FYI.

This story is over 5 years old.

420

Hodowca konopi radzi, jak dobrze produkować zioło

Ministerstwo Zdrowia pracuje nad zapisami, które umożliwią legalną uprawę marihuany w Polsce. Zapytaliśmy profesjonalnego hodowcę zioła o jego fachowe rady dla resortu

Zdjęcie pochodzi z artykułu „Maratończycy: jak biegałem z dilerami po warszawskiej Pradze"

Polskie media ogłosiły w ubiegłym tygodniu gremialnie, że „marihuana będzie uprawiana w Polsce". Chciałabym sprawę naprostować – ona JEST uprawiana. Teraz będzie uprawiana legalnie.

Jak mówi wiceminister zdrowia Krzysztof Łanda w wywiadzie dla „Dziennika", zostały wybrane już trzy miejsca, gdzie mogą zostać założone legalne uprawy (nie podaje konkretów). Na razie monopol na produkcję marihuany do celów medycznych miałoby państwo, w przyszłości mogłyby się tym zająć koncesjonowane prywatne firmy. Oprócz tego minister zapowiada krajową produkcję leków zawierających kannabinoidy. W tym momencie procedura ich sprowadzenia jest bardzo zawiła, czasochłonna, trudna dla chorych oraz droga – jak podaje Łanda, na jednego pacjenta importuje się „susz zawierający kannabinoidy za ok. 10 do 20 tys. zł za miesiąc" (na czarnym rynku można by za to kupić 200-400 gramów).

Reklama

Na posiedzeniu parlamentarnego zespołu ds. marihuany medycznej wiceminister stwierdził, że „ta uprawa nie jest szczególnie trudna". Czy rzeczywiście? Postanowiłam zapytać znajomego hodowcę marihuany o jego fachowe rady dla ministerstwa.

VICE: Czy uprawa konopi rzeczywiście „nie jest szczególnie trudna"?
Tak, marihuana to generalnie chwast, trudno to zepsuć, ale ja mam trochę inny target chyba. Ja maksymalizuje zyski, to nie jest już takie proste.

Podstawy wiedzy?
Najłatwiej jest kupić najtańszą odmianę, która najwięcej rodzi. Lemon Haze się nada. Przede wszystkim radziłbym używać na całej plantacji jednej odmiany, bo redukuje to logistyczne problemy. Jak to z ekipą zrywamy, to nam się wszystko miesza. My to robimy na jakichś nieużytkach, więc wszystko trzeba zebrać, wpakować do wora i jechać.

Ostatnim odkryciem jest „Dzikol", preparat na bazie ludzkiego potu, między innymi. Inną metodą jest używanie krwi – ludzkiej, albo zwierzęcej

Jak uchronić plantację przed szkodnikami?
Są problemy z dzikami, one lubią niszczyć. Dziki, sarny, to są największe bezczele na świecie, jedzą wszystko i zostawiają gówno na środku. Ostatnim odkryciem jest „Dzikol" (poważnie) – to jest preparat na bazie ludzkiego potu, między innymi. Można to kupić w sklepie z opryskami. Inną metodą jest używanie krwi – ludzkiej, albo zwierzęcej. Ja to kupuje u rzeźnika, ale niektórzy zbierają podpaski po przyjaciółkach. Ministerstwo z pewnością musi zbudować duży, wysoki płot. Ja nie mogę tego robić, to zwróciłoby uwagę. „Ślimakol" trzeba posypać, bo ślimaki i mrówki też to kochają, topy są przecież słodziutkie. Wszystko musi być naturalne, inaczej psuje się smak. Chociaż ja nie wiem, czy ich to obchodzi.

Reklama

Od czego trzeba zacząć?
Włożyć nasionka na kilka dni do wody, aż puszczą korzonek. Potem trzeba je wcisnąć do kubeczka z jakąś dobrą, czarną ziemią. Dajesz im taki spokojny tydzień, żeby już były silne. Na początku muszą być w szklarni, a potem wkładasz do ziemi, na powietrzu. Niech pan minister przygotuje się na zakup dobrej ziemi – już wielu próbowałem i na takiej kupnej są najlepsze plony. Po wkopaniu jest miesiąc cackania się, trzeba przygotować całą przyszłość tej rośliny. Naturalnie nawozić, trenować, czyli podwiązywać sznurkiem krzaki, żeby rosły na bok, żeby było więcej topów i rosły szybciej, gęściej.


Nie tylko o zielsku. Polub fanpage VICE Polska, żeby być z nami na bieżąco


Jest dużo ogarniania? Ile musiałoby pracować na takiej plantacji?
Na początku to jest bardzo lekka praca, u mnie na początku pracowały trzy osoby, potem na dwa miesiące pojechaliśmy na wakacje, jeden typek tylko podlewał. Samo rośnie. Potem zaczynają się schody, ścinanie topów to długotrwała procedura. Cannnabis to nie jest jabłoń, z której sobie spokojnie zbierasz owoce. Od momentu, w którym skończy się kwitnienie do samego suszu jest masa pracy. Do tego przydaje się dużo ludzi. Muszą obciąć topy dookoła, zrobić tzw. trymowanie. Jest to bardzo mozolne, ale są z tego profity w postaci osadzającego się na nożyczkach haszu. My zatrudniamy osoby niezwiązane z naszą uprawą i po prostu mówimy im, że co na nożyczkach to ich. Ci ludzie nie muszą się na tym znać, łatwo to wytłumaczyć. Można z paru godzin pracy zarobić 50-60 zł w haszu. Ministerstwo Zdrowia pewnie nie będzie tak płacić swoim pracownikom.

Reklama

Nie zatrudniajcie palących ludzi, z tego wynikają tylko problemy

W sytuacji, w której nikt nie pogania, nie ma stresu, że wparuje policja i grane jest jakieś piwko, jakaś pizza, to obrobienie całej mojej plantacji trwa trzy dni. To musi się dziać w suchym, przewiewnym i ciemnym miejscu. Zostawiasz topy na łodygach i wieszasz je jak pranie. Będą musieli znaleźć do tego jakiś ustronny domek. My suszymy trzy dni, nie chcemy, żeby było za suche, bo wiesz, jak zbyt suche by było, to nie zarobiłbym na tym dobrze. Broń Boże nie wolno sztucznie przyspieszać suszenia.

A co z resztą rośliny?
Nasi „trymerzy" robią to przy stole, a my co jakiś czas zgarniamy opadające liście do wora. Potem najlepiej ugotować je w maśle i mleku. Można upiec z nich ciasteczka albo dodać do czekolady.

Rada na koniec?
Nie zatrudniajcie palących ludzi, z tego wynikają tylko problemy.

Uprawa konopi jest w Polsce nielegalna, a powyższy tekst ma charakter wyłącznie rozrywkowy. Redakcja VICE Polska nie zachęca nikogo do uprawy konopi lub produkcji marihuany.