FYI.

This story is over 5 years old.

Interviews

​Jak Dawid Ryski nie został strażakiem

W podstawówce przerysowywałem logówki heavy-metalowych zespołów do zeszytu. Bardzo możliwe, że wydawało mi się wtedy, że tworzę własną encyklopedię rocka

Fot. Michał Matraszek

Dawid Ryski. Znany też jako Talkseek. Autor niezliczonej ilości plakatów koncertowych, okładek płyt czy ilustracji. Możecie natknąć się na niego dosłownie wszędzie, nawet niekoniecznie znając jego nazwisko. Jest w metrze, na autobusie, w czasopismach czy na t-shirtach. Jego prace były wystawiane m.in. w Nowym Jorku, Londynie czy Istambule. Poza aktywnością rysowniczą Dawid jest również bębniarzem w zespołach Feral Trees oraz Hidden World. Jak widać, to bardzo zapracowany człowiek, mimo to, udało nam się spotkać, by porozmawiać o nim samym, o jego twórczości i o polskim patriotyzmie. VICE: Dorastałeś w Starachowicach, które nie są wielką metropolią. Przeczytałem kiedyś, że przygodę z rysowaniem zacząłeś od bazgrolenia w zeszycie. Jesteś kompletnym samoukiem?
Dawid Ryski: Tak jest, urodziłem się w Starachowicach. Aktualnie mieszkam w Puławach, które są jeszcze mniejsze. Wydaje mi się, że wszystko zaczęło się w przedszkolu. Pochodzę z rodziny o tradycjach pożarniczych, więc oczywiście pierwszą rzeczą, którą rysowałem w przedszkolu, były wozy strażackie. W podstawówce przerysowywałem logówki heavy-metalowych zespołów do zeszytu. Bardzo możliwe, że wydawało mi się wtedy, że tworzę własną encyklopedię rocka. Potem była deskorolka, punkrock… Co na nastoletniego Dawida wpłynęło najmocniej?
Od dziecka interesowałem się muzyką, więc olbrzymi wpływ miało na mnie na pewno MTV oraz starsi koledzy z osiedla. W połowie lat 90. doszła deskorolka. To chyba dzięki niej poznałem swoich pierwszych ulubionych grafików. Sam nie wiem, co miało na mnie większy wpływ.

Reklama

Wspomniałeś o korzeniach rodziny. Dlaczego nie zostałeś strażakiem, jak rodzinna tradycja nakazuje?
W pewnym momencie pojawił się taki pomysł, żebym kultywował te tradycje. Nawet podjąłem w tym kierunku pewne kroki. Zapisałem się na kurs prawa jazdy, na samochody ciężarowe (byłem aż na spotkaniu organizacyjnym!), ale na szczęście w międzyczasie dostałem ofertę pracy w Warszawie i z niej skorzystałem. Teraz spłacam swój dług płk. Ryskiemu, rysując okładki jego kolejnych książek branżowych [śmiech]. Jakie było twoje pierwsze poważne zlecenie?
Zdaje się, że pierwszym poważnym (komercyjnym) zleceniem było stworzenie plakatu dla pewnej telefonii komórkowej. Co zabawne, było to prawie 10 lat temu, kiedy jeszcze bałem się komputerów. Pamiętam, że w kolorowaniu ilustracji pomagał mi dobry kolega, o bardzo groźnej ksywce: Kotek. Jakiś czas później wreszcie wziąłem się za siebie i nauczyłem się włączać komputer, a nawet pracować w Photoshopie.

Z czasem mogłeś porzucić karierę w korporacji i zająć się swoją pasją „na poważnie". Czy trudno było wiązać koniec z końcem?
To prawda. Pracując przez prawie 7 lat na etat, byłem przyzwyczajony do regularnego przypływu gotówki. Zakończenie „kariery" bankowca i założenie własnej działalności gospodarczej wiązało się dla mnie ze sporym stresem. Na szczęście mam w sobie sporo samo dyscypliny i jak potrzeba potrafię być oszczędny – w granicach rozsądku [śmiech]. Pozwoliło mi to jakoś bezboleśnie przejść okres przebranżowienia. Co do wiązania końca z końcem, to bywa różnie, jak w każdym zawodzie. Raz jest lepiej, raz gorzej, jednak nie mogę na pewno narzekać. Wiem natomiast, że była to najlepsza decyzja z możliwych. Nie każdy ma tyle szczęścia i może robić to, co lubi, a na dodatek jest się w stanie z tego utrzymać. Miałeś już propozycję stworzenia jakiejś modnej grafiki patriotycznej?
Na szczęście nie dostałem nigdy takiej propozycji. Myślę, że moje grafiki są po prostu za „pedalskie" dla naszych patriotów [śmiech].

Reklama

Jak to? Patriotyzm jest homofobiczny?
Nie chcę generalizować. Mam tutaj na myśli główną klientelę takich firm, która ledwo przekracza 20 rok życia i obala „komunę". Codziennie walczy z niewidzialnym wrogiem: „lewakiem", pod którego płaszczykiem kryje się: homoseksualista, uchodźca albo jakieś inne gender. Przeraża mnie, kiedy oglądam sondę uliczną i widzę takiego „patriotę" z kotwicą na koszulce, który na pytanie „kto to był Zośka?", odpowiada, że to taka pani, która pomagała w Powstaniu.

Alphabetics. An Aesthetically Awesome Alliterated Alphabet Anthology to książka, do współpracy, przy której zaprosiło cię samo Conception Studios, którego klientami są m.in. Lady Gaga, Kate Perry. Jak w ogóle do tego doszło, że dotarł do ciebie taki gigant?
Oczywiście za wszystko odpowiedzialny jest internet. Jakiś czas temu założyłem konto na jednym z portali graficznych, gdzie można prezentować swoje portfolio. To właśnie za jego pośrednictwem namierzyli mnie Patrick i Tracii Conception i zaproponowali współpracę. Nie będę ukrywał, że było to dla mnie duże zaskoczenie i radość, w szczególności, że zawsze chciałem zilustrować książkę dla najmłodszych. Dodatkowo propozycja zbiegła się z narodzinami Franka (naszego pierwszego syna), co też dało mi dodatkowego kopa do działania. Opowiedz o pracy nad książką. Za gażę kupiłeś dom z basenem?
Współpraca wyglądała następująco: raz na tydzień dostawałem maila z 3 literami alfabetu wraz z tekstem do zilustrowania. Czasami autor podsyłał mi proste szkice (stworzone z moich ilustracji) z załączoną instrukcją, jakby chciał, żeby dana ilustracja wyglądała. Było to sporym ułatwieniem. Gorzej natomiast było, kiedy teksty zawierały 50% słówek z języka potocznego (na próżno było ich szukać w słowniku). Prace nad książką trwały około 5 miesięcy. Przez następne trzy autorzy poszukiwali wydawcy. Nigdy nie przypuszczałem, że projektem zainteresuje się prestiżowe wydawnictwo Gestalten, a książka ukaże się w 90 krajach.

Reklama

Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Prócz rysowania jesteś też aktywnym muzykiem. Niegdyś bębniłeś w Black Tapes, a teraz Feral Trees i Hidden World. Czy to jest pasja, którą traktujesz w swojej prywatnej hierarchii na równi z pracą grafika, czy jest to może coś ważniejszego?
Faktycznie, gra na perkusji zajmuje mi sporo czasu wolnego i wciąż sprawia dużo radości. Jednak aktualnie, kiedy obowiązki rodzinne się zdublowały (urodził się drugi syn), jest coraz ciężej powiązać jedno z drugim. Kilka razy się zastanawiałem, co sprawia mi większą frajdę, czy rysowanie, czy granie i nadal nie znalazłem odpowiedzi.

Fot. Łukasz Popielarczyk

Na pewno miło jest, kiedy jedno z drugim się przeplata. Mam na myśli tworzenie plakatów lub okładek dla zespołów, w których gram albo projektowanie plakatów koncertowych dla zespołów, które lubię. Jesteś wszędzie: na plakatach, na okładkach płyt, na ubraniach, bilbordach, muralach, w gazetach i cholera wie, gdzie jeszcze. Czego mogę ci życzyć na koniec?
Jeszcze więcej ciekawych zleceń.