Organizatorzy Marszu Niepodległości mówią, że nie są rasistami, ale…
Zdjęcie z tegorocznego Marszu Niepodległości. Fot: Mikołaj Maluchnik

FYI.

This story is over 5 years old.

polska

Organizatorzy Marszu Niepodległości mówią, że nie są rasistami, ale…

Sprzeciwiają się „imigracji do Polski grup ludzi o innym pochodzeniu, innej kulturze lub innej religii”

Jest taka obiegowa prawda, że gdy ktoś zaczyna zdanie od słów „Nie jestem rasistą/homofobem/szowinistą, ale…”, to za chwilę usłyszymy coś naprawdę obrzydliwego i cynicznego. Chyba nikt nie chce być nazwany rasistą, neonazistą, mizoginem – te łatki niosą ze sobą zbyt duży negatywny ładunek. Z jakiegoś jednak powodu wśród nas wciąż są ludzie, którzy uważają, że miejsce kobiety jest w kuchni albo plują na ludzi o ciemnej karnacji. A jednak żaden z nich nie utożsamia się z mizoginią ani rasizmem.

Reklama

Teraz okazało się, że nawet organizatorzy Marszu Niepodległości nie chcą być nazywani rasistami. Wszystko dzieje się w dzień po tym, jak prokuratura rozpoczęła śledztwo w sprawie publicznego propagowania faszyzmu i tydzień po tym, jak rzecznik Młodzieży Wszechpolskiej (która współorganizowała demonstrację) stwierdził, że „osoba czarnoskóra nie jest Polakiem”. Na stworzonym z inicjatywy organizatorów Marszu Niepodległości portalu Media Narodowe pojawiła się deklaracja „w sprawie wspólnoty i tożsamości narodowej”. Podpisali ją liderzy Stowarzyszenia Marsz Niepodległości, Młodzieży Wszechpolskiej, ONR i Ruchu Narodowego.

W deklaracji czytamy m.in., że narodowcy odrzucają „rasizm i wszelkie bazujące na pojęciu rasy doktryny społeczne i polityczne”. To mi przypomina, jak cztery lata temu Robert Winnicki twierdził w wywiadzie dla „Super Expressu”, że czarny poseł John Abraham Godson nie spełnia „warunków bycia Polakiem”.

Dziś on i inni liderzy narodowców są już bardziej uważni (o czym świadczy usunięcie wspomnianego rzecznika z zarządu stowarzyszenia organizującego marsz) – ale nie mieli problemu z tym, żeby na konferencję poprzedzającą marsz zaprosić Richarda Spencera, amerykańskiego przedstawiciela „alt-prawicy”, który usprawiedliwia niewolnictwo, tęskni za „białą Ameryką” i nie widzi nic zdrożnego w heilowaniu z trybuny. Zarazem nie robią nic, żeby potępić rasizm swoich zwolenników.


Zobacz też poruszające zdjęcia zamaskowanych uczestników Marszu Niepodległości

Reklama

Sam na tegorocznym MN widziałem dziesiątki flag z krzyżem celtyckim, ulubionym znakiem środowisk wyznających białą supremację, we Włoszech i Niemczech wprost zakazanym jako symbol neofaszystowski. Na jednym z szalików czarny celtyk umieszono na białym, okrągłym polu i czerwonym tle. Taki symbol raczej nie kojarzy się z polskimi barwami narodowymi.

Pewnie niewielu uczestników marszu wprost przyznałoby się do rasizmu. W tym roku wybrałem się na niego z Imani Jacqueline Brown, czarną dziewczyną, realizującą projekt o nacjonalizmie w Centrum Sztuki Współczesnej – i nie spotkała nas żadna przykra sytuacja. Niektórzy patrzyli z ukosa, raz czy dwa ktoś rzucił określeniem „ciapak” do jej znajomych pochodzących z Indii, ktoś inny zasugerował, żebyśmy „nie prowokowali”.

Pomimo medialnego przekazu, uczestnicy MN to przeważającej części nie kibolo-faszyści, tylko ludzie o konserwatywnych poglądach, którym zależy na Polsce. Problem w tym, że widząc na transparentach symbole white power, oswajają się z nimi i zaczynają je utożsamiać z patriotyzmem.


Bądź bliżej, wiedz więcej. Polub nasz fanpage VICE Polska na Facebooku


Narodowcy nie chcą nazywać się rasistami – ale w ich deklaracji czytamy, że sprzeciwiają się „imigracji do Polski grup ludzi o innym pochodzeniu, innej kulturze lub innej religii”, gdyż mogłyby tworzyć „obce enklawy”. Dotyczy to także „dużych grup ludności europejskiego pochodzenia ze wschodu kontynentu”. Czyżby chodziło o Ukrainę?

Z oświadczenia organizatorów MN tak naprawdę nie dowiaduję się niczego, czego nie wiedziałem przed marszem: że nie chcą w Polsce ludzi o innym niż własny kolorze skóry albo urodzonych na innych ziemiach. Ich deklaracja w żadnym miejscu nie potępia ani nie zakazuje rasistowskich haseł, symboli ani poglądów, a tylko prezentuje te ostatnie w wersji light. Narodowcy chcą sprawiać wrażenie przyjaznych i umiarkowanych, stąd ich hołdowanie językowi tzw. politycznej poprawności. Dobrze wiedzą, że palenie kukły Żyda bardzo źle robi dla public relations i odstrasza od nich ludzi. Dlatego nie są rasistami, ale…

Śledź autora na jego profilu na Facebooku i Twitterze