Reklama
Jak zwykle, Stary Bobby (to nie jest jego prawdziwe imię) wciąż jeszcze śpi na dolnej pryczy. Ma 55 lat, za kratami od ponad 20. Spoko się z nim siedzi, niestety nakładają nam się grafiki. Budzi się po mnie, idzie do kuchni gotować obiad, ale potem wraca do celi w tym samym czasie, co ja. Rzadko kiedy mam chwilę dla siebie.Dzisiaj zaraz po śniadaniu mam wizytę u lekarza, więc muszę się pospieszyć. Jeśli się spóźnię, zaczną wywoływać moje imię przez głośniki. Jeśli nie odpowiem, każą wszystkim wrócić do swoich cel, żeby mnie znaleźć. Wszystko po to, żebym dotarł na czas do ambulatorium, gdzie kilka godzin poczekam na wizytę, w końcu usłyszę, że nic mi nie dolega i zostanę odesłany z powrotem do Starego Bobby'ego, piętrowej pryczy i kosmatych snów o Myszce Minnie. Nie cierpię zatłoczonej poczekalni i tego całego tańca, ale idę poskarżyć się znowu na zmęczenie, suchość w ustach, niskie ciśnienie, skurcze w stopach i dziwne ruchy jelit.Wizyta ambulatoryjna ma jeden plus: większość personelu to kobiety. Gdy opuszczam świat zdominowany przez mężczyzn i wkraczam do królestwa kobiet, nienaturalna równowaga więzienia na chwilę wraca do normy.Wielu więźniów co dzień walczy, by nie postradać zmysłów.
Reklama
Reklama
Reklama