Co można robić w Trójmieście?

FYI.

This story is over 5 years old.

Sponsorowane

Co można robić w Trójmieście?

Janusze, parawany i ryby smażone na starym oleju? Już czas odczarować wizerunek „polskiego morza”
T
tekst Traficar

Jak słusznie powiedział mój znajomy wychodząc z pociągu na dworcu w Gdyni: „ej, tu nie śmierdzi”. Rzeczywiście za każdym razem, kiedy ląduję nad morzem, jestem zszokowany przede wszystkim zapachem. Nawet jeśli powietrze tu, zresztą jak w całej Polsce, nie jest najświeższe, morze pozwala odetchnąć od smogu.

Przy dworcu spotykamy się z Natalią, mieszkającą w Gdyni od urodzenia. Pokaże nam miasto w ramach serii przewodników, które tworzymy z Traficarem. „Kocham to miasto i nigdy w życiu bym się z niego nie wyniosła. No, może latem, kiedy wszędzie jest pełno ludzi, a turyści cię wkurzają na każdym kroku”, śmieje się Natalia, kiedy ruszamy w kierunku Akwarium Gdyńskiego. To chyba najbardziej rozpoznawalna miejscówka w tym mieście, pytam więc, dlaczego akurat tam jedziemy w pierwszej kolejności. „Stamtąd mam zdjęcia rodzinne w komplecie, z dzieciństwa, jeszcze przed rozwodem rodziców. Więcej nie pojedziemy nigdzie razem w pełnym składzie, więc lubię tam wracać i wspominać dobry czas w swoim życiu. Z kolei wszyscy, którzy przyjeżdżają nad morze, w tym miejscu mogą się o nim dowiedzieć o wiele więcej, niż leżąc plackiem cały dzień na plaży”.

Reklama

Pod Akwarium Gdyńskim.

Spod ogromnego, reprezentacyjnego gmachu ruszamy na molo w Orłowie, zahaczając po drodze o rozwalającą się ruderę, całą pomalowaną graffiti. Jest tuż obok torów, ktoś ustawił sobie nawet wygodny fotel, żeby obserwować przejeżdżające pociągi, popijając piwko, o czym świadczy rząd butelek ustawionych pod murem.

Ta sceneria pasuje idealnie do filmu Harmony’ego Korine’a, w którym bohaterowie spędzają cały dzień na włóczeniu się po nieciekawej okolicy. My jednak zjawiliśmy się tu, bo jeszcze kilka lat temu była tu jedna z najlepszych szkół tańca, w której uczyła się Natalia: „Tańczę od przedszkola. Potem miałam przerwę i wróciłam do tego pod koniec gimnazjum. Hip-hop i taniec współczesny. Nigdzie nie poznałam takich ludzi, jak tutaj. Pamiętam, że Leal Zielińska, która później zrobiła karierę dzięki You Can Dance, prowadziła dla nas zajęcia, kiedy sama miała może 16-17 lat”.

Kawałek dalej zaczyna się już plaża w Orłowie, odkrywająca kolejne oblicze Gdyni: już nie miejskiej, ale bardziej turystycznej. Okoliczne wypasione wille przypominają mi bardziej Sopot. „Tu jest strasznie drogo, te domy należą podobno do polskich celebrytów. Koło molo jest też Domek Żeromskiego, gdzie zjesz najlepsze lody w Gdyni. Kiedy robi się ciepło jest tłoczno”, mówi Natalia, chociaż dla mnie bardziej interesujący jest opuszczony budynek położony na stoku wzgórza. Idealnie kontrastuje z bogactwem okolicznych domków i śnieżnobiałym, malowanym pewnie dopiero co molo. Mam wrażenie, jakbym oglądał „Edwarda Nożycorękiego” z Europy Wschodniej, a ten pamiętający komunizm pustostan był mroczym zamkiem królującym nad radosnym miasteczkiem. „To jest opuszczone sanatorium, stoi w takim stanie już przynajmniej 20 lat. Ludzie chodzą tam pić i robią tam imprezki, kiedy jest ciepło”, wyjaśnia mi Natalia.

Reklama

Opuszczona szkoła tańca, Orłowo.

Ruszamy do punktu widokowego, żeby rzucić okiem na całe Trójmiasto, a po drodze rozmawiamy o tym, czym różnią się od siebie Sopot, Gdańsk i Gdynia. „Nie lubię za bardzo Gdańska, chociaż jest sercem Trójmiasta. Możesz tam wybrać się na spacer po Starówce, zobaczyć Stocznię, ale w gruncie rzeczy to miejsce, gdzie ludzie głównie pracują. Mój chłopak mieszka w centrum Gdyni, niedaleko Skweru Kościuszki, a dojeżdża do pracy do Starego Maneżu na gdańskim Wrzeszczu. To chyba jedna z ciekawszych nowych miejscówek w Trójmieście. Oprócz świetnej przestrzeni, organizują też mnóstwo imprez”. Jednak to do Sopotu najczęściej jeździ się na imprezy. „Jeśli ktoś mówi, że jedzie do klubu do Sopotu, to znaczy, że szybko nie wróci. To tam jest jedna z najlepszych imprezowni nad morzem ze świetnymi bookingami, czyli kultowy już Sfinks700”.

Za to Gdynia, z jej modernistyczną architekturą, jest zdaniem Natalii idealnym miejscem do życia. „W Gdyni jest spokojnie, ludzie są świetni i dużo się dzieje. Ja mieszkam na Oksywiu, gdzie znajduje się osada rybacka, więc codziennie możesz kupić rybę prosto z kutra. W lecie koniecznie należy unikać plaży miejskiej, za to oksywska plaża jest co prawda mała, ale możesz tam spokojnie odpocząć i wsłuchać się w morze. Jedynie w czasie Open’era nie nocuję w domu, bo jestem w stanie powiedzieć dokładnie, kto właśnie wszedł na scenę, chociaż festiwal jest organizowany kilka kilometrów dalej”. Wszędzie też można szybko dojechać, a Natalia najczęściej korzysta z samochodu, żeby wpaść do pracy swojego chłopaka i go odebrać. „Uwielbiam jeździć samochodem, ale nie mam jeszcze swojego, dlatego od lata, kiedy pojawił się Traficar, zrobiłam już prawie 1 000 km. Poza tym to idealny samochód, sam się prowadzi, kiedyś kupię dokładnie taki sam”.

Z punktu widokowego, do którego docieramy, mijając Teatr Muzyczny i okrągłą budkę z lodami, czyli najbardziej popularne miejsce spotkań w Gdyni, widzimy całe Trójmiasto i charakterystyczne stoczniowe żurawie. „Tylko dla tego widoku warto tu żyć. Morze naprawdę jest dla nas ważne, nie tylko dlatego, że kiedy robi się ciepło możesz spędzać wieczory na plaży. Dzięki niemu istniejemy, sprowadzamy i sprzedajemy produkty całej Polsce. Wszyscy doskonale rozumieją znaczenie naszego położenia i je doceniają. Ale więcej nie przyjeżdżajcie tu, kiedy jest tak zimno, wróćcie w maju. To idealny czas na odwiedziny, bo jest ciepło, ale sezon się jeszcze nie zaczął, więc nie ma tłumów”.

Materiał powstał we współpracy z Traficarem, który oferuje wynajem samochodów na minuty. Więcej szczegółów znajdziecie tutaj.