Wszystko, co zobaczysz na Facebooku, gdy umrze ktoś sławny
Ilustracja Ola Szmida

FYI.

This story is over 5 years old.

komentarz

Wszystko, co zobaczysz na Facebooku, gdy umrze ktoś sławny

Trzy rzeczy na tym świecie zdają się być pewne: śmierć, podatki i listy największych hitów zmarłego muzyka

Śmierć Chrisa Cornella, frontmana takich zespołów jak Soundgarden i Audioslave, jest wielką tragedią i niewątpliwą stratą dla świata muzyki. Ciało artysty znaleziono w hotelowej łazience w Detroit w środę wieczorem. Tego samego dnia muzyk zagrał swój ostatni koncert, dzień później miał wystąpić na festiwalu Rock the Range w Columbus w stanie Ohio. Rzecznik prasowy Cornella przekazał, że informacja o jego nagłym i niespodziewanym odejściu zszokowała całą rodzinę. Chyba nikt z nas się jej nie spodziewał. Mimo to reakcja serwisów informacyjnych i mediów społecznościowych wydaje się już niepokojąco znajoma. Jakby metodologia ich zachowań podążała tym samym, utartym szlakiem, który tak często odwiedzaliśmy w 2016 roku, z każdą kolejną śmiercią ikony muzyki.

Reklama

Na początku są mnożące się z różnych portali doniesienia o śmierci artysty, co powoduje zrozumiały szok, niedowierzanie i złość. Nie trzeba jednak długo czekać, by wraz z doniesieniami o odejściu idola zaczęły pojawiać się jego bio wraz ze składankami w stylu Top „esencjonalnych utworów". Trochę taka pigułka całej twórczości.

Przez to, że na koncerty chodzi się teraz głównie po to, by uwieczniać je na swoich telefonach – zobaczymy też ostatni koncert artysty. W epoce VHS taka taśma kosztowałaby majątek, w czasach Youtube'a zasługuje co najwyżej na suba. Zresztą coś takiego może przebić już tylko nagranie śmierci artysty na scenie – co właściwie niedawno udało się z amerykańskim muzykiem Brucem Hamptonem, który osunął się na ziemię w trakcie swojego występu, ale koledzy z zespołu myśleli, że to część przedstawienia, więc nie przerwali gry. Po wszystkim publiczność nagrodziła całość gromkimi brawami. Biedny Bruce zapewne już ich nie słyszał, leżąc nieruchomo pośród kłaniających się artystów.

Mamy dobre i złe wieści. Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco

Dalej w kolejce czekają już tylko ostatnie wywiady przed śmiercią i prawdziwa wisienka – nieznane utwory, z których da się skleić cały krążek. Wystarczy wspomnieć, że ostatnia płyta Tupaca wyszła 10 lat po śmierci Tupaca, „nowych", wcześniej nieznanych kawałków Michaela Jacksona mogliśmy posłuchać w 2014 roku, wraz z płytą Xscape, a wytwórnia Warner Bros. już zapowiedziała dwie nowe płyty Prince'a (słuszność decyzji wyciągania z szuflady piosenek, które z jakiegoś powodu tam trafiły, pozostawiam wam do oceny).

Reklama

Dopełnieniem przewidywalności mediów są nasze własne reakcje w świecie social media, z których także wyłania się pewien schemat. Jeżeli wchodzisz rano na Facebooka i wszyscy postują ten jeden najbardziej znany numer, to wiedz, że coś się dzieje – najprawdopodobniej twoi znajomi zalogowali się do życia w sieci jeszcze kiedy ty lałeś wczorajszą kawę z dzbana i połączyli się w bólu wraz z odejściem ważnego dla nich artysty (to jak, było u ciebie Black Hole Sun?). Zawsze jednak znajdą się też tru fani, postujący najmniej znany numer z pierwszej demówki.

Ponieważ żyjemy w erze post-prawdy, słowa 2016 roku, z pewnością znajdzie się też dekonspirator krzyczący, że to fake news (nauczony doświadczeniem chociażby po tym, jak telewizja śniadaniowa uśmierciła Nergala, gdy ten walczył z białaczką), a zaraz za nim dedekonspirator obnaży, że wiadomość o fake news to fake news. Ktoś powie „można się było spodziewać". Ktoś się wkurwi na wszystkich postujących laurki, ktoś inny się zaśmieje, że prezenter telewizji śniadaniowej zrobił błąd w nazwisku, aż wszyscy będą mieli już dosyć tematu.

Źródło: Facebook

To wszystko jednak nie zmienia faktu, tragedia pozostaje tragedią, tylko że nasze wewnętrzne radzenie sobie ze stratą manifestujemy światu, co staje się paliwem do kolejnych tekstów, analiz, czy niepublikowanych wcześniej utworów. A szczera myśl, która towarzyszyła na początku wydłuża się do niebotycznych rozmiarów, chociaż na początku brzmiała po prostu: „cholerna szkoda, będzie mi go brakować, był kimś ważnym".

Możesz śledzić autora tekstu na jego profilu na Facebooku