FYI.

This story is over 5 years old.

muzyka

John Porter i Nergal opowiadają, jak połączyli siły

„ Fani często traktują swoich idoli, jakkolwiek pretensjonalnie to nie brzmi, jako swoją własność” – mówi lider Behemotha o projekcie Me And That Man
N
tekst Noisey

Fanom muzyki nie trzeba specjalnie przedstawiać postaci Nergala ani Johna Portera - to dwie bardzo istotne postaci na polskiej scenie ostatnich bez mała dwóch dekad. Kilka lat temu spotkali się w nagraniu Maleńczuka, ale jak się okazało…

Zresztą, przeczytajcie sami. O tym, skąd wziął się projekt Me And That Man, skąd potrzeba innego eksponowania głosu, co dalej z Behemothem i jak panowie bawią się latem, niekoniecznie na festiwalach muzycznych.

Reklama

Noisey: Trochę mnie uderzyło, gdy zobaczyłem, że czeka cię Nergal w tym roku impreza z okazji czterdziestych urodzin.
Nergal: Zapierdala ten czas, prawa?
John Porter: To, co ja mam powiedzieć… (śmiech).
Nergal: Dlatego zamilcz (śmiech).

Wątek wieku poruszyłem nieprzypadkowo. Dla ciebie Adam to bez wątpienia najmniej ognista, najspokojniejsza płyta w karierze. To właśnie kwestia tego, że z czasem człowiek chce trochę mniej hałasu?
Nergal: Odpowiem trochę naokoło - ludzie gdzieniegdzie sugerują, że ten album to kompromis, że jakiś skok na kasę, próba przebicia do mainstreamu, bo już nie metal. Sporo takich głosów się pojawia. Prawda jest taka, że w naturze takiej muzyki jest nisza. Ona sama w sobie nie jest komercyjna, ale wystarczy, że zespół ją grający zostanie gdzieś dostrzeżony, jego muzyka trafi do filmu albo serialu i machina rusza. My jednak nie robiliśmy żadnej kalkulacji. John podobne dźwięki gra całe życie, a ja fascynuję się nimi od dawna, ale dopiero teraz miałem tak naprawdę jaja, żeby wykonać telefon, spotkać się i zrobić coś w kierunku realizacji tej fascynacji.
John Porter: Poza tym Adam przecież nie zrezygnował z Behemotha. Miał ochotę na mały skok w bok, który udało nam się zrealizować i nie ma w tym wielkiej historii. Nergal: Środowiska metalowe są często bardzo radykalne, konserwatywne i hermetyczne. Fani często traktują swoich idoli - jakkolwiek pretensjonalnie to nie brzmi - jako swoją własność.

Reklama

Na wyłączność.
Nergal: I wszystko biorą do siebie. Kiedy ten idol robi coś innego, traktują to jako zdradę. Tymczasem ja już od dawna próbuję "edukować" swoich fanów, że nie jestem niewolnikiem żadnej szufladki i że jestem otwarty, funkcjonuję na różnych płaszczyznach. Zarówno muzycznie, jak i biznesowo. Nie wstydzę się tego, wręcz przeciwnie - dzielę się tym ze światem, bo mnie to inspiruje, kręci. No i część moich fanów i ludzi z metalowych mediów w pełni to szanuje, docenia. Natomiast część hardcorowych odbiorców, metalowych kuców pewnie się obrazi, może nawet spali dyskografię Behemotha - jestem tego świadomy. Ale niezmiennie robię swoje czyli to, co mi w duszy gra.

Wspomniałeś o tym, że w końcu wykonałeś telefon do Johna i się poznaliście. Ale… Przecież wy mieliście wspólne nagranie 5 lat temu na płycie Maleńczuka.
John Porter: Coś takiego było, ale wtedy się nie spotkaliśmy. Dostałem zaproszenie do dogrania się i kiedyś wracając z koncertu wpadłem do studia Maleńczuka, zaśpiewałem, ale Adama nie poznałem. Nergal: Ale dla mnie to był pierwszy moment, kiedy otworzyłem japę żeby wydać z siebie inny dźwięk niż krzyk. To było novum. To nie był wtedy mój żywioł, stawiałem na dziesięć razy większą intensywność. Jak zaśpiewałem wtedy tę pierwszą zwrotkę, bardzo poprawnie, to nie planowałem żadnej kariery w tym kierunku ani projektu. Jednak pozytywna reakcja ludzi, którzy to słyszeli i w sumie najczęściej w ogóle nie poznawali, że to ja (śmiech), dała mi do myślenia. Czułem coraz większą przestrzeń do zrobienia czegoś nowego, innego. Dojrzewałem do tego, żeby swoje emocje wyrazić w bardziej naturalny sposób, wykorzystać głos inaczej niż tzw. "growlem".

Czyli dla ciebie współpraca z Johnem to swoiste wyzwanie względem głosu, wykorzystywania go. A dla ciebie John, co było tutaj wyzwaniem?
John Porter: Sama współpraca z Nergalem, byłem tego bardzo ciekawy. To też szansa, żeby więcej osób dotarło do mojej muzyki, gdy przez Google'a dowiedzą się, z kim Adam nagrał ten album. Pewnie też część moich starych fanów poszerzy horyzonty, dowie się, że jest taki skandalista, który lubi czytać Biblię (śmiech).
Nergal: Tak jest, w oryginale!
John Porter: Wiedziałem, że to bardzo ciekawy człowiek i przez to jest szansa na interesujące doświadczenie.

To jeszcze nie koniec. Resztę przeczytasz na Noisey Polska