FYI.

This story is over 5 years old.

protesty

Jak taksówkarze zrażają do siebie pasażerów

Drodzy taksówkarze, blokowanie miasta to naprawdę kiepski pomysł
Fot: Paweł Mączewski

Jednym z przykrych elementów życia w Warszawie, oprócz horrendalnych czynszów, zepsutego powietrza i chronicznego braku czasu, są cykliczne protesty rozmaitych grup zawodowych. O ile do tych mniej czy średnio uciążliwych wszyscy mieszkańcy się już przyzwyczaili (a ci napływowi przechodzą szybki chrzest bojowy), to taksówkarska blokada miasta wymierzona w Ubera i innych „nielegalnych" (jak piszą o nich taksówkarze) przewoźników wywołała falę furii, która przez cały dzień rezonowała w mediach społecznościowych.

Reklama

Warszawski Taksówkarz – powinno brzmieć dumnie, a dziś brzmi żałośnie" – pisała jedna z komentujących na profilu związku zawodowego stołecznych taksówkarzy. „Zacofane wąsate janusze! Po dzisiejszej akcji nie mam dla was żadnego szacunku!" – dodał ktoś inny. „Te wasze śmieszne protesty mają odwrotny skutek niż to co zamierzacie osiągnąć. W ten sposób reklamujecie Ubera. Gdyby tego było mało zablokowaliście komunikację miejską!". Ocena strony spadła do 1,4 gwiazdki przy 744 recenzjach – i trudno podejrzewać, że wszyscy niezadowoleni to opłacone trolle.

Polub fanpage VICE Polska i bądź na bieżąco

Amerykański serwis Uber, oferujący tanie przewozy zamawiane przez apkę, od dłuższego czasu wzbudza kontrowersje. Unika w Europie państwowych regulacji, które dotyczą wszystkich przewoźników osób, a także wypiera się odpowiedzialności za działania swoich kierowców, kiedy coś pójdzie bardzo nie tak. To zarzuty, które powtarzają się też wobec innych gigantów ekonomii współdzielenia, takich jak Airbnb. We Włoszech, Danii i na Węgrzech serwis został zdelegalizowany, jednak polscy taksówkarze chcą jedynie, by „kierowcy" Ubera (firma nigdy nie pisze o nich jako o pracownikach) działali na takich samych zasadach, co oni.

Jednak Uber ma coś nieuchwytnego dla taksówkarzy: dobry PR. Ze swoim technologicznym wizerunkiem, nowoczesną flotą samochodów i kierowcami, którzy muszą dbać o wysoką jakość ze względu na rygorystyczny system ocen (kiedy ocena kierowcy utrzymuje się poniżej 4,6 w 5-stopniowej skali, traci on możliwość wykonywania kursów), Uber wypada „zachodnio" w porównaniu z rodzimymi taryfiarzami. Uber jest fajny – w Dzień Kobiet przywiezie ci kwiatki, w Tłusty Czwartek pączka, angażuje się też w akcje charytatywne, o czym informuje mailowo swoich klientów i dziennikarzy. Taksówkarze, jeśli już pojawiają się w mediach, to w charakterze frików, którzy oblewają swoją konkurencję kupą.

Reklama

Igor Konefał, PR-owiec stojący za sukcesem Hangaru 646, komentował wczoraj sprawę na swoim profilu, co podchwyciły szybko duże media:

Zapytałem Igora, czy taksówkarze mogliby rozegrać to lepiej, odnieść polityczny sukces bez zrażania do siebie sporej grupy potencjalnych klientów. „Na miejscu taksówkarzy przestałbym obarczać swoimi problemami klientów, przeanalizował ich potrzeby oraz pracował nad poprawą wizerunku" – mówi Igor. „Działania w postaci paraliżowania miast, niszczenie samochodów konkurencji są jak dolewanie oliwy do ognia i widać, że taksówkarze nie zauważają istoty problemu, którym jest przede wszystkim niedostosowanie do współczesnych realiów".

Bardzo trafne jest przytaczane dziś wszędzie porównanie o listonoszach protestujących przeciw Gmailowi zabierającemu ich pracę

Igor rozumie wściekłość taksówkarzy, ale zauważa, że „ludzie nie identyfikują się z ich problemami bo ich nie rozumieją i nie chcą rozumieć. Ich interesuje wygoda, jakość i cena oferowanych przez nich usług, a te czynniki są nieczęsto na dość niskim poziomie". Na dodatek niektórzy w całym szumie postanowili wypomnieć taksówkarzom, że wcale nie płacą tak wysokich podatków, jak mówią – dotyczący tej kwestii wpis muzycznego wydawcy Krzysztofa Słyża był udostępniany setki razy:

Taksówkarze mogliby wyciągnąć lekcję ze swojej wizerunkowej porażki i zacząć konkurować z Uberem na innych polach, niż tylko bezwarunkowa negacja. Konieczność objęcia przedstawicieli ekonomii współdzielenia regulacjami widzą już nawet posłowie neoliberalnej partii Nowoczesna. Regulacje przynoszą korzyści – w Berlinie, gdzie uberowców obowiązują takie same stawki, jak wszystkich innych taksówkarzy, poszczególni przewoźnicy muszą konkurować ze sobą na innych polach, niż zbijanie ceny. „Postępu nie da się zatrzymać, a jedynym sposobem jest dostosowanie się do zmieniającego się rynku" – tłumaczy Igor.

Paradoksalnie taksówkarska blokada wczoraj przyniosła skutek

Bardzo trafne jest przytaczane dziś wszędzie porównanie o listonoszach protestujących przeciw Gmailowi zabierającemu ich pracę. Postępu nie da się zatrzymać, a jedynym sposobem jest dostosowanie się do zmieniającego się rynku, ale żeby coś w tym temacie się zmieniło muszą zmienić się nie tylko taksówkarze, ale i korporację, które oferują ich usługi.

Paradoksalnie taksówkarska blokada wczoraj przyniosła skutek, a postulatami obiecało zająć się Ministerstwo Infrastruktury. Pytanie tylko, czy nie było to zwycięstwo pyrrusowe, a taksówkarze nie bronią usługi, z której niebawem nikt nie będzie chciał korzystać?