FYI.

This story is over 5 years old.

VICE Czyta

Sprawdzamy, co słychać u jednej z najpopularniejszych seks blogerek

Jej bloga odwiedza ponad 100 tysięcy osób miesięcznie. Niestety rozwój jej internetowego alter ego nie do końca szedł w parze z tym, co działo się w realu. Blogerka zakochała się oraz przeżyła załamanie nerwowe

Ilustracja z This Is How You Dominate Men with Money

Poczytaj trochę o seksie w necie, a z pewnością trafisz na bloga Girl on the Net (dziewczyna w Sieci). Odwiedza go ponad 100 tysięcy osób miesięcznie. Dowiesz się z niego, dlaczego wysokie kobiety nie chcą umawiać się z niskimi mężczyznami, na czym polega uzależnienie od filmów porno oraz poczytasz o podwójnej penetracji za pomocą strap-on'a, cyckach, pierwszym analu oraz o zabawach z nożem.

GotN zbudowała swoją karierę na opisywaniu przeróżnych sposobów, w jakie można uprawiać seks. Niestety rozwój jej internetowego alter ego nie do końca szedł w parze z tym, co działo się w realu. Blogerka zakochała się oraz przeżyła załamanie nerwowe, co wkrótce wymusiło na niej ponowne refleksje nad tym, kim tak naprawdę jest osoba ukrywająca się pod maską GotN. To właśnie na nich skupia się blogerka w swojej książce How a Bad Girl Fell in Love.

Reklama

VICE: W swojej książce występujesz dosyć zdecydowanie przeciwko stereotypom podziału pewnych aspektów seksualności pomiędzy płcie – mężczyźni lubią seks, a kobiety przytulanie, albo to – każda laska, która lubi seks, jest od razu zdzirowata. Wielu ludzi przejmuje te stereotypy. Jak myślisz, jak dużo z naszych preferencji seksualnych ma uwarunkowania społeczne?
GotN: To chyba najciekawsze w tym wszystkim. Wiele rzeczy, w które nauczono nas wierzyć, staje się potem motorem napędowym dalszych naszych poszukiwań. Na przykład: analiza postaw wobec idealnego partnera. Cała ta analiza oraz, co ważniejsze – jej wyniki, będą naznaczone tym, co wydaje nam się, że już wiemy. Patrzący na sprawę z perspektywy ewolucji będą opierać swoje przekonanie na badaniach, z których wynika, że mężczyzna chce tego, a kobieta tamtego. Jednak, czy w pełni rozumiemy, w jakim stopniu wyniki takich badań odzwierciedlają nasze zachowania naturalne, a w jakim wyuczone?

Możemy przyznać, że część naszych seksualnych przyzwyczajeń formowana jest zewnętrznie. Nie znaczy to, że nie możemy ich poszerzać czy zmieniać wedle indywidualnych potrzeb?
Trudna kwestia. Daleka jestem od stwierdzenia, że można aktywnie wpłynąć na własne przyzwyczajenia seksualne. Tak myślą ludzie, dla których nawracanie gejów jest terapią w pełnym znaczeniu. Nie chcemy skończyć wśród nich. Jestem zdania, że nie tyle jedynie możemy, ile wręcz powinniśmy odkrywać źródła swoich fetyszy.

Reklama

Na kobiety w znacznie większym stopniu niż na mężczyzn patrzymy przez pryzmat takich pojęć, jak czystość i dziewictwo

Kręci mnie osobiście BDSM i uległość. Zapytana o źródło mojej fascynacji, zapewne kiedyś, przed rozpoczęciem bloga, odpowiedziałabym: „Moja cipka wie, co jest dla niej dobre". Dziś jednak odpowiedź brzmiałaby bardziej tak: „To jest rzecz, która mnie kręci seksualnie i mogę się nad tym zastanowić. Nie wstydzę się tego". Istnieje pewnie mnóstwo uwarunkowań społeczno-kulturalnych moich zainteresowań seksualnych – jakieś wczesne bodźce, rzeczy, coś, co je zapoczątkowało i odpowiadało za ich rozwój. Nie mówię tutaj o tym, że każdy powinien (jeśli w ogóle może) kształtować swoje pragnienia. Wszyscy natomiast możemy się nad nimi zastanawiać, i to jest tak naprawdę najbardziej interesujące.

Piszesz też o tym, jak zajebisty seks można mieć z kimś, kogo się nie lubi. To nieprawda, że bycie zakochanym gwarantuje dobry seks w związku. Czy seks to dla nas ciągle sacrum? W znaczeniu pozareligijnym, oczywiście?
Tak. Przekonanie, że seks może rozpocząć miłość, a już na pewno ją cementuje. Wielki etos heteroseksualnej, monogamicznej miłości. Ostateczny cel wszystkich nas.

Racja. Dlatego większość czuje się tak niezręcznie wobec komercyjnego seksu.
To ich odruch naturalny. Kiedy do rozmowy wkracza seks, wszyscy się lekko spinają. A już szczególnie w temacie usług seksualnych. Jakie mogą być nasze wyobrażenia na ich temat, zwłaszcza gdy wychowano nas w przekonaniu o świętości miejsc intymnych? W przeważającej większości radykalne. Na kobiety w znacznie większym stopniu niż na mężczyzn patrzymy przez pryzmat takich pojęć, jak czystość i dziewictwo. W taki sposób działa mechanizm kontroli.

Reklama

Radzisz sobie z natłokiem zdjęć fiutów, które otrzymujesz. W książce alarmujący jest natomiast brak strachu po stronie mężczyzn. Koleś pisze do ciebie: „LOL, nie jestem gwałcicielem", albo „Nie chcesz, żebym wysłał ci kwiaty". Niebezpiecznie bliskie spotkanie z psychiką mężczyzny?
Bliskie, ale jednak niegroźne. W przeszłości pewnie stwierdziłabym, że mało jest facetów będących w stanie zrozumieć, czym jest feminizm. Oczywiście skumaliby, gdyby się im wytłumaczyło. W rzeczywistości o wielu kolesiach można powiedzieć, że są dobrzy – stoją po naszej stronie, szczerze zależy im na sprawie – oni sami też nie myślą o sobie źle. Uderza mnie właśnie fakt, że nikt nie myśli źle o samym sobie.

Stary fanpage VICE przestanie działać 1 kwietnia. Już teraz polub nowy

Wiesz, jak gdyby nie jestem złą osobą. Ok – kiedyś robiłam jakieś tam rzeczy, czy pisałam o czymś tam na blogu, nie jestem z tego dumna, wszystko się zgadza. Ale robiąc je wtedy, nie wiedziałam, że staję się zarazem złą osobą. Ludzie wysyłają mi dużo naprawdę pojebanych rzeczy, mnóstwo materiałów z dużą dawką agresji. Generalnie staram się unikać odpowiadania im. Mam takie wrażenie, że im więcej o tym rozmawiam, tym częściej miewam z tym do czynienia.


Zobacz wywiad z Rashidą Jones o jej porno dokumencie Hot Girls Wanted


Na blogu zachowujesz pewną prywatność, natomiast książka odkrywa przed nami pewne rzeczy. Co było najtrudniejsze do opisania?
Najtrudniej pisało mi się o zdrowiu psychicznym. Chciałam jak najdokładniej oddać horror, jakiego doznałam, a to bardzo trudne. Zdarzały mi się momenty, kiedy naprawdę nie chciało mi się żyć, a z drugiej strony, jednocześnie nie umiałabym spowodować sytuacji, w której swoim działaniem narażam kogokolwiek na konieczność pogodzenia się z tym. Chcę za to móc powiedzieć: „No tak, to straszne, co zrobiłam, ale są też pozytywne strony, na których trzeba się skupić". Z tym że to nie takie proste, zwłaszcza będąc w chujowym miejscu.

Myślisz, że zaczyna nas zalewać fala słabej jakości poradnictwa seksualnego? Czy raczej liczba kiepskich „sekspertów" nie ulegnie zwiększeniu?
W moim kręgach obraca się bardzo wielu świetnych doradców w sprawach seksualnych. Nie znaczy to, że nie można się czasem natknąć w popularnej brytyjskiej prasie na fatalne artykuły. Myślisz sobie wtedy: „Ta… Żyjemy w świecie pozytywnego podejścia do seksu oraz samych dobrych porad! Porad, które biorą pod uwagę ogromną różnorodność seksualną oraz równie bogate i różnorodne jednostkowe doświadczenia. Serio, kurwa?!". Także czasem natkniesz się na przykład na „5 rzeczy, których lepiej nie robić w trójkącie", albo jakieś „Sprawdzone recepty na…", których pełno w prasie popularnej. Wydaje mi się jednak, że stale poszerzamy swoją perspektywę, a w miarę rozwoju nabywamy wiedzę, która pozwala odrzucić źródła traktujące tę tematykę w tak banalny sposób.

How a Bad Girl Fell in Love ukaże się 10 Marca w Blink Publishing