FYI.

This story is over 5 years old.

narkotyki

Dilerzy opowiadają, jak ukrywali swoją pracę przed bliskimi

Dostałem 10 g mefedronu na plecy, telefon z klientami, no i zacząłem biegać. Klientów miałem w całej Warszawie. Od małolatów mających po 18-20 lat, do naprawdę starszych – był nawet taki taksówkarz, miał z 60 lat
Ilustracja – Jay Howell

Ludzie zajmują się handlem narkotykami z wielu, przeważnie bardzo zwyczajnych powodów. Niektórzy robią to, ponieważ inaczej nie przetrwają. Inni pragną władzy, bogactwa i szeregu korzyści, które zapewnia im kombinowanie na boku. Garstka podejmuje się dilowania, bo sądzi, że to niezła zabawa i prostszy wybór niż pójście do „zwyczajnej" pracy. Handel, bez względu na motywy – podobnie do władzy, która ściga takie przestępstwa – może bardzo skomplikować życie oraz nasze relacje z rodziną i przyjaciółmi.

Reklama

Przykład z życia: Kiedyś trzymałem się z jednym dilerem, który handlował trawką i okazjonalnie innymi specyfikami, żeby opłacić szkołę. Dilerka umożliwiała mu pełną samowystarczalność, ale i tak wiedział, że rodzicom odbije, jeżeli wszystko się wyda. Pewnego dnia przyszedł do domu odpicowany w nowe ciuchy i posypała się lawina pytań. Powiedział starym, że w ramach pracy dorywczej zatrudnił się jako portier w wielowiekowym, członkowskim klubie dla dżentelmenów. To dobrze płatna fuszka, którą w tamtym czasie wykonywał mój ówczesny współlokator.

Żeby przekonać starych, że mówi prawdę, pożyczał od naszego kumpla jego uniform, robił sobie w nim zdjęcia i im je wysyłał. Do tego podkradał mu różne anegdoty i na ich podstawie wymyślał historie o sporych napiwkach, które dostaje w pracy.

Ten farmazon prawdopodobnie zaoszczędził mu wielu kłopotów, ale życie w nieustannym kłamstwie sprawiło, że stał się nerwowy i zdystansował od rodziny. Ziomek dalej handluje i musi ciągle wciskać ludziom ściemy (w tym kolesiowi, od którego wynajmuje mieszkanie), żeby utrzymać wszystko w kupie.

Breaking Bad jest prawdopodobnie najlepiej znanym w pop-kulturze przykładem historii dilera, którego życie wywraca się do góry nogami. Takie rzeczy przytrafiają się ludziom na całym świecie, może jedynie bez tej całej dramaturgii. Sprzedając narkotyki, ryzykujesz nie tylko więzieniem, ale również osłabieniem więzi z ludźmi z najbliższego otoczenia, ograniczeniem kontaktów ze społeczeństwem (to akurat może wyjść na dobre), problemami psychicznymi, a nawet odwykiem.

Reklama

Poniżej przedstawiamy wypowiedzi piątki dilerów, którzy zgodzili się opowiedzieć portalowi VICE o kłopotach, które napotkali na drodze i jak radzą sobie z niepożądanymi efektami dorabiania na boku. Z oczywistych powodów wszyscy pozostają anonimowi.

Diler #1
Facet
Produkt: zioło

Sprzedawałem trawę przez około trzy lata. Rozwoziłem jedzenie oraz pocztę, a handel maryśką traktowałem jak rozszerzenie zakresu działalności. Robienie tego przez trzy dni w tygodniu umożliwiało mi w miarę wygodne życie. Daruję sobie szczegóły, ale na pewno zarabiałem wtedy więcej niż moi rówieśnicy, którzy pracowali po pięć dni w tygodniu i płacili podatki.

Dobrze żyję ze swoim ojcem. Ma w sobie dużo zrozumienia i sam nie jest fanem względnego podporządkowywania się ustalonym normom społecznym. Kiedy zaczął mnie podejrzewać o to, że jestem dilerem, wziął mnie na pogadankę, z której w dużym skrócie wynikało, że ładuję się w kłopoty. To była gadka w stylu „Pewnego dnia wylądujesz pod mostem!".

Reprymendy ustały, kiedy zauważył, że potrafię o siebie zadbać i zarabiam na własne wydatki. Nie był zdziwiony, gdy mu się do wszystkiego przyznałem. Zaufał mi, że potrafię wykonywać swój zawód na tyle ostrożnie, żeby nie władować się w kłopoty. Ojciec jest przedsiębiorcą, dlatego słuchanie jego uwag po tym, jak wszystko wyszło na jaw, było niezwykłe. Potrafiliśmy długo rozmawiać o sposobach prania pieniędzy, a on tak się w to wczuwał, że udzielał mi rad w typowym dla rodziców pouczającym tonie. Walenie ściem ludziom nigdy nie wychodziło mi na dobre, dlatego relacje z ojczulkiem – pozbawione stresu i poczucia winy – zaliczam do udanych.

Reklama

Diler #2
Facet
Produkt: mefedron

Dilować zacząłem rok temu, bo chciałem zarabiać więcej pieniędzy. Pracowałem wtedy w klubie nocnym, na szatni i to mi nie wystarczało – tym bardziej że nie zarabiałem zbyt dobrze, 11 zł na godzinę plus jakieś napiwki. Tyle że też nie robiłem tam codziennie, 3-4 nocki w tygodniu. Dlatego odezwałem się do jednego gościa, który biegał, czy nie potrzebuje pomocy, a on z od razu się ze mną ustawił. Dał mi wtedy 10 g mefedronu na plecy, telefon z klientami, no i też zacząłem biegać. Klientów miałem w całej Warszawie. Dzwonili i przyjeżdżałem do nich lub oni jechali do mnie. Brali ode mnie ludzie w każdym wieku, od małolatów mających po 18-20 lat (chociaż im to za bardzo nie sprzedawałem), do naprawdę starszych – był nawet taki taksówkarz, miał z 60 lat i też brał ode mnie.

Handlowałem przez 7-8 miesięcy, przez ten czas strasznie zaniedbałem swoich znajomych, nigdy nie było dla nich czasu. Miałem wtedy też dziewczynę, musiałem się przed nią bardzo kitrać i walić ściemy, że idę na ulotki, czy coś takiego. Kiedy miała sesje i się uczyła, wtedy nie musiałem kłamać. Klienci dzwonili o przeróżnych porach, więc kiedy z nią byłem, wyciszałem telefon i dawałem sobie „wolne". Potem, jak już byłem sam, sprawdzałem SMS i kto do mnie dzwonił. Rozjebałem sobie tak zegar biologiczny, miałem problemy ze snem. Pewnego razu mnie pobili, ćpunki mnie zlali, ukradli trochę pieniędzy i mefedronu. Wtedy się jej przyznałem, kiedy zobaczyła moje podbite oko. To było dzień przed naszym wyjazdem na wakacje. Strasznie była zła, dowiedziała się, że przez cały ten czas ją okłamywałem i mam drugie życie i ona tego nie może znieść. Miesiąc później nie byliśmy już razem. W końcu zrezygnowałem z dilerki – środowisko ludzi, którzy biorą mefedron jest strasznie ciężkie. Przychodziłem, a oni mówili, że są bez kasy, że oddadzą mi swoje zegarki, telefony, czy coś tam. Ciężcy ludzie. Darowałem sobie.

Reklama

Diler #3
Dziewczyna
Produkt: leki na receptę

W liceum korzystałam z ubezpieczenia rodziców, żeby chodzić na wizyty psychiatryczne i zdobywać leki (np. Adderall), a następnie sprzedawać je znajomym z klasy. Nadużywałam możliwości korzystania ze spotkań, co w końcu doprowadziło mnie do uzależnienia od leków. Kiedy tata dowiedział się, że ćpam te leki i handluję nimi, wysłał mnie na odwyk.

Po powrocie z ośrodka chciałam wrócić do dilerki i postanowiłam skontaktować się z moim terapeutą. Tata już zdążył poznać się na moich kłamstwach i wiedział, że celem moich wizyt nie była chęć pracy nad sobą. Lekarz rozłączał się za każdym razem, kiedy słyszał mój głos. Dzwoniłam do niego z milion razy, ale nikt nie odpowiadał.

Potem dowiedziałam się, że terapeuta unikał mnie, bo zabronił mu tego mój ojciec. Jestem prawie pewna, że zagroził mu, aby nie umawiał mnie na żadne wizyty. W ten sposób zmarnowałam okazję na spotkania z dobrym psychiatrą, który mógłby mi naprawdę pomóc. Tak to już jest, kiedy robisz wszystko na przypale i chowasz się z tym przed najbliższymi.

Diler #4
Facet
Produkt: LSD i zioło

Wychowałem się na przedmieściach, jestem przedstawicielem typowej klasy średniej. W wieku trzynastu lat zacząłem brać i szybko przeszedłem do handlu. Postrzegałem to jako możliwość ćpania za free oraz zarobienia niezłej gotówki. Przez trzy lata sprzedawałem marihuanę i kwas na pełen etat. W szczytowym momencie potrafiłem przytulić ponad 20 tys. miesięcznie.

Reklama

Teraz moje relacje z rodzicami są w porządku, ale wtedy bywało różnie, bo chodziłem non stop zjarany i musiałem cały czas kłamać. Na pewno coś podejrzewali, ale nie chcieli wierzyć, że ich synek zajmuje się sprzedażą narkotyków. To ciężki orzech dla rodziców. Wszyscy myślą o swoich dzieciach w samych superlatywach.

Raz dałem mamie 10 tys. w gotówce i poprosiłem, żeby mi ich popilnowała. Tak naprawdę chciałem, żeby wzięła te pieniądze, ale wiedziałem, że tego nie zrobi, bo podejrzewa, że zarobiłem je na dragach. Powiedziałem, że dostałem je za zapoznanie ze sobą dwóch osób, które siedzą w narkotykach i to wszystko. Przekonałem ją do przechowania pieniędzy, chociaż i tak nie miałem zamiaru ich odbierać.

Mama była lekko w szoku, kiedy powiedziałem, że zarobiłem dziesięć patoli na zapoznaniu dwóch koleżków, którzy chcą robić podejrzane interesy. Chciała wierzyć, że nie mam z tym nic wspólnego, a ja przekonałem ją, że tak właśnie jest. Powiedziałem, że „w gruncie rzeczy" nie jestem dilerem, tylko umożliwiłem dwóm innym dilerom nawiązanie kontaktu. Łatwo wciskać kit ludziom, którzy nie chcą wierzyć, że postępujesz źle. Z tym że mama miała wszystko jak na dłoni. Większość rodziców stara się wyprzeć takie myśli.

Mama chciała mnie obrzucić pytaniami, ale wiedziała, że ulotnie się w momencie, w którym zacznie naciskać. Doszliśmy do pewnego rodzaju porozumienia – ona nie pytała, a ja sam nic nie wspominałem. Wymyśliłem historyjkę o pieniądzach na poczekaniu, ale kupiła ją. Musiała to zrobić, jeżeli chciała, aby nasze relacje nie uległy zmianie.

Reklama

Po jakimś czasie zostałem aresztowany i skazano mnie na 25 lat odsiadki za handel LSD. Cała rodzina dowiedziała się o mnie, bo trąbiły o tym wszystkie media. Chcieli mi pomóc, ale wpakowałem się w sytuację, wobec której byli bezsilni.

Teraz mówię o tym wszystkim bardzo otwarcie. To zamknięty rozdział w moim życiu, podobnie jak więzienie. Nie mam problemu z opowiadaniem o tym, ale o pewnych rzeczach z przeszłości raczej nie wspominam przy mamie.

Diler #5
Facet
Produkt: „wszystko, co popadnie"

Dorastałem w biedzie, ale dobrze się uczyłem i koniec końców poszedłem do liceum dla bogatych dzieciaków w Beverly Hills (a.k.a. 90210). Moi rówieśnicy przyjeżdżali do szkoły w zajebistych furach, a po zajęciach wracali do swoich posiadłości, natomiast ja nie zawsze miałem drobne, żeby kupić sobie obiad. Chciałem żyć jak oni, ale moja sytuacja rodzinna nie należała do najciekawszych. Dorastałem w niezbyt spokojnej atmosferze – mama urodziła mnie w wieku dziewiętnastu lat, rodzice rozwiedli się niedługo potem, żadne z nich nie ukończyło liceum, a mój tata cierpiał na problemy natury psychicznej. Dzięki dilowaniu mogłem przeżyć. Nie miałem innych sposobów na zdobycie pieniędzy i bycie tym „fajnym".

Karierę zacząłem w wieku szesnastu lat od kupienia sztuki [zioła] za $10 (przez dwa dni nie jadłem obiadów w szkole, żeby zaoszczędzić) i sprzedania jej za $20. W ten sposób zarobiłem dwie dychy, za które nabyłem kolejne dwa gramy i się zaczęło. Kilka lat później sprzedawałem od 5 do 10 kg jarania oraz różne ilości wszelkich innych używek. Zarabiałem na tym kilka tysięcy dolarów tygodniowo.

Na początku nie musiałem kitrać się przed rodziną. Mój najlepszy kumpel mieszkał w bardzo ładnym domu, zaledwie trzy przecznice od naszego liceum. Trzymaliśmy cały towar, pieniądze i resztę akcesoriów u niego w piwnicy. Koleżka miał spoko ojca, który przymykał oko na to, że dilujemy. Przychodziłem tam każdego ranka, jaraliśmy, szliśmy na zajęcia, wracaliśmy, znowu paliliśmy i byliśmy gotowi do robienia interesów. Zrobiliśmy z tego domu melinę dla bananowej młodzieży.

Wszystko się wydało, kiedy zacząłem przychodzić do domu w nowych ciuchach. Mama pracowała na pięć zmian, a i tak zarabiała mniej pieniędzy ode mnie. Nawet nie musiałem jej ściemniać, bo cały czas chodziłem upalony i było to po mnie widać.

Mama nie zdawała sobie sprawy ze skali naszej działalności, ale raz byłem bardzo blisko totalnego spierdolenia naszych i tak niezdrowych relacji. Czasami nie mogłem trzymać towaru u kolegi, więc brałem wszystko do siebie. Zrobiłem sobie skrytkę w starym głośniku od komputera, w którym było wystarczająco dużo miejsca na zioło, gotówkę, koks, piguły itp. W Kalifornii łatwo o tzw. bonusy, kiedy zaopatrujesz się w trawę prosto u źródła. W ramach takiego bonusa, hodowca dorzuca ci za darmo od kilku do kilkunastu gram jarania, jeżeli zamówisz od niego jakąś większą ilość. Zawsze zostawiałem sobie te dodatkowe sztuki na własny użytek.

Pewnego dnia miałem w pokoju pół kilograma tematu, który przykryłem koszulką, a na jej wierzchu zostawiłem swoje prywatne palenie. Mama zadzwoniła, kiedy jeździłem z koleżką po mieście i powiedziała, że znalazła narkotyki. Zesrałem się i wróciłem na chatę, bo już wydawało mi się, że znalazła 0,5 kg, albo zajrzała do głośników. Na miejscu okazało się, że chodziło o małą torebkę mojego palenia i sądziła, że to wszystko, co posiadam.

Od razu zabrałem wszystko, co trzymałem w domu i wyprowadziłem się. Nie mieszkałem z mamą do momentu, aż zdecydowałem się skończyć z dilerką. Tata zmarł, kiedy mój interes kwitł, a mama nigdy nie dowiedziała się o wszystkich moich działaniach. Nie handluję już od pięciu lat i bardzo dobrze dogaduję się z rodziną. Rozmawiamy z mamą prawie codziennie.