Uroki nielegalnych taksówek, czyli wożenie kryminalistów i pijanych smarkaczy
Piękne miasto Niagara Falls. Zwróćcie uwagę na Boston Pizza. Zdjęcie David Flores

FYI.

This story is over 5 years old.

rozmowa

Uroki nielegalnych taksówek, czyli wożenie kryminalistów i pijanych smarkaczy

„Kiedyś wiozłem do domu mordercę" – Rozmawialiśmy z trzema kierowcami nielegalnych taksówek, by usłyszeć ich historie z wożenia po mieście obcych ludzi

Pod koniec zeszłego roku do Niagara Falls, Ontario i pobliskich miast dotarła aplikacja Uber. Z uwagi na to, że moje rodzinne strony to St. Catharines, mnóstwo szumu o appce zrobiła grupa moich przyjaciół, którzy stamtąd pochodzą (przyznaję, nie dzieje się tam zbyt wiele). Ludzie mają jednak jeden konkretny powód do bycia podjaranymi Uberem – nie muszą już jeździć podejrzanymi taksówkami, z typkami spod ciemnej gwiazdy za kółkiem. Tak jak w przypadku innych miejsc, gdzie pojawił się Uber – policja uznała jego działalność za nielegalną w świetle obecnie obowiązujących przepisów dotyczących taksówek. W tym samym czasie region nie zaoferował żadnej propozycji, nadającej aplikacji jej „legalnego" charakteru. Niagarska Policja Regionalna (NRP) grozi mandatem wysokości 350 dolarów każdemu złapanemu na jeżdżeniu z Uberem, a miejscowi gliniarze mieli już okazję nabrać doświadczenia w tej kwestii. Przez długi czas, Region Niagara był przytułkiem dla innego programu taksówkarskiego podziemia: taksówek ekspresowych.

Reklama

Ekspresówki, bo tak je wszyscy nazywają (oprócz glin), to nic innego, jak grupa ludzi przyjmująca zamówienia, by odebrać pijaną gówniarzerię z imprez. By zamówić ekspresówkę wystarczy wybrać odpowiedni numer, wyraźnie poprosić o „auto" (nie cierpią, gdy nazywa się ich taksami) na wskazany adres i odłożyć słuchawkę (rozmowy na ekspresówkowych łączach są krótkie i zwięzłe).

Po dwudziestu minutach pojawia się niepozorny Sedan, który dowiezie cięw każdy punkt w mieście za 8 dolarów. Możesz także wybrać się do innych miast, za niewiele wyższą, ale wciąż stałą stawkę. Nie liczą za kilometr, tak jak w normalnych taksówkach, co sprawia, że są dobrym i lubianym wyborem dla klienteli pod wpływem wódki lub dragów (komu, będącemu najebanym, chce się babrać w kwestii opłaty za kurs?) albo po prostu dla ludzi, którzy nie nie chcą płacić za taryfę więcej, niż się umówili.

Mając kilka centrali w mieście, gdzie każda zatrudnia po kilkunastu taksówkarzy naraz, rywalizujące biznesy ekspresówek działają jako „usługi przewozowe". W ten sposób chcą ukryć swoją nielegalną działalność, co działa dość sprawnie. Teraz, gdy pojawił się tu Uber, pomysł z ekspresówkami stracił sens. Większość ludzi prędzej zamówi auto, używając ładnie wyglądającej aplikacji, niż z podejrzanego numeru. Do tego dochodzą jeszcze ceny, które były czynnikiem decydującym w wyborze między ekspresówkami a zwykłymi taryfami, które dla większości pasażerów też wydają się rozsądne. Porozmawialiśmy z trzema kierowcami nielegalnych taksówek, aby sprawdzić, co myślą o tej zmianie i by usłyszeć historie, które przeżyli, wożąc obcych.

Reklama

Imiona zostały zmienione, by chronić tożsamości kierowców.

Paul (St. Catharines, Ont.)

VICE: Jak długo już prowadzisz ekspresówkę?
Paul: Jakieś cztery lata, zaraz po tym, jak zrobiłem prawko. Czemu zająłeś się akurat tym?
Łatwa kasa, stary. Cały czas jeździłem ekspresówkami na imprezy i zawsze zazdrościłem, że wozisz sobie pijanych ludzi, bierzesz od nich szmal i odjeżdżasz przy dobrej nucie. Ach! No i nie muszę płacić podatków. Zabawię się teraz w Adwokata Diabła: dlaczego nie zwykła taksówka?
Do tego potrzeba specjalnego zezwolenia i mnóstwa poświęcenia, a w dodatku mniej się zarabia. Masz też ograniczoną wolność – nie możesz robić tego, co ci się podoba jak w ekspresówce. Dolara z jednego przejazdu oddaję firmie, resztę zatrzymuję, co jest zmienne, w zależności od tego, gdzie ich wiozę. Nikt już nie zamawia zwykłych taksówek [w tym mieście]. Ma to sens. Ja też mam za sobą kilka zwariowanych jazd ekspresówkami – zarówno z pijanymi pasażerami, jak i z pijanymi kierowcami. Jakie są twoje wrażenia z pracy jako kierowca?
Mam sporo dzieciaków z [Uniwersytetu] Brock, sporo pijanych licealistów. Nigdy nie sprawiali problemów. Tak naprawdę, to świetnie się z tymi ludźmi bawiłem. Czasami zatrzymywałem się na poboczu i jarałem z dzieciakami o trzeciej nad ranem. Dawali mi zioło w formie napiwku. Czyli nic szalonego?
Ludzie haftowali mi w aucie, musiałem ich wyrzucać. Prawie przejechałem gościa, po tym, jak zawiozłem go do Toronto, a on odmawiał zapłaty 80 dolarów. Właściwie to zaręczał mi, że zapłaci, jak wróci do miasta. Prawdziwy cwaniak, powinienem był się kapnąć, gdy go brałem. To wszystko. Jak to prawie przejechałeś człowieka? Starałeś się dosłownie wjechać w niego autem?
Ta, chciałem go puknąć w tyłek, żeby przestał uciekać. Poddał się, gdy zajechałem z boku i zacząłem naprawdę głośno i długo trąbić. Wielu ludzi się na niego patrzyło, a on sam się zmieszał. Nie boisz się, że złapie cię policja?
Wielu kierowców ekspresówek ma to zmartwienie. Trzeba być po prostu bystrym. Nie robić przypału i unikać zatrzymań policji. Kto nie kwalifikuje się na przewóz?
Mocno starzy ludzie lub za młode dziewczęta. Policja tutaj to rasiści, zatrzymają cię, gdy zobaczą cię z kimś, z kim nie powinni. Tak już jest. Mojemu koleżce wlepili [mandat]. Do Niagary dotarł Uber. Zamierzasz się na niego przerzucić?
Wielu kierowców o tym mówi i bardzo bym chciał. Zarabiasz o wiele więcej, a i jest to wygodniejsze dla ludzi. Żadna schlana grupka dzieciaków z braterstwa nie będzie chciała cackać się z dziwnym numerem telefonu, kiedy mogą zwyczajnie wcisnąć kilka guzików na komórce i zapłacić kartą kredytową.

Reklama

Karim (Welland, Ont.)

VICE: Co sprawiło, że rozpocząłeś pracę jako kierowca?
Straciłem robotę w kawiarni Tim Hortons, nienawidziłem jej, była do dupy. Chciałem jeździć i zarabiać szmal. Nie narzekam.

Kogo najczęściej wozisz?
Wiesz, jak jest: studenciaki, ludzie zmierzający do pracy. Sieć autobusowa w tej okolicy to totalne gówno, przez co ludziom po prostu brakuje cierpliwości i czasu, by z niej korzystać. Ile przynosisz kasy do domu po jednej nocy?
W tygodniu jeżdżę za dnia, czyli niewiele. Ludzie nie mają w zwyczaju imprezować i zamawiać taryfy nocą w środku tygodnia, co sprawia, że nie jest to warte benzyny i uczucia odosobnienia na osiem godzin w ciasnym Volkswagenie. Weekendy zawsze są spoko, jak się dobrze zakręcisz, możesz zgarnąć od 150 do 200 dolarów. Dostaję dużo telefonów z centrali, bo jestem szybki i nie mam nic przeciwko braniu większej grupy osób. Zdradź mi jakąś dobrą opowiastkę. Musisz ich mieć mnóstwo.
Kiedyś wiozłem do domu mordercę. Serio? Jak poznajesz, że klient kogoś zabił?
Odebrałem go z imprezy i już wydawał się czymś grubo zrobiony. Wiozłem go z Niagara Falls do Thorold, z małym przystankiem w McDonald's, a więc niemały kawałek drogi. Powtarzał w kółko „Ziomek, ale jestem rozjebany". Zacząłem z nim żartować na ten temat, ale wciąż mówił bez ładu i składu o jakichś emocjonalnych duperelach. Tak jakby prowokował mnie do dalszego zadawania pytań. Na koniec rzucił tylko „Ziomuś, proszę, nie mów nikomu, że zabiłem typa". Zatkało mnie, ale wydaje mi się, że mam dar konwersacji, więc zapytałem go o jego motyw, a także kogo zabił. Nie zdradził mi, kto to taki był, ale wyjawił, że pokłócili się o narkotyki. To było przedziwne. Mówił o tym wszystkim, zażerając się Big Makiem. To już jest popierdolone. Wspominałeś o tym komuś?
Ta, ciągle wałkuję tę historię z przyjaciółmi. A co z policją? Powiedziałeś im? W końcu gość zabił człowieka. Rzekomo.
Nie, nie, nie. Był młody i mógł pieprzyć farmazony, więc postanowiłem nic nie mówić. Zresztą, moja praca i tak jest już na tyle nielegalna, że nie chcę się angażować w tego typu sprawy. Zapytaliby mnie, gdzie to usłyszałem i od razu by mnie rozgryźli. Gdyby gość zrobił znowu coś złego w przyszłości, miałbym poczucie winy, ale co zrobić? Hm. Wydaje się, że ciężko byłoby prowadzić auto z taką świadomością. Czy to powstrzymało cię od dalszej jazdy ekspresówką?
Jestem już na to uodporniony. Gdy wysiadł, miałem problem z wożeniem ludzi, ale to jednak znikło po kilku dniach. Myślę sobie często, że wiozłem już gorszych. Teraz gdy Uber pojawił się w Niagara, będziesz z niego korzystać?
Nie, dopóki moja obecna praca się wciąż kręci. Wielu klientów ekspresówek lubi stałą taryfę, to się już nie zmieni. 8 dolców za dojazd na terenie całego miasta to okazja, brachu!

JOSH (NIAGARA, ONT.)

Kiedy w Niagarze pojawił się Uber, rzuciłeś ekspresówkę. Dlaczego?
To dla mnie prostsze i bezpieczniejsze. Mam teraz wyjebane na jakieś dzieciaki, które chcą mnie zrobić w konia, mówiąc, że nie mają drobnych, albo uciekają z auta. To trwało za długo, było stresujące i nie muszę się już z tym pierdolić. Zasuwam z Uberem po Toronto, to istny raj. Mówisz, że to bezpieczniejsze. Grożono ci już wcześniej podczas jazdy?
Ryzyko w nielegalnej jeździe jest takie, że mogą cię obrabować, a ty chuja zrobisz. Gdy zostałem napadnięty przez dziewczynę i jej chłopaka, których zgarnąłem na wsi, nie mogłem sięnikomu poskarżyć. Zabrali mi cały szmal, zegarek, telefon, wszystko. Musiałem wziąć pożyczkę, sprzedać sporo bambetli i zadłużyć się u znajomych – wszystko po to, by odrobić straty. Bo wiesz – muszę mieć na benzynę, ubezpieczenie, rozmianę i telefon do odbioru zamówień. Tego typu sprawy. Ciężko to ogarnąć, gdy starasz się nie wychylać.

Dochodzą podatki, które zapłacisz dzięki Uberowi, prawda?
Ta, ale jestem już starszy, kumasz? Postrzegam to już jako swoją pracę. Jeżdżę na pełen etat, a więc nie chodzi tu o na napychanie portfela kasą wolną od podatku. Muszę to mądrze ogarniać. Tu chodzi o przyszłość. Głupim byłoby ciągle nielegalnie jeździć. Przecież Uber sam w sobie jest nielegalny. Policja z Niagary grozi, że ukarze pokaźnymi mandatami kierowców, korzystających z niego. Nie wpadniesz z deszczu pod rynnę?
Zalegalizują Uber. Śledzę wydarzenia w Toronto i na Zachodzie. Obecnie jest tu szara strefa, ale ludzie tego chcą i bardziej niż w przypadku ekspresówki, przypomina to pracę w firmie –gdy korzystasz z tej appki, masz większe poczucie bezpieczeństwa. Ekspresówki to zwykły kryminał, nie ma do kogo się odezwać, gdy zostaniesz zatrzymany.

Obecnie mieszkam w Toronto i brakuje mi ekspresówek. Świetnie się bawiłem, gdy wracaliśmy z imprez w czasie liceum. A tobie czegoś będzie brakować?
W żadnym wypadku. Przez pierwszy rok było fajnie i emocjonująco. Potem się już nudzi. Ludzie przychodzą i odchodzą, ale problemy pozostają. Ktoś stara się zajarać w aucie, napić, wnieść trochę narkotyków, wsiąść do auta, będąc tak pijanym, że zarzyga miejsce pasażera. Bez obrazy, ale całe szczęście, że te smarkacze nie mają przy sobie kard kredytowych, by zapłacić za Uber. Dobrze, że czasy liceum mam za sobą. Co o Uber myślą inni kierowcy?
Niektórzy planują się przerzucić, ale jest też sporo pokurwów, którym wydaje się, że to albo prowokacja policji, albo rządowy spisek. Szczerze mówiąc, czuję się wśród nich jak czarna owca. Wśród kierowców ekspresówek nie brakuje niedoinformowanych lub paranoików, bo nie mogą się wpasować nigdzie indziej. Z wieloma z nich nie powinieneś wsiadać do jednego auta. Nie generalizuję oczywiście, ale pełno tam pojebów. Uber, na szczęście, sprawia, że jest ich coraz mniej.