.

Założenie obroży symbolizuje odpowiedzialność względem odgrywanej sceny. „Nie jest na stałe. Nie zmieni cię w moją własność. Pokaże tylko twoje przywiązanie do sceny. Jeśli mając ją na sobie, sprawisz się dobrze, będzie to miało pozytywny wpływ również na mnie. Jeśli źle, na mnie też negatywnie się to odbije".

„Gdy będziesz gotowa, pocałuj obrożę i połóż głowę na moich kolanach". Klęczę tam i biorę głęboki oddech. Później drugi. Zrobię to. I będę czuć się z tym dobrze. Jednak nie mogę się przemóc. Gapię się na obrożę, próbując podczas wydechu nachylić się do niej, jednak wciąż klęczę w tej samej pozycji, robiąc kolejny wdech. Zastanawiam się, czy będzie mnie jeszcze przekonywał. A może pozwoli mi nie podejmować tej decyzji. Ale on siedzi. Niewzruszony, z rękoma na kolanach. Czeka. Przecież to wariactwo.

Reklama

Obroże to drażliwy temat. Wielu przeciwników BDSM widzi w nich symbol posiadania, władzy, dominacji. Z tych właśnie powodów są tak popularne. Dobry piesek.

Radykalne feministki nie chcą dopuścić do siebie myśli, że kobieta może z własnej nieprzymuszonej woli poddać się seksualnie mężczyźnie. Uważają, że padłyśmy ofiarą presji społecznej i kulturowej. Według Gail Dines, profesorki socjologii i międzynarodowej działaczki na rzecz przeciwdziałaniu pornografii, BDSM niczym nie różni się od tortur i stanowi naruszenie konwencji ONZ w sprawie zakazu ich stosowania. W artykule dla CounterPunch stwierdziła, że nie można przystać na BDSM, podobnie jak nie można zgodzić się na bycie torturowanym.

Zaciskam zęby i pochylam się w stronę mężczyzny odzianego w skórę. Całuję to cholerstwo i kładę głowę na jego kolanach. Zapina na mnie obrożę.

Mam mówić do niego „Panie". Tak, Panie. Nie, Panie. Z całym szacunkiem, Panie. Krępuje mi ręce kajdankami ze wzmocnionej skóry, po czym nakazuje się rozebrać – spokojnie, powoli, z rozmysłem.

Jestem naga, a on mnie odwraca i przygląda mi się od tyłu. Następnie znów przed nim klękam i dotykam jego butów. „Poczuj zapach skóry. Od niej wszystko się zaczyna i na niej się kończy".

Coś chyba jest nie tak, coś z moimi rękoma. „Jasna cholera" – klnę pod nosem.

„Coś powiedziała?" – warczy Pan. „Cholera, Panie" – odpowiadam. „Dałem ci na to pozwolenie?". „Nie, Panie". „Wstań i połóż się na moich kolanach". Pierze mi tyłek, jakbym była niegrzecznym dzieciakiem.

Reklama

Kilka chwil później powtarzam swój błąd – znów mówię coś, co nie jest zwrotem grzecznościowym. Nagle znów przy mnie stoi, przekładając mnie przez krzesło. „Wypnij się! Dam ci dziesięć razów. Będziesz liczyć na głos, a po każdym powiesz »Dziękuję, Panie. Mogę poprosić o więcej?«, zrozumiano?". „Tak, Panie" – jęczę.
Boli jak cholera. Liczę razy na głos, upominam się o kolejne. Mylę się przy siódmym. Głos mi się łamie.

Moje myślenie wskakuje na nowe tory. Czuję się dziwnie, wiedząc, że jestem tu z własnej woli. Nie zamierzam stawiać oporu, akceptuję moją karę, zaczynam jej pragnąć. Mój Pan ciągnie mnie pod krzyż i przykuwa do niego moje ręce.

Staram się przyjąć każdy cios i nie dać po sobie niczego poznać, nie pokazywać bólu. Mój Pan mówi, że mogę dać mu upust, ale nie chcę wyjść na słabeusza. Po kolejnym uderzeniu, które spada na moje ramię, każde następne jest mocniejsze i następuje szybciej. Muszę jakoś poradzić sobie z bólem, zaczynam więc ustawiać, przybliżając się i oddalając od kolejnych razów. Tańczę. „Dobra dziewczynka" – szepcze. Nie wytrzymuję i wydaję z siebie krzyk, który staje się moją ucieczką. Trzęsę łańcuchami.

Dociera do mnie absurd całej sytuacji. Tłuczona niczym mięso na bitki, nie chcę się poddać. Wiem, że powinnam marzyć o ucieczce, ale w głębi duszy wcale jej nie pragnę. Wykrzywiam usta. Mój Pan dostrzega ten grymas i daje mi wybór: moją wybrać między dziesięcioma zwykłymi razami a jednym tak silnym, że oderwie mnie od ziemi. „Odpowiadaj, szybko!" – ostro ponagla. „Jedno" – charczę. Słowo nawet nie wybrzmiało, gdy na mój prawy pośladek spada cios. Mocny.
„Oddychaj. To ci pomoże". Biorę głęboki oddech.

Reklama

Wtem czuję ostry, przenikliwy, kłujący ból w plechach. Oddychanie już nie wystarcza. Kajdany grzechoczą. „Ałaaaa! Puuutaa!" – klnę po hiszpańsku.

„Coś powiedziała? Odpowiadaj, teraz!" – warczy Pan. „Kurwa" – jęczę. „Nie mówiłaś o mnie, prawda?" – dopytuje. „Nie, proszę Pana" – odpowiadam szybko. „Dobra dziewczynka". Zaczyna ocierać się o mój tyłek. „Ale chciałabyś mnie tak nazwać, prawda?". „Tak, Panie" – cedzę przez zęby. „Być może nawet ci na to pozwolę, pod warunkiem, że zasłużysz" – mruczy do moich pleców. Potem podnosi mnie kilkanaście centymetrów w górę, wczepiając mi palce głęboko pod pachy. Krzyczę.

Opuszcza mnie, bym poczuła, że mój krzyk go podniecił. „Uwielbiam, gdy ludzie krzyczą w obcym języku".

Zbiera mi się na płacz, łzy zaczynają wypływać spod opaski. Czuję ból, ale i ulgę. Pana kręcą łzy, zlizuje je z moich policzków. Tracę oddech, gdy zaczyna bić mnie kijem po podeszwach stóp. „Podoba ci się?". „Nie, Panie" – chrypię w odpowiedzi. To nie jest przyjemny rodzaj bólu. Mogłabym powiedzieć słowo „wujek", które jest naszym umówionym sygnałem, ale nie chcę okazać słabości. Wytrzymam. Tak w uległości pokazuję swoją siłę. „Dobrze. Zapamiętaj to" – mówi, przechodząc do drugiej stopy.

Tracę poczucie czasu, zatracam się w kolejnych falach bólu i przyjemności, ostrych słów i pochwał. Zagubiłam się.


Piszemy nie tylko o seksie. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź z nami na bieżąco


Wtem Pan mnie obejmuje. „Trzymam cię, zajmę się tobą". Przechodzi mnie dreszcz. Mięśnie w moim ciele dygoczą od ciągłych skurczów i rozkurczów pod wpływem uderzeń. W powietrzu unosi się zapach skóry i mężczyzny. „Mógłbym posunąć się dalej, ale nie wiem, czy powinienem" – szepcze. Chichoczę przez łzy.
„Jestem z ciebie dumny" – mówi. Zdejmuje mi opaskę. Kładzie mnie na ziemi i wspina się na mnie. „Lubisz podduszanie?". Poziom endorfin sięga zenitu, upajam się nim. „Trochę. Nie jestem wystarczająco doświadczona, by wiedzieć na pewno, Panie".

Patrzy na mnie z góry, a jego palce zaciskają się wokół mojej szyi. Zamykam oczy, zatracam się w tym. Mój umysł zachodzi mgłą. Rozluźniam się, zastanawiając się nad wszystkimi wątpliwymi życiowymi wyborami. Pan rozluźnia chwyt i spogląda na mnie zatroskany. „Wszystko w porządku?" – upewnia się. „Tak, Panie". W porządku. Jestem szczęśliwa, choć bliska katatonii. Jednak czuję się… bezpiecznie.


Zwolennicy radykalnego feminizmu sądzą, że w równości chodzi o zakończenie międzypłciowych walk o dominację, zwłaszcza w kwestiach związanych z seksualnością. Krytykują zgodę na ból i dominację nad kobietami, kompletnie pomijając kwestię uległych mężczyzn, górujących nad nimi domin i całą masę ludzi ze środowisk LGBTQ, którzy biorą udział w zabawach BDSM.

Ludzka seksualność nie jest rzeczą racjonalną i ładną. Ta część naszego mózgu, która za nią odpowiada, pochodzi bezpośrednio od gadów. Jest mroczna, brudna, wredna, żądna zabawy, dominacji i uległości. To właśnie jej złożoność i nieokrzesanie sprawiają, że seks jest fajnym, intensywnym, dynamicznym i bardzo złożonym doświadczeniem. Nie zamienię swoich niecodziennych skłonności na zwykłą, szarą kopulację „jak Pan Bóg przykazał".

Trzymam głowę na jego kolanach, gdy zdejmuje ze mnie obrożę. „Poczuj zapach skóry. Od niej wszystko się zaczyna i na niej się kończy". Podaje mi połówkę proteinowego batona i mówi, że wpadnie później zobaczyć, co u mnie. Oddalam się, wciąż mając na sobie buty i kawałki rzemienia, rozgrzana i posiniaczona, z tyłkiem i plecami na widoku. To blizny z pola walki, myślę sobie, uśmiechając się pod nosem. Wciąż jestem pieprzoną feministką.