Chcąc zrozumieć swoją seksualną oziębłość odkryłam mroczną przeszłość
Na zdjęciu bohaterka artykułu. Zdjęcie przesłane do redakcji i opublikowane za zgodą

FYI.

This story is over 5 years old.

wywiad

Chcąc zrozumieć swoją seksualną oziębłość odkryłam mroczną przeszłość


Gdy miałam pięć lat, mama zostawiała mnie pod opieką 16-letniej sąsiadki. Zawsze, gdy u niej byłam mówiła, że muszę się wykąpać. Rozbierała mnie i dotykała wszędzie. Czasem przychodził jej młodszy brat i mówiła mu, że też może robić ze mną, to co ona

Hipolibidemia może mieć różne przyczyny. Bywa uleczalna i objawia się w różnym wieku. Gdy miałam 22 lata, uświadomiłam sobie, że nigdy nie przeżyłam orgazmu i nigdy się nie masturbowałam, ani nie odczuwałam takiej potrzeby. Wtedy właśnie zaczęłam głębiej zastanawiać się nad istotą swojego problemu. U lekarza dowiedziałam się, że cierpię na oziębłość seksualną i wtedy wszystko zaczęło składać się w logiczną całość w mojej głowie.

Reklama

Poszłam na psychologię, żeby zrozumieć historię i istotę tego zaburzenia i umieć jakoś sobie pomóc. Zaczęłam specjalizować się w seksuologii, jednak tutaj stanęła mi na drodze etyka zawodowa i na dalszym etapie swojej edukacji okazało się, że nie mogłam prowadzić z pacjentami terapii dotyczącej ich problemów z seksualnością. Chodzi o to, że – świadomie lub nie – naprowadzałabym rozmowy na takie tory, aby zrozumieć swoje zaburzenia, tym samym czerpałabym korzyść z terapii. Nie mogłam kontynuować wybranej specjalizacji, więc odebrałam to jako znak i sama stałam się swoim pacjentem.

Podczas analizy i zgłębiania swoich problemów okazało się, że hipolibidemia to nie największy problem. To taka pieczętująca wszystko meta. Zaczęłam od podstaw, więc przywołałam w pamięci mojego pierwszego chłopaka i nasze pierwsze razy. Miałam wtedy 17 lat, bardziej zrobiłam to z ciekawości niż potrzeby. Dla mojego chłopaka, który miał wtedy 24 lata, to też był pierwszy seks. Wszystko było bardzo bolesne, nieporadne i na domiar złego każdy nasz „stosunek" kończył się moim płaczem, który dopiero od niedawna, po 10 latach prób, potrafię wstrzymać. Za każdym razem robiłam to tylko dla niego. Nie miałam na to ochoty i można powiedzieć, że odwalałam swoje dla dobra sprawy.

Wszystko było bardzo bolesne, nieporadne i na domiar złego każdy nasz „stosunek" kończył się moim płaczem. Nie miałam na to ochoty i można powiedzieć, że odwalałam swoje dla dobra sprawy

Reklama

Nasze pożycie odbywało się około 3-5 razy w roku. Łączyła mnie z nim przez długi czas bardzo romantyczna miłość, ze wszystkimi jej przymiotami i wspaniałościami. Jednak napięć, które rodziły się właśnie przez moja przypadłość, nie dało się uniknąć. Dostawałam bardzo jasne sygnały, że to dla niego nie do przejścia. Końcówka związku była mało sympatyczna, typowy przykład sytuacji, kiedy pozostaje się razem z dziwnego przyzwyczajenia, strachu, a czasem żeby w ordynarny sposób coś sobie udowodnić albo wygrać. Gdy dostawałam dość jasne sygnały, bez słowa chwytałam olej nawilżający i załatwiałam sprawę jego popędu seksualnego ręką, po czym bez słowa szliśmy spać. Nie ma chyba smutniejszego obrazu związku dwojga ludzi.


Co czujesz, kiedy umierasz? Ona zna odpowiedź


Jednak ta relacja nie była bezpośrednim powodem mojego schorzenia. Musiałam odważyć się sięgnąć dalej i odblokowałam wspomnienia, które czekały jak tykająca bomba, aż zacznę je odgrzebywać. Gdy miałam dziewięć lat, mój 20-letni kuzyn brał mnie na ręce – ja chciałam, aby mnie podrzucał, a on przytulał mnie do siebie coraz śmielej i dotykał w sposób, w jaki dziecka się nie dotyka.

Niespecjalnie rozumiałam, co się dzieje, i w efekcie posunął się do tego, że próbował wywołać u mnie orgazm palcami. Gdy zdałam sobie sprawę, co ukrywałam przed sobą i światem, narodziło się pytanie. Dlaczego wtedy nie protestowałam? Zaczęłam więc drążyć głębiej i odblokowywać się i wtedy znowu otworzyła się kolejna szuflada.

Reklama

Gdy miałam 5 lat, mama zostawiała mnie pod opieką sąsiadki. Ta dziewczyna miała koło 16 lat. Zawsze, gdy u niej byłam mówiła, że muszę się wykąpać. Rozbierała mnie i dotykała wszędzie. Czasem przychodził jej 11-letni brat i mówiła mu, że też może robić ze mną, to co ona. Ja stałam i pamiętam, że niespecjalnie mi się to podobało i kompletnie tego nie rozumiałam. Dotyk zaczął kojarzyć mi się z czymś nieprzyjemnym, na co nie miałam ochoty. Pobudowane w głowie blokady przed dotykiem i nieprzyjemna oraz nienaturalna penetracja, jakiej dopuścił się mój kuzyn sprawiły, że zaczęłam wypierać te sferę ze swoich potrzeb. Jedyną pozytywną informacją w tym wszystkim, było to, że znałam źródło wszystkich późniejszych problemów, ale jeśli nawet nie jedyne, to z pewnością najsilniejszą traumę.

Oziębłość seksualna, poza anorgazmią, czyli brakiem możliwości odczuwania orgazmu zabija we mnie potrzebę jako takiego „seksualnego sensualizmu". Nie do końca rozumiem całą czułość, otoczkę powagi wokół stosunku. Gdy miałam 22 lata, chłopak, z którym się spotykałam, pocałował mnie w ramię. Uświadomiłam sobie wtedy, że nikt nigdy mnie nie pocałował gdzieś indziej aniżeli w usta. Poprosiłam go, żeby całował mnie po ramionach, szyi i twarzy. Jakbym odkryła ciało na nowo, nigdy wcześniej tego nie robiłam i czułam się fantastycznie, choć nie nazwałabym tego seksualnym doznaniem.


Nie boimy się patrzeć głębiej. Polub nasz fanpage VICE Polska


Mój drugi chłopak pojął, że dla mnie jedyny sens uprawiania seksu jest wtedy, jeśli jak tu się wyrazić – kochamy się na wesoło. Dla mnie to było absolutnie bez znaczenia, więc śmiech był chociaż jakąś wartością. Choć tak naprawdę im bliżej chłopak był mi emocjonalnie, tym bardziej nie miałam ochoty na „udawanie" seksu z nim – nasze zbliżenia opierały się głównie na zwykłej czułości, którą chciałam pojmować jako normalny seks. Wolałam, kiedy po prostu byliśmy obok siebie. Staram się jakoś się pocieszać i myślę, że było w tym związku wiele piękna, bo doceniłam, jak to jest być po prostu obok kogoś i nie chcieć nic w zamian.

Reklama

Gdy się z nim rozstałam i miewałam przelotne znajomości, zaczęłam zastanawiać się, czy prawdziwy orgazm byłby dla mnie osiągalny, jeśli emocjonalnie nie będę się przywiązywać. Spotykałam się pewien czas z paroma chłopakami, wyparłam z siebie swoją hipolibidemię i założyłam, że wszystko jest w porządku. Skoro wypierałam wspomnienia, może dało się wyprzeć chorobę? Seks był pełną dramaturgii gierką z mojej strony, z wszystkimi tymi chwytaniem się za włosy, ruchami biodrami i wiciem się. Nie wiem, czy chciałam sama sobie wmówić, że to się dzieję naprawdę, czy może tak usilnie grać, aby w końcu coś poczuć. W końcu nie znam tego uczucia naprawdę, więc każdy nowy bodziec czy prąd mógłby być orgazmem. Przecież nie mam pojęcia, czy on jest.

Niestety żyjemy w świecie, w którym orgazm to jakiś ołtarz. Te wszystkie „7 sposobów na lepszy orgazm!", „Co zrobić, żeby twój orgazm był lepszy", „Orgazm po siedemdziesiątce", „Orgazm po przed dwudziestką". Orgazm w kosmosie, orgazm pod wodą.

Czułam się dziwacznie i gorzej niż inni, przez to wniosłam w dorosłe życie tonę przeróżnych kompleksów

Zdaję sobie sprawę, że to rzeczy, które wielu interesują, ale z mojej perspektywy to okropnie płaskie, trywialne i może nawet egoistyczne. Choć z drugiej strony może ja jestem egoistką, oczekując od ludzi rozumienia czegoś, co tylko dla mnie jest naturalne. Łatwo się w tym pogubić, wciąż szukam jakiegoś punktu zaczepienia, który pozwoli mi to wszystko unormować. Okropne rzeczy, które zdarzyły się w dzieciństwie sprawiły, że źle prowadziłam różne relacje, jak i swój wewnętrzny rozwój. Czułam się dziwacznie i gorzej niż inni, przez to wniosłam w dorosłe życie tonę przeróżnych kompleksów. Poczynając od znienawidzenia swojego ciała i poczucia brzydoty, a kończąc na absolutnym braku wiary w swoje możliwości na wielu płaszczyznach normalnego życia.

Nie wiem czy przez to kiedykolwiek naprawdę byłam zakochana i czegoś pewna. Myślę i wierzę, że może jedynym ratunkiem jest stan permanentnego zakochania. Zastawia mnie też jak to jest, że są wieloletnie małżeństwa, które mają satysfakcjonujące pożycie. Bo ja sobie tego nie umiem wyobrazić. Chyba, że wiążesz się z kimś z kim masz jakąś niebywałą chemię, jesteś zakochany i za każdym razem seks jest ponownym odkrywaniem. U mnie na to już za późno. Chyba seks pozostanie w mojej głowie jako utopia, ziemia obiecana do której nigdy nie dotrę.

Czasami mam orgazm przez sen. To chyba jedyna sytuacja, w której się wydarza. Budzi mnie orgazm. Nie wiem co mi się wtedy śni. W literaturze trafiłam na informacje, że to możliwe. Wszystko jest złudzeniem. Pewnie do końca życia będę uprawiała seks tylko w myślach – taki, o jakim bym marzyła. Mam takie zdjęcie, wygląda jak pozowane, ale takie nie jest. Leżę w bieliźnie na podłodze i zakrywam ręką twarz. Zrobił mi je kiedyś były chłopak, po tym jak po kolejnej próbie zbliżenia poczułam się jako kobieta bezużyteczna i niepełna. Jest w nim dużo prawdy, jedyne co mogliśmy wtedy zrobić to zdjęcie, kiedy mnie po raz kolejny odechciewało się patrzeć na siebie i skwaszonego niego.