Czarna strona sieci nie istnieje

FYI.

This story is over 5 years old.

Varials

Czarna strona sieci nie istnieje

Dopóki ludzie będą mieli obsesję na punkcie szukania okropnych rzeczy w głębokiej sieci, dopóty te fałszywe strony będą się pojawiać

„W jaki sposób wchodzicie jeszcze głębiej?" – tymi słowami zaczęła się jakiś czas temu jedna z dyskusji na Reddicie. „Próbuję znaleźć najdziwniejszą część ukrytej sieci" – dodała kolejna osoba. „Jest kilka rzeczy, o których mówiły mi pewne osoby i które wydają się wiarygodne. Chciałbym zobaczyć je na własne oczy, ale nigdy nie mogę niczego znaleźć" – dodał kolejny użytkownik.

Powyższe posty zostały napisane przez użytkowników, którzy usilnie, lecz bezskutecznie próbowali odnaleźć w sieci treści odnoszące się do morderstw, terroryzmu, eksperymentów na ludziach, tortur i handlu ludźmi. Zapewne wcześniej usłyszeli o istnieniu tego wszystkiego w sieci ukrytej i stwierdzili, że przy odpowiednich staraniach będą w stanie sami do tego dotrzeć.

Reklama

Każdego dnia na forach i w mediach społecznościowych pojawiają się posty tego typu. Niestety, muszę zasmucić wszystkich szukających dreszczyku emocji. Praktycznie każda taka strona okazuje się w końcu fałszywa, a co za tym idzie – nie znajdziecie tam streamów tortur na żywo, kontaktów do mordercy do wynajęcia czy cenników handlarzy ludźmi.

W ostatni weekend sierpnia Eileen Ormsby, dziennikarka i autorka książki o sklepie internetowym z narkotykami Silk Road, udokumentowała pojawienie się strony z tzw. czerwonymi pokojami. To strona ze streamingiem tortur i morderstw na żywo. Pogłoski o istnieniu czerwonych pokoi w sieci ukrytej pojawiają się już od dłuższego czasu, ale dotychczas były to jedynie miejskie legendy. Ostatnio w takim wydarzeniu bierny udział miało wziąć kilku pochwyconych członków Państwa Islamskiego.

Podnieceni zajawkowicze z 4Chana i Reddita nakręcili całą atmosferę wokół streamu, który miał się rozpocząć o północy w piątek 28 sierpnia.

Strony tego typu na krótką chwilę sprawiają, że wydaje się nam, iż mamy dostęp do prawdziwie ukrytej części internetu.

Stream się nie pojawił. Z tego, co wiemy od Ormsby, zamiast niego umieszczono na stronie jedynie banalne 21-minutowe wideo. Cała akcja okazała się trollingiem, nie zmienia to jednak faktu, że włożono w to sporo wysiłku.

Innym przykładem tego typu działań była strona dotycząca handlu ludźmi, którą opisał Motherboard. Całość to oczywiście złożona mistyfikacja, która powstała w celu wyciągnięcia bitcoinów od potencjalnych nabywców. I choć motywem powstania tej strony był szybki zarobek, oszuści nie przyciągnęliby ani jednego klienta, gdyby nie plotki, które krążyły wokół handlu ludźmi w sieci ukrytej.

Bezmyślna wiara w istnienie tego typu stron i obłąkańcze przeszukiwanie internetu w celu znalezienia kolejnych jest całkowicie zrozumiałe. Strony tego typu na krótką chwilę sprawiają, że wydaje się nam, iż mamy dostęp do prawdziwie ukrytej części internetu – takiej, której nikt wcześniej nie widział, takiej, której nikt nie powinien zobaczyć. Zawsze kończy się jednak na tym, że witrynę stworzył z nudów jakiś internauta albo osoba, która chciała zarobić szybkie pieniądze.

W rzeczywistości sieć ukryta to względnie mała kolekcja trudnych do znalezienia stron, które służą przestępcom do handlowania narkotykami, bronią, kradzionymi danymi i dziecięcą pornografią. Lepszą stroną tak głęboko ukrytego internetu są witryny, z których korzystają dziennikarze, by później ujawniać niewygodne dla kogoś dokumenty.

Ciekawą sprawą jest jednak postawa ludzi, którzy marnują czas na dogrzebaniu się do tych nieistniejących, rzekomo mroczniejszych stron. Jeśli brutalna dziecięca pornografia nie jest dla ciebie wystarczająco mroczna, to może nikt nie jest w stanie dostarczyć ci tego, czego szukasz. Poza tym w normalnym internecie też można znaleźć strony z dziecięcą pornografią i miejsca, w których handluje się ludźmi.

Dopóki ludzie będą mieli obsesję na punkcie szukania okropnych rzeczy w głębokiej sieci, dopóty te fałszywe strony będą się pojawiać. Wszystko okazuje się wciąż pompowanym mitem, który oparł się jedynie na kilku prawdziwie ukrytych stronach internetowych.