Reklama
George Christie: Czułem, że wbrew obiegowej opinii, ci ludzie mieli swój kodeks honorowy. Wiedziałem, że mogę im zaufać, że nie zdradzą mojego zaufania, że nie użyją moich słów przeciwko mnie. To było bardzo tajemnicze i zamknięte środowisko, jednak gdy już zostałeś przez nie zaakceptowany i poznałeś tych ludzi, stawało się prawdziwą rodziną i domem. Nieważne gdzie w Kalifornii byłem, zawsze miałem gdzie się przespać i podłubać przy motorze.
Reklama
W swoim czasie naprawdę podziwiałem Sonny'ego. Gdy po raz pierwszy mnie skazali, siedziałem w FCl Terminal Island. Spytałem na spacerniaku jednego z braci: „Z kim mamy tu problemy?". „Nie toczymy wojen w pierdlu" – odparł.
Opowieści z granic prawa. Polub nasz fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco
Walczyliśmy z innymi klubami na ulicach, jednak za kratkami panowało zawieszenie broni – czasem nawet dochodziło między nami do jakichś interakcji. Gdy wyszedłem w 1987 roku, zacząłem uruchamiać kontakty w innych klubach i negocjować pokój z Outlaws, Bandidos i Mongols. Kilka razy gadałem nawet z Pagans. Tak wyglądał moja wizja. Sonny nigdy nie patrzył dalej niż na czubek własnego nosa.Dlaczego odszedłeś z klubu?
Uznałem, że staliśmy się tym, przeciwko czemu sami kiedyś się buntowaliśmy. Powiedziałem im to w twarz podczas mojego ostatniego spotkania. Kiedyś mieliśmy dobre relacje z organizacjami z całego wybrzeża. W roku 2011 byliśmy w stanie wojny z każdym większym klubem motocyklowym w kraju – i rzecz jasna z siłami porządkowymi. Niektórzy ludzie stracili z oczu nasz początkowy cel, czyli życie nieograniczone prawem. Czułem się, jakbym był w wojsku, jakby jedna armia walczyła z drugą.
Reklama
Po moim odejściu w 2011 roku zaczęły krążyć nieprawdzie informacje na mój temat. Odszedłem z klubu [formalnie]. Udałem się na spotkanie i zrobiłem wszystko, jak trzeba, stosując się do protokołu. Stanąłem przed wszystkimi, powiedziałem, że mam odmienną wizję i że chyba pora, byśmy się pożegnali. Zdjąłem naszywkę, zwinąłem ją i położyłem na stole. Wszyscy zrozumieli, w jakim położeniu się znajdowałem. Po kilku tygodniach Sonny Barger zmienił mój status. Z rozmowy telefonicznej dowiedziałem się, że nie możemy pozostawać „w przyjaznych stosunkach" – stały się „złe" i zostałem wykluczony.Rozpoczęli kampanię w mediach społecznościowych. Ludzie, których nigdy wcześniej nie spotkałem, nienależący do klubu, być może będący jego dalekimi współpracownikami lub fanami, rzucali oskarżeniami. Chciałem wyprostować tę sprawę.Poszło aż tak źle? Straciłeś przez to przyjaciół?
Jeśli nasze stosunki stały się „złe" – spoko, nie mam z tym problemu. Ale twierdzili, że byłem informatorem, co jest wierutną bzdurą. Niby przeciwko komu i w jakich procesach miałbym zeznawać? Nie mieli na to żadnych kwitów. Amerykańskie władze utajniły akta mojej sprawy [związanej z oskarżeniami o podpalenie i zachęcanie do niszczenia mienia salonów tatuażu należących do konkurencji], ponieważ zeznawało w niej dziesięciu informatorów. Od tego czasu utajniają wszystkie akta, ale tylko ja poszedłem siedzieć.O co chodzi z tymi „złymi" stosunkami? Wydaje się, że nadal się to za tobą ciągnie.
To forma ostracyzmu w tym środowisku – nie chcą, by ktoś się z tobą kontaktował czy nawet rozmawiał. Moi przyjaciele w klubie gadając ze mną, kładli na szalę swoje członkostwo.Rozstanie z Hells Angels przypominało rozwód. Początkowo wszyscy chcieli pozostać przyjaciółmi. Nie podobała im się moja decyzja, ale przyjęli ją ze zrozumieniem. W miarę upływu czasu zaczęło się robić nieprzyjemnie, co było naprawdę trudny doświadczeniem. Odbierasz telefon od kolesia, który był twoim bratem, a on chce tylko powiedzieć, że nie możecie się dłużej przyjaźnić. Straciłem całe dotychczasowe życie, ponieważ nie miałem zbyt wielu znajomych nienależących do klubu. Ciężko było się z tym pogodzić.Wywiad został zredagowany i skrócony, by zwiększyć jego przejrzystość. Więcej informacji znajdziesz w książce George'a Christie, która ukaże się 20 września.