Reklama
wydaje 300-600 zł miesięcznieNie wyznaczam sobie miesięcznego budżetu na alkohol, to dzieje się samoistnie i zawsze przekraczam pierwotne założenie – zresztą moje koleżanki mają podobnie. Ale nie jesteśmy już nastolatkami, kace są coraz bardziej drastyczne i mniej nam trzeba żeby się urżnąć niż chociażby 5 lat temu. Tanie i skuteczne jest picie wina, na które wydajemy około dwóch dych. Średnio jedno wino na głowę starczy, więc w przypadku domówek czy plenerowych posiadów picie nie kosztuje aż tak dużo.Najgorzej jest w klubach, gdzie procenty łatwo uderzają do głowy i można łoić do rana. Są na to oczywiste sposoby, czasami wystarczy odsłonić kawałek cycka i kolesie sami chętnie kupują drinki, jednak zazwyczaj trunki kupuję sobie sama. Najwięcej na jedno posiedzenie w barze wydałam jakieś dwie stówy, czyli tragedii nie ma.Do budżetu alkoholowego muszę doliczyć też taksówki – mieszkam za miastem i każdorazowy powrót wiążę się z dodatkowymi kosztami. Uważam, że wydaję na alkohol zdecydowanie za dużo. No, ale niestety, na picie zawsze potrafię znaleźć kasę, nawet gdybym potem do końca miesiąca miała wpieprzać tylko gotowany ryż.
Piszemy nie tylko o używkach. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco
Marcin (32 lata)
wydaje ok. 2 tys. miesięcznie
Reklama
Reklama
wydaje 1000 zł miesięcznieOgólnie staram się nie zaczynać pić, bo kiedy zaczynam to przepijam wszystkie pieniądze, które mam, a czasami nawet zdarza mi się pożyczać kasę od znajomych. Upijam się przynajmniej trzy razy w tygodniu. Najbardziej boję się czwartków, bo wtedy zaczyna się trzydniówka. Średnio przez weekend przepijam jakieś 200 złotych, w skali miesiąca daje to coś koło tysiaka.Powoli oduczam się samotnego chlania w chacie. Za małolata najczęściej wypijałem połówkę przed komputerem, wypalałem paczkę papierosów i słuchałem muzyki. Dziś jestem bardziej społecznym pijakiem, bo nawet kiedy mam dołek to idę do knajpy, gdzie sam wypijam pół litra, pogadam z barmanem, a po trzech godzinach wracam do domu. Zdarzają się sytuacje, kiedy mam ochotę lekko się podchmielić – kupuję wtedy butelkę białego wina, ale to tylko dodatek do moich maratonów.Piotrek (30 lat)
Wydaje 350-400 zł miesięcznieObecnie zdecydowanie piję częściej niż powiedzmy 5-10 lat temu. Średnio wychodzi tak z 20-25 razy w miesiącu, nie ma zmiłuj dla wątroby. Ale piję zdecydowanie mniej teraz niż w tamtych latach. Często jest to piwko, czasami dwa dziennie. Weekend to wiadomo, inna liga. Wypijam około sześciu piwek, plus najczęściej wjeżdża do tego jakaś wódeczka czy drinki.Jakość alkoholu oraz miejsca w których go piję także się zmieniły. Na studiach najważniejszy był koszt, wiec czteropak Żubra stanowił normę. Obecnie potrafię bez większego problemu wydać na jedno piwo więcej niż kiedyś na cały tydzień – kupując cztery rzemieślnicze browary i trzy pięćdziesiątki w knajpie zostawiam tam koło stówy. W czasach studenckich, jeżeli wychodziło się na miasto, bifor na czyjejś stancji był rzeczą naturalną. Obecnie często zaczynam i kończę wieczór w knajpie, co się wiąże ze zdecydowanie większymi kosztami.Jakoś nie przykuwam specjalnej uwagi na to ile wydaje miesięcznie na alkohol, ponieważ jest to naturalny, wliczony w budżet wydatek.Magda (26 lat)
Wydaje ok. 200 zł miesięczniePewnie jacyś terapeuci mogliby powiedzieć, że mam problem z alkoholem – piję praktycznie co weekend, do tego zdarza mi się sięgnąć po butelkę w tygodniu. Kupuję wyłącznie wino, czasami jakieś delikatne drinki. Piwo mi nie smakuje a wszelkie wysokoprocentowe alkohole źle na mnie działają. Mam bardzo słabą głowę i moje spożywanie jest niezwykle ekonomiczne, do tego mam też wielu znajomych, którzy chętnie zapraszają mnie na miasto.Czasami żeby czuć się pijaną wystarczą mi trzy lampki wina, więc zupełnie nie rozpatruję tego w kwestiach ekonomicznych. Chyba nigdy wcześniej nie zastanawiałam się nad moimi miesięcznymi kosztami picia – to nie są duże pieniądze, zwyczajny wydatek w stylu wyjścia do kina czy obiadu.