Need for Speed: Stadion Narodowy

FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Need for Speed: Stadion Narodowy

Pewien fiat cinquecento z dwulitrowym silnikiem VTEC wył jak Freddie Mercury podczas dobrego seksu. Byliśmy na zjeździe warszawskich petrolhead'ów

Migające światła radiowozów uderzają w wyneonowane samochody. Wolno sunące tunery uginają się pod ciężarem nalepek Kenwood i stuningowanych piersi pierwszych pasażerek. Ryk silników benzynowych przypomina o słuszności wojny Stanów Zjednoczonych z terroryzmem na Bliskim Wschodzie. Ziomale alfa przemierzają labirynt podrasowanych fur, z których wylatują kawałki palonego sprzęgła i wszelkie odmiany gangsta basu. A wszystko podane w krajobrazie tętniącym nowoczesną infrastrukturą podsycaną przez szklane drapacze chmur. To nie zajawka najnowszej części Need for Speed: Underground. To codwutygodniowy zlot car spotterów zorganizowany pod groźnie brzmiącym szyldem Night Illegal Warsaw. Nie obchodzi mnie, jak beznadziejnie przez to muszą wyglądać stosunki organizatorów eventu z ich prawnikami. Byleby to miejsce dawało takim idiotom jak ja możliwość poznawania ludzi chętnych do nocnych wyścigów. No i daje.

Reklama

Punkt zlotu to żużlowe parkingowe poletko koło Stadionu Narodowego – miejsce dobrane nieprzypadkowo, bo dojazd tu jest najbardziej atrakcyjny dla większości petrolhead'ów z rejonu aglomeracji warszawskiej, no i powierzchnia klasy „kamień" nie prowokuje do zdzierania opon na jeździe w miejscu tudzież bokiem. Minimalizuje to również możliwość prowokacji policjantów do różnego rodzaju bezsensownych interwencji oraz zostawia wystarczającą ilość opony na feldze, by nie owinąć się o jakiś słup w drodze powrotnej do domu. Jeszcze jedno: zanim będziecie chcieli wjechać na teren, by chwalić się swoją bryką, znajomymi i dziewczyną, lepiej sprawdźcie pieczątki w swojej książeczce z ubezpieczeniem i przeglądem. Policjanci tworzą pokaźny sztuczny korek, sprawdzając stan techniczny samochodów. Bramki i kolejki zrobione przez panów ze srebrnych kii dają obraz, jak wyglądałby stadionowy koncert w wymiarze filmu Auta wytwórni Pixar…

Gdy uporamy się już z funkcjonariuszami pracującymi teraz w trybie pań z pocztowego okienka, przyjdzie nam dostać się na jeden wielki, szczęśliwy jarmark tunerów. Zanim tu przyjechałem, spodziewałem się zastać kierowców bmw wiozących swoje dziewczyny w bagażnikach, wciągających kreski amfetaminy z powyginanych części karoserii, handlujących kradzionymi częściami samochodowymi i wpierdolem. Jednak atmosfera miejsca jest tak rodzinna jak reklama tabletek na zgagę z niesfornym księdzem. Podczas rozmowy z pewną grupą przemiłych właścicieli swoich samochodów myślałem, że w końcu zaproponują, żebym został ojcem chrzestnym któregoś z ich dzieci. Może to jakiś wynaturzający zabobon, który mówi im, że przed późniejszymi wyścigami (taki spottingowy afterek) należy żyć w pełnej harmonii z bliźnimi? Jak dla mnie – bomba.

Reklama

Pomimo pozytywnej aury są jednak wśród spotterów podziały. Civicowcy nabijają się z miat. Posiadacze bmw z tylnym napędem wytykają palcami brak możliwości wywoływania kontrolowanej nadsterowności przez kierujących audi z napędem quattro. Tych, co stoją koło francuskich samochodów, pyta się, gdzie zaparkowali swoje lawety, a wszyscy bez wyjątku nabijają się z golfa V. Jednak tym niesmaczkom towarzyszy iście angielsko-herbaciana forma dyplomacji. Ostatecznie wszystkich łączy tu miłość do prędkości i adrenaliny.

Teraz o soundtracku imprezy. Wiele samochodów, które stoją na spotcie, powinny być rejestrowane jako „głośnik z funkcją mobilną". Właśnie od nich dobiegają odgłosy dające się porównać tylko do dźwięku umierającego wieloryba. Przysięgam, że widziałem, jak ruszają się kawałki żużlu pod moimi stopami, uciekając przed biblijną apokalipsą, która po prostu okazała się za bardzo przebasowaną wersją Ona tańczy dla mnie. Większość muzyki, której gatunek dało się sklasyfikować, to disco polo i rap. Ktoś z Polo TV na pewno zrobiłby tu niezły teledysk. Raz udało mi się usłyszeć coś Rage Against the Machine i Creedence'ów. Oczywiście, jedynym słusznym rodzajem muzyki na spotcie jest ta, płynąca z silników okupujących parking. Wydaje mi się, że w motorach wrzeszczących w miejscu samochodów spaliło się roczne PKB Somalii. Pewien fiat cinquecento z dwulitrowym silnikiem VTEC wył jak Freddie Mercury podczas dobrego seksu. Kolesie, trzymając samochód, żeby się nie rozpadł, wrzeszczeli do właściciela:
– Weź, bo ci olej wypierdoli!
Takich jak oni było wielu, ale taki fiat był tylko jeden.

Reklama

Podsumowując: impreza jest na piątkę – jeśli lubicie samochody albo szydzenie z irytującej muzyki. Jeśli nie, nie macie tu czego szukać oprócz hamburgerów za 15 złotych. I przeziębienia. Ale żeby zdać sobie sprawę z tego, kim naprawdę są ci ludzie, musicie spotkać się z nimi na drodze. I tu znowu: jeśli macie dobry samochód do ścigania się, poznacie dużo fajnych znajomych. Jeśli nie – będziecie mieli nadzieję, że nie najadą na was, przecinając skrzyżowanie, myśląc, że ich golf może przekroczyć barierę dźwięku.